„Celta jest jednym z lepszych zespołów w La Liga” – powiedział Luis Enrique na konferencji prasowej przed środowym spotkaniem na Balaídos. Choć rywalizacja w Primera División jest ogromna, to wobec obecnej sytuacji niewielu byłoby skłonnych polemizować ze słowami trenera Blaugrany. Drużyna z Galicji w pierwszych pięciu meczach nie doznała smaku porażki, zwyciężając m.in. na Estadio Ramón Sánchez Pizjuán ze zdobywcą Ligi Europy – Sevillą czy pokonując w wielkim stylu Barcelonę we wczorajszym pojedynku. Co stoi za tak świetnymi wynikami Celestes, którzy rokrocznie notują wyraźny progres?
„El Salvador” z Vigo
W Galicji mają swojego Mou, który wcale nie jest Portugalczykiem. Carlos Mouriño dzierży funkcję prezydenta Celty od 2006 roku. Choć początki nie były łatwe, to z perspektywy czasu można dojść do wniosku, jakoby Mouriño, nazywany przez wielu „zbawcą”, rozpoczął nową epokę w Vigo.
W pierwszym sezonie po przejęciu dowodzenia w Celcie nastąpiła degradacja do Segunda. Było ona niezwykle zaskakująca dla fanów Celestes, bowiem doszło do niej bezpośrednio po sezonie, w którym drużyna z Galicji wywalczyła awans do Pucharu UEFA. Nikt nie oczekiwał powtórzenia rezultatu z sezonu 05/06, lecz wizja spadku nie przejawiała się nawet w najgorszych koszmarach kibiców Celty. Zwolnionego z funkcji trenra Fernando Vázqueza zastąpił Christo Stoiczkow, który nie zdołał uratować klubu przed swoistym „piekłem”, a decyzję o daniu szansy Bułgarowi powszechnie uznano za błędną, co spowodowało sporą krytykę pod adresem Mouriño.
Podczas pierwszych sześciu lat Mouriño podjął wiele niepopularnych decyzji. Po degradacji do Segunda División w klubie nastąpiły czystki, pożegnano pochłaniających ogromne pensje Fernando Baiano, Nenê czy ulubieńca kibiców – Gustavo Lópeza. Z tego powodu część fanów odwróciła się od klubu i ponownie prezydent stał się obiektem krytyki. Mouriño nie tracił rezonu i wciąż pozostawał spokojny. Zapowiedział budowanie zespołu wokół zawodników z Galicji, a 10 czerwca 2008 roku umorzono postępowanie upadłościowe wobec klubu, dzięki czemu Celta zaczęła „oddychać”. Choć sezony pod względem sportowym były wciąż rozczarowujące, gdyż Celestes przez trzy lata zajmowali w Segunda odpowiednio: 16, 17 oraz 12 miejsce na koniec temporady, to poprawiająca się sytuacja finansowa klubu pozwoliła odzyskać wsparcie kibiców.
W sezonie 10/11 Celta była o włos od powrotu do Primera. Zajmując 5. miejsce rywalizowali w fazie play-off o awans do najwyższej klasy rozgrywkowej w Hiszpanii, lecz ulegli w rzutach karnych Granadzie. To był jednak zwiastun progresu sportowego. W kolejnej temporadzie Celestes zajęli 2. miejsce, co ostatecznie urzeczywistniło ich powrót do La Liga po pięciu latach nieobecności.
Primera División i projekt Enrique
Celta przed kampanią 12/13 dokonała wyraźnych wzmocnień i to za gotówkę, co pozwalało wierzyć w coraz lepszą płynność finansową klubu. Transfery m.in. Gustavo Cabrala, Michaela Krohn-Dehliego czy Park Chu-Younga przeprowadzone były za łączną kwotę 3,45 miliona euro. Kibice entuzjastycznie zapatrywali się na nadchodzącą temporadę, co przełożyło się na wykupienie 22,5 tysiąca karnetów. Mimo to pierwszy sezon po powrocie do La Liga nie był usłany różami…
W lutym 2013 roku, po 24 kolejkach Primera División Celta zajmowała 18. lokatę ze zdobyczą 20 punktów. To wymusiło na działaczach pożegnanie się po blisko trzech latach z Paco Herrerą, a szansę na dokończenie sezonu otrzymał Abel Resino. W pozostałej części temoporady nowy szkoleniowiec zgromadził 17 punktów i rzutem na taśmę zapewnił utrzymanie Celtiñas w najwyższej klasie rozgrywkowej. Mimo to niedane było mu kontynuować projektu, a nowym trenerem zespołu z Vigo został Luis Enrique, który położył ogromny fundament pod stworzenie ofensywnej, pięknie grającej Celty.
Przed sezonem 13/14 na prośbę trenera do klubu zostali sprowadzeni Nolito, Rafinha i Andreu Fontàs, czyli zawodnicy z którymi Luis Enrique współpracował w Barcelonie B, a także Charles czy Jon Aurtenetxe. Lucho w Vigo pozostał wierny sobie, choć jego projekt nie zakończył się w Romie powodzeniem. Piłkarzy Celty starał się przekonać do futbolu totalnego, opartego na utrzymywaniu się przy piłce, dużej aktywności skrzydłowych oraz szybkim pressingu po stracie piłki. Celestes na Balaídos byli niezwykle groźni dla każdej drużyny, co udowodnili w starciach z Realem Madryt, Sevillą czy Valencią. Ostatecznie zakończyli ligową kampanię na 9. miejscu, lecz tamtą drużynę stać było na więcej, mając w pamięci serię siedmiu spotkań bez zwycięstwa. 16 maja 2014 roku na konferencji prasowej Luis Enrique oświadczył, że wraz z końcem sezonu opuści Vigo. Lucho nie oparł się pokusie dołączenia do ukochanej Barcelony kosztem kontynuowania projektu w „małej”, choć niezwykle ambitnej Celcie. Kontynuatorem mianowano wywodzącego się z Argentyny Eduardo Berizzo, choć znający klub z Vigo, to nieposiadający doświadczenia związanego z europejskim futbolem jako szkoleniowiec. Niewielu wróżyło mu nawiązanie do wyników Luisa Enrique…
W pogoni za Bielsą
Berizzo doświadczenie jako pierwszy szkoleniowiec zdobywał w Estudiantes La Plata a także w chilijskim O’Higgins, z którym sięgnął po mistrzostwo Apertury w niezwykle intensywnej Campeonato Nacional. Inspiracją dla argentyńskiego trenera jest Marcelo Bielsa. Współpracował z nim jako asystent w reprezentacji Chile. To właśnie El Loco, jak przyznaje sam Berizzo, otworzył mu oczy na futbol.
Mimo powrotów z wypożyczeń do macierzystych klubów Rafinhi oraz Jona Aurtenetxe Celta poradziła sobie z wypełnieniem luk po niewątpliwie istotnych elementach układanki. W okienku transferowym do klubu trafili Pablo Hernández z O’Higgins, którego trenował Berizzo, Joaquín Larrivey z Rayo Vallecano, a także lewy obrońca Carles Planas – podtrzymujący trend Celtów w sięganiu po wychowanków Blaugrany.
Nowy szkoleniowiec pozostał wierny zapoczątkowanemu przez Luisa Enrique stylowi. Po odejściu Rafinhi większą rolę otrzymał Nolito, który stał się niewątpliwie centralną postacią zespołu. Transfer Larriveya okazał się strzałem w dziesiątkę, ze wspomnianym wcześniej Nolito oraz Fabiánem Orellaną rozumiał się bez słów. Przełożyło się to na skuteczność i łączną zdobycz 47 bramek, a także jakość gry ofensywnej, bowiem drużyna Berizzo prezentowała się jeszcze lepiej, aniżeli zespół Luisa Enrique z sezonu 13/14. Patrząc z perspektywy czasu – Argentyńczyk okazał się godnym kontynuatorem Lucho, na czym Celta jedynie zyskała. Poprawa pozycji o jedną lokatę, aż 10 goli mniej straconych i zaledwie dwie mniej strzelone. Mimo to Celta ponownie cierpiała poprzez fatalną serię dziesięciu spotkań z rzędu bez zwycięstwa oraz padła ofiarą „choroby” popularnie nazywanej „Nolitodependencią”.
Quo vadis Celto?
Przed sezonem 15/16 z zespołu odeszło kilka ważnych ogniw, takich jak Krohn-Dehli, Larrivey czy utalentowany Santi Mina. Mimo to problemów ze znalezieniem „następców” nie było. Do Vigo powrócił „syn marnotrawny” Iago Aspas – jak sam mówi – „To najlepszy moment, żeby wrócić do najlepszego klubu na świecie”. Lukę po Larrivey’u postara się wypełnić wciąż uznawany za gracza z dużym potencjałem John Guidetti, a filigranowego Krohn-Dehliego ma zastąpić rodak – Daniel Wass. Jak pokazuje początek sezonu – Celta ani trochę nie ucierpiała na stracie, bądź co bądź, filarów sukcesu z poprzedniej temporady.
Ciężko dalekosiężnie rokować, lecz progres Celestes pod dowodzeniem Carlosa Mouriño jest nieunikniony. Klub niesamowicie szybko spłacił długi choć jeszcze w 2008 roku stał na skraju przepaści. W tym momencie Celta jest przykładem dobrego zarządzania. Można rzec, że przetarli szlak innym mniejszym klubom pokazując jak należy prowadzić instytucję sportową.
Osobną kwestią jest cantera, uważana obecnie za jedną z najlepszych w całej Hiszpanii. Przykładne podejście do kwestii wychowanków pozwoliło na „wyprodukowanie” takich graczy, jak Hugo Mallo, Jonny, którzy są wyraźnym wzmocnieniem podstawowej jedenastki. Także niedawno sprzedany do Valencii za 10 milionów euro Santi Mina to produkt A Madroa – akademii Celtu . Takie podejście do młodzieży i odpowiednie nakłady finansowe są w stanie zapewnić stabilność drużynie z Galicji na wiele, wiele lat.
Dziś Celta zajmuje 2. lokatę, z ilością punktów równą liderującemu Realowi Madryt, a także trzeciemu Villarrealowi. W sezonie 14/15 Celestes w pięciu pierwszych kolejkach zgromadzili 9 punktów, doznając porażki dopiero w 7. kolejce. Jak pokazuje obecna temporada – wciąż można lepiej, a margines rozwoju drużyny z Galicji jest ogromny. Średnia wieku to ledwo ponad 24 lata, co jest jasną wskazówką jak perspektywiczną kadrę posiada Eduardo Berizzo. To jednak niesie ze sobą pewne bolączki, jak serie bez zwycięstwa w dwóch ostatnich sezonach.
Według szkoleniowca Celty celem wciąż jest utrzymanie, choć wydaje się to jedynie zdejmowaniem presji z zawodników. W Vigo coraz więcej zaczyna się mówić o europejskich pucharach, a z dnia na dzień, z meczu na mecz pojawiają się coraz większe oczekiwania wobec drużyny. Choć Celta na początku XXI wieku wcale nie musiała wstydzić się swoich wyników, to głównym obiektem zainteresowań w Galicji była A Coruña i tamtejsze SuperDepor. Dziś, po okresie posuchy dla obu galisyjskich zespołów do głosu zaczyna dochodzić Celta. I wszystko wskazuje, że to do niej należy przyszłość…