Przyświeca mi idea gry ofensywnej. Kompaktowa formacja, zespół kontrolujący grę, nakładający presję na przeciwnika, dużo ruchu tak z piłką, jak i bez – mówi dla Marki Thiago Motta. Były już futbolista podobnie jak inny ex-Barcelonista – Xavi – ma ciekawy pogląd na futbol. Zwłaszcza jeśli chodzi o rolę bramkarza…
19. maja 2015 roku, to data w życiu Motty niezwykle ważna. Właśnie wtedy po raz ostatni wystąpił na murawie jako zawodowy piłkarz, grający na najwyższym poziomie. W starciu z Caen były reprezentant Włoch wyszedł jako kapitan. Mecz porywający nie był, a przynajmniej tak można sądzić po bezbramkowym wyniku. Warto jednak podkreślić, że w Hiszpanii i nie tylko, mogliby się od paryżan uczyć żegnania wielkich zawodników, ważnych osób w historii klubu. Idealna ściągawka poniżej, zwłaszcza że w przypadku zarówno Barcelony jak i Atleti zapewne w trakcie kilku najbliższych sezonów trzeba będzie pożegnać postaci, delikatnie mówiąc, nietuzinkowe. A takich obrazków niestety w La Liga nadal oglądamy jak na lekarstwo.
Wracając jednak do tematu, Thiago Motta to gracz niezwykle zasłużony. W samej Francji „nastukał” pięć mistrzostw, jedenaście pucharów i cztery superpuchary. Robi wrażenie. Mnie interesują jednak jego wyczyny na hiszpańskich boiskach. Karierę zaczynał w Barcelonie, tam zdobył Ligę Mistrzów, czego potem dokonał jeszcze w barwach Interu. Po drodze zahaczył o czerwono-białą stronę Madrytu, gdzie rozegrał 10 spotkań. Szału nie ma, ale kto wie, może jeszcze kiedyś Motta udowodni swoją przydatność… jednak w innej roli?
Futbolowi szarlatani
„Nie mam nic przeciwko Tuchelowi, ale moim celem jest przejęcie pierwszego zespołu” – odważnie stwierdza 36-latek, który dopiero zaczyna swoją przygodę z trenerką. Pierwszy trening poprowadził dwa miesiące po zawieszeniu butów na kołku. Obecnie obowiązuje go dwuletni kontrakt z zespołem U-19 PSG, jednak on ma wielkie plany. Nie sama odwaga, a to w jaki sposób chce odnosić sukcesy jest zaskakujący.
W jednym z ostatnich podcastów #FdeJ rozmawialiśmy o przypadku Xaviego. Katalończyk ma kilka pomysłów i nie są one związane jedynie z taktyką. Były zawodnik Barcelony stwierdził, że aby ograniczyć futbol defensywny, zorganizowany, który często góruje nad tym pięknym, nastawionym na inicjatywę – wypadałoby zmniejszyć liczbę graczy do… 10. Nie wiem jakie jest zdanie Motty na ten temat i trudno powiedzieć jakie ma uwagi o wpływie murawy na przebieg spotkania (sądząc po poglądach, pewnie też ma szajbę na tym punkcie), natomiast w kwestii strategii, stylu gry, Panowie raczej by się dogadali.
Cóż takiego wymyślił Thiago Motta? Taktykę 2-7-2. Nie, nie pomyliliście się w liczeniu, ja też się nie potknąłem w zapisie. Bramkarz wliczony jest do zawodników z pola. Co zaskakujące, nie jako piłkarz defensywy, a… środka pomocy. Jeżeli ktoś się śmiał z wymysłów wystawienia Ter Stegena i jego podobnych w polu, biada Wam. Apokalipsa nadchodzi. No, może trochę przesadzam z tą apokalipsą, ale jeśli trener pochodzący z Brazylii weźmie poważną drużynę w swoje ręce, to zobaczymy absolutnie hardkorową wersję tego, co wyczynia momentami Neuer.

Screen z taktyką według Motty | Graf: Marca
Jaką rolę pełnić ma więc bramkarz? Były zawodnik Barcy czy Atleti podkreśla, że obrońcy i portero rozpoczynają ataki, więc są pierwszymi atakującymi, a napastnicy stanowią istotną rolę w defensywie, jako ci, którzy pierwsi powinni walczyć o odzyskanie piłki po stracie.
Wobec niespodziewanego powrotu ustawienia 4-4-2 w ostatnich latach, które przynajmniej w La Liga ma głównie za zadanie zaryglowanie środka i przede wszystkim utrzymanie stabilności na tyłach, takie pomysły brzmią jak szaleństwo. Ledwo przyzwyczailiśmy się do ludzi pokroju Setiena i Machina, a tu czeka nas najprawdopodobniej kolejna futbolowa rewolucja. Motta co prawda zaznacza, że można grać ofensywnie w pozornie wyglądającym defensywnie ustawieniu, a także na odwrót. Nie zmienia to jednak faktu, że chętnie zobaczylibyśmy kolejnego szaleńca u steru. Cokolwiek by się nie działo – byłoby ciekawie. Fakt, że realizowanie takich założeń nie jest łatwe, pokazał choćby przypadek Julena Lopeteguiego. Wizjonera zastąpił pragmatyk, a wyniki przyszły jak na pstryknięcie palcami.
Przepowiednia wielkiej zmiany
Choć na trenerskim rynku transferowym Diego Simeone jest gorącym kąskiem, część kibiców Atleti ma już dość włodarza klubu, który w najbliższą sobotę zmierzy się w wielkim hicie z Barceloną. Argentyńczyk mimo ogromnej jakości w zespole, sztywno trzyma się swoich założeń i gry opartej o solidną defensywę. Skąd o tym wiem? Bo w redakcji mamy fanów Atleti i uszy już bolą od biadolenia na „biednego” Cholo. Choć tu warto przyznać rację, że czasami bolą oczy od patrzenia na ich grę. Jednak jako fan Valencii mogę zostać w tym kontekście źle odebrany., więc nie bierzcie sobie tego za bardzo do serca.
Thiago Motta jak wcześniej wspomniałem, swojej roli w Madrycie nie wypełnił. Bawiąc się trochę w futbolowych fantastów, wystarczy wyobrazić sobie co by było gdyby za kilka lat Argentyńczyka zastąpił właśnie Motta. Rewolucja na całego i wywrócenie wszystkiego do górny nogami? Czemu nie. Skoro taki Saul może w reprezentacji pełnić zupełnie inną rolę niż w klubie, może przydałoby się przynajmniej ten manewr przenieść na realia klubowe. Póki co celem pochodzącego z Brazylii jest posada szkoleniowca PSG, ale kto wie co przyjdzie mu do głowy w bliższej lub dalszej przyszłości.