Kolejny cios dla Peni. Co dalej?

Raczej kończy się kariera Inakiego Peni w Barcelonie.

To, co miało być trampoliną do wielkiej kariery, zamienia się powoli w rozczarowujące pożegnanie. Inaki Pena, jeszcze niedawno numer jeden między słupkami FC Barcelony, nie zdołał utrzymać miejsca w składzie, a jego dalsza przyszłość w klubie z Katalonii wydaje się przesądzona.

Od nadziei do rezygnacji

Jeszcze kilka miesięcy temu wydawało się, że Pena wreszcie doczekał się upragnionego momentu. Kontuzja Marca-Andre ter Stegena otworzyła mu drzwi do pierwszego składu, a sztab szkoleniowy dał mu szansę udowodnienia swojej wartości. Niestety, jego występy nie przekonały ani trenera Hansiego Flicka, ani kibiców. Choć momentami prezentował się solidnie, brakowało mu regularności i pewności, której oczekuje się od bramkarza Barcelony.

Kiedy jesienią dołączył Wojciech Szczęsny, sytuacja Peni stała się jasna. Doświadczony Polak po kilku tygodniach zajął miejsce między słupkami i ani myślał oddawać go młodszemu koledze. Nawet mimo powrotu ter Stegena do zdrowia, to Szczęsny wydaje się być obecnie drugim wyborem trenera – zaufanym zmiennikiem niemieckiego golkipera.

Decyzja zapadła – latem pożegnanie

Z informacji przekazywanych przez media z Hiszpanii wynika, że FC Barcelona nie będzie utrudniać rozstania z Inakim Peną. Klub gotów jest rozwiązać z nim umowę przed terminem, choć kontrakt obowiązuje jeszcze przez dwa lata – do czerwca 2026 roku. Taki gest ze strony zarządu to sygnał, że nie widzą dla niego miejsca w dalszych planach sportowych drużyny.

Pena dołączył do pierwszego zespołu Barcelony w 2022 roku, zaliczając po drodze krótki epizod w Galatasaray. W barwach „Dumy Katalonii” rozegrał 44 spotkania, z czego ponad połowa przypada na obecny sezon.

Wraz z powrotem ter Stegena oraz obecnością Szczęsnego w kadrze, Barca może pozwolić sobie na spokojne planowanie przyszłości. Niewykluczone, że trzeci bramkarz zostanie wyłoniony spośród zawodników z akademii lub do drużyny dołączy ktoś z rynku wolnych agentów.

Źródło: Sport

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Ten artykuł jest dostępny tylko w zagraniczej odsłonie tego serwisu.