Fair play popłaca. Mogło się o tym przekonać Rayo Vallecano, kiedy to dzięki swojej czystej grze otrzymało szansę występu w Pucharze UEFA (obecnej Lidze Europy). Niewątpliwie jest to jeden z największych sukcesów Błyskawic, a nie byłby możliwy bez Juande Ramosa.
Rok 1998. Od niego wszystko się zaczęło. Do klubu przybył Ramos, a w ekipie z Vallecas nadeszły tłuste lata. W swoim pierwszym sezonie pracy wywalczył z drużyną awans do Primera División. Rayo zajęło wówczas czwartą pozycję i o możliwość występów w najwyższej klasie rozgrywkowej musiało zawalczyć z Extramadurą. 0:2 na wyjeździe oraz 2:0 u siebie nie pozostawiło złudzeń, piąty w historii awans do Primera División stał się faktem. Rewanżowe spotkanie cieszyło się takim zainteresowaniem kibiców, że nie wszyscy zdołali zmieścić się na stadionie. Na obiekt mogło wejść “tylko” 20 tysięcy osób. Z tego powodu trzy tysiące fanów musiało oglądać swoich ulubieńców na telebimach rozstawionych na ulicy. Warto dodać, że w 1999 roku wypadała 75. rocznica założenia klubu. Chyba nie można było sobie wymarzyć lepszych obchodów tego dnia niż awansem do najwyższej ligi.
Primera División
Beniaminek zajmujący po czterech kolejkach pozycję lidera? Dlaczego nie! Trudno zaprzeczyć stwierdzeniu, że po awansie Rayo zaczęło “z wysokiego C”. Pokonali Atlético Madryt, Real Mallorca, Real Sociedad oraz Celtę Vigo. Zresztą to nie jedyny moment, w którym przewodzili w tabeli. Sytuacja ta powtórzyła się kolejno w kolejkach: 8., 10. oraz 11. W trakcie sezonu wygrali również na Camp Nou i zremisowali na Santiago Bernabéu. Doprowadziło to do zajęcia 9. miejsca w ligowej tabeli, wówczas największego sukcesu w historii klubu. Dopiero Paco Jémez w 2013 roku osiągnął z Rayo lepszy wynik, zajmując 8. pozycję na koniec sezonu. To doskonale obrazuje jak niesamowitej sztuki dokonał Ramos w kampanii 1999/00.
Szczęśliwe losowanie
9. miejsce w lidze to nie jedyny sukces jaki Rayo odniosło w sezonie 1999/2000. Ich niesamowicie czysta gra nie uszła uwadze UEFA i tym samym byli jedną z trzech drużyn, które walczyły o miejsce w Pucharze UEFA.
Obecnie funkcjonują nieco inne zasady przyznawania miejsc w pucharach za fair play. Trzy pierwsze drużyny z rankingu Respect Fair Play UEFA otrzymują po jednym miejscu w I rundzie kwalifikacyjnej Ligi Europy. Zasady te funkcjonują od 2009 roku. Wcześniej tylko lider rankingu miał zagwarantowane miejsce w Pucharze. Pozostałe drużyny, które zebrały co najmniej osiem punktów, mogły liczyć na losowanie i dwa dodatkowe miejsca w rundzie kwalifikacyjnej. Te, które miały największe szczęście zameldowały się w Pucharze.
Szczęśliwcem tym okazało się Rayo Vallecano, które wraz z belgijskim Lierse SK otrzymało szansę pokazania się na europejskich arenach. Juande Ramos musiał zatem skompletować drużynę, która poradzi sobie już nie tylko na rodzimych boiskach, ale i pokaże się z jak najlepszej strony w Pucharze UEFA. Dlatego też nie obeszło się bez pozyskania kilku nowych nazwisk.
Architekci sukcesu
De Quintana z Ballesterosem mieli zadbać o porządek w linii obrony, a Bolić być gwarancją goli. Jednocześnie trzon drużyny wciąż mieli pełnić dobrze znani Alcázar, Poschner, Míchel czy Quevedo. Kadra była tak dobrze zbilansowana, że kontuzje dwóch ważnych zawodników, Kellera i Cembranosa, nie popsuły planów Ramosa. Trener miał naprawdę z kogo wybierać i bez problemu zastąpić nieobecnych graczy.
Przygodę czas zacząć
W rundzie kwalifikacyjnej los okazał się dla Rayo dość łaskawy. Ich rywalem był Constelació Esportiva, “klub kelnerów” z Andory, który w dwumeczu rozgromili aż 16:0. Choć kibice z pewnością bardziej pamiętają to spotkanie z powodu kontuzji Coty, legendy Błyskawic.
Przez kolejne rundy szli jak burza, nie pozostawiając swoim rywalom żadnych złudzeń. Molde, Viborg i Lokomotiv Moskwa – te drużyny mogły przekonać się o sile ówczesnego Rayo. Zdecydowanie najwięcej emocji przyniosło spotkanie IV rundy z Bordeaux.
Zgodnie z przewidywaniami drużyna z Francji wyszła na prowadzenie i to już w drugiej minucie spotkania. Chwile euforii nie trwały jednak długo. 17 minut później ekipa z Vallecas doprowadziła do remisu, a potem poszła za ciosem. Rayo strzeliło jeszcze trzy bramki i kwestię awansu rozstrzygnęło praktycznie w pierwszym spotkaniu. W rewanżu padł wynik 2:1 dla drużyny z Hiszpanii i to podopieczni Ramosa mogli cieszyć się z awansu do ćwierćfinału rozgrywek.
W 1/4 finału Pucharu UEFA zameldowały się aż cztery drużyny z La Liga, czyli zajęły 50 procent możliwych miejsc. Los chciał żeby wszystkie trafiły na siebie. Celta Vigo mierzyła się z Barceloną, a Rayo trafiło na Deportivo Alavés. W ten oto sposób stało się pewnym, że dwie drużyny z tego kraju zameldują się w półfinale rozgrywek. Pozostawało tylko pytanie: które z nich?
Niech wygra lepszy!
1. FC Kaiserslautern okazało się lepsze od PSV, Liverpool od Porto, Barcelona od Celty Vigo, a Deportivo Alavés od Rayo Vallecano. Choć podopieczni Juande Ramosa wygrali rewanżowe spotkanie 2:1 to nie wystarczyło, aby w dwumeczu pokonać swoich rywali. W pierwszym spotkaniu padł wynik 3:0 dla Deportivo i to przesądziło o wszystkim. O niesamowitej przygodzie drużyny z Vitorii w Pucharze UEFA pisaliśmy TUTAJ.
Rayo, kiedy to powtórzycie?
Bez wątpienia kampania 2000/01 była jedną z lepszych w historii Rayo Vallecano. Można też zaryzykować stwierdzeniem, że nigdy wcześniej i nigdy później nie osiągnęli takiego sukcesu. Kto wie jak sytuacja potoczyłaby się w sezonie 2013/14. Wówczas Błyskawice pod wodzą Paco Jémez zajęły 8. miejsce w Lidze, które dzięki wykluczeniu Málagi z powodów finansowych pozwalało im na występy w Lidze Europy. Jak się okazało potem, ligowa tabela to nie wszystko. Z racji długów Hiszpańska Federacja Piłkarska nie zgodziła się także na występ Rayo w tych rozgrywkach. Ich miejsce zajęła ostatecznie Sevilla.
Tego, jak spisałoby się Rayo w tamtej kampanii, nie wie nikt. Być może triumfy Juande Ramosa zostałyby przyćmione. Póki co pozostają nam jedynie wspomnienia sukcesów z przełomu wieków, a sympatykom tego klubu mocne trzymanie kciuków za swoich ulubieńców. Kto wie, może niebawem znów będziemy świadkami tworzenia historii przez tę drużynę.