
Cykl La Otra Liga współtworzymy we współpracy z portalem FCBarca.com, na którym znajdziecie jeszcze więcej informacji o katalońskim klubie.
Celso Borges jest jak instrument, na którym uwielbia grać poza boiskiem. Jest żywą perkusją Deportivo: raz zmienia tempo gry, raz schodzi w cień wokalisty, a w najostrzejszych kawałkach uderza w talerze.
Pierwsza z ról jest naturalna, wynika z taktycznej charakterystyki defensywnego pomocnika, dwie pozostałe świadczą już o klasie Kostarykanina. Borges nigdy nie wchodził w paradę Lucasowi Pérezowi i Florinowi Andone, a nawet gdyby chciał, brakuje mu do tego argumentów. Jako szalony rockman potrafił jednak ogłuszyć bębnami widownię. To zupełnie jak po godzinach, gdy chwyta za pałki i oddaje się muzyce. W te wakacje u boku swojego przyjaciela i lidera kapeli, Kurta Dyer’a, w rodzinnym San José Celso charytatywnie zagrał dla Hard Rock Café „Toxicity” Systemu of a Down. Cztery miesiące później wyglądał jak heavy metalowiec pełną gębą, bo fryzurą a’la Majami z „Pitbulla” uczcił awans Kostaryki na mundial w Rosji.
Ahora sí: ¡A celebrar que nos vamos a #Rusia2018 ! Gracias #LaSele por el recuerdo ?? y a la afición por el infinito apoyo⚽️???? pic.twitter.com/X7N5B2zrQu
— Celso Borges (@CelsoBorgesCR) October 8, 2017
60 kilometrów na mundialu
Borges do Galicji trafił w czasach beznadziejności Deportivo. Rozpoczynał się 2015 rok, a Víctor Fernández, któremu przekazano lejce kilka chwil przed startem sezonu, wciąż nie znalazł recepty na utrzymanie beniaminka w Primera División. Blanquiazues jeszcze byli nad kreską, ale nikt nie miał wątpliwości, że bliżej maja zabraknie im paliwa. Bukmacherzy już latem nie dawali szans ani drużynie, ani trenerowi. Za wytypowanie spadku Dépor można było zarobić grosze, zwolnienia Fernádeza w ogóle nie opłacało się obstawiać, był pierwszym do odstrzału. W scenerii bałaganu i zmiatania go pod dywan, tamtej zimy do klubu dołączył Borges, który do dzisiaj sprząta resztki brudu po przejedzonych złotych czasach klubu.
Już wejście do zespołu kazało obiecująco patrzeć na wyciągnięcie Kostarykanina ze szwedzkiego AIK-u. W spotkaniu przeciwko Rayo na Estadio Vallecas strzelił dwie bramki, a Galisyjczycy pokonali bezpośredniego rywala w walce o życie 2:1. Debiut marzenie defensywnego pomocnika nie dziwił jednak nikogo, bo Borges przyjeżdżał do Hiszpanii z mocnym CV. Nie było w nim pracodawców z futbolowego „pierwszego świata”, za to przyzwoite referencje po mundialu w Brazylii. Na nich marsz rewelacyjnych Los Ticos, zwycięzców grupy śmierci z Anglikami, Urugwajczykami i Włochami, w ćwierćfinale zatrzymała dopiero po serii rzutów karnych Holandia. Borges (nota bene zawdzięczający również brazylijski paszport ojcu, Alexandre Guimarãesowi, selekcjonerowi reprezentacji Kostaryki w latach 2000-2002 i 2005-2006 – przyp. red.) już wtedy zwrócił uwagę obserwatorów. Przed półfinałami był zawodnikiem, który miał w nogach najwięcej kilometrów (60,4 km) spośród wszystkich uczestników czempionatu.
Mark O’Sullivan, analityk z serwisu dla trenerów-innowatorów, Player Development Project, nie potrafił ukryć podziwu dla Borgesa i jego występu w Kraju Kawy. „Zawsze wydawał się być tam, gdzie coś ma się wydarzyć. Znajdował się na peryferiach, by wspierać kolegów z drużyny, zwiększał im opcje do podania, a także rozpraszał obecnością obrońców przeciwników. Celso był stałym elementem w drużynie pełnej różnorodności” – pisał. Jakby się przyjrzeć temu, co Kostarykanin robi w Deportivo, nie można nie zgodzić się z O’Sullivanem.
O krok od klubu 100
Celso Borgesowi daleko do futbolowego maga. Na murawie funkcjonuje na bakier z techniką, zwrotność znacznie ograniczają mu warunki fizyczne (187 cm wzrostu). Na pierwszy rzut oka wygląda na piłkarza opieszałego, takiego, który przepadłby w ligowym średniaku. Jak zatem wyjaśnić, że Kostarykanin radził sobie wszędzie, gdzie przyszło mu kopać futbolówkę? Że bez kompleksu w wieku 27 lat przeskoczył z ligi szwedzkiej do hiszpańskiej i znajdował miejsce w składzie u każdego kolejnego trenera Deportivo? Wydaje się, że te wszystkie problemy Celso ominął niemałą inteligencją taktyczną. Jak w grze na perkusji – wyuczył się kilku schematów, które gotowy jest wdrożyć w ciągu 90 minut. Można zarzucać mu niedostatki w kreacji, ale jego obecność w polu karnym przeciwnika jest nieoceniona. Potwierdzają to bramki, których dla Galisyjczyków uzbierał piętnaście w trzy lata. To nie byle jaka liczba jak na defpoma, a już rewelacyjna, kiedy przypomnimy sobie, że zdobywa je dla krwawiącego w ofensywie Dépor. Tylko Lucas trafia częściej.
Gole Celso Borgesa | |
---|---|
Deportivo La Coruña | 15 |
AIK Solna | 23 |
Fredrikstadt | 37 |
Deportivo Saprissa | 1 |
Reprezentacji Kostaryki | 18 |
Inną historią są jedenastki Borgesa. Do nich podchodzi chętnie i czuje się pewnie. Na dziesięć prób w całej karierze tylko raz zadrżała mu noga (w poprzednim sezonie, z Granadą). A do tego bilansu wypadałoby wliczyć mundialowe próby, którymi otwierał serię rzutów karnych. W Brazylii Borges rozpoczynał dla Kostaryki konkursy jedenastek z Grecją i Holandią. Również nie zawiódł.
Trener? Czemu nie.
Jest też druga setka, do której zbliża się Celso Borges. To sto występów barwach Deportivo. Ma już ich na koncie 93 i nic nie stoi na przeszkodzie, by wiosną pojawiły się dwa zera w dorobku pomocnika. Tym bardziej, że to on przy nijakiej formie Pedro Mosquery przejął opaskę kapitańską. Setny występ w Dépor, z opaską na ramieniu i być może z golem nr 100 w karierze – czy nie byłoby zbyt pięknie? A potem Kostarykanin mógłby odważniej myśleć o życiu po życiu. „Uwielbiam futbol. Mogę go zgłębiać w różny sposób, bycie trenerem nie przeraziłoby mnie. Niektórzy kończą grać i otwierają firmy, ale ja chcę być nadal blisko. Chciałbym pewnego dnia wykorzystać piłkarską interpretację mojego ojca i ją wdrożyć” – wyruszył w przyszłość sam zainteresowany, a jego aspiracje potwierdza O’Sullivan, który zdradził, że już podczas pobytu w Sztokholmie Celso z chęcią przyglądał się szkoleniu młodzieży w miejscowej szkółce… Espanyolu.