
Cały świat usłyszał o nim, kiedy dzielnie bronił bramki Meksyku podczas mundialu w Brazylii, ale furorę w swoim kraju zrobił dużo wcześniej. Dzięki dobrej grze w Américe, dowodzonej przez Leo Beenhakkera, zrealizował swoje największe marzenie – transfer do Europy. Najpierw trafił do Ajaccio, a po mundialu zasilił szeregi Málagi. Hiszpański sen stał się jednak koszmarem. W Máladze przegrał walkę o miejsce w składzie z Carlosem Kamenim, a po przejściu do Granady został bramkarzem, który przepuszcza najwięcej bramek w La Liga.
Piłkarskie dzieciństwo
Piłka nożna od zawsze towarzyszyła Memo, jak „pieszczotliwie” nazywają go znajomi i rodzina. W dzieciństwie chodził razem z ojcem na stadion Atlasu, gdzie podziwiał Urugwajczyka Roberta Dante Siboldiego. Lubił siadać za bramką i podglądać swojego ulubieńca. Sam piłkarską przygodę rozpoczął przy ulicy… Barcelona w Guadalajarze. Godzenie piłki nożnej z obowiązkami szkolnymi nie przeszkadzało mu w byciu dobrym uczniem. W treningach często pomagała mu młodsza siostra – Ana Laura – która, co ciekawe, często sama stawała na bramce, by bronić rzuty karne egzekwowane przez brata. Kiedy ze względu na pracę wraz z rodzicami przeprowadzili się do stolicy Meksyku, ojciec zapisał go do klubu América. Chociaż początkowo młody Memo miał być napastnikiem, podczas jednego z meczów trener wpuścił go w zastępstwie kontuzjowanego bramkarza. Ochoa egzamin zdał celująco i odtąd zaczęła się jego bramkarska przygoda.
W Américe zadebiutował mając mniej niż 18 lat. Swoją szansę na grę dostał od Leo Beenhakkera, który musiał znaleźć zastępcę dla kontuzjowanego Adolfo Ríosa. Chociaż chętny na tę pozycji był też Edgar Hernández, to Memo zadebiutował w meksykańskiej Primera División 15 lutego 2004 roku w meczu przeciwko Monterrey, który zakończył się dla Meksykanina bardzo korzystnie, bo zwycięstwem 3:2 oraz bardzo dobrym występem na koncie. Swój okres gry w Américe nasz bohater z pewnością wspomina z uśmiechem na ustach. W wieku 19 lat zdobył z tym klubem mistrzostwo, a w 2007 roku został nominowany jako pierwszy meksykański bramkarz do Złotej Piłki, którą przyznawała wówczas France Football. Co prawda szanse na zwycięstwo były minimalne, ale w rankingu zajął wówczas 30 miejsce na 50 piłkarzy, co i tak można uznać za niezły wynik. W Americe grał przez 8 sezonów, ale w sercach kibiców zapisał się na zawsze, podobnie jak w historii tego meksykańskiego klubu.
Witamy w Europie!
Pierwszym europejskim przystankiem Guillermo było francuskie Ajaccio, do którego przeszedł w 2011 roku. Cel podpisania kontraktu z meksykańskim bramkarzem był jeden – awans do Ligue 1. Gra w Europie była jego wielkim marzeniem. Podpisując trzyletni kontrakt Memo stał się tym samym pierwszym meksykańskim bramkarzem, grającym w jednej z najważniejszych lig europejskich. Proces aklimatyzacji we Francji przebiegł pomyślnie. Dzięki bardzo dobrej grze Meksykanin błyskawicznie podbił serca francuskich kibiców, którzy darzyli go ogromną sympatią. Jego świetne występy przyczyniły się do tego, że Ajacco grało w najwyższej lidze aż przez trzy sezony. Z pewnością Ochoę dobrze zapamiętał chociażby Zlatan Ibrahimowić, któremu niejednokrotnie popsuł strzeleckie plany, z czasów gry Szweda w PSG. Chociaż Ajaccio dostało wiele ofert od największych europejskich klubów, to jego władze nie chciały wypuścić Memo spod swoich skrzydeł i bramkarz pożegnał się z klubem dopiero po wypełnieniu kontraktu.
Początki w reprezentacji
Dobry okres gry w Américe przyniósł mu także debiut w reprezentacji Meksyku. Pierwszym meczem rozegranym w narodowej koszulce było towarzyskie spotkanie przeciwko reprezentacji Węgier 14 grudnia 2005 roku. Jedna z ważniejszych chwil w reprezentacyjnej karierze Memo to z pewnością pierwsze powołanie na mundial, rozgrywany w 2006 roku w Niemczech, chociaż wystąpił tam tylko w roli trzeciego bramkarza i nie rozegrał ani jednego spotkania. Rozczarowanie przyszło również podczas mistrzostw w RPA, gdzie selekcjoner meksykańskiej reprezentacji, Javier Aguirre, postawił na Óscara Péreza. Gra w reprezentacji młodzieżowej nie przyniosła mu także większych sukcesów. Podczas igrzysk w Pekinie Meksykanom nie udało się wyjść z grupy eliminacyjnej, w której zajęli trzecie miejsce. Do awansu zabrakło odrobiny szczęścia, bo wyprzedzająca ich Kanada objęła premiowaną awansem pozycję tylko dzięki lepszemu bilansowi bramek.
Na swoim koncie Memo ma za to dwa Złote Puchary CONCACAF zdobyte z kadrą seniorską w 2009 i 2011 roku. Sukces w drugim pucharze smakował jednak wyjątkowo gorzko, bo Ochoa już po pierwszym meczu z Salwadorem został wraz z czterema kolegami z drużyny oskarżony o stosowanie dopingu. Co prawda sztab szkoleniowy próbował bronić zawodników upatrując winy w spożywaniu wołowiny mającej zawierać clenbuterol. Nie przekonało to początkowo meksykańskiej federacji, która zawiesiła wszystkich podejrzanych zawodników. Wkrótce jednak cała piątka została oczyszczona z zarzutów, ale niesmak po całym zamieszaniu pozostał…
Mundial w Brazylii – turniej życia
Pisząc o Guillermo nie sposób pominąć najważniejszego okresu w jego karierze, czyli Mistrzostw Świata w Brazylii. Meksyk trafił wówczas do grupy A wraz z Chorwacją, Kamerunem oraz gospodarzem turnieju. Łatwo nie było. Pierwszy mecz z Kamerunem wygrany 1:0 był jubileuszowym, bo 50. meczem meksykańskiej reprezentacji w finałach Mistrzostw Świata. Głównym bohaterem stał się wówczas arbiter Roldán, który nie uznał dwóch prawidłowych bramek Giovaniego dos Santosa. Moment chwały Memo przyszedł dopiero 17 czerwca 2014 roku, kiedy to Meksyk zmierzył się z reprezentacją Brazylii. Bohater naszego felietonu fantastycznie bronił bramki „El Tri” m.in. przed bardzo groźnymi strzałami Neymara, Freda czy Thiago Silvy do ostatniej minuty meczu i to dzięki niemu udało się „dowieźć” remis do końca spotkania. Po meczu Internet zawrzał. W sieci pojawiły się memy, tweety, a przede wszystkim okładki gazet wychwalające ówczesnego piłkarza Ajaccio wniebogłosy. Sam bramkarz mówił o spotkaniu w kategorii „meczu życia”.
W kolejnej odsłonie mundialu, którą była potyczka z Chorwacją, Meksyk zwyciężył 3:1 i awansował do 1/8 finałów MŚ z drugiego miejsca. W meczu o awans do ćwierćfinału, pomimo świetnego spotkania w wykonaniu Memo, który po raz kolejny bronił perfekcyjnie, Meksykanom zabrakło odrobiny szczęścia i w 88. minucie musieli oddać zwycięstwo „Oranje”. Mecz zakończył się wynikiem 2:1 dla Holendrów. Brak awansu do kolejnego etapu nie miał wpływu na renomę, jaką zyskał Guillermo podczas mundialu. Pikanterii dodał dodatkowo fakt wygasającego wówczas kontraktu z francuskim pracodawcą, co oznaczało, że zawodnik będzie otwarty na propozycje klubów z całego świata. Chociaż łączono go z prawdziwymi gigantami, to ostatecznie Memo podpisał kontrakt z Málagą.
Niechciany w Máladze
3-letni kontrakt z hiszpańską Málagą Guillermo podpisał w sierpniu 2014 roku. Miał on zastąpić przechodzącego do Manchesteru City Willy’ego Cavallero. Pomimo świetnego występu na mundialu Meksykanin nie umiał odnaleźć się w hiszpańskim klubie. Już na początku przegrał rywalizację o grę w pierwszym składzie z Carlosem Kamenim. Na ławce rezerwowych przesiedział ponad półtora roku. Pomimo tragicznej wręcz sytuacji zdecydował się pozostać w klubie. Okazja do debiutu w Primera División (wcześniej grał kilka razy w innych rozgrywkach m.in. w Copa del Rey) nadeszła dopiero po kontuzji kameruńskiego bramkarza w marcu 2016 roku. W meczu przeciwko Deportivo zastąpił Kameniego w 36. minucie. Mecz zakończył się wówczas wynikiem 3:3. Okazji do gry w pierwszym składzie nie miał jednak za dużo, bo już w lipcu 2016 roku klub zdecydował się wypożyczyć go do Granady.
Sam meczu nie wygrasz
Ochoa gorzej trafić nie mógł. Granada to drużyna ze zdecydowanie najsłabszą defensywą w La Lidze. Co prawda Memo w końcu doczekał się stałego miejsca w bramce, ale w ciągu trzech lat pobytu w Hiszpanii z bohatera mundialu stał się jednym z bramkarzy wpuszczających najwięcej bramek w lidze. Pomimo kilku „baboli”, takich jak chociażby w meczu z Eibarem czy w lutowym meczu z Athletikiem Bilbao, Guillermo wielokrotnie pokazywał, że potrafi bronić. Granada ma problemy nie od dzisiaj. Po tym jak w sezonie 2010/2011 zajęła 5. miejsce, od pięciu ostatnich sezonów nie udaje jej się wspiąć powyżej 15.
W andaluzyjskiej drużynie brakuje przede wszystkim równowagi, a dramatyczna sytuacja w lidze sprawiła, że z posadą trenerską w ciągu zaledwie kliku miesięcy musiał pożegnać się Paco Jémez. Statystyki Memo psują głównie andaluzyjscy obrońcy, z których defensywą poradziłaby sobie nawet sama Izabela Kastylijska, gdyby ponownie chciała podbić Granadę. Wśród najgorszych momentów El Grany w tym sezonie można wymienić chociażby słynne show Alaves, wysoką porażkę z Atletico Madryt czy też festiwal błędów defensywy podczas trafienia Iago Aspasa w meczu z Celtą Vigo. Pierwszy raz czyste konto Meksykanin zachował dopiero w meczu przeciwko Sporting Gijón. Na pierwsze zwycięstwo musiał czekać natomiast do spotkania przeciwko Sevilli. Gra Granady to seria wzlotów i upadków. Raz potrafią wysoko przegrać, a innym razem zwyciężyć, co pokazały chociażby mecze z Las Palmas, Alaves czy Realem Betis. Na brak pracy w Granadzie Memo nie może więc narzekać, co potwierdzają statystki mówiące o tym, że ma on na swoim koncie największą ilość interwencji, wyprzedzając w tej klasyfikacji bramkarza Betisu, Antonio Adána.
Póki co Granada cały czas okupuje jednak strefę spadkową, a jeśli spadnie, największym przegranym całej tej sytuacji będzie właśnie Ochoa, bo chociaż do formy z mundialu mu daleko, to nawet gdyby ją utrzymał, nie byłby w stanie ciągle osamotniony ratować zespołu od straty punktów. Dzisiaj Memo czeka kolejne trudne spotkanie, tym razem przeciwko Atlético Madryt. Jedno wydaje się być raczej pewne. Jeśli chce ponownie zaistnieć w piłkarskim świecie, musi jak najszybciej opuścić szeregi El Grany.