Cykl La Otra Liga współtworzymy we współpracy z portalem FCBarca.com, na którym znajdziecie jeszcze więcej informacji o katalońskim klubie.
Absolutny fundament Málagi, od którego Juande Ramos rozpoczyna ustalanie składu. Nieustępliwy, waleczny, posiadający świetny odbiór. Nic więc dziwnego, że jest tak bardzo pożądany na Wyspach. Jednak ograniczanie wychowanka Atlético do „defensywnego rygla” byłoby niedocenieniem klasy Aragończyka z mojej strony, bowiem ma on do zaoferowania dużo, dużo więcej. Dziś Ignacio Camacho należy do czołówki pivotów w Hiszpanii i choć piękna Málaga staje się dla niego zbyt mała – on wciąż pozostaje wiernym żołnierzem Boquerones.
Na walizkach
Od początku 2016 roku narastało zainteresowanie wokół Camacho. Wiele wskazywało na to, że podczas letniego okienka transferowego walkę o zawodnika stoczy Liverpool i Tottenham. Ignacio znalazł się na liście potencjalnych wzmocnień Jürgena Kloppa i w lutym, wraz ze swoim agentem odwiedził ośrodek Melwood, gdzie na co dzień trenuje zespół The Reds. W lipcu do wyścigu dołączyła Valencia i AS Monaco, a czynnikiem przyciągającym potencjalnych kupców była relatywnie niska klauzula, wynosząca około 18 milionów euro.
Lato upływało, tymczasem Camacho wciąż figurował jako gracz Málagi, a Juande Ramos uwzględniał swojego pivota w planach na przyszły sezon. Wrażenie, jakie pozostawiał Ignacio na treningach było wzorowe i w pełni profesjonalne, co wskazywało, jakoby zawodnik był zadowolony z kolegów oraz obecności w zespole. Niemniej jednak, w klubie wciąż panowała niepewność i obawa o utratę swojej gwiazdy, gdyż – jak zaznaczył Juande – „klauzula jest okazją”.
Posłuchaj też najnowszego odcinka podcastu Fuera de juego!
Końcowe dni okienka to prawdziwe szaleństwo na linii Hiszpania – Anglia. Na pole position w walce o pomocnika wysunął się nieoczekiwanie… West Brom. Media, zarówno z Półwyspu Iberyjskiego, jak i te brytyjskie, mówiły o nieuchronnych przenosinach na The Hawthorns. Jak przyznał po zakończeniu okienka Francesc Arnau, dyrektor sportowy Málagi, klauzula nie została aktywowana, a oferta opiewająca na 15 milionów euro została odrzucona przez klub z Andaluzji. Camacho wykazał się ogromną lojalnością wobec Malaguistas, ujawniając kilka szczegółów dotyczących negocjacji:
Oferta z West Bromwich była dobra zarówno dla mnie, jak i dla Málagi, ale klub był przygotowany na walkę, aby uzyskać za mnie jak największą cenę. Negocjacje zostały zerwane i był to koniec historii. Chcę zaznaczyć, że jestem najszczęśliwszym człowiekiem na świecie będąc tutaj. Czuję się tu doceniany.
Aragończyk w stolicy
Urodzony w Saragossie Ignacio pochodzi z rodziny, w której futbol był integralną jej częścią. Jego ojciec, Juan José, był zawodnikiem Realu Saragossa i Realu Valladolid w latach 80. Brat Juanjo występował z kolei w Segunda B, grając dla SD Huesca. „Piłkę zawsze traktowano w naszej rodzinie na poważnie, lecz nigdy nie czułem presji w kwestii pozostania piłkarzem” – wspomina Camacho. Nacho dołączył do cantery Atlético Madryt w 2005 roku. Już od czasów juniorskich uznawany był za wielki talent, czego efektem są nominacje do jedenastek Futbol Draft, w których znalazł się obok takich zawodników, jak Javi Martínez, David de Gea czy Koke. Nie wypada także nie wspomnieć o tytule najlepszego gracza Mistrzostw Europy do lat 17, gdzie Hiszpania sięgnęła po złoto, a Nacho reprezentował zespół jako kapitan.
Gdy debiutował w Primera División, nie osiągnął jeszcze pełnoletności. Wówczas wielu wróżyło mu usłaną różami karierę w barwach Los Colchoneros. W końcu nie każdy utalentowany zawodnik ma szansę dostąpić zaszczytu debiutu przeciwko tak wielkiej drużynie, jaką jest Barcelona, zwłaszcza na niezwykle odpowiedzialnej pozycji pivota. Podstawowa jedenastka, 69 minut spędzonych na Vicente Calderón oraz zwycięstwo 4:2 – ciężko wyobrazić sobie lepsze wejście w seniorski futbol. Przeskok z Segunda B, gdzie do tamtego momentu występował Nacho, był ogromny, jednak – jak sam przyznaje – był gotów na tak dużą próbę umiejętności i charakteru, co było jedynie dowodem wielkiej dojrzałości młodzieńca.
Kariera Camacho nabierała rozpędu. Dwa miesiące po debiucie w La Liga, na dzień przed swoimi osiemnastymi urodzinami, po raz pierwszy wpisał się na listę strzelców… i to dwukrotnie, przeciwko Recreativo Huelva. Nic więc dziwnego, że szybko trafił na listę wielu skautów w Europie, a najbardziej zdeterminowany do pozyskania gracza był Arsenal. Arsene Wenger gotów był zapłacić za zawodnika 18 milionów euro, lecz po obiecującym starcie w pierwszym zespole Atleti młody zawodnik nie zdecydował się na odejście.
Kolejne sezony w barwach Rojiblancos okazały się być jednak istną katorgą. Javier Aguirre preferował doświadczonych: Maniche’a i Paulo Assunção oraz sprowadzonego z Valencii Évera Banegę. Do coraz mniejszej liczby minut spędzanych na boisku przez Camacho przyczyniły się także liczne kontuzje, które miały wpływ na wstrzymanie rozwoju zawodnika. Ostatecznie sfrustrowany swoją sytuacją Nacho zdecydował się na odejście. Atlético w grudniu 2010 roku zaakceptowało ofertę opiewającą na 1,5 miliona euro, zważywszy na wygasający w czerwcu kontrakt. Z perspektywy czasu ta kwota wydaje się być prawdziwą promocją. Ignacio, w odróżnieniu od wielu podobnych przypadków, nie czuje jednak żalu do byłego zespołu i nie zamyka sobie drogi do powrotu na Calderón. „Wciąż darzę dużym uczuciem tę drużynę” – przyznał przed niedawnym meczem z Los Rojiblancos.
Lider
Dziś, po pięciu latach spędzonych w Andaluzji, można powiedzieć, że Camacho doświadczył wiele. Od szturmu Szejka Al-Thaniego w kierunku stworzenia trzeciej siły w Primera División, przez przygodę w Lidze Mistrzów zakończoną w ostatnich sekundach meczu na Signal-Iduna Park, po kryzys w klubie i niewypłacalność pensji. Sytuacja w Máladze z pewnością pomogła dorosnąć piłkarzowi i pozwoliła szybciej przejąć rolę lidera w klubie. Choć jak przyznaje Javier Garcia Marquez, były trener Nacho w juniorskich kategoriach Atlético, Hiszppan „jest liderem na i poza boiskiem. To, co odróżnia go od innych zawodników to sposób, w jaki trenuje. Traktuje każdy trening jak wyzwanie i stara się poprawiać każdego dnia. Nie jest jednym z tych, którzy osiądą na laurach”.
Obecnie Ignacio Camacho to niewątpliwie największa gwiazda Boquerones, prawdziwe serce zespołu. Potrafi zabezpieczyć całą środkową strefę, a także posiada dużą wizję. Nie tylko odpowiada za przerywanie akcji przeciwników, lecz również jest pierwszym inicjatorem w drużynie Juande Ramosa. Nie jest demonem szybkości, ale nadrabia to czytaniem gry i ustawianiem się. Bardzo dobre warunki fizyczne pozwalają mu wygrywać pojedynki główkowe. Ciężko znaleźć jakiekolwiek słabości Nacho, oprócz kolekcjonowania zbyt dużej ilości żółtych kartek oraz podatności na kontuzje, często przez nazbyt kontaktową grę. Jego energia, intensywność i ochota do naciskania rywala pozwalają wierzyć, jakoby był w stanie odnaleźć się w klubach nawet ze ścisłego topu.
Obok Carlosa Kameniego i Roberto Rosalesa, Camacho jest jednym z fundamentów zespołu Juande Ramosa i do tej pory rozegrał wszystkie z możliwych minut w lidze. Jest w czołówce ligi pod względem udanych wślizgów, a także drugi w przechwytach. Po fiasku przenosin do Anglii wszystko zmierza ku przedłużeniu kontraktu. Będzie on musiał uwzględniać wyższą klauzulę, gdyż chętnych w lipcu 2017 na pewno nie zabraknie. Jak mówi sam zawodnik: „negocjacje są otwarte, ale nie ma tutaj wielkiego pośpiechu, jestem bardzo spokojny. Niewątpliwie chciałbym przedłużyć kontrakt, który będzie wynagrodzeniem mojej pracy”.
Ignacio Camacho posiada także epizod w kadrze, prowadzonej jeszcze przez Vicente del Bosque. W dorosłej reprezentacji La Roja debiutował w listopadzie 2014 roku przeciwko Białorusi i był to jego jedyny występ w barwach narodowych. Niemniej jednak ciężko oczekiwać, aby Nacho był w stanie wygryźć ze składu Sergio Busquetsa, który nie tylko jest zawodnikiem kompletnym na pozycji „szóstki”, ale także posiada ogromne międzynarodowe doświadczenie.
Ze względu na grę w niezbyt medialnym klubie, Ignacio Camacho często bywa pomijany w dyskusjach dotyczących najlepszych pivotów ligi. Niemniej jednak, od co najmniej dwóch lat Nacho należy do ścisłej czołówki LaLiga na pozycji „szóstki”. Piłkarze i kibice FC Barcelony muszą być przygotowani na prawdziwą ścianę w środku pola podczas sobotniego starcia. Znając charakter i odwagę Ignacio – lider i kapitan Boquerones po raz kolejny stanie na wysokości zadania.