Słynąca ze stawiania na wychowanków FC Barcelona wychowuje co roku tylu zdolnych graczy, że nie dla wszystkich starczy miejsca w Primera División. Także część młodzieży z Espanyolu szuka szczęścia w zagranicznych ligach. Katalończyków, którzy w ostatnich latach trafili do Serie A, można podzielić na dwie grupy: spełniających oczekiwania graczy ofensywnych i rozczarowujących obrońców.
Gwoli ścisłości, do rodowitych Katalończyków dorzucamy też tych, którzy wychowali się w młodzieżowych zespołach Barcelony i Espanyolu. Dlatego tekst traktuje również o Argentyńczyku Mauro Icardim i Senegalczyku Moustaphie Secku.Niepowodzenia defensorów
Można napisać, że w powyżej specjalnie przywołaliśmy najsłabszego obrońcę z najlepszym napastnikiem, których Katalończycy wyeksportowali do Włoch. Trudno jednak o inne zestawienie, bo defensorzy Papużek i Dumy Katalonii na emigracji w Italii zupełnie się nie sprawdzają. Didac Vila, Víctor Ruiz i Martín Montoya wracali do Hiszpanii z reputacją znacznie słabszą niż przed wyjazdem. A od Ruiza i Montoyi oczekiwano naprawdę wiele. Ten pierwszy przeszedł z Espanyolu do Napoli za 6 mln euro oraz Jesúsa Dátolo. Dziś nie wydaje się to wygórowaną ceną, ale blisko sześć lat temu stanowiło to jasną deklarację – ten człowiek ma być podstawowym stoperem. Pół roku później Neapolitańczycy byli niesamowicie szczęśliwi, że udało im się naciągnąć Valencię na 8 milionów euro za Ruiza, który w Serie A nie potrafił się odnaleźć. W trzyosobowej linii obrony występował, gdy kontuzjowany był Hugo Campagnaro lub kolejne błędy popełniał Salvatore Aronica. Ruiz nie potrafił się odnaleźć w systemie z trzema obrońcami, nie znalazł wspólnego języka z kolegami, a przede wszystkim bardzo słabo wyglądał fizycznie. Przepchnięcie go nie stanowiło większego problemu dla przeciętnie silnych rywali. Wrócił więc do La Liga, gdzie z powodzeniem gra do dziś.
Kolejną próbę uniezależnienia się od Katalonii podjął Montoya, grający obecnie w Valencii. Kiedy Inter wypożyczył wychowanka Barcelony, w Mediolanie kibice byli zadowoleni, że przez rok Hiszpan zaaklimatyzuje się w Mediolanie, a Nerazzurri po sezonie go wykupią. Tak się nie stało i zimą kombinowano, byle tylko odesłać go do ojczyzny. “To nie jest zły piłkarz. Po prostu nie czuł się dobrze w Mediolanie” – ocenił Roberto Mancini. To wyraźnie było widać na boisku. Zagubienie, niezrozumienie z partnerami, błędy w ustawieniu. Kolejny obiecujący obrońca, który zawiódł we Włoszech.
W zeszłym sezonie jednym ze słabszych Hiszpanów był także Patric. Ten z kolei wychowanek Blaugrany jest tak wątły, że wydaje się, iż przewrócić go może nawet nieco silniejszy podmuch wiatru. W swoim debiucie w Barcelonie zmienił Carlesa Puyola w meczu Ligi Mistrzów. W tej kampanii, w Lazio udało mu się już tylko zastąpić Jordana Lukaku. Nie ma się jednak czemu dziwić, skoro Patric jest obrońcą, który w ubiegłym sezonie wygrał tylko trzy z osiemnastu pojedynków z rywalami. Hiszpanowi zrobienie kariery w Serie A utrudniają więc słabe warunki fizyczne, zaś Didac Vila przegrał z kontuzjami, przez które więcej czasu niż na treningach Milanu spędzał w Hiszpanii. Złą serię katalońskich obrońców, którzy nie radzili sobie na Półwyspie Apenińskim mogą przełamać Pol Lirola oraz Moustapha Seck. O ile ten pierwszy ma świetne wejście do Sassuolo (które wypożyczyło do z Juventusu – przyp. red.), o tyle o tym drugim trudno powiedzieć cokolwiek ponad to, że dobrze spisywał się w młodzieżowych zespołach Lazio. Na tyle obiecujące były to występy, że latem podpisał kontakt z Romą. Senegalczyk wciąż jednak czeka na oficjalny debiut w dorosłej piłce.
[VIDEO] #EuropaLeague, #SassuoloAthletic 3-0: il grandissimo GOL di Pol @lirola_kosok (DIF. 1997)! #UEL ?? ?? pic.twitter.com/czd2W7krSU
— Juventus Giovanili (@JuveGiovanili) September 15, 2016
Ostatnim defensywnie usposobionym Katalończykiem, który niedawno próbował podbić Italię był David López. Owszem nie jest on obrońcą, ale defensywnym pomocnikiem. Skoro jednak gracze środka pola z Barcelony i okolic nie trafiają do Serie A (podobnie zresztą jak bramkarze), to myślę, że logiczne jest wyjątkowe zaliczenie Lópeza do defensorów (DL wrócił do Espanyolu i dziś jest tam podstawowym stoperem – przyp. red.). Zwłaszcza, że on również nie spełnił pokładanych w nim oczekiwań. Owszem, trudno było w Napoli rozbić tercet Allan – Jorginho – Hamsik, ale Piotr Zieliński w dwa miesiące pokazał, że jest to możliwe. A Hiszpan grał raczej z konieczności i bardzo nieregularnie. Brakowało mu pewności siebie, co skutkowało tym, że najczęściej podawał do najbliższego partnera.
Podsumowując, Didac Vila, Víctor Ruiz, David López, Martín Montoya i Patric nie poradzili sobie. Trudno jeszcze ocenić Pola Lirolę i Moustaphę Secka. Co jednak rzuca się w oczy, to fakt, że obaj przed wejściem do pierwszej drużyny, mieli (mają) przetarcia w Primaverze. Dla pozostałych z kolei transfer do Włoch, był przenosinami do pierwszego zagranicznego klubu. Większość miała więc problemy z szybką adaptacją, a te opóźnienia były potem nadto widoczne. Wyraźnie Katalończycy są również mało elastyczni przy zmianach systemu gry. Fakt, że młodzieżowe zespoły Barcelony grają tą samą formacją, co pierwszy zespół, z pewnością ma wiele zalet, ale na przykładzie Patrica i Montoyi widać, że są też tego wady. Lazio stosuje obecnie system z trzema defensorami, przez co ten pierwszy ma iluzoryczne szanse na grę. Montoya z kolei nie umiał się przestawić na zmianę oczekiwań. W La Masii nauczył się dobrze wyprowadzać piłkę, radzić sobie z pressingiem, ale zawiódł, gdy w Mediolanie oczekiwano, że z pozostałymi obrońcami będzie stanowił monolit. Kolejny powód, dla którego katalońscy obrońcy mają problemy we Włoszech, to siła fizyczna. Przyzwyczajenie obrońców do kładzenia nacisku na wyprowadzanie piłki jest dużym atutem, ale wówczas gdy idzie za tym fizyczny potencjał. A tej Katalończykom w Serie A brakuje. Być może jest to archaizm, ale tutaj wątły obrońca ma bardzo utrudnione zadanie. Gra piłką jest ważna, ale paradoksalnie nie najważniejsza. W Barcelonie oczekuje się od nich, że będą potrafili dobrze podać, rozpocząć atak, umiejętnie kontrolować piłkę. Nie zapomina się o obronie, ale jeśli zawodnik ma być mobilny, to nie może być zbyt wysoki. Niedostateczna siła sprawia, że w Italii przegrywali mnóstwo pojedynków, zwłaszcza powietrznych. I dotyczy to również Liroli, który na razie świetnie prezentuje się w Sassuolo, ale zachwyca głównie działaniami ofensywnymi. W obronie jest po prostu solidny i dobrze asekurowany przez partnerów.
Część przyjemniejsza – ofensywa
Czas na część przyjemniejszą dla fanów katalońskiej piłki. Z ofensywnie grających wychowanków barcelońskich klubów w Serie A nie sprawdził się w zasadzie tylko Bojan Krkić. Hiszpan znakomitym wejściem do FCB sprawił, że oczekiwania wobec niego były niemal takie, jak wobec Leo Messiego. W dodatku wydawał się pasować do gry na skrzydle lub za plecami napastnika, we Włoszech nie radził sobie jako wysunięty napastnik, gdzie twierdził, że czuje się najlepiej. “Luis Enrique mnie nie rozumiał. Nie mogłem wykorzystać pełni potencjału w Romie, kiedy nie grałem jako dziewiątka, którą jestem” – twierdził później. Nieco wycofani obrońcy sprawiali jednak, że będąc środkowym napastnikiem Krkić nie miał miejsca, by przejąć piłkę za ich plecami, a w pojedynkach fizycznych nie miał szans z silniejszymi przeciwnikami. Znakomitym środkowym napastnikiem jest za to Mauro Icardi. Z Barcelony odszedł, by móc w końcu grać w pierwszym zespole, co umożliwiła mu Sampdoria. Argentyńczyk jest najlepszym wychowankiem Dumy Katalonii, który odwiedził Serie A. Nic dziwnego, że latem pojawiały się plotki, że Icardi mógłby wrócić do klubu, w którym się ukształtował. Trudno orzec ile w tym prawdy, ale Mauro to gracz, któremu nie brakuje tupetu, by orzec, że do Barcelony nie pasował, pokłócić się w trakcie meczu z kibicami, wdać w szarpaninę z innymi w szatni, ożenić się z byłą partnerką kolegi z zespołu albo wytatuować sobie podobiznę jego dzieci.

Mauro Icardi i jego 50 bramek dla Interu w Serie A. Dzisiaj Argentyńczyk z przeszłością w Barceloniema ma już ich na koncie 53.
Co rzuca się w oczy, to fakt, że napastnicy, którzy z Katalonii trafiali do Italii mieli międzynarodowe obycie. Baldé Diao i Bojan Krkić posiadają podwójne obywatelstwa i wychowali się w domach, gdzie spotykały się dwie kultury. Podobny przypadek stanowi Icardi, który ma włoskie obywatelstwo, a dużą część dzieciństwa spędził w Hiszpanii. Sanabria również przybył do Barcelony z innego kraju. Tello z kolei zanim trafił do Serie A nabył doświadczenia i poznał inne środowisko w Portugalii. Natomiast dla wszystkich wcześniej wymienionych defensorów wyjazd do Serie A był pierwszą piłkarską emigracją. Nie ma przypadku w tym, że Seck i Lirola (czyli jedyni, na których jeszcze we Włoszech można liczyć) zanim trafili do obecnych zespołów przeżyli czas adaptacji w innych klubach. Nie grozi im zatem przypadek Montoyi, który nie potrafił odnaleźć się w nieswojej kulturze. Kolejna kwestia tyczy się już tylko wychowanków Barcelony. Jak już było wspomniane, młodzieżowe zespoły Dumy Katalonii grają tym samym systemem, co pierwszy zespół. Ustawienie 4-3-3 uczy w ofensywie pewnej elastyczności, wymaga wymienności pozycji. Skrzydłowi powinni też często pełnić rolę bocznych pomocników i angażować się w defensywę. To pozwala im później łatwiej dostosować się do gry w innych formacjach. Przynajmniej jeśli nie będą tak uparci jak Krkić.
To oraz pewność siebie mieszająca się czasami z bezczelnością sprawia, że napastnicy wychowani w katalońskich klubach lepiej radzą sobie w Serie A, lidze o innej charakterystyce niż La Liga. Szansą na zmianę tej tendencji wydaje się Pol Lirola, którym na Półwyspie Apenińskim są zachwyceni. Hiszpan kapitalnie zastępuje w Sassuolo Sime Vrsaljko i choć ma jeszcze braki w grze obronnej, to rozwijając się w tym tempie ma szansę zostać pierwszym od wielu lat katalońskim obrońcą brylującym na włoskich stadionach. Najpierw w swoim klubie, a później w Juventusie.