Grzegorz Piechna, zwany popularnie “Kiełbasą”, jest napastnikiem, którego każdy polski sympatyk futbolu powinien w mniejszym lub większym stopniu kojarzyć. Poza rozwożeniem kiełbasy po pracy były napastnik Korony Kielce wyróżniał się dużą regularnością w zdobywaniu bramek. Począwszy od klasy okręgowej, przez drugą ligę, aż do ekstraklasy jednokrotny reprezentant Polski zdobywał tytuły króla strzelców na każdym z tych poziomów rozgrywkowych.
Ja z kolei postanowiłem przyjrzeć się, czy w Hiszpanii znajdziemy podobnych goleadorów. W tym celu zdecydowałem cofnąć się 10 sezonów i przeanalizowałem, czy przeskok z Segunda do Primera jest aż tak duży. Czy awans o jeden poziom rozgrywkowy stanowi problem w zachowaniu skuteczności? Jak kończy się przygoda “kilerów” z niższych klas rozgrywkowych w LaLiga? Jest to zderzenie ze ścianą, czy miękkie lądowanie? Odpowiedź znajdziecie w poniższym tekście.
Sezon 2007/08
Pierwsza kampania, której postanowiłem bliżej się przyjrzeć, przyniosła niesamowitą walkę, w której o awans do hiszpańskiej elity do ostatniej kolejki brały udział cztery ekipy. Happy endem zakończyła się ona dla Numancii, Sportingu Gijón i Málagi, a rozczarowaniem dla Realu Sociedad (wówczas nie obowiązywał jeszcze system baraży, a promocję uzyskiwały trzy najlepsze ekipy). Trofeo Pichichi w tamtym sezonie nie trafiło jednak w ręce żadnego z przedstawicieli wyżej wymienionych drużyn. Zdobył je napastnik zespołu z dolnych rejonów tabeli – Yordi, który na co dzień grał w Xerez. Dla 33-latka był to już drugi tytuł najskuteczniejszego snajpera na tym poziomie rozgrywkowym, bowiem jeszcze w latach 90. okazał się najlepszym “kilerem” w barwach rezerw Atlético.
Jak można ocenić jego pobyt na boiskach LaLiga? Negatywnie. Swoje młodzieńcze lata spędził w Sevilli i Atlético, gdzie jednak grał głównie w rezerwach. Następnym przystankiem, również na poziomie Primera, była Saragossa, w której spełniał się głównie jako joker: przez 6 sezonów zdobył 23 bramki. Polskim kibicom mógł zapaść w pamięć jego dublet w 1. rundzie eliminacji Pucharu UEFA, który zanotował w spotkaniu z Wisłą Kraków (ekipa z Aragonii ostatecznie odpadła wówczas z rozgrywek). Kolejne kluby to w głównej mierze przesiadywanie na ławce rezerwowych lub nawet na trybunach. W końcu nadszedł jednak ostatni pozytywny impuls w karierze Yordiego, a więc wspomniane wcześniej Trofeo Pichichi w barwach Xerez. Warto dodać, że za jego plecami uplasował się wówczas Nino, o którym jeszcze niejednokrotnie wspomnę.
WERYFIKACJA NA POZIOMIE PRIMERA: Negatywna: piłkarz odpowiednio skrojony pod Segunda (dwukrotnie wywalczył koronę króla strzelców), ale przebłysków w LaLiga u popularnego “Jorge” nie uświadczyliśmy. W Primera wykorzystywany głównie w systemie rotacji.
Sezon 2008/09
Jeśli chodzi o klasyfikację Trofeo Pichichi, sytuacja była zgoła odmienna od tej z poprzedniego sezonu. Dwóch snajperów z trzech najlepszych drużyn do ostatniej kolejki walczyło o tytuł tego najlepszego. Ostatecznie na finiszu rozgrywek najskuteczniejszy okazał się wicelider z kampanii 2007/08, Nino. 29-latek strzelił równowartość goli w stosunku do swojego wieku, wyprzedzając o jedno trafienie Ewertona, który w bezmyślny sposób wyeliminował się z ostatniej kolejki, wdając się tydzień wcześniej w niepotrzebną boiskową bójkę. O ile w przypadku Yordiego słowo “regularność” była czymś obcym, tak Nino śmiało można nazywać “królem drugoligowych boisk”. Dlaczego nadaję wychowankowi Elche (grał tam notabene m.in. z Tomaszem Frankowskim) taki tytuł? Ponad 140 goli zdobytych na zapleczu hiszpańskiej elity nie przeszło bez echa. Trudno się dziwić, że zakusy na niego czyniło kilka ekip z Primera.
Jak poradził sobie w ekstraklasie? Przytoczę jego słowa przed inauguracją ligi: “LaLiga to slalom gigant. Pędzisz, mijasz słupki, modlisz się, by nie wypaść, ale nie wszystko zależy od ciebie”. Nino, w przeciwieństwie do swojej drużyny, ze slalomu nie wypadł. W swoim drugim sezonie w Primera (wcześniej pierwszy kontakt z elitą zaliczył w barwach Levante) na tle kopciuszka z Wysp Kanaryjskich zaprezentował się okazale: 14 trafień dawało nadzieję, że kolejny sezon również spędzi na najwyższym szczeblu. Tak się jednak nie stało. Zadecydowało o tym przywiązanie Nino do barw klubowych. Ekipę Los Chicharreros opuścił dopiero rok po spadku z Primera, odchodząc do Osasuny. Tutaj piękny sen w Primera się kończy. Przez 3 lata zdobył ledwie 9 bramek, a ostatni sezon stracił na leczeniu zerwanego więzadła krzyżowego. W drugoligowych rozgrywkach 2014/15 pokonał bramkarza rywali 11 razy, ale to był ostatni pozytywny akcent na tym poziomie. Obecnie, pomimo 37 lat na karku, ponownie broni barw Elche.
WERYFIKACJA NA POZIOMIE LA LIGA: Pozytywna: był postrachem bramkarzy na poziomie Segunda i choć na szczeblu Primera potwierdził to tylko w jednym sezonie, warto przypomnieć, że do kolejnego podejścia do hiszpańskiej elity przystępował będąc grubo po trzydziestce. Ponadto drużyna z Nawarry grała dwójką napastników, co nie było optymalnym rozwiązaniem dla hiszpańskiego snajpera. Z ekstraklasy zapamiętaliśmy go jako solidnego ligowca.
Sezon 2009/10
Po latach tułania się w górnych rejonach tabeli awans wywalczyła drużyna Realu Sociedad z Griezmannem w składzie. Jednak młodziutki wówczas Francuz dopiero rozpoczynał na dobre swoją przygodę z seniorską piłką. Tymczasem pierwsze skrzypce na drugoligowym dworze grał Jorge Molina. Obecny kapitan Getafe grał wtedy w Elche i zgromadził na swoim koncie 26 trafień, wyprzedzając o 4 gole Cristhiana Stuaniego, broniącego wówczas barw Albacete. Skuteczność obu tych panów awansu ich ekipom jednak nie zapewniła. Warto zwrócić uwagę, że tamten sezon nie był jedynym udanym w ich wykonaniu. Oto liczba strzelonych goli przez Molinę w kolejnych latach: 18, 6, 13, 9, 19, 1 i 20. Tylko dwie kampanie – obie w Primera – mógł uznać za stracone, aczkolwiek potrafił też wznieść się na wyżyny swoich umiejętności, zdobywając w jednym z sezonów LaLiga 13 bramek.
Z korzystnej strony zaprezentował się również Stuani. Debiutancki sezon w Hiszpanii zapewnił mu od razu transfer do ekstraklasowego Levante, w którym spisywał się ponadprzeciętnie. Dość wspomnieć, że w każdym swoim dotychczasowym sezonie na najwyższym szczeblu rozgrywkowym w Hiszpanii zakręcił się w okolicy 10 bramek. Aktualnie jest obok Portu najjaśniejszym punktem rewelacyjnego beniaminka z Girony i jeśli nie wydarzy się nic niespodziewanego, jego licznik zatrzyma się na około 20 golach. Mało? Dodatkowo jest jednym z głównych kandydatów do kadry Urugwaju na Mundial w Rosji.
Ciekawi są też zawodnicy sklasyfikowani na kolejnych miejscach w zestawieniu Trofeo Pichichi za tamten sezon Segunda. Na najniższym stopniu podium stanął Toché, który swego czasu posmakował europejskiej piłki w barwach Panathinaikosu. Marco Ruben, czwarty najlepszy strzelec, zadebiutował bądź co bądź w kadrze Argentyny, strzelając nawet w swoim pierwszym i jedynym występie gola Polsce w meczu towarzyskim rozgrywanym w 2011 roku.
WERYFIKACJA NA POZIOMIE LA LIGA: Pozytywna: każdy z wymienionych napastników słabiej lub mocniej odcisnął swoje piętno na hiszpańskich boiskach. Molina do dziś pozostaje czołowym strzelcem Los Azulones, Stuani rozgrywa sezon życia w perfekcyjnie działającej Gironie, Toché jest uznanym nazwiskiem na drugim szczeblu rozgrywek w Hiszpanii, a Marco Ruben pozostaje jednym z najskuteczniejszych piłkarzy w argentyńskiej Primera División.
Już niebawem zapraszam na część drugą, w której przytoczę losy napastnika z Premier League, goleadora z Red Bulla, czy też niespełniony talent akademii Realu Madryt.
OPRACOWAŁ: KAMIL GONTARCZYK