
Fot. Adam Ciereszko
Przy okazji halowego turnieju Lech Cup 2013 spotkaliśmy się ze szkoleniowcem Villarrealu do lat dwunastu. Iván Molés zdradził nam, jak wygląda metodologia treningu oraz scouting w jego klubie, kiedy i jak należy wprowadzać juniora do dorosłej piłki, a także dlaczego podstawą szkolenia jest mentalność. Wypowiedzi 31-letniego trenera dają solidny materiał porównawczy ze szkoleniem w naszym kraju, a także są odpowiedzią na pytanie, dlaczego znajdujemy się w piłkarskim dołku.
Zacznijmy od podstaw, jak ci się podoba w Polsce?
Na pierwszy rzut oka, muszę przyznać, że to bardzo piękny kraj. Oczywiście Polska jest specyficzna i zdecydowanie różni się od Hiszpanii, więc podejrzewam, że miałbym problemy z aklimatyzacją, ale staram się dostrzegać przede wszystkim walory. Widzieliśmy już kilka przepięknych miejsc w Poznaniu, więc jestem mile zaskoczony.
Pogoda was nie przestraszyła?
Cóż, nie będę ukrywał, że dla mnie pogoda jest okropna i na dłuższą metę nie zniósłbym takich warunków, jednak to na pewno jakieś nowe przeżycie i doświadczenie. Na zewnątrz jest zimno i dość nieprzyjemnie, ale przyjechaliśmy do Polski po to, by grać w piłkę, rywalizować z innymi i sprawdzić się na tle rówieśników z innych krajów. Pogoda schodzi na drugi plan, natomiast my cieszymy się z zaproszenia na turniej. Śnieg nie jest tu najważniejszym punktem odniesienia. [śmiech]
Zdecydowanie. Po tym co dotąd zobaczyłeś, jak oceniasz ogólny poziom organizacyjny oraz sportowy turnieju?
W zasadzie nie mam argumentów, by powiedzieć jakiekolwiek złe słowo. Lech Cup to turniej spektakularny, o czym świadczą przecież kluby, jakie tutaj przyjeżdżają — najlepsze, absolutna czołówka. Organizacja stoi na wysokim poziomie, nie mamy zastrzeżeń, odpowiednio nami pokierowano i zatroszczono się o nas. Wygląda na to, że kibice również mają interesujące możliwości spędzania czasu. Zarówno sportowo, jak i organizacyjnie — jestem pod wrażeniem. Blisko perfekcji. Zawody na iście europejskim poziomie.
A jakie są reakcje twoich zawodników? Dla nastolatka taki wyjazd to musi być spore przeżycie.
Bez wątpienia to jedno z większych wydarzeń w ich piłkarskiej przygodzie. Przed wyjazdem było dość nerwowo i niepewnie — chłopakom towarzyszył pewien stres. Zadawali sobie mnóstwo pytań, rozmyślając głównie nad rywalizacją z innymi uznanymi markami. Musieliśmy ich odpowiednio przygotować poprzez rozmowę i wpajanie pewnych postaw. Sądzę, że mentalnie są już gotowi na takie podróże. Mogą zobaczyć coś innego niż u siebie, więc emocje są rzecz jasna ogromne. Koniecznie chcieli przyjechać, żeby móc zestawić swoje efekty pracy z rówieśnikami z innych krajów. Jak na razie tej radości nie widać, bo koncentrują się na grze, ale tak naprawdę są zachwyceni.
Z dziećmi w młodym wieku bywa różnie. Nie było problemów w hotelu, skoro musieliście wstać z samego ranka?
Skądże, chłopaki wiedzą, jakie reprezentujemy wartości i dlaczego tutaj przyjechaliśmy. Oni mimo młodego wieku są uświadomieni, że reprezentują klub, dlatego nie mogą sobie pozwolić na brak profesjonalizmu czy bałagan organizacyjny. Podaliśmy godzinę, o której powinni spać i wszyscy zgodnie trzymali się wspólnie ustalonych reguł. Wszyscy wiemy, że to nie są wakacje ani wycieczka rozrywkowa — oni szczególnie. Przyjechaliśmy z określonym celem zaprezentowania swojego stylu i chłopcy mają w głowach myśl, że są wizytówką klubu. Na każdym kroku starają się prezentować jak zawodowcy, czyli ich starsze wzorce. Tego uczymy od najmłodszych lat. Jest czas na zabawę, jest też czas na rozrywkę, ale jest także czas na dyskusję, odpoczynek i grę w piłkę. A to jest akurat priorytet.

Fot. Adam Ciereszko
Co możesz powiedzieć o Lechu Poznań na podstawie dotychczasowych zmagań?
O kim?
O gospodarzach zawodów.
A, już zrozumiałem, przepraszam. Przyjeżdżaliśmy do Polski z bardzo małą wiedzą na temat gospodarzy, tym bardziej na temat sekcji młodzieżowej. Spotykałem się ze skrajnymi opiniami, więc zupełnie nie wiedziałem, czego się spodziewać. Po tym co zobaczyłem w kilku spotkaniach, mogę z czystym sumieniem uznać tych chłopaków za wspaniałych piłkarzy. Powiedzieli nam, że Lech słynie ze szkolenia młodych zawodników i jest wyróżniającym się klubem w waszym kraju. Myślę, że mogą sprawić niespodziankę, nawet z lepszymi przeciwnikami. W końcu grają u siebie – umiejętności niektórych jednostek są rzeczywiście inspirujące. Oglądamy zapewne przyszłość waszej piłki.
Całkiem możliwe, czas pokaże. Jakie wnioski na temat polskiego szkolenia klarują się po tych zawodach?
Czasem obserwując niektóre drużyny myślisz sobie, że grają w piłkę przypadkiem i tak naprawdę nie ma przed nimi przyszłości. Tutaj, przynajmniej w przypadku Lecha, jest zupełnie odwrotnie. Dostrzegam klarowną wizję gry, widzę także wpływ trenera na zawodników, ten projekt musi mieć fundamenty. Polacy wyróżniają się jak na razie intensywnością gry i przygotowaniem fizycznym. Momentami nawet brutalnością, ale można tutaj szukać pozytywnych cech, jak nieustępliwości i waleczności. Chłopaki grają ambitnie i chcą się pokazać — trudno oceniać całość szkolenia, ale ta grupka jak najbardziej żyje futbolem.
Jak z twoją wiedzą o polskim futbolu? Kojarzysz zawodników bądź kluby?
Pewnie, kilka klubów jest rozpoznawalnych i kojarzonych. Słyszałem nieco o Krakowie, więc na myśl od razu przychodzi Cracovia oraz Wisła. Do tego jeszcze Lech Poznań, z którym rywalizujemy. Musiałbym sobie jeszcze poprzypominać i skojarzyć. Hmm… piłkarze? Zawsze lubiłem takiego jednego. Wypadło mi nazwisko, on grał w Hiszpanii, mam na końcu języka. [dłuższa chwila zastanowienia]
Perquis albo Pawłowski?
Na przykład Pawłowski, choć tak głośno go zapowiadano, a on teraz zupełnie wygasł. Ale jeszcze inne nazwisko, pomóż mi. To było dawniej, grał dobrych parę lat temu.
To może Dudek lub Smolarek?
Nie, nie… w sumie ich też kojarzę, ale nadal myślę o kimś innym.
— Lewandowski — dopowiada asystent, śmiejąc się.
On też jest bardzo ważny i rozpoznawalny, ale próbuję skojarzyć tego jednego. Najwidoczniej nie dam rady, może jeszcze do tego wrócimy.
[Poza mikrofonem Ivan przypomniał sobie, że chodziło o Wojciecha Kowalczyka, choć miało być przecież “parę lat temu” — przyp. red.]Trudno, idziemy dalej. Słyszałeś o Danim Quintanie? Błąkał się po niższych ligach w Hiszpanii, a teraz jest wyróżniającą się postacią w Ekstraklasie. Jak to możliwe, że są między tymi rozgrywkami takie różnice?
Coś obiło mi się o uszy. Każdy przypadek należy traktować indywidualnie, więc nie chciałbym rzucać błędnymi osądami, ale wydaje mi się, że to kwestia porozumienia na linii piłkarz-klub. Kwestia traktowania, podejścia oraz atmosfery w drużynie. Wcześniej Dani był jednym z wielu, nie czuł tej pewności i zaufania. Niekiedy dochodziło też do różnych konfliktów i scysji w byłych klubach, a wiadomo, że kluczowa jest psychika piłkarza. Quintana jest technicznym zawodnikiem więc w Polsce mógł się wyróżnić na tle fizycznego futbolu. Tu czuje się rdzeniem swojej ekipy, a nie tylko jednym z wielu elementów. Kiedy zawodnik odczuwa zaufanie i wie, że wiele zależy właśnie od niego, to automatycznie lepiej sobie radzi. Potrafi się także wznieść na wyższy poziom i wziąć odpowiedzialność za grę swoją oraz innych. Przypadek Quintany przypisałbym właśnie do tej sytuacji. Cieszę się, że mu się powodzi, bo gra w Polsce jest dość wymagająca.
Co sprawia, że Hiszpanie odnoszą tyle sukcesów w sporcie? I to nie tylko w piłce nożnej, bo praktycznie wszędzie. Mam wrażenie, że to kwestia mentalności.
Trudno wyczuć, zdaje się, że to rzeczywiście już jest wrodzone, a nie nabyte. Otwartość na sport i aktywność fizyczną jest powszechna. Odnosimy ogromne sukcesy w piłce nożnej, ale także w tenisie i innych dyscyplinach. Do tego potrzeba wybitnych jednostek, a one rodzą się poprzez codzienny kontakt ze sportem. Jesteśmy nastawieni na rywalizację i czerpanie radości ze sportu. To zupełnie naturalne. Faktycznie inni patrzą na to jak na coś wyjątkowego, więc szczególnie podoba mi się u Hiszpanów ta społeczna akceptacja zdrowego trybu życia. Traktujemy to jako element naturalny i codzienny, jako frajdę… ona zresztą potem przeradza się w pasję, a od pasji i codziennego treningu już tylko krok do profesjonalizmu. Plaże i boiska uliczne są często zapełnione, a to zdecydowanie cieszy oko. Niezależnie czy 5-letnie brzdące goniące za piłką, czy 50-letnia kobieta uprawiająca jogging — sport czuje się we krwi, ale wyczuwa się go również w społeczeństwie i w mentalności ludzi. To może być jeden z decydujących aspektów.

Fot. Adam Ciereszko
Szkolenie młodzieży jest newralgicznym czynnikiem dla funkcjonowaniu klubu piłkarskiego? Wielu woli kupować zamiast szkolić.
To już zależy od strategii klubów i wyborów ich zarządców. Nie zamierzam wpajać komuś na siłę, że młodszy znaczy lepszy, choć to filozofia bliższa mojemu sercu. Znacznie lepiej wyszkolić sobie piłkarza, wpajając mu odpowiednie wartości i kształtując jego charakter oraz styl od podstaw niż potem poznawać od początku zawodnika kupionego za miliony euro. Trzeba czasem eksperymentować, dając wychowankom zbierać doświadczenie w seniorskich drużynach, bo to w końcu przyniesie owoce. Jak powiedziałem, to kwestia bardzo ważna, a tym bardziej bliższa moim wyznaniom. Sam odpowiadam za kształtowanie młodych ludzi, więc uważam, że szlifowanie ich umiejętności może przynieść więcej pożytku i przede wszystkim uciechy kibicom, trenerom i całemu środowisku.
Zatem jak to wygląda w Villarrealu? Na co zwracacie szczególną uwagę?
My przede wszystkim poszukujemy utalentowanych zawodników. Zwracamy uwagę na dzieciaki, które mają talent i łapią o co biega w tym sporcie od samego początku. Zależy nam na ludziach, którzy sami wypracowali sobie podstawy podczas gry z kolegami na osiedlu, a dalej nasza w tym głowa by wyprowadzić ich na ludzi oraz profesjonalnych piłkarzy z głową gotową do gry na najwyższym poziomie. Zwracamy uwagę na cztery filary szkolenia: psychikę, fizykę, technikę oraz taktykę. Każdy z tych aspektów jest stosownie rozwijany. Nasi piłkarze mają przede wszystkim szanować piłkę i potrafić się nią posługiwać — to jest klucz. Większość ćwiczeń wykonujemy z futbolówką przy nodze, bo ona powinna służyć, a nie wadzić na murawie. I wtedy do tego dokładamy odpowiednią intensywność i zagrania taktyczne, by przełożyć to na ogólne pojęcie o poruszaniu się na murawie. Nie odpuszczamy także zajęć z psychologiem, technik motywacyjnych oraz uświadamiania młodych ludzi. Oni mają nie tylko rozwijać talent oraz stać się przyszłością Villarrealu, ale także mają zostać dobrze wychowanymi ludźmi, którzy potrafią sobie poradzić w dorosłym życiu, korzystają z odpowiednich wartości oraz niosą przykład swoim zachowaniem.
Na jakiej podstawie rozwijacie te filary? Co jest kluczowe akurat teraz dla nich, dwunastolatków?
Wszystko ma swoje znaczenie – jeżeli zabraknie ci choćby jednego filaru, to z pewnością nie zostaniesz piłkarzem. Jeśli miałbym coś wyróżnić, to stawiamy przede wszystkim na psychikę, ucząc ich myślenia, również tego boiskowego. Inteligencja przejawia się nie tylko w codziennym życiu, ale także na murawie, co powinni udowadniać najlepsi piłkarze. Poza tym, kluczowe jest obycie z piłką i kultura gry. Każdy trening powinien opierać się na kontakcie z piłką i ćwiczeniu meczowych schematów. Ćwicząc technikę, możesz jednocześnie rozwijać intensywność, cechy fizyczne oraz taktykę. Wystarczy stosownie wdrożyć ćwiczenia do gierek treningowych. Nie stawiamy na siłę fizyczną, ale bardziej na zwinność, zwrotność czy przyspieszenie, czyli to, co powinno ich odróżnić od przeciętnych zawodników. W połączeniu z naturalnymi zachowaniami na boisku to daje podstawę do gry piłką. Możesz świetnie podawać, ale przy braku równowagi to także traci sens — na wszystko przychodzi pora, krok po kroku, stopniowo. Pewne rzeczy muszą złapać automatycznie. A z czasem urosną i nabiorą masy mięśniowej, nie ma pośpiechu.
W jakim wieku zaczynacie szkolić młodzież i na co zwracacie uwagę od najmłodszych lat? To jeszcze zabawa czy już od samego początku poważna nauka?
Mamy specjalne filie i współpracujemy w mieście oraz regionie, które ćwiczą z najmłodszymi, nawet dwu- bądź trzylatkami. Wtedy idzie typowo o zabawę, polubienie kontaktu z piłką, radość z gry oraz wyrobienie koordynacji. Kiedy nagle się okazuje, że jakiś młodzian wyprzedza rówieśników o kilka lat, to wtedy jest spora szansa, że trafi bezpośrednio do nas, do centrali. Z najmłodszymi ćwiczymy już trzy razy w tygodniu, wdrażając im przede wszystkim elementy prowadzenia piłki, czyli techniki. Z czasem kiedy ich percepcja jest coraz lepsza, oferujemy nawet pojęcia taktyczne w praktyce. Przy czym wyjątkowe jest to, że nawet kiedy grają po czterech bądź siedmiu, chłopacy są przystosowani do stylu jedenastu na jedenastu. Czasem niektórzy przecierają oczy ze zdumienia przy tym przeskoku: “Jak to? Tu się gra po jedenastu?”. Natomiast my, ćwicząc w systemie siedem na siedem, przygotowujemy już podstawy, by przejście na duże boisko było łagodne, delikatne i płynne. Bez takiego szoku poznawczego, bo wtedy wszystko zaczynalibyśmy niemal od początku.
Czyli nie ma specjalnego nacisku na dany element?
Raczej nie, staramy się to łączyć i tworzyć z tego jedną, spójną całość. Nie możesz wyjść na boisko, mówiąc zawodnikom: “Słabo strzelacie, więc dzisiaj przez dwie godziny będziemy ćwiczyli wyłącznie uderzenia”. To im tylko zrobi krzywdę. Elementarna zasada mówi, że wszystko wypracujesz z czasem, przy odpowiednim wyrachowaniu i umiarze. W profesjonalnych klubach każda grupa ma swojego trenera od przygotowania fizycznego, który nakłada indywidualne obciążenia oraz pilnuje zdrowia zawodników, dopasowując wspólnie z nami plany treningowe na najbliższy tydzień. To daje wymierne efekty, kiedy z bliska znasz sytuację zdrowotną i fizyczną każdego zawodnika, a następnie dopasowujesz zajęcia do okoliczności.

Fot. Adam Ciereszko
Jak wygląda praca pod względem psychologicznym z młodymi zawodnikami?
Dobrze, że o to pytasz, bo moim zdaniem to najbardziej skomplikowany element towarzyszący szkoleniu. Wielu było takich, którzy mieli papiery na światową karierę, ale głowa nie pozwalała im rozwinąć skrzydeł bądź blokowała przeskok na wyższy poziom. A wszystko zaczyna się tu i teraz, w najmłodszych latach, kiedy najłatwiej oswoić i przyswoić pewne fakty. Staram się często rozmawiać z moimi piłkarzami, co mogłeś zauważyć. Mamy niemal godzinę przerwy, ale wszyscy siedzimy w grupce i dyskutujemy. Pokazuję im, co inne ekipy robią dobrze, a co mogłoby robić lepiej. Dzielimy się pewnymi wnioskami, wracamy do swoich meczów, staramy się żyć tym turniejem. Każdy z moich podopiecznych wie jak ważne jest współzawodnictwo i profesjonalizm. Musisz się męczyć i poświęcać młodym ludziom bardzo wiele uwagi, musisz być cierpliwy i tłumaczyć im pewne postawy. Odesłanie na dalszy plan psychologii nastolatka to jak wstrzymanie jego rozwoju sportowego. Niedopuszczalne. U nas wszyscy wiedzą, że grając w barwach Villarrealu są wyróżnieni, a na ich miejsce czekają kolejni. Z tym że nikt nie odbiera tego jako presję, a wręcz przeciwnie — jako wyróżnienie i dodatkową motywację.
Na jakiej podstawie trafiają do was piłkarze? Przychodzą chętni czy to już od najmłodszych lat zaawansowana selekcja i scouting?
Nie ma reguły, wszystko po trochu. Klub zatrudnia scoutów, którzy wypatrują najbardziej utalentowanych dzieciaków. Ponadto, działamy w bliskiej współpracy z wieloma akademiami. Bardzo pochwalam, że wyłapujemy już najmłodszych, nie czekając na to, co zrobi konkurencja. Sześciolatek klei piłkę na osiedlu lub w szkole jak dwa razy starszy dzieciak? Wysyłamy wtedy obserwatora, ten stara się porozmawiać z jego rodzicami i grzecznie zachęcić do przyjścia na trening. To jedna z metod. Poza tym, ściśle współpracujemy z wszelkimi przedszkolami czy szkołami, by wyłapywać najmłodszych. Czasem organizujemy przy okazji pewnych eventów testy oraz rekrutacje – wtedy bardzo łatwo załapać się do szkółki lub jakiejś filii. Gorzej mają trenerzy, bo trzeba mieć wprawne oko. Choć i tak wszystko zależy od odpowiedniego treningu, bo dzieciaki są na tyle elastyczne, że każdy aspekt da się tu jeszcze ukształtować.
Ale w Villarrealu grają zawodnicy z całego świata, także z innych kontynentów, nawet Polak. Nie stawiacie tylko na chłopaków z miasta, jak choćby Hertha w Berlinie.
Zgadza się. Przede wszystkim jesteśmy uznaną marką na całym świecie, więc sieć porozumień jest naprawdę gigantyczna. Mamy wszelkiego rodzaju akademie pod naszym szyldem na innych kontynentach, dlatego trenuje z nami kilku chłopców z Afryki lub Azji, tyczy się to głównie starszych roczników. Klub zatrudnia także siatkę scoutingową, gdzie – dla przykładu – jeden facet odpowiada za wyłapywanie perełek we wschodniej Europie, inny z kolei w Afryce. Rzecz jasna, taki pracownik nie przejeżdża sam całego kontynentu, ale zbiera sieć zaufanych współpracowników. Dostanie telefon od jakiejś agencji menadżerskiej, monitoruje turnieje młodzieżowe, jest w kontakcie z różnymi trenerami. Kiedy ktoś go przekona, to zaczyna się zaawansowana obserwacja, materiały wideo, wstępne rozmowy z trenerami oraz rodzicami. Może to zabrzmi brzydko, ale wtedy zadaniem scouta jest “zaklepanie” chłopaka, przekonanie go do naszego projektu i także jego opiekunów. Z tym nie ma problemu — jeśli wiemy, że ktoś jest tego warty, to oferujemy pracę jego rodzinie, wszelką pomoc w przeprowadzce i życiu, zajmujemy się dosłownie wszystkim. Villarreal to naprawdę klub i szkolenie ze światowego szczebla.
Jak wyglądają treningi z twoją grupą i jej integracja? Chodzą razem do szkoły? Ile razy w tygodniu trenujecie?
Okazjami do integracji są chociażby takie wyjazdy. Z tym raczej nie ma problemu, bo podstawą jest atmosfera w grupie, o którą dbamy codziennie także my, trenerzy. Trenujemy przynajmniej trzy razy w tygodniu, czasem dochodzimy do pięciu jednostek w tygodniu, przy czym do tego należy dodać turnieje oraz mecze, a więc wszelka rywalizacja z innymi. Wszystko zależy od intensywności zajęć i planów na najbliższy tydzień — jak wspomniałem, dopasowujemy z trenerem od przygotowania fizycznego odpowiednie obciążenia dla ich młodych organizmów. Mamy stworzone specjalne klasy sportowe, ale nie ma obowiązku przynależności do nich. To raczej wynalazek dla starszych grup, w których większość zawodników nie mieszka na miejscu. Wtedy trenują codziennie i stają się zwartą drużyną. W mojej grupie nie ma wymogów co do uczelni, niektórzy przyjeżdżają na trening specjalnym, klubowym, autobusem, nie ma żadnych problemów komunikacyjnych i organizacyjnych. A jeśli chodzi o trening, to zwracam uwagę zwłaszcza na dwa czynniki: posiadanie piłki i odpowiednią szybkość akcji. Musimy mieć futbolówkę, ale jednocześnie operować nią z dużą intensywnością. To są podstawowe zasady boiskowe, jakie musi wyznawać moja grupa.
W jakim wieku powinno się wprowadzać juniora do seniorów i co jest najważniejsze, by odpowiednio zaaklimatyzować się w dorosłej piłce? U nas, w Polsce, wiele talentów marnuje swoje szanse akurat na tym etapie.
Tu najważniejsze jest odpowiednie przygotowanie mentalne, na które zwracałem uwagę w poprzednich wypowiedziach. Niektórym plątają się nogi, innym odbija sodówka — kluczem jest przygotowanie nastolatka na ten najważniejszy moment w trakcie kilku lat, kiedy trenujesz go w młodszych sekcjach. U nas dzieci znają filozofię klubu, wiedzą czego mogą się spodziewać, nie nakładamy na nich takiej presji i staramy się być dla siebie życzliwi. Czasem ten przeskok może być okropny. Zawodnik oczekuje, że wszyscy się nim zatroszczą i potraktują go jak młodszego brata, a tu natrafia na komunikat: “Kochanie, każdy walczy o swoje miejsce na boisku”. Dla mnie nie ma konkretnego wieku, jest konkretne przygotowanie mentalne i piłkarskie. Czasem wprowadzenie przygotowanego 16-latka jest mądrzejsze niż męczenie się z niepoukładanym 24-latkiem. Wszystko należy wpajać już w młodości, bo potem zacznie się prawdziwa walka o przetrwanie, jeśli nie załapiesz za młodu. Spójrz – Bruno Soriano, Manu Trigueros, czy Jonathan Pereira ciągną teraz klub, bo swego czasu ktoś nauczył ich czegoś mądrego. Podobnie będzie z Moisésem Gómezem oraz Pablo Iñiguezem – oni się nie boją ani klub nie boi się im zaufać.

www.lechcup.pl
Hiszpanie będą coraz częściej stawiać na młodzież?
Nie ma wątpliwości. Na naszą młodzież zapanowało prawdziwe szaleństwo, to wręcz obsesja. Gdzie się nie rozejrzysz po Europie, tam są młodzi Hiszpanie. Do Anglii będą zjeżdżać masowo, z roku na rok, bo tam w grę wchodzą konkretniejsze pieniądze. Myśl szkoleniowa okazała się strzałem w dziesiątkę, o czym świadczą kolejne wyniki reprezentacji, dorosłej, a potem młodzieżowych. Czasem stronię od odważnych deklaracji, ale akurat tutaj mogę być dumny i powiedzieć, że dysponujemy najlepszym szkoleniem. Hiszpańską ligę czeka jeszcze niejedna fala utalentowanych młodzieniaszków.
Masz jakiś wzór trenerski? Kto jest najlepszy na świecie?
Postawię na Marcelino, bo mogę obserwować jego pracę z bliska i uczyć się od światowej czołówki. Odkąd jest w Villarrealu, wprowadza klub, a także nas trenerów, na wyższy poziom. Jego metody po prostu przynoszą rezultaty i widać to gołym okiem na boisku. Nie mogę też nie wspomnieć o del Bosque, dla większości Hiszpanów jest jak obrazek, perfekcyjny i spektakularny. Jego sukcesy mówią same za siebie, co daje jednoznaczą odpowiedź, kto jest najlepszy.
Kto z twoich zawodników może zostać gwiazdą reprezentacji w przyszłości? Kogo mamy bacznie obserwować?
No to na zakończenie: Hiszpania wygra przyszłoroczny mundial?
Wierzę, że tak też będzie. Sporo mówi się o tym, że nie można powtórzyć takiego wyczynu, a do tego nasza reprezentacja powoli się wypala, ale podobnie mówili przed poprzednim mundialem, a jeszcze więcej przed Euro 2012. Nadal posiadamy światowej klasy zawodników, którzy są głodni sukcesów — dlaczego mielibyśmy nie wygrać? Wystarczy wierzyć.

Fot. Adam Ciereszko
KOMENTARZ: Po zakończeniu turnieju Iván ze sporym rozczarowaniem zwrócił uwagę na sędziowanie w naszym kraju oraz podejście do wyników w sekcjach młodzieżowych. W meczu o trzecie miejsce pomiędzy Lechem a Villarrealem doszło do niemałych kontrowersji — Hiszpanie do przerwy prowadzili 3:1, a następnie zaczął się festiwal nieporozumień. Najpierw kibice obrzucali bramkarza gości serpentynami oraz konfetti, dbając także o odpowiedni hałas za bramką, co najzwyczajniej przestraszyło 11-latka i jego kolegów. Ponadto, sędziowie byli bardzo stronniczy na korzyść gospodarzy. Między innymi przerwali setkę Hiszpanów, bo po drugiej stronie murawy ktoś rzucił serpentynę na murawę. Cóż, z przykrością patrzyło się na to, jak okoliczności zabierają przyjezdnym podium. Jedni grali w piłkę, drudzy wykorzystywali warunki fizyczne, strzelając z daleka i korzystając z pomocy sędziów. Szkoda, że w naszym kraju ważniejsze są wyniki nastolatków niż zwykła sprawiedliwość i gra w piłkę. Młodzi Hiszpanie schodzili na trybuny, płacząc i czując ewidentną niesprawiedliwość. Przypominam, że kiedyś oni wszyscy dorosną, a wtedy się okaże, kto był szkolony na właściwych zasadach, jak na mistrzowskie warunki przystało, a kto ponad szkolenie wyłożył sobie wyniki w juniorach.
Rozmawiał na Lech Cup 2013 w Poznaniu: Dominik Piechota.
Współpraca przy materiale: Tomasz Pietrzyk.