Kuba Wilmanowicz nie próżnuje, więc kiedy tylko jest okazja stara się reprezentować naszą redakcję na hiszpańskich stadionach. W miniony weekend był świadkiem niespodzianki na Estadio de los Juegos Mediterráneos, gdzie beniaminek z Almeríi ściągnął madryckie Atlético z pozycji lidera. Po meczu udało nam się porozmawiać z kilkoma piłkarzami.
Pojawiły się teorie, jakobyśmy mieli przynieść pecha podopiecznym Diego Simeone. Wolimy jednak stwierdzenie, że przynieśliśmy szczęście beniaminkowi podczas walki o utrzymanie. Choć Atlético było tego dnia wyjątkowo nieporadne, to jednak należy docenić zaangażowanie i serce do gry ekipy Francisco Rodrígueza. Na ten szalony mecz złożyły się dwa koszmarne w skutkach błędy Daniela Aranzubíi, do tego czerwona kartka dla 34-letniego golkipera, dublet Verzy oraz Gabi na bramce. A jak to wyglądało z perspektywy naszego korespondenta? Przede wszystkim zdziwiło nas specjalne traktowanie ze względu na uwagę zagranicznych mediów wobec Almeríi, ponieważ mimo sporego zainteresowania meczem, rzecznik prasowy usadził nas w najlepszych miejscach widokowych, odsyłając na bok nawet przedstawicieli Radio Marca czy też Diario AS. Spotkaliśmy kilku hiszpańskich dziennikarzy, odnowiliśmy stare znajomości i dowiedzieliśmy się, że na tym stadionie zawsze będziemy mile widziani. Jednak czas na najważniejszą część zawsze nadchodzi po zakończonym spotkaniu, a zwłaszcza kiedy beniaminek wygrywa z już ex-liderem 2:0.
Fragmenty konferencji prasowej Diego Simeone
Antena 3: Mieliście w polu karnym jedną sytuację, której sędzia nie odgwizdał, choć wydawało się, że to ewidentna jedenastka. Natomiast w drugiej kontrowersyjnej sytuacji karnego być nie powinno, jednak arbiter wskazał na wapno przeciw wam i do tego wyrzucił Aranzubíę.
Diego Simeone: Ale to wszystko ty powiedziałeś.
Antena 3: Oczywiście, lecz chodzi mi o potwierdzenie.
Diego Simeone: Ty tak sugerujesz, ja nic takiego nie powiedziałem.
Antena 3: A zgodzisz się ze mną?
Diego Simeone: Nie widziałem powtórek tej sytuacji, żeby się do niej odnosić. Wy, prasa, możecie sobie oceniać to, co się działo.
Deportes Cuatro: Panie trenerze, odrobinę szalony i dziwny mecz, prawda?
Diego Simeone: To był mecz, w którym przeciwnik zdecydował się grać w piłkę na wysokim poziomie. Podnieśliśmy rękawicę i rywalizowaliśmy na tyle, na ile mogliśmy tego dnia. Taka już jest cała piłka nożna, możesz wygrywać, możesz przegrywać, możesz remisować, niezależnie od wszystkiego. Nie chcę szukać wymówek ani kogokolwiek obwiniać. To nie była wina sędziego, piłki, wiatru ani czegokolwiek innego. Przegraliśmy, bo przeciwnik wykonał kawał doskonałej roboty, za co należą im się same pochwały. Gratuluję Almeríi.
Strefa mieszana
Piłkarze Atlético Madryt raczej nie byli chętni do rozmów, choć udało nam się zatrzymać duet odpowiedzialny za organizację gry madrytczyków w centrum boiska.
Tiago:
Cóż, przede wszystkim myślałem, że udało nam się przyzwoicie rozpracować przeciwnika i byłem przekonany, że jesteśmy odpowiednio przygotowani do rywalizacji. Z drugiej strony, każdy kolejny rywal stawia nam coraz trudniejsze warunki, bo wszyscy mobilizują się na ekipę z góry tabeli. Czasem tak jest, że sędzia ewidentnie nie daje ci tego, na co po prostu zasługujesz, więc to także nas trochę kosztowało w tym spotkaniu. Almería rozpracowała mecz perfekcyjnie i świetnie wcielili założenia w życie. Mieliśmy momenty dominacji, byliśmy często pod ich bramką, ale brakowało stuprocentowych okazji. Jedyne na co nas było stać to strzały Diego z dystansu. Od samego początku postawili trudne warunki. Wychodzę z założenia, że ostre starcia są nieodłącznym elementem sportu. Czasem dzieją się takie rzeczy, wcześniej zostawiłem na murawie już bardzo wiele krwi, choć nie ukrywam, że teraz nie czuję się najlepiej. Grałem w piłkę w wielkich zespołach, cały czas żyję piłką, ale życie toczy się dalej, nawet mimo urazów. Trzeba myśleć o powrocie do zdrowia i walczyć o skład w kolejnych meczach. A co do Diego Costy, płaci za swoje grzechy przeszłości. Wszyscy są do niego uprzedzeni i patrzą jak na złego faceta. Choć ostatnio gra spokojniej, to wszyscy nadal komplikują mu życie, bo kierują się stereotypami.
Gabi Fernández:
Wyraźnie coś niedobrego się z nami dzieje. Chyba wszyscy widzieli to na Bernabéu i dzisiaj to samo stało się w Almeríi. Musimy zatrzymać ten postępujący kryzys.
Francisco Rodríguez:
Przed tym meczem nikt w nas nie wierzył, a mimo to wygraliśmy z liderem ligi. Zagraliśmy świetne zawody, a w drugiej połowie Atlético nie stworzyło sobie ani jednej okazji, co tylko potwierdza dobrą dyspozycję bloku obronnego.
Verza:
W moich najśmielszych snach nie pojawiało się zwycięstwo nad Atlético lub zdobycie jakichkolwiek punktów z nimi. A co dopiero kiedy mówimy o dwóch golach w takim meczu… Jeśli chodzi o pierwsze trafienie, krótkie rozegranie stałego fragmentu było przygotowane i ćwiczone, widzieliśmy z Suso co robić. Jeżeli jednak mówimy o samym zagraniu, przyznaję, że chciałem dośrodkowywać. Sam nie spodziewałem się, że piłka może wpaść do siatki. Musieliśmy trzymać wszystkie formacje w ryzach i kontynuować dobrą grę z ostatnich meczów domowych, tylko wtedy można było mówić o szansach na tryumf. Na szczęście, udało się.
Ucięliśmy sobie także dłuższe, prywatne pogawędki z Suso, Verzą oraz Óscarem Díazem. Całkiem możliwe, że w niedalekiej przyszłości przygotujemy wywiad z możliwością zadawania pytań piłkarzom Almeríi.
Korespondencja z Estadio de los Juegos Mediterráneos: Kuba Wilmanowicz.