
Cykl „La Otra Liga” tworzymy we współpracy z portalem fcbarca.com, na którym znajdziecie jeszcze więcej informacji dotyczących katalońskiego klubu.
David Moyes miał posprzątać bałagan, który w Realu Sociedad zostawił Jagoba Arrasate. Szkot jednak większość brudów jedynie zamiótł pod dywan lub schował do szafy, ale te znów szybko się wysypały. Teraz w rolę Perfekcyjnego Pana Domu wcieli się Eusebio Sacristán.Zatrudniając go, prezydent klubu – Jokin Aperribay – ryzykował, ale musiał to zrobić. Zubieta wciąż produkuje znacznie lepszych piłkarzy niż trenerów (vide Arrasate), a i brytyjska rewolucja w niej spełzła właściwie na niczym – dwie poprzednie koncepcje budowy zespołu poczynając od trenera zawiodły. Trzecia i obecna to poniekąd ostateczność, kolejna skrajność w jaką popada Real Sociedad, ale Baskowie muszą szukać nowych rozwiązań. Patrząc więc z perspektywy piłkarskiej filozofii jakiej hołduje Eusebio, krok ten wydaje się zupełnie naturalny.
Problemem jest natomiast nie tyle szkoła trenerska, z której wywodzi się Sacristán, lecz sama jego osoba. Napisać, że ostatnimi czasy mu nie szło, to jak nie napisać nic. W ciągu ostatniego roku szkoleniowiec został bowiem wyrzucony z Barcelony B, po tym, jak walnie przyczynił się do spadku rezerw Blaugrany do Segunda B. Lista błędów jakie popełniał jest bardzo długa… (klik i klik).
Jeśli ktoś chciałby go rozgrzeszać, to na pewno może przywołać sezon, w którym to Barça B zajęła trzecie miejsce. Trzeba też przyznać, że przed feralną poprzednią temporadą jego zespół opuściło wielu kluczowych, ogranych już zawodników, na miejsce których weszła grupa żółtodziobów. Z drugiej strony to pokazuje, iż Eusebio i wzorowa praca z młodzieżową to praktycznie antonimy.
W Realu Sociedad jednak z tym problemem nie będzie musiał się zmagać, a na pewno nie w tak ogromnym stopniu. Txuri Urdin mają doświadczoną kadrę, której średnia wieku wynosi 26,2 lat [dane zaczerpnięte z przewodnika Olé Magazynu], co jednocześnie pokazuje też, iż w ostatnich latach politykę kadrową prowadzono nieodpowiedzialny sposób. Patrząc z kolei na same nazwiska można odnieść kompletnie inne wrażenie. Sacristánowi na pewno nie zabraknie materiału do budowy zespołu od podstaw – Rulli, Zaldúa, Iñigo Martínez, Illarramendi, Pardo, Bruma, Jonathas, Agirretxe, w końcu też Carlos Vela… Jest w czym rzeźbić. Pech oraz pokaźna suma pieniędzy mogą jednak sprawić, że ostatni z wymienionych jeszcze zimą odejdzie z Anoeta.
Colorado Rapids negocjuje z Realem Sociedad transfer Carlosa Veli. Baskowie oczekują od klubu z MLS €15m. [via @RobertoRamajo]
— Dawid Kulig (@d_kulig) November 24, 2015
A do tego przecież chce dążyć Jokin Aperribay i inni członkowie zarządu. To dlatego zdecydowali się na zatrudnienie Eusebio, by dał Txuri Urdin nie tylko korzystne wyniki, ale też i poprawił wrażenia estetyczne płynące z ich gry. Nikt na Estadio Anoeta nie chce dłużej oglądać „Longball Realu Sociedad”, jakby to określił Sam Allardyce.
Czy jednak Sacristán jest na tyle elastycznym szkoleniowcem, aby odpowiednio pomóc Realowi Sociedad w poszukiwaniach wyrazistej tożsamości? Cóż, patrząc na przebieg jego pracy w Barcelonie B na pierwszy rzut oka trudno w to uwierzyć. Prowadząc rezerwy Eusebio nie chciał myśleć o zmianie taktyki, nawet gdy okazało się, iż nie ma w składzie odpowiednich wykonawców do niej. Wyobrażacie sobie, że nagle zacznie wystawiać Agirretxe w roli fałszywej dziewiątki? Albo że z de la Belli zrobi rozgrywającego? Tego typu dziwne rzeczy działy się w jego Barcelonie B. To jest zresztą największa wada nowego szkoleniowca Realu Sociedad – nigdy nie dostrzega słabości stosowanego przez siebie systemu, zawsze szuka ich w personaliach, w efekcie czego często żongluje pozycjami poszczególnych piłkarzy jak cyrkowiec. I potem jak cyrk wygląda gra jego zespołu.
Txuri Urdin potrzebują natomiast trenera, który pozwoli im spokojnie ewoluować wraz z upływem czasu, we wzajemnych zależnościach wykorzysta największe atuty każdego z zawodników by stworzyć z nich kolektyw, a nie zbieraninę jedenastu indywidualistów. Eusebio jednak zawsze dopasowywał piłkarzy pod taktykę, nie odwrotnie. Fakt, iż będzie prowadził La Real właśnie w ten sposób, podkreślał już na swojej pierwszej konferencji:
Będziemy pracować według idei futbolu, która ukształtowała mnie jako piłkarza oraz trenera – kontrolując sytuację boiskową, grając ofensywnie, intensywnie, z odpowiednią równowagą z tyłu.
Ostatni z wymienionych czynników będzie zresztą jednym z ważniejszych, za które Sacristán zostanie rozliczony w przyszłości. Txuri Urdin potrzebują poprawić wiele aspektów gry defensywnej – wzajemną asekurację, przekazywanie krycia, współpracę linią pomocy, a obrony. Za dużo w tym Rayo, za mało catenaccio. Problem w tym, że Eusebio tak naprawdę nigdy nie był specjalistą od murowania własnej bramki. Gdy w Barcelonie B musiał zmierzyć się właśnie takowym kryzysem, znów jedynie rotował piłkarzami, czym właściwie tylko pogłębiał problem.
W ogóle Sacristán powinien udać się na jakiś kurs zarządzania sytuacjami ekstremalnymi, bo gdy tylko wpada w kłopoty, nie potrafi się z nich wygrzebać. Tudzież wyjścia szuka nie tam gdzie trzeba, podobnie jak wcześniej Moyes. Bo co z tego, że Szkot próbował w Realu Sociedad wielu nowych rozwiązań – na przykład gry na dwóch napastników, co jednak biorąc pod uwagę charakterystykę Agirretxe i Jonathasa przypominało bardziej dowodzenie dywizjonem pancernym – skoro ostatecznie i tak wrócił do zaadoptowanego na modłę hiszpańską „kick & rush”? Eusebio do takich eksperymentów raczej się nie posunie, chociaż ewidentnie rzuca się na dość głęboką wodę.
Poza tym, odnosząc się jeszcze do wcześniej przytaczanych słów szkoleniowca La Realu, w pierwszym meczu pod jego wodzą wszystko się zgadzało. Txuri Urdin w spotkaniu z Sevillą starali się prowadzić grę (ok. 58% posiadania piłki), podawali celniej (79% względem 68% u rywali), lepiej dryblowali (13 razy i 65% skuteczności względem tylko 8 na 19 udanych prób u Andaluzyjczyków). Brakowało im natomiast więcej zdecydowania i agresywności w pressingu – po raz kolejny potwierdza się zatem słaba gra bez piłki Realu Sociedad – oraz skuteczności. Oba gole podopieczni Eusebio strzelili nie po własnych, skrzętnie budowanych akcjach, lecz… dwóch asystach Grzegorza Krychowiaka.
Tu też należy postawić pytanie, kto kogo bardziej potrzebuje: Sacristán La Realu, czy La Real Sacristána? Trener na Estadio Anoeta będzie walczył o swoje dobre imię po tym jak kompletnie zawalił sezon w Barcelonie B. Przejście do Txuri Urdin to mimo wszystko ogromny przeskok. Prowadząc drużynę z Primera División zarówno kibice, jak i zarząd, będą wymagać od niego znacznie trafniejszych decyzji, szybszego reagowania na trudności na boisku oraz poza nim – no i oczywiście lepszych wyników. Czy Eusebio wytrzyma tę presję?
Aperribay póki co nie wypowiada się publicznie co do celów długoterminowych. Na razie oczekuje tylko wyjścia z dołka, choć gdzieś z tyłu głowy na pewno ma swoje wcześniejsze aspiracje – awans do pucharów. Czy są one realne i czy sam prezydent klubu jest tego świadom? Nie wiadomo. To on jednak rozdaje karty, może zrobić wszystko. Jeśli tylko nie będzie karmił krowy czekoladą i oczekiwał od razu, że dostanie kakao, to przynajmniej krótkoterminowy cel Real Sociedad osiągnie.
Na drugim biegunie znajduje się drużyna – jak dotąd rozbita taktycznie i mentalnie. Zmiana trenera to również i dla nich nowe rozdanie. Tabula rasa. Każdy dostanie szansę by się wykazać, każdy może się przydać. Na razie nie należy jej jednak zbyt ostro oceniać. Txuri Urdin trzeba dać czas, wszak jak mawia Jonathan Wilson: „On jest wszystkim. Im więcej go masz, tym płynniej wygląda twoja gra”. Czekajmy i obserwujmy zatem jak – i czy w ogóle – Eusebio uporządkuje Real Sociedad.