Jeszcze kilka lat temu przypięto mu łatkę wielkiego hiszpańskiego talentu. Dziś Jesé wraca do La Liga i w barwach Betisu chce pokazać, że niektórzy zbyt wcześnie postawili na nim krzyżyk, a muzyczna kariera była tylko odskocznią i terapią w trudnych chwilach.
W ostatnich latach, Jesé Rodrígueza częściej można było ujrzeć w teledyskach, w towarzystwie skąpo ubranych dziewczyn niż na boisku i w dobrej formie. Pod koniec zeszłego roku, udzielił wywiadu dziennikowi AS, w którym szczerze i bez ogródek opowiedział o swojej dotychczasowej karierze, błędach które popełnił i motywacji do zaistnienia jeszcze w poważnej piłce. Nie ukrywa, że bardzo zaangażował się w branżę muzyczną, a w serwisie YouTube można znaleźć sporo jego kawałków. Jeśliby dłużej się nad tym zastanowić, tytuły kilku z nich można odnieść do piłkarskiej historii 25-letniego skrzydłowego. To co? Lecimy?
Tarjeta roja (Czerwona kartka)
Trzeba od razu zaznaczyć, że nasz bohater to gość o wyjątkowo mocnym charakterze. Od młodzieńczych lat nie dawał sobie w kaszę dmuchać zarówno na boisku, jak i poza nim. Lubił polemizować z decyzjami arbitrów i często nie trzymał nerwów na wodzy. Najbardziej ekstremalnym przykładem jest ta z 2012 roku, kiedy Real Madryt Castilla grał w Segunda Division przeciwko Sportingowi. Jesé nie mógł pogodzić się z tym, że nie odgwizdano na nim faulu i najpierw brutalnie zaatakował nogi Gregory’ego, a następnie, schodząc z boiska, opluł rywala.
Ostatecznie otrzymał wtedy tylko dwa spotkania zawieszenia. Z biegiem lat, jego boiskowa pewność siebie niewiele się zmieniła, przetrwała nawet do czasów gry dla Stoke City. Hiszpan o mało nie rzucił się na kolegę z drużyny, doświadczonego Charliego Adama, tylko dlatego, że to on chciał wykonać wywalczony rzut karny. Znów spłynęła na niego krytyka…
La Prueba (Test)
Jesé w swoim życiu już kilka razy był wystawiany na próbę. Dotyczyło to zarówno jego problemów zdrowotnych, jak i osobistych. 24 marca 2012 roku zadebiutował w dorosłej drużynie Realu Madryt, ale prawdziwą eksplozję formy skrzydłowego kibice i eksperci obserwowali na przełomie 2013 i 2014 roku. Szybko zaczęto porównywać go do Raúla Gonzáleza, a nawet wróżono, że za kilka lat zastąpi samego Cristiano Ronaldo. Rzeczywistość okazała się dla młodego piłkarza niestety zupełnie inna. W meczu Ligi Mistrzów, przeciwko Schalke, zerwał więzadła krzyżowe w kolanie. Bardzo cierpiał, kiedy nie mógł grać. Przymusowa przerwa trwała aż dziesięć miesięcy.
Jesé tiene una espinita clavada contra el Schalke. Fue ante los germanos donde se lesionó. pic.twitter.com/C7GyjpbmsW
— Real Gómez (@RealGomezRM) December 15, 2014
Później nigdy już nie wrócił do formy, którą zachwycał niegdyś zachwycał sympatyków Realu. Stał się rezerwowym, a poza tym nie dbał o swoją wagę. Jak sam przyznał, dopiero kilka miesięcy temu schudnął wymagane, aż siedem kilogramów, aby złapać odpowiednią sprawność fizyczną. Kiedy do Madrytu wpłynęła opiewająca na 25 mln euro oferta PSG, szefowie Los Blancos nie wahali się jej przyjąć.
Również kłopoty osobiste nie pozwalały Jesé na skupienie się na piłce. Jak sam niedawno przyznał, popadł w złe towarzystwo:
„Uważam, że przyjaźniłem się z nieodpowiednimi ludźmi i usunąłem ich z mojego życia. Kiedy jesteś młody, sławny i masz pieniądze, to myślisz o sprawach, które tak naprawdę są nieważne. Teraz dużo lepiej widzę, co jest prawdziwą wartością. Jestem teraz dużo dojrzalszy. Popełniłem wiele błędów, ale nie boję się do tego przyznać”.
W 2017 roku piłkarz został ojcem nieuleczalnie chorego dziecka. Wraz ze swoją ówczesną partnerką, Aurah Ruiz bardzo źle to znosił. Mały Nyan ma problem z przeszedł już kilka operacji, które mogą pomóc w poprawie jego stanu zdrowia.
El emotivo mensaje de Jesé Rodríguez a su hijo Nyan ?➡ https://t.co/vCbHMBnYgq pic.twitter.com/sZZpt1IfQk
— Tiramillas (@tiramillas) September 13, 2017
Jesé ma kontakt z Davidem Silvą, który przeżywał podobną sytuację. Obaj wspierają się i wymieniają i wymieniają ciepłymi słowami. Choroba syna jeszcze bardziej zmotywowała wychowanka Realu, aby wziąć się za swoje życie, karierę i zdrowie. A przynajmniej tak twierdzi zawodnik. Inną wersję przedstawia Ruiz, z którą gracz rozstał się już jakiś czas temu. Twierdzi ona, że piłkarz zamiast przejmować się losem dziecka, dużo czasu spędzał poza domem, najczęściej w klubach nocnych.
Chcąc odreagować od trudnych przeżyć, Hiszpan zaczął pisać piosenki i nagrywać kolejne kawałki. Przyjął pseudonim artystyczny „Jey M” i co jakiś czas można posłuchać nowego kawałka w jego wykonaniu. Jednak obecnie chce się skupić na piłce i powrocie do dobrej formy. Kariera muzyczna i informacje o nocnym życiu zaszkodziły jego wizerunkowi i teraz będzie się musiał postarać, aby go odbudować.
Yo Sabía (Wiedziałem)
Można śmiało stwierdzić, że Jesé wiedział na co się pisze przechodząc do PSG. Jednak konkurencja w ataku Paryżan była na tyle ogromna, że Hiszpan mógł liczyć tylko na sporadyczne występy. Wiedział też na pewno, że we Francji znacznie wzrosną jego zarobki, a uroki stolicy będą inspiracją do pisania kolejnych tekstów. W tym ostatnim „pomogły” mu odzywające się co jakiś czas urazy, przez co miał sporo wolnego czasu. Brak rytmu poskutkował kolejnymi wypożyczeniami, do Las Palmas i Stoke City. Oba były zresztą niezbyt dla skrzydłowego udane.
Jesé Rodríguez presentado como jugador bético. pic.twitter.com/YO1bzWKzF3
— Real Betis Pasión (@PasionRealBetis) February 5, 2019
W ostatnim, styczniowym oknie transferowym powędrował na pół roku do Betisu. Zgłosił się po niego Quique Setién, który znał zawodnika z wcześniejszej współpracy na Wyspach Kanaryjskich. Kantabryjski trener znów wyciągnął do Jesé pomocną dłoń, a ten jest zmotywowany bardziej niż kiedykolwiek wcześniej, ponieważ wie, że to może być jedna z jego ostatnich szans na odbudowanie się i pokazanie swojego rzeczywistego potencjału.