Za nami luty – najkrótszy miesiąc w roku. Krótkie 29 dni wybudziły nas z zimowej drzemki i rozbudziły nadzieje na futbolowe emocje wiosną. Budzikiem lutowej frajdy z La Liga okazały się zwycięskie dla Atlético derby Madrytu. Przed Wami bohaterowie ostatnich czterech tygodni!
Jan OblakAtlético
Zrobił chłop swoje. Słoweniec nie był najjaśniejszą postacią Rojiblancos, ale kiedy przyszła potrzeba – był w gotowości. To właśnie cechuje największych z największych w tym fachu. W przypadku golkipera klasą jest, kiedy w jednym – jedynym! – zagrożeniu bramki wyjdzie zwycięską ręką. Oblak to ma, i pewnie dlatego oceniliście go wyżej od cudotwórcy z Málagi, Carlosa Kameniego. Już tylko kataklizm sprzątnie Janowi spod nosa Trofeo Zamora.
JuanfranAtlético
Już zaczęliśmy skreślać Juanfrana, gdy on z przytupem przypomniał o sobie. Po kilku miesiącach stagnacji prawy obrońca Los Colchoneros wrócił z przytupem, a już geniuszem w jego wykonaniu były derbi madrileño. Juanfran dwoił się i troił, kąsał, a samym spotkaniem na Santiago Bernabéu niejako wypchnął na bok fajerwerkowe występy Roberto Rosalesa z Málagi. I chyba też dał dużo do myślenia Vicente del Bosque, ostatnio stawiającego na Mario.
Gerard PiquéBarcelona
Fundament, na dziś człowiek nie do wyjęcia z wielkiej Barcelony. Oddzielił grubą krechą negatywne wybryki, co bezsprzecznie sprzyja jego karierze. Żaden culé nie chce wyobrazić sobie, jakby wyglądała obrona bez Gerada, który jeśli nie czyści kapitalnie pola karnego, to strzela zwycięskie bramki. W lutym przymknął Sevillę w bardzo ważnym pojedynku i wyrósł na bohatera numer jeden zaraz po tridente MSN. No i oczywiście boiskową formę przeniósł na twittera, gdzie „zrobił trolla” Ikerowi Casillasowi i Espanyolowi.
Diego GodínAtlético
Gdyby stworzyć duet stoperów Piqué – Godín, byłaby to prawdopodobnie najbardziej spektakularna para środkowych obrońców w historii La Liga. Zaryzykowałbym nawet, że rozegraliby sezon, w którym więcej strzeliliby bramek, niż pozwolili wpuścić swojemu bramkarzowi! W minionym miesiącu Urugwajczyk nie trafiał, ale był groźny w szesnastce przeciwnika. I oprócz działalności destrukcyjno-ofensywnej Godín dorzuca jeszcze edukacyjnym. Z jego obecności u boku więcej jest w stanie wyciągnąć rodak Giménez, niźli starszej daty Miranda.
Filipe LuisAtlético
Powiedzieć o Brazylijczyku, że jest megagwiazdą ligi hiszpańskiej, to jak nie powiedzieć niczego. Chwalony wcześniej Juanfran wyglądał równie świetnie, ale Filipe do owej świetności dorzucił jeszcze bardzo ważną asystę w derbach Madrytu. A więc zanotował kolejny spektakularny miesiąc, w którym forma idzie w parze z indywidualnymi statystykami. A pomyśleć, że w Chelsea mają problem z lewym bokiem…
KokeAtlético
Kto wie, czy bez niego Atleti nie skończyłoby lutego w upokorzeniu… Jeszcze nieotrząśnięte po styczniowej porażce z Barceloną Atlético wybitnie nie radziło sobie z Eibarem. A kiedy Baskowie przy Vicente Calderón objęli prowadzenie, Rojiblancos wpadli w piłkarską furię. Co gdyby nie wygrali, waląc głową w mur? Czy zapas sił Simeone nie wysechłby w tym sezonie? Na szczęście Koke wziął sprawy w swoje ręce: dwukrotnie asystował, przywracając drużynę na właściwe tory. Z nich już nie wypadli i raczej szybko się nie wykoleją.
BrunoVillarreal
Jeżeli spytać, co jest główną zaletą kapitana Villarreal, to zdecydowanie należy wskazać na stabilizacje. Bruno potrafi zagrać rolę pierwszoplanową, ale dla dobra zespołu zrzeka się jej raz dla Bakambu, raz dla Denisa Suáreza, jeszcze innym razem dla Soldado. Dlaczego to takie ważne? Otóż swoimi boiskowymi nawykami pozwala utrzymać formę nie tyle samemu sobie, co tym, którzy Villarreal mogą wynieść wyżej od niego. A nikt tak mądrze, jak Bruno, nie analizuje, że zwycięskie bramki w głównej mierze powinny pochodzić od zawodników ofensywnych. Człowiek orkiestra!
Leo MessiBarcelona
Czy na tej planecie znajduje się osoba godna oceny Argentyńczyka? W każdym razie – cokolwiek nie napisać o Messim, z kontekstu i tak odczytamy: „geniusz”. La Pulga dzieli się ile może z Suárezem i Neymarem, a i tak ociera się o piłkarską boskość. Wisienką na torcie był rzut karny w meczu z Celtą, kiedy wykiwał wszystkich. Doskonały, fenomenalny, genialny, boski, nietuzinkowy i tak dalej, i tak dalej. W całym tym tekście nie zmieściłyby się wszystkie epitety, wznoszące Leo na szczyt.
Antoine GriezmannAtlético
Jak wielu zawodników Atlético, swoją chwałę Francuz opiera głownie na stołecznych derbach. Na Santiago Bernabéu wcielił się w killera, dobijającego zranioną zwierzynę. Nadszedł moment, kiedy Griezmann musi wynieść Rojiblancos na sam wierzchołek futbolowej góry. Liga jest już raczej stracona, zostaje tylko Liga Mistrzów. Być może przełomowe momenty w przygodzie Antoine’a na Vicente Calderón rozegrają się w najbliższych miesiącach.
NeymarBarcelona
Z jednej strony stał z boku wyczynów Messiego i Suáreza, z drugiej – dołożył do nich cegiełkę. Powoli przestaje być ważne, kto w tercecie MSN strzela i asystuję najwięcej. Południowoamerykańskie trio spaja się w jednolity organizm, w którym jeden trzyma skrzypce, drugi steruje smyczkiem, a trzeci kontroluje współgranie obu. W lutym Neyowi najbliżej było do przytrzymywania skrzypiec.
Luis SuárezBarcelona
Urugwajczyk niewątpliwie znajduje się w najlepszym momencie kariery. To niesamowite, ale trzeci sezon z rzędu obwieszczamy apogeum możliwości Suáreza, po czym on z jednego szczytu katapultuje się na wyższy bez wspinaczki. Na ile to zasługa wtórujących Messiego i Neymara? A może to El Pistolero sam pracuje na swoją wielkość taczkami goli i asyst? To już wie sam Luis, a my z pewnością ugryziemy się w język przed kolejną kampanią. Jednomyślnie piłkarz lutego w La Liga!
Luis EnriqueBarcelona
Można spytać: dlaczego on, skoro jego piłkarze i bez trenera zagraliby futbol klasy światowej? Otóż każdy wielkie szkoleniowiec przyzna, iż trudniej jest chwałę utrzymać, niż na nią zapracować. A Lucho znajduje się na pustej autostradzie w obronie potrójnej korony, która z opanowanym Asturyjczykiem na ławce może nie spaść z głowy Barcelony jeszcze dłużej.