Niezależnie od pory roku na przyjeżdżających do stolicy Hiszpanii czeka wiele atrakcji. Można oczywiście poświęcić czas na tradycyjne zwiedzanie miasta, wpadając po drodze na tapas, połączone z degustacją win, a poziom adrenaliny podnieść sobie zasiadając na widowni corridy. Z kolei wieczorem, znaleźć ukojenie w rytmach flamenco. Jednak dla kibica piłkarskiego, Madryt jest przede wszystkim, stolicą futbolu. Nic więc dziwnego, że w pierwszej kolejności będzie poszukiwał miejsc i wydarzeń związanych z tą dyscypliną sportu. Idąc tym tropem, odwiedziłam Wanda Metropolitano oraz dzielnicę Vallecas, w której od ponad 20 lat prowadzi swój bar najsłynniejszy kibic Realu Madryt na świecie, Toñín el Torero.
Gorące, sobotnie popołudnie w Madrycie, 26 października. Bary w dzielnicy Vallecas wypełnione są po brzegi kibicami w czerwonych koszulkach, z charakterystycznym herbem z błyskawicą. Jedni spokojnie sączą piwo, drudzy ze zniecierpliwieniem drepczą pod stadionem Rayo, w oczekiwaniu na drugoligowy mecz z Ponferradiną. Kolejni zaopatrują się w klubowe atrybuty kibica na umiejscowionym nieopodal stadionu stoisku, prowadzonym przez sympatyczną starszą panią. To typowe, spokojne popołudnie, chociaż, gdyby nie zamieszki w Katalonii, atmosfera w stolicy Hiszpanii zapewne byłaby bardziej gorąca, za sprawą emocji, które towarzyszyłyby kończącej się pierwszej połowie El Clásico.
Co ciekawe, był taki moment tuż przed moim wyjazdem do Hiszpanii, w którym wydawało się, że całkiem niespodziewanie i przypadkowo, będę miała okazję wziąć udział w tym, rozgrzewającym emocje na całym świecie, najważniejszym spotkaniu hiszpańskiej Ligi. Tak się jednak nie stało. Tymczasem pracownik stadionu Rayo Vallecano przywitał mnie słowami „- Zapraszam, podejdź bliżej boiska i zobacz, jaki to piękny stadion. Warto przyjrzeć się z bliska, bo chociaż jest dużo mniejszy, w porównaniu z Bernabéu czy Metropolitano, to ma jednak swój niepowtarzalny urok”. Na stadionie trwała właśnie rozgrzewka piłkarzy, którzy dwie godziny później przegrali z drużyną z Ponferradiny 1:3. Zapewne zostałabym tam dłużej, gdyby nie umówione spotkanie w barze znajdującym się zaledwie kilka ulic dalej.
Toñín el Torero przywitał mnie z otwartymi ramionami. Naprawdę nazywa się Antonio José Castaño Gutiérrez i jest najsłynniejszym kibicem Los Blancos na świecie. Chociaż w planach mieliśmy wspólne oglądanie El Clásico, w jego barze El Rincón de Toñín nie zabrakło piłki nożnej. Akurat stał przy ladzie, serwując tapas i żywiołowo dyskutując ze swoimi stałymi klientami. W ogródku trwała w najlepsze urodzinowa impreza siostrzeńca, a w telewizji leciał mecz jednej z młodzieżowych drużyn Realu Madryt.
Wiszące pod sufitem szaliki Los Blancos, pochodzące z różnych zakątków świata, ściany zapełnione pamiątkowymi zdjęciami z piłkarzami, olbrzymia fototapeta z widokiem stadionu Bernabéu, a w końcu plakaty wizerunkiem jego największego idola, Juanito to znaki rozpoznawcze baru. W tym tygodniu kolekcja pamiątek powiększyła się o prezent od gości z Węgier, kibiców Ferencváros, którzy przywieźli właścicielowi baru koszulkę Ferenca Puskása. W wystroju tego ciekawego miejsca nie zabrakło też wielkiej płachty torreadora z wyszytym herbem Los Blancos. Toñín nie przepuści ani jednego meczu swojej ukochanej drużyny.
– To bardzo charakterystyczny bar w dzielnicy. Kiedyś pracowałem w branży hotelarskiej, ale marzyłem o tym, by mieś swój własny biznes. Mam 50 lat, bar otworzyłem, kiedy miałem ich około 30. Na początku było ciężko, wszystko robiliśmy tutaj małymi korkami. Nie wyobrażam sobie mojego życia bez Realu Madryt, dlatego mam tutaj nawet Bernabéu. Moim wielkim idolem pozostaje niezmiennie Juanito, piłkarz, który miał żywiołowy temperament, ale nie przeszkodziło mu w zjednoczeniu kibiców z drużyną. Zawsze będzie z nami, a mój sentyment do jego legendy widać na zdjęciach w barze.
Okoliczności towarzyszące otworzeniu nowego baru dla sympatyków Realu Madryt nie były sprzyjające. Chociaż Madridistas zyskali nowe miejsce do wspólnego świętowania i oglądania meczów ulubionej drużyny, to tego samego roku, w którym Toñín rozpoczął biznes, Atlético zdobyło dublet, a do El Rincón przychodzili kibice Los Colchoneros.
– Kibice Atleti przychodzili do mojego baru, aby sobie z nas kpić, a mimo to cieszyłem się z otworzenia El Rincón. W następnym roku wygraliśmy La Ligę pod wodzą Fabio Capello, a jeszcze w kolejnym, zdobyliśmy siódmy puchar Europy. To był zdecydowanie najlepszy mecz Realu, na którym byłem.
W jego kolekcji bezcennych pamiątek możemy zobaczyć ten historyczny, kolorowy bilet lotniczy do Amsterdamu na lot z 12 maja 1998 roku, organizowany przez biuro podróży Viajes Marsans. Innym, równie unikatowym eksponatem jest zdjęcie ze ślubu Toñína i Soni na Bernabéu z 1999r., ze specjalną dedykacją od Lorenzo Sanza, ówczesnego prezesa Królewskich.
– Wszystkie formalności związane ze ślubem udało mi się załatwić 15 dni przed ceremonią. Przyszedłem na Santiago Bernabéu, aby porozmawiać z Lorenzo Sanzem. Dzień, w którym poślubiłem Sonię, był dla mnie bardzo emocjonujący. Marzyłem o tym, aby pobrać się właśnie na Bernabéu, chociaż w Madrycie jest wiele ładnych miejsc, takich jak Retiro czy Plaza Mayor. Moja żona też kibicuje Realowi Madryt, więc wszystko wyszło perfekcyjnie.
W rodzinie Toñína nie brakuje również kibiców innych drużyn. Są zarówno sympatycy Atlético, jak i Barcelony. Kiedy drużyny grają ze sobą, atmosfera jest więc bardzo napięta. El Torero utrzymuje świetny kontakt z innymi, znanymi kibicami hiszpańskich drużyn, ale ma też swoją „czarną listę”, na której widnieje nazwisko Cristóbala Sorii.
– Znam oczywiście Manolo El Bombo, najsłynniejszych kibiców Athletiku Bilbao, Toniego El Frutero z Atlético, bardzo szanuję El Avi del Barça, słynnego kibica Barcelony. To ludzie bardzo szczególni i charyzmatyczni. Każdy z nas żyje swoją pasją. Tak, jak zauważyłaś, nie odnajduję za to wspólnego języka z Cristóbalem Sorią, sevillistą i antymadridistą. Uważa, Messiego za boga, a ja tego nie rozumiem. Oczywiście, Messi jest jednym z najlepszych piłkarzy, ale zawodzi w niektórych ważnych meczach, jak to było w przypadku spotkań z Romą, jakie miało miejsce dwa lata temu, czy w ubiegłym sezonie z Liverpoolem.
Zdaniem El Torero, kibice i piłkarze Realu Madryt powinni się wspólnie jednoczyć. Uważa, że tylko w ten sposób można pokonać słabe chwile, z jakimi ostatnio boryka się ekipa Zinédine‘a Zidan’a. Osobiście zna się z niektórymi piłkarzami Realu Madryt, a na ścianach wiszą zdjęcia m.in. ze spotkań z José Mourinho.
– Rozmawiam z Luką Modriciem, Sergio Ramosem, z Arbeloą, który kilka lat temu zakończył swoją piłkarską karierę. Czy mam do nich numery telefonu? Mam, nawet do samego prezesa. Miałem kontakt z Ruim Farią, z Aitorem Karanką, przez którego kontaktowałem się z Mourinho. Dzwoniłem do niego, aby spytać, jak się miewa José. Musimy sobie wszyscy razem pomagać, szczególnie, kiedy w drużynie nie dzieje się dobrze, jak ma to miejsce w tej chwili. My zawsze chcemy wygrywać i to ma swoje plusy i minusy. Trzeba być wobec siebie krytycznym i z całych sił walczyć z herbem na piersi.
Kiedy zapytałam Toñína o jego największe marzenie, bez wahania odpowiedział, że pragnie, aby Real zawsze zwyciężał w Lidze Mistrzów. Swego czasu chciał nawet pracować w strukturach klubu, aby pomóc drużynie „od środka”, ale nie było to możliwe. Klub ma doskonale rozplanowany każdy departament, więc Toñín stara się, na ile tylko może, wspierać Królewskich w swoim barze. Chociaż jego największą pasją pozostaje piłka nożna, wielkim sentymentem darzy także corridę. Uważa ją za niesamowitą walkę o życie pomiędzy człowiekiem a bykiem. Sam również próbował swoich sił na arenie, ale jak twierdzi, brakuje mu talentu torreadora. W całości poświęcił się więc piłce nożnej.
– Piłka nożna to całe moje życie. Gdyby Real Madryt nie istniał, mógłbym być konikiem polnym, ptakiem, a nawet samochodem, byłoby mi wszystko jedno. To wielka pasja, to coś uniwersalnego. Madridismo jest wielkie. Pozdrawiam serdecznie kibiców z Polski. Chciałbym im powiedzieć, aby przyszli do mnie, kiedy odwiedzą Madryt. Mój bar to również ich dom. Jeszcze nie byłem w Polsce. Kiedyś planowałem przyjechać na mecz Lecha Poznań, miałem już wszystko zorganizowane, w ostatniej chwili musiałem jednak zmienić plany.
Po wizycie u Toñína i popołudniowej kawie w Realcafé Bernabéu, rolę wisienki na torcie miało pełnić jeszcze jedno ważne sportowe wydarzenie — mecz na Wanda Metropolitano pomiędzy Atlético i Athletikiem. Nowa twierdza Los Colchoneros to stadion, który powinien odwiedzić każdy kibic piłki nożnej, niezależnie od klubowych sympatii. Obiekt robi niesamowite wrażenie, a co najważniejsze, oferuje znakomity widok z każdego miejsca. Ekipa Diego Simeone nie zawiodła swoich kibiców, pewnie zwyciężając 2:0. Tak więc w Madrycie każdy fan piłki nożnej może znaleźć coś ciekawego dla siebie. Jedynie kibice Rayo i Getafe mają prawo mieć trochę skwaszone miny. Piłkarze tego drugiego klubu poszli bowiem w ślady kolegów z Vallecas, ulegając na wyjeździe Sevilli 0:2. I kto powiedział, że Madryt bez El Clásico jest nudny?