Jak w prostych słowach można wytłumaczyć fenomen Iago Aspasa? Po dwuletnim rozbracie z Galicją, który niewątpliwie można określić jako czas stracony, syn marnotrawny wrócił do Vigo i… znów jest kluczową postacią Celestes.
Wydaje się wręcz, jakby okres spędzony w Liverpoolu i Sevilli w ogóle nie miał miejsca. A przecież mimo nieprzeciętnych umiejętności wręcz odbił się od Premier League. Gra na Wyspach Brytyjskich dla wątle zbudowanego zawodnika okazała się być barierą nie do przeskoczenia. Trudno jednak wszystko uprościć do specyficznych uwarunkowań wynikających z występów w Anglii, skoro Aspas również w Sevilli nie był w stanie wygrać rywalizacji, prezentując się mocno nieprzekonująco… Forma jaką popisuje się w Celcie to zupełnie inna bajka.
W zespole Eduardo Berizzo przed sezonem dokonała się zmiana iście symboliczna. Iago Aspas przejął nie tylko “dziesiątkę” na plecach po odchodzącym do Manchesteru City Nolito, ale także rolę niekwestionowanej gwiazdy i lidera ofensywy. W futbolu jest to numer z pewnością wyjątkowy, wiążący się z odpowiedzialnością, jak również dużą pewnością siebie zawodnika przywdziewającego “dychę”. W końcu nie każdy jest w stanie poradzić sobie z presją wiążącą się z tą specjalną liczbą. Spośród wszystkich zawodników reprezentujących Celestes trudno wyobrazić sobie odpowiedniejszego kandydata na to miano. Aspas w sezonie 15/16 prezentował wysoką formę, notując przy tym najlepsze statystyki w karierze. Był bezkonkurencyjny spośród strzelców Celty z 14 golami w Primera División, a 18 we wszystkich rozgrywkach i czwarty pod względem asyst – trudno więc posądzać Iago o zuchwałość.
Czy zmiana numeru jakkolwiek ciąży na “geniuszu z Moañy”? Absolutnie nie. Wzrok kibiców skierowany ku Aspasowi, jak pokazuje początek sezonu, wzbudza w nim dodatkową mobilizację. Powoli zmierzamy ku półmetkowi rozgrywek, a Iago może poszczycić się dorobkiem 9 zdobytych bramek i 2 asyst – to zdecydowanie najlepszy start temporady w karierze napastnika, powodujący, iż znajduje się na perfekcyjnym kursie ku Trofeum Zarry. W zeszłym sezonie dziewiąte trafienie zanotował w 20. kolejce, w bardzo dobrej kampanii 12/13, która poskutkowała przenosinami do Merseyside, dopiero w 25. Jednak pierwsze spotkania Celty wcale nie wskazywały na nagły wzrost formy naszego bohatera. W pierwszych czterech meczach Celestes, nie licząc meczu na Santiago Bernabéu, gdzie do wywiezienia punktu zabrakło jedynie szczęścia, prezentowali się wręcz fatalnie. Duże znaczenie odgrywa tutaj zaufanie ze strony Toto Berizzo, który konsekwentnie stawiał na swojego lidera. Przełamanie przyszło przeciwko Sportingowi Gijón, a zwycięską bramkę zdobył nie kto inny, jak właśnie Aspas. Mimo iż miała ona miejsce z rzutu karnego, to kluczowy moment spotkania dał dużo pewności siebie Galisyjczykowi, który od piątej kolejki wpisuje się na listę strzelców regularnie.

Aspas w canterze Celty i w pierwszym zespole.
Iago ma udział przy bramkach średnio co 96 minut. Wynik, biorąc pod uwagę skalę zespołu, iście fenomenalny. Dość powiedzieć, że w tej statystyce wyprzedzają lidera Celestes jedynie topowi goleadorzy La Liga, jak Ronaldo, Messi, Suárez i Gameiro oraz… Pablo Piatti. Asysta i gol przy dwóch pierwszych trafieniach Celty przeciwko Barcelonie, dwie bramki w El Derbi Gallego, jako pierwszy Galisyjczyk notujący dublet w derbach od czasów Mauro Rodrígueza… Nic więc dziwnego, że osiągnięcia nie przeszły bez echa wobec selekcjonera La Roja. Aspas został powołany w wyniku kontuzji Diego Costy, sytuacja była o tyle zabawna, że w momencie telefonu Julena Lopeteguiego, Iago znajdował się w ośrodku treningowym A Madroa, a dokładniej… pod prysznicem, traktując połączenie jako żart. Szansę debiutu w reprezentacji otrzymał 15 listopada i spokojnie można uznać, iż ją wykorzystał. Przeciwko Anglii na Wembley zdobył piękną bramkę od słupka, przyczyniając się przy tym do remontady. Cóż, nie da się ukryć, że w ostatnich tygodniach szczęście sprzyja napastnikowi, trzeba jednak przyznać, iż Iago potrafi temu szczęściu pomóc.
Co czyni Aspasa tak wyjątkowym? Przede wszystkim – trudno znaleźć jakiekolwiek słabe punkty w jego grze. Świetnie panuje nad piłką, prowadzi ją blisko przy nodze, co w połączeniu z szybkością stwarza ogromne zagrożenie, zwłaszcza w kontrataku. Technikę użytkową posiada na najwyższym poziomie, co wcale nie jest przesadą, dzięki czemu jest również efektywnym graczem w ataku pozycyjnym. Nie ma miejsca w okolicach 30 metrów od bramki przeciwnika, w którym czułby się niekomfortowo, dzięki czemu jest zawodnikiem ofensywnie bardzo uniwersalnym. To daje szereg nowych możliwości Toto Berizzo, bo choć sam zawodnik uważa się za mediapuntę, tak niezależnie od pozycji, na której występuje – nie zwykł zawodzić. Lewą nogą potrafi wiązać krawaty, a lobowanie bramkarzy mógłby wykładać na uniwersytecie. I być może wielu posądzi mnie o przesadyzm i profanację, tak ostatni raz podobną lekkość w miękkiej podcince widziałem u Raúla Gonzáleza. Co jest więc czynnikiem determinującym niepowodzenia w klubach spoza Vigo?
W Liverpoolu trafił na bariery w postaci Luisa Suáreza i Daniela Sturridge’a, prowadzących The Reds do najlepszego sezonu od lat. Zespół Brendana Rodgersa był o krok od zdobycia mistrzostwa, pierwszego od blisko ćwierćwiecza. Na drodze do szczęścia Aspasa na Wyspach Brytyjskich stanęły także… bariery językowe. Można się zastanawiać, czy Iago opanował coś ponad słowo “yes” oraz wulgaryzm, którego nie zamierzam tutaj cytować. Nie tylko wpłynęło to niekorzystnie na aklimatyzację w nowym środowisku, niechęć do nauki angielskiego budziła również pewne zastrzeżenia co do profesjonalizmu zawodnika. Mimo iż przenosiny na Anfield okazały się być kompletnym niewypałem, zarówno dla klubu, jak i samego Aspasa, tak lider Celty nie ocenia absolutnie negatywnie pobytu w Anglii: “Doświadczenie z Liverpoolu było bardzo dobre dla chłopaka ze skromnego klubu, który całe życie spędził w jednej drużynie. Również dlatego, że mogłem nauczyć się nowego języka, kultury i na żywo doświadczyć walki o mistrzostwo, mimo iż na końcu nie otrzymywałem zbyt wielu minut”
Przygoda z Sevillą to nieco inny przypadek, choć ponownie można było zarzucić Aspasowi nieprofesjonalne podejście. “Geniusz z Moañy” w barwach Sevillistas rozegrał 25 spotkań, zdobywając przy tym 10 bramek. Na papierze liczba występów pozwala nam stwierdzić, iż ze strony Emery’ego nie zabrakło zaufania w stosunku do zawodnika, a liczba trafień nie powinna budzić rozczarowania. Większy podgląd na sytuację Iago w Andaluzji otrzymamy, gdy spojrzymy na tę sytuację nieco bardziej szczegółowo. Zaledwie 916 minut, z czego ponad połowa to mecze w Copa del Rey oraz w fazie grupowej Ligi Europy, z kolei aż 60% goli zdobytych przez Aspasa w Sevilli miało miejsce przeciwko… drugoligowcowi z Sabadell, notabene spadkowiczu z Segunda División. Napastnik z pewnością nie mógł być zadowolony z minut otrzymywanych w lidze, grał głównie “ogony”, dość powiedzieć, że do 20. kolejki nie rozegrał więcej niż 20 minut w pojedynczym spotkaniu. Narastająca frustracja u Iago Aspasa uwydatniła się po meczu z Elche, gdy przez cały mecz nie podniósł się z ławki. Doprowadziło to do ostrej wymiany zdań z Unaiem Emery’m, który na następnej konferencji prasowej nazwał Aspasa “recydywistą” i wyłączył go z kadry na trzy kolejne spotkania. Czas zawodnika na Ramón Sánchez Pizjuán wydawał się być policzony.
Dziś dwa lata niemalże wyjęte z życiorysu nie mają absolutnie znaczenia, bowiem Aspas wrócił do Vigo, swej ziemi obiecanej i ponownie jest gwiazdą lokalnej społeczności. Czy ze strony lidera Celty zobaczyliśmy już wszystko? Gwarantuję, że Iago nie zamierza spocząć na laurach, a na horyzoncie pojawiły się kolejne cele. Już dziś marzy o wyjeździe do Rosji i absolutnie nie jest to wizja pozbawiona realizmu – ze względu na specyfikę gry La Roja charakterystyką zdecydowanie pasuje do niej typ gracza podobnego do Davida Villi, aniżeli Aritza Aduriza. Drugim wyzwaniem jest zdobycie tytułu z Celestes, za który z pewnością dałby się pokroić. W końcu: “Jestem chłopcem ulicy grającym w ukochanym klubie. Celta jest dla mnie wszystkim. To klub, w którym spędziłem 18 lat swojej kariery sportowej, moim marzeniem jest triumfować tutaj“. Trudno oczekiwać, by Aspas gdziekolwiek indziej na świecie był bardziej szczęśliwy, aniżeli w Vigo. On kocha Balaídos, a Balaídos kocha jego. Zarówno władze klubu, jak i sam zawodnik byliby wniebowzięci, gdyby Iago Aspas mógł zakończyć tutaj karierę. I tego mu osobiście życzę – aby tutaj, we własnym domu, budował dalej swoją legendę, nadając ukochanej La Liga jeszcze więcej kolorytu…