Prowadził spokojne życie jako urzędnik oraz chwilowo jako selekcjoner reprezentacji Hiszpanii. Ten, mogłoby się powiedzieć idealny obraz, zburzyło jedno wydarzenie – wojna domowa. Poznajcie historię Joaquína Heredii.
Joaquín Heredia Guerra urodził się w Madrycie, ale jest łączony głównie z León. Tam w 1936 roku pracował jako urzędnik związany z finansami oraz jako pracownik Compañía de Ferrocarriles del Norte. Tam też zacznie się najmroczniejszy rozdział w jego życiu. Ale zacznijmy może od początku…
RFEF
Heredia mógł poszczycić się tytułem sekretarza RFEF pod przewodnictwem Davida de Ormaechei oraz Luisem Argüello jako skarbnikiem. Za ich kadencji La Roja osiągnęła sukces na Igrzyskach Olimpijskich. Zdobyli srebrny medal, a inne reprezentacje z wrogością patrzyły na ich osiągnięcia. Jako sekretarz RFEF, oglądał mecze piłki nożnej regionalnych lig. Przed rozpoczęciem meczu Hiszpania-Francja, Joaquín został wytypowany do wręczenia bukietu kwiatów rywalom. Rozwiązywał też wiele konfliktów. A jeden z nich był naprawdę kluczowy…
Ricardo Zamora
Jednym z największych sporów był ten związany z Ricardo Zamorą. Transfer Hiszpana był najdroższym w ówczesnej historii. Mówiono, że nikt nie pobije tej kwoty w XX wieku. Jak jednak wiemy futbol tak ewoluował, a wartość piłkarzy tak szybko rośnie, że kwota 100000 peset choć wydawała się fortuną, dziś byłaby niemałą promocją. Po trzech latach gry w Barcelonie, Zamora powrócił do Espanyolu za 5000 peset. Heredia był pośrednikiem w tej transakcji. Ricardo odszedł do Espanyolu, klubu w którym spędził piętnaście lat, po tym, jak poprosił Blaugranę o podwyżkę. Zarzucono mu dwulicowość i za karę nie mógł uczestniczyć w meczach. Heredia był tym, który wyjaśniał tę sytuację z Federacją.
W ich rozumieniu licencja, którą Zamora podpisał z Espanyolem była druga. Prawnie jest to wysoce wątpliwe, bo jak dobrze wiecie, zawodnik który kontynuuje grę dla innego klubu nie potrzebuje podpisywać kolejnej licencji, jeśli ma nadal bronić tych samych barw”, tłumaczył wówczas Heredia w wywiadzie
Kariera selekcjonera
Czas tej historii to lata ciągłego konfliktu spowodowanego ścieraniem się dwóch rzeczowników: profesjonalizmu i amatorstwa. Futbol stopniowo zyskiwał coraz większą sławę na świecie. Na stadionach zasiadało wielu kibiców, a w gazetach poświęcano tej dyscyplinie naprawdę wiele miejsca. W 1923 roku piłka nożna była jednak jeszcze w dość raczkującej fazie. Nic więc dziwnego, że pracę z drużyną mógł dostać ktoś, kto na co dzień miał niewiele wspólnego z czynnym uprawianiem piłki. Tak było właśnie w przypadku Heredii. Będąc kompletnym amatorem objął posadę tymczasowego selekcjonera reprezentacji Hiszpanii. Stanowisko to piastował podczas dwóch meczów: 28 stycznia przeciwko Francji (wygrana 3:0 w San Sebastián) oraz 4 lutego przeciwko Belgii, kiedy to Hiszpania przegrała 0:1.
Co ciekawe w żadnym z tych spotkań nie wziął czynnego udziału na ławce trenerskiej. Jego miejsce mieli zajmować Castro, Mateos i Ruete, a inne źródła podają, że dwaj pierwsi wraz z Díazem. Bez względu jednak na to, kto zasiadał podczas spotkań, rozkazy były wydawane przez samego Heredię i to na jego konto należy zapisać te dwa mecze.
Heredia z federacją był związany blisko pięć lat i po kilku sprzeczkach postanowił wystąpić z jej szeregów. Mówiło się, że piłka nożna była dla niego młodzieńczą pasją.
Nowa praca i działalność charytatywna
Nasz bohater zamieszkał w León, gdzie pracował jako urzędnik związany z finansami. Zarzucono mu jednak działanie przeciwko krajowi i został zwolniony w lipcu 1936 roku. Oprócz piłki nożnej, Heredia zajmował się również, a może i przede wszystkim, pomocą innym. Po zamachu stanu 18 lipca 1936 roku stał się prezydentem Czerwonego Krzyża w León. Zorganizował również zbiórkę pieniędzy na budowę szpitala polowego dla ofiar dopiero co rozpoczętej wojny domowej. Miał być on przeznaczony dla rannych z obu stron konfliktów.
Heredia został aresztowany i osadzony w dzisiejszym Parador de San Marcos, w miejscu kojarzonym jedynie z krwią i polityką terroru. Zarzucono mu między innymi należenie do Acción Republicana.
Mówiono, że w mieście muszą zostać przeprowadzone egzekucje, aby ludzie wiedzieli kto rządzi. Wydawało się, że nikt nie robił nic, aby temu zaradzić. Joaquín Heredia był pierwszą z ofiar.
Więzienie i śmierć
W nocy 21 listopada 1936 roku strażnicy przyszli po niego do komórki, którą dzielił z innymi więźniami. Były sekretarz RFEF chciał wziąć ze sobą swoje rzeczy. Powiedziano mu jednak, że nie będą mu już one potrzebne. Wówczas Heredia zrozumiał, co tak naprawdę się dzieje. Krzyczał, błagał, prosił o pomoc, ale nikt nie był mu w stanie pomóc. “Wydał z siebie taki płacz, że wszyscy zadrżeliśmy, jakby ktoś był obdzierany ze skóry”, wspomina Crémer, gdy po raz ostatni słyszał Joaquína. Został zastrzelony tej samej nocy w posiadłości La Mata del Moral bardzo blisko Mansillo de las Mulas, prywatnej własności Octavio Álvareza Carvallo.
Prawie dziesięć lat po zabójstwie, Heredia został uniewinniony z powodu “braku dowodów” popełnienia domniemanego przestępstwa. Brzmi absurdalnie, co? Niestety były selekcjoner reprezentacji Hiszpanii to tylko jedna z tysięcy ofiar krwawej wojny domowej. A wielu ciał nie odnaleziono nawet do dziś…