
Fot. risasinmas.com
W ostatnim czasie na hiszpańskich stadionach nasiliła się propaganda, wedle której Diego Costa nie powinien występować dla reprezentacji „La Roja”. Niemal każdy kontakt naturalizowanego Brazylijczyka z piłką inicjuje falę gwizdów i wyzwisk. „Costa, skurwysynu, nie jesteś Hiszpanem!” — krzyczeli kilka tygodni temu kibice Valencii w rozgrywkach Copa del Rey. Zadziorny napastnik oczywiście nie pozostał im dłużny i odkopnął futbolówkę w ich stronę.
Podobne sytuacje powtarzają się praktycznie wszędzie. Diego ze szczególną niechęcią spotyka się na Santiago Bernabéu, to wróg numer jeden na San Mamés, a gdy schodzi z murawy na Reyno de Navarra, przydałby mu się parasol, ponieważ cały sektor na niego pluje. A plują na Costę nie tylko kibice drużyn przeciwnych — piłkarze również. Pepe, Antonio Amaya czy nawet przyszły kolega z szatni, Sergio Ramos. Oczywiście nikt nie broni lidera (ex aequo z Cristiano Ronaldo) klasyfikacji Pichichi, bo często on sam jest prowodyrem boiskowych perturbacji, co udowodnił w minionych derbach, wielokrotnie obijając się chociażby o Xabiego Alonso. Ciężko jednak nie oprzeć się wrażeniu, że do Diego Costy przylgnęła łatka chama i brutala, wynikiem czego sędziowie patrzą na niego srogim spojrzeniem, a rywale regularnie szukają skutecznej prowokacji.
Najciekawszym zjawiskiem wydają się „El Derbi madrileño”, o spięciach Brazylijczyka z całą linią defensywną Realu Madryt będą krążyły legendy. Konflikt z Sergio Ramosem rozpoczął się podczas wypożyczenia Diego Costy do Rayo Vallecano. Sergio potraktował buńczucznego napastnika łokciem, co umknęło uwadze sędziego i jeszcze bardziej spotęgowało furię „El Lagarto”. W grudniu 2012 roku Costa wraz z Alonso, Pepe i Ramosem wzajemnie się wyzywali i pluli, lecz po końcowym gwizdku przybili sobie piątki i wyściskali. Tydzień temu oglądaliśmy kolejną wojnę, tym razem wygraną przez „Królewskich” — ku uciesze Pepe udało się wyeliminować Diego z rewanżowego meczu Pucharu Króla. Właściwie wyeliminował się sam po brzydkim faulu na Di Maríi. Ze szczególnym absmakiem można ponadto komentować zachowanie, jakiego dopuścił się Álvaro Arbeloa. Prawy obrońca bez gry celowo przejechał korkiem po achillesie Costy.
Sergio Ramos w publicznych wypowiedziach tonuje nastroje i dementuje otwartą sprzeczkę, z drugiej zaś strony znany redaktor dziennika „MARCA”, Pipi Estrada, wyprowadził odważną tezę — Diego Costa to persona non grata w hiszpańskiej kadrze. Opiera swoje doniesienia o rzekomą opinię Ramosa, który miał przekazać selekcjonerowi, iż nie lubi snajpera nie tylko jako boiskowego rywala, ale przede wszystkim na podłożu personalnym. Costa miałby nie odnaleźć się w scementowanej grupie, nawet mimo towarzystwa innych piłkarzy Atlético. Nieco ostrożniej słowa ważył Fernando Llorente: „Nie jestem zawiedziony, że Diego Costa wybrał Hiszpanię. Na jego miejscu wybrałbym kraj, w którym się urodziłem, lecz każdy ma prawo do własnych decyzji”. Niesnaski w sprawie naturalizowanego napastnika budzą niepokój u Vicente Del Bosque, czego dał upust w komentarzu dotyczącym starć Costy z Arbeloą i spółką, mogących dzielić szatnię na mundialu w Brazylii: „Są sprawy i rzeczy, które nie przypadły mi do gustu. Rozumiem, taki jest futbol, mogą się zdarzyć podobne sytuacje, jestem wyrozumiały, jednak to mi się nie podoba. Każdy powinien skupić się na grze, dawać z siebie wszystko, bronić swoich barw, a pojawiły się niepotrzebne sprzeczki”. Ciężko przewidzieć, w jakich kolorach wyklaruje się przyszłość „El Cabróna” (w pozytywnym i negatywnym znaczeniu tego słowa) w reprezentacji „La Furia Roja”. Na minione zgrupowanie nie dotarł z powodu kontuzji, a wśród kadrowiczów wciąż pozostaje tajemnicą poliszynela, jak przyjmą i czy w ogóle zaakceptują najbardziej znienawidzonego piłkarza La Liga.
Diego Coście ciężko będzie się pozbyć stereotypów, które przyczepiły się do niego widocznie na dobre. „Cholo” Simeone mocno pracował nad temperamentem Brazylijczyka, a najbardziej wiarygodnym źródłem takiego stwierdzenia są statystyki. Za czasów gry w Valladolid, Vigo czy Albacete u Costy notowano żółte i czerwone kartki z częstotliwością ostro grającego obrońcy. Teraz sytuacja się odwróciła — to właśnie Diego jest najczęściej faulowanym piłkarzem Primera División, w klasyfikacji wyprzedza Carlosa Velę, Rafinhę oraz Neymara. Ostre traktowanie stało się standardem wobec niego. Niesamowity wydaje się fakt, że „La Bestia” to chyba jedyny piłkarz ligi hiszpańskiej, który będąc na murawie z Cristiano Ronaldo i Lionelem Messim, potrafi odsunąć ich w cień. Zawsze znajduje się w centrum uwagi. Tu strzeli, poda, tam odciągnie uwagę obrońców, a przeciwnikowi zaserwuje kopniaka i „trash-talking” — jeśli tylko poczuje się potrzebny w kadrze i dostanie wsparcie podobne do tego na Calderón, może pełnić w tej drużynie rolę kropki nad „i”. Bo Diego Costa to piłkarz, do którego zawsze należy ostatnie słowo.