„Formacje to tylko numery telefonów” – stwierdził kiedyś z lekceważeniem Pep Guardiola, ale fanów Barcelony wciąż rozgrzewają dyskusje o wyższości 4-3-3 nad 4-4-2. Które z nich powinien wybrać Ernesto Valverde?
Gdzie powinien grać Leo Messi? – to pierwsze pytanie, jakie musi sobie zadać każdy trener Barcelony od jakichś 10 lat. To wokół tego piłkarza budowany jest cały zespół i od jego postawy w największym stopniu zależy wynik każdego meczu, w którym występuje. Unikalny zestaw umiejętności La Pulgi sprawia jednak, że odpowiedź na postawione wyżej pytanie nie jest wcale prosta, o czym przekonują się boleśnie kolejni selekcjonerzy Argentyny.
Choć można by rozważać w tym kontekście dziesiątki różnych wariantów taktycznych, zasadniczo wybór dotyczy trzech pozycji: fałszywej dziewiątki, odwróconego (schodzącego do środka) prawego skrzydłowego oraz zawodnika ustawionego za plecami zwykłego napastnika. Oczywiście w każdym z tych przypadków Messi ma dużą swobodę interpretacji przydzielonej mu roli. Zostawmy na chwilę pierwszy wariant i przyjrzyjmy się pierwszym dwóm.
4-3-3, czyli Dani Alves wróć
Messi zaczynał karierę jako skrzydłowy i choć później Guardiola przesunął go do środka, pomysł powrotu na prawą flankę stale powracał. Próbował tego Gerardo Martino, z powodzeniem (do czasu) próbował tego Luis Enrique, a ostatnio również Ernesto Valverde. W meczu z Realem Valladolid ustawienie Barcelony wyglądało następująco:
Warto zwrócić uwagę, że Dembélé ustawiał się dość wąsko, w lewej półprzestrzeni, zostawiając lewą flankę Jordiemu Albie. W lewej półprzestrzeni, choć nieco niżej, operował również Coutinho. Inaczej było na prawej stronie, gdzie Rakitić schodził częściej bliżej linii bocznej, kompensując tym samym schodzenie ze skrzydła przez Messiego i wspierając w defensywie Sergiego Roberto.
Takie ustawienie ma kilka zalet. Nie tylko podoba się fanom przywiązanym do 4-3-3, ale też pozwala wykorzystać wyjątkowe umiejętności Messiego. Podanie mu piłki na skrzydło wymusza na całym zespole przeciwnika przesunięcie się w prawą stronę, by z jednej strony uniemożliwić Argentyńczykowi rajd z piłką przy nodze do środka pola, a z drugiej strony zachować zwartość obrony. W przypadku każdego innego piłkarza kończyłoby się to często jego uwięzieniem przy linii bocznej, ale La Pulgamjak nikt inny potrafi zagrać z tej strefy mordercze krzyżowe podanie w stronę lewej półprzestrzeni, gdzie operują Alba i Dembélé – obaj niezwykle groźni w tej części boiska. Przed takim zagraniem praktycznie nie da się bronić. Ponadto Messi na skrzydle ucieka ze środka pola, gdzie po prostu nie wolnego miejsca, gdy rywal ustawi zwarty blok obronny blisko własnej bramki.
Niestety, takie rozwiązanie ma też poważne wady, które ujawniły się z całą mocą szczególnie w trzecim sezonie za kadencji Luisa Enrique. Messi – jako drybler i zawodnik odpowiedzialny za przełamywanie obrony przeciwnika – musi czasem tracić piłkę. Gdy to następuje, broniąca się dotąd drużyna może łatwo wykorzystać okazję do szybkiego kontrataku. Messi w grze obronnej prawie nie bierze udziału, Sergi Roberto często znajduje się znacznie bliżej bramki rywala niż własnej, a Ivan Rakitić nie zawsze zdąży tę dwójkę zaasekurować, tym bardziej że ani on, ani Roberto nie należą do najszybszych.
Jeśli ta pierwsza linia obrony zostanie przełamana, Pique musi opuścić środek obrony, by powstrzymać rozpędzonego skrzydłowego rywali. Gdy to się nie uda, droga do bramki ter Stegena staje otworem. Co więcej, zejście Rakiticia do prawej strony powoduje automatycznie powstanie luki w pomocy. Z takiego 4-3-3 niełatwo zatem sprawnie przejść do obrony w zwartym bloku 4-4-2.
Dlaczego w pierwszym roku Luisa Enrique te problemy były mniej widoczne? Odpowiedź jest prosta: Dani Alves. Najlepszy prawy obrońca w historii klubu przeżywał drugą młodość i był w stanie niemal samodzielnie zabezpieczyć prawą flankę, również dzięki zachowawczemu ustawianiu się na boisku – często to Rakitić zajmował opuszczone przez Messiego miejsce na prawym skrzydle, Alves zostawał zaś w tyle w prawej półprzestrzeni, skąd mógł w każdej chwili interweniować po straci piłki.
Jak na razie, mimo całej swojej boiskowej inteligencji (oraz innych zalet), Sergi Roberto nie jest w stanie wypełniać dawnej roli Daniego Alvesa. Większe szanse ma dzięki swojej szybkości Nelson Semedo, ale pozostaje on jeszcze zawodnikiem dość surowym: w ataku bardziej efektownym niż efektywnym, a obronie trochę za mało zdyscyplinowanym w swym ustawianiu się na boisku.
4-4-2, czyli gdzie te trójkąty
Skoro tak, to może lepiej przenieść Messiego do środka? Mógłby być fałszywą dziewiątką, ale powody, dla których przestał nią być, nie zniknęły – zbyt często był tam zamykany w klatce między stoperami i pomocnikami i zmuszany do pokonywania w pojedynkę co najmniej dwóch szeregów obrony przeciwnika. Dlatego przełomem było sprowadzenie Luisa Suáreza, który skupiał na sobie uwagę środkowych defensorów, stwarzając Argentyńczykowi więcej miejsca i oferując dodatkowe możliwości gry kombinacyjnej.
W tej sytuacji pozostaje dla Messiego pozycja dziesiątki (co oznaczałoby ustawienie 4-2-3-1) lub drugiego napastnika (4-4-2). Oba te ustawienia nie różnią się od siebie znacząco i mają wspólną wadę: są bardziej „płaskie” niż typowe 4-3-3, przez co utrudniają szybką wymianę piłki w płynnych trójkątach, a w razie straty piłki utrudniają szybki kontrpressing przez nieco gorsze pokrycie wszystkich stref w ataku. W zamian ustawienia te ułatwiają szybkie przejście do obrony opartej na dwóch rzędach po czterech zawodników, a utrata piłki przez Messiego nie powoduje zachwiania drużyną, jak opisano wyżej.
W zeszłym sezonie Ernesto Valverde próbował zatem w pewnym sensie zjeść ciastko i mieć ciastko. Postawił na asymetryczne 4-4-2, często pozbawione prawdziwych skrzydłowych. Iniesta operował w nim bardziej jak ósemka w 4-3-3 niż typowy lewy skrzydłowy rodem z 4-4-2, a Rakitić z Busquetsem wymieniali się pozycjami, tak że jeden z nich często znajdował się bliżej bramki przeciwnika niż drugi i w konsekwencji obaj też nie grali zbyt płasko. Dodatkowo Messi jako drugi „napastnik” schodzi nieraz nawet do linii środkowej, więc środkowa strefa boiska nie była tak pusta, jak mogła się wydawać na papierze.
Poza wymienionymi wyżej standardowymi wadami, tego typu 4-4-2 ma też inne mankamenty, przynajmniej jeśli dysponuje się takim personelem, jaki tworzy dziś zespół Dumy Katalonii. Po pierwsze wszystko wskazuje na to, że Luis Suárez ma już za sobą swoje najlepsze lata. Przyjęcie i podanie zawodzą go częściej niż jeszcze dwa lata temu, a mniejsza ruchliwość sprawiają, że trudniej jest mu znajdować wolne przestrzenie dla siebie lub tworzyć je dla kolegów. Tym samym korzyści z ustawienia Messiego za jego plecami są ograniczone.
Po drugie, asymetryczne 4-4-2 jest ustawieniem zbyt wąskim, by dobrze rozciągać szeregi obronne przeciwnika. Lewą flankę musi w całości zagospodarować Jordi Alba, który jest świetny, gdy wbiega z głębi pola w pole karne lub obiega obrońcę przeciwnika, ale zmuszony do przyjmowania piłki na stojąco jest mało groźny. Kombinacje między nim a Messim wciąż bywają mordercze, ale łatwiej się przed nimi bronić niż przed krzyżowymi podaniami zagrywanymi z prawej strony. Wreszcie, jeśli prawym pomocnikiem/skrzydłowym ma być Dembélé, a nie Paulinho, jak było najczęściej w zeszłym sezonie, to musi on znacząco poprawić swoją grę w obronie.
* * *
Ernesto Valverde nie ma przed sobą łatwego zadania. Musi znaleźć sposób na maksymalne wykorzystanie możliwości Leo Messiego, a jednocześnie umożliwienie drużynie sprawnego i bezpiecznego przechodzenia od ataku do obrony bez poświęcania szerokości w fazie ataku.
Wielu fanów uważało, że utrata kontroli nad meczem w spotkaniu z Realem Valladolid wiązała się ze zmianą ustawienia w trakcie spotkania na 4-4-2. Jest to przykład przywiązywania zbyt dużej wagi do „numerów telefonu”. Czy to 4-3-3, czy to 4-4-2, zespół może ugiąć się pod presją przeciwnika, który nie ma nic do stracenia. Gdy zamieniasz Xaviego na Rakiticia, Iniestę na Coutinho, Pedro na Dembélé (lub Vidala), a 23-25-letniego Messiego na 31-letniego, nie będziesz mieć takiej kontroli nad piłką, jak w czasach Guardioli, szczególnie jeśli grasz na kartoflisku, na które Leo Beenhakker nie wyprowadziłby nawet psa. W obu ustawieniach można atakować i rozpaczliwie się bronić. W minionych latach widzieliśmy jedno i drugie w wielu różnych wariantach.
Jeśli zawodnicy tej klasy, co wymienieni wyżej, mają problem z wyprowadzeniem piłki spod własnego pola karnego w meczu z beniaminkiem La Liga, to znaczy, że problemem nie jest ustawienie, ale to, jak poszczególni piłkarze wypełniają swoje role w tym ustawieniu. Gdybym mógł porozmawiać z trenerem Barcelony, nie zapytałbym go, dlaczego tak często wybiera 4-4-2, ale jak wyglądają na treningach ćwiczenia z budowania akcji pod wysokim pressingiem przeciwnika.