Jeżeli Dembélé nie pojawi się ani na minutę w tym meczu, to będzie oznaczało, że Ernesto Valverde nie chce już z nim pracować i że Barcelona wyrzuciła w błoto sto milionów euro. Trzeba będzie po prostu ratować z tego ile się da, sprzedając go jak najszybciej – mówi Leszek Orłowski, dziennikarz tygodnika Piłka Nożna, komentator Canal + oraz autor książek o futbolu.
Spóźnienie do pracy może zdarzyć się każdemu z nas. Nawet profesjonalnemu piłkarzowi. Jeśli jednak takowy jegomość spóźnia się 25 minut na odprawę przed starciem Ligi Mistrzów z Interem… zwyczajnie dla takiego zachowania już znacznie trudniej wykazać się wyrozumiałością. Co mogło być ważniejsze od potyczki na najwyższym poziomie? Zakładamy, że nie zostawił włączonego żelazka. Barcelona zdementowała jednak te informacje w czwartkowy wieczór, co nieco wybiela obraz zawodnika. Według Barcelony różnica wynikała z błędnej informacji Cuatro, które twierdziło, że zbiórka miała mieć miejsce punkt 19. Jak podaje klub, oficjalnym terminem była godzina 19:20, więc Francuz przybył na czas. Na ile to prawda, nie nam oceniać.
Dla Ernesto Valverde według katalońskich mediów miał być to przyczynek do odstawienia na boczny tor Francuza, co jak widać okazało się stwierdzeniem błędnym. Tak czy siak skrzydłowy Barcelony i reprezentacji Francji w ostatnich tygodniach stracił nieco w oczach trenera i pewne zachowania miały wpłynąć drastycznie na jego postrzeganie. Los zawodnika mógł zostać przesądzony kilka dni wcześniej. O 21-latku rozmawialiśmy z Leszkiem Orłowskim:
To jest ciekawa kwestia, czy on nie zagrał z Interem za karę, za swój niezbyt udany mecz z Sevillą, kiedy kilka razy stracił piłkę w sposób, którego Ernesto Valverde bardzo nie toleruje, czy też dostał czas na przemyślenie, odpoczynek i zresetowanie się właśnie po to, żeby zagrać w El Clasico. Na tak postawione pytanie trudno mi znaleźć odpowiedź.
Niefrasobliwa i niechlujna gra to jedno, a lekkomyślne zachowanie, drugie. W katalońskiej prasie zawodnik Blaugrany został dosłownie obsmarowany, a nie dzieje się to często. Zdecydowanie mniej dostało się nawet krnąbrnemu Arutro Vidalowi, który w ostatnich dniach przedstawiany był… jako symbol antimadridismo.
Francuz ma mieć poważne problemy z adaptacją. A to wszystko mimo starań ze strony klubu. Wspólnego języka skrzydłowemu nie powinno brakować, ze względu na obecność Lengleta czy Umtitiego. Do tego młoda gwiazda miała zapewnionego kucharza, który miał pilnować jego diety, a także szofera, który miał dbać o punktualne przybycie zawodnika na treningi czy mecze. Zawodnik jednak z tych przywilejów zrezygnował.
W mediach już na początku sezonu mówiło się o trudnej sytuacji piłkarza, mimo tego, że klub zapewniał, iż jest intransferible (nie na sprzedaż – przyp. red.). Niezły początek sezonu, a zwłaszcza Superpuchar Hiszpanii przeciwko Sevilli, który Ferran Martínez z Mundo Deporitvo nazwał fatamorganą, chociaż Ousmane strzelił gola i był jedną z najlepszych postaci. Ostatniego gola piłkarz strzelił 18 września z PSV Eindhoven. Trzeba przyznać, że dotychczasowy dorobek gracza Barcelony to niezbyt dobrze rokujący wynik. Trzy ligowe trafienia, zero asyst. Szału nie ma.
Kiedy pod nieobecność Leo Messiego nadarzyła się idealna okazja do poprawienia swojej pozycji w hierarchii, powrotu do tego co miało miejsce w pierwszych kolejkach, Francuz zaprzepaścił ją na całej linii. Podczas gdy Ousmane nie daje z siebie wszystkiego na boisku, treningach i ogólnie pokazał dość beztroskie podejście do zawodu, inni korzystają dzięki regularności, pracy i zwykłemu rozsądkowi. Mowa o dwóch Brazylijczykach – Arthurze i Rafinhii, których możemy się spodziewać podczas niedzielnego Klasyku, w odróżnieniu od Dembélé. Inna charakterystyka tamtych zawodników w niczym nie przeszkadza, bo w ofensywie na dobre zadomowił się już Coutinho, który przecież spokojnie mógłby grać również w drugiej linii.
Sądzę, że to będzie bardzo istotna rzecz jeżeli chodzi o losy Dembélé w Barcelonie. To czy on zagra w wyjściowej jedenastce, jak zagra, czy ewentualnie wejdzie z ławki. Jeżeli nie pojawi się ani na minutę w tym meczu, to będzie oznaczało, że Ernesto Valverde nie chce już z nim pracować i że Barcelona wyrzuciła w błoto sto milionów euro. Trzeba będzie po prostu ratować z tego ile się da, sprzedając go jak najszybciej – stwierdził Leszek Orłowski.
Zimowe okno transferowe zbliża się wielkimi krokami, a pozyskany ponad rok temu za horrendalną kwotę skrzydłowy nie ma powodów do optymizmu. Zawodnik, który miał być następcą Neymara może przedwcześnie opuścić Camp Nou. Jedno jest pewne, jeśli jeszcze raz nadużyje zaufania włodarzy, trenera czy kolegów z zespołu, słono za to zapłaci. Według relacji mediów już teraz w szatni inni gracze Blaugrany patrzą na niego spod byka i mają mu wiele do zarzucenia. My od siebie możemy dodać tyle, że idealnie pasuje tu stwierdzenie: „karma wraca”, pod którym podpiszą się zapewne fani klubu z Dortmundu. Opuszczając BVB Dembélé wykazał się skrajnym brakiem profesjonalizmu, a jego zachowanie można porównać do tego co zrobił Malcom, który również ma być na wylocie z Barcelony. Czy wobec tego dla Ousmane’a istnieje jeszcze jakaś nadzieja, że stanie się ważnym zawodnikiem klubu z Camp Nou? Na to pytanie odpowiada Leszek Orłowski.
Jeżeli chodzi o moją prywatną opinię, ja wierzę w talent Dembélé i w to, że zdąży jeszcze dojrzeć, zrozumie, że grając w takiej drużynie jak Barcelona, atakując dużą liczbą zawodników, nie można sobie pozwolić na tracenie piłek, bo zostaje na własnej połowie dwóch obrońców i każda kontra rywala może być bardzo groźna. Musi mu coś kliknąć w głowie, aby zrozumiał, że to nie jest francuskie Rennes ani Borussia, że tu trzeba grać zupełnie inaczej.
Trudno się nie zgodzić z dziennikarzem tygodnika Piłka Nożna i komentatorem Canal+. Podobne zdanie wyraził w swoim artykule Ferran Martínez: „Jeżeli potraktuje to jako bodziec do zmiany, będzie w stanie naprawić swoją sytuację. W innym przypadku sam podpisze na siebie wyrok”. My pod powyższymi stwierdzeniami podpisujemy się obiema rękami. Dembélé przez ponad rok uczył się jak to jest grać w wielkim klubie, a teraz czeka go egzamin końcowy. Jeśli go obleje, pozostanie mu powiedzieć au revoir.