Jesteśmy bardzo szczęśliwi i trudno to ukryć. Chcemy zdobyć dla fanów kolejne ważne trofea – powiedział Luis Rubiales po wygranej 6:0 z Chorwacją. Ale czy ten mecz w ogóle coś znaczył?
27 marca tego roku, madrycki stadion Wanda Metropolitano. La Furia Roja pod wodzą Julena Lopeteguiego szykuje się na towarzyską potyczkę z Argentyną. Dwa teoretycznie wyrównane zespoły. Drużyny, które podczas każdego wielkiego turnieju, bez względu na okoliczności, są wymieniane w gronie faworytów do zwycięstwa. A jeśli nie, to przynajmniej wśród tych, którzy mogą zdobyć medal. Albicelestes co prawda bez Messiego, obserwującego spotkanie z trybun, ale to nadal mocna Argentyna, z mającym za sobą dobry okres w Hiszpanii Jorge Sampaolim. Z pozoru, patrząc na statystyki, spotkanie może wydawać się wyrównane. Po 11 strzałów, 52% posiadania piłki Hiszpanów… Skuteczność La Furia Roja jest jednak zatrważająca. 6 uderzeń celnych, 6 goli. Argentyna na łopatkach, a Hiszpanie świętują. Jest kilka miesięcy do mundialu, a ekipa Lopeteguiego osiągnęła już szczyt formy. Co może pójść nie tak?
W tamtym spotkaniu gole strzelali Costa, Thiago, Aspas oraz Isco (3). Mistrzostw świata żadne z nich nie uzna jednak za wyjątkowo udane. Nie ze względu na sam wynik kadry, ale również patrząc na to jak prezentowali się na boisku. Diego Costa czy Isco co prawda mieli swoje momenty, ale nawet trzy gole w wykonaniu tego pierwszego i dwa na koncie drugiego, nie robią raczej na nikim wrażenia. Forma przyszła za szybko? Co stało się przed mundialem, oczywiście wszyscy pamiętamy.
I teraz trudno nie mieć deja vu. Hiszpanie brylują, choć rozgrywki są średnio istotne, a do ważnego turnieju jeszcze dużo czasu. Wygrana z Anglią i absolutny pogrom Chorwacji, mogłyby wskazywać na powrót na szczyt, jednak nie można dać się zwieść.
Tym razem w buty Isco wskoczył Marco Asensio. Gol i trzy asysty, absolutny dominator. Zawodnik, którego być może na mistrzostwach brakowało. Nie piłkarz, od którego wszystko się zaczyna – takich Hiszpanie mają na pęczki. Bo w początkowej fazie pokazać z dobrej strony mogą się obrońcy czy środkowi pomocnicy – każdy z tych zawodników potrafi doskonale grać nogami i dostrzec niekrytego partnera. Ba, nawet David De Gea może dobrym podaniem uruchomić płynny atak swojej drużyny. La Furia Roja od jakiegoś czasu cierpiała na przerost geniuszu.
W całej plejadzie fantastycznych ofensywnych pomocników takich jak David Silva, Andres Iniesta i innych, brakowało kogoś kto szarpnie, depnie skrzydłem, minie rywala, uderzy z dystansu. Niewątpliwie jeśli chodzi o kreatywność Asensio jest zawodnikiem bardzo dobrym i może nie sięgnie poziomu dwóch wcześniej wspomnianych wyżej kolegów, natomiast jeśli chodzi o dynamikę czy drybling – ma wszystko aby przez lata dominować na skrzydle, a do tego do spółki z Isco, Thiago czy Saulem, prowadzić grę zespołu.
Luis Enrique meczem z Chorwacją w zasadzie niczego nie wygrał. Ewentualny triumf w Lidze Narodów wiecznej chwały mu nie da. Bo rozgrywki jeśli w ogóle staną się bardzo prestiżowe, to dopiero za jakiś czas. Udowodnił jednak w kilku sprawach słuszność swojego postępowania i pokazał, że nie musi mieć gorszego podejścia do poszczególnych zawodników aniżeli Julen Lopetegui.
Bo jeżeli baskijski szkoleniowiec był chwalony, to w dużej mierze za podejście do młodzieży, tej w pewnym sensie trudnej, której potencjał trzeba jeszcze odblokować. Jak było z Chorwacją? Gol Isco, kolejna bramka Saula pod wodzą Enrique oraz wspomniany koncert Marco Asensio. Najbardziej ciekawi jednak postawa zawodnika Atleti.
Saul w reprezentacjach młodzieżowych często pełnił zupełnie inną rolę niż w zespole z Madrytu. Jeden z żołnierzy Cholo, mega uniwersalny zawodnik, w młodzieżówkach gdzie grał pod wodzą Lopeteguiego, pełnił rolę ofensywną. W 25 meczach w U-21 strzelił aż 9 bramek. Julen nie potrafił jednak przenieść tego na dorosłą kadrę, a Luis Enrique z tego wszechstronnego zawodnika robi świetny użytek. Saul wyrasta na prawdziwą gwiazdę reprezentacji.
Drugi aspekt, o którym zresztą pisaliśmy – lewa obrona. Czy Gaya się obronił? 98% celnych podań (najwięcej, będąc 4 najczęściej podającym zawodnikiem po Ramosie, Nacho i Ceballosie) powinno odpowiedzieć na pytanie, czy piłkarz zagrał na odpowiednim poziomie. Zresztą aż 9 zawodników La Furia Roja przekroczyło barierę 90% celności podań, poniżej zeszli tylko ci, którzy mają grać najbardziej bezpośrednio. Rodrigo oraz Saul. Nie licząc oczywiście tych, którzy weszli z ławki.
I ostatni. Hiszpania Enrique póki co sprawia wrażenie drużyny elastycznej taktycznie. Nie takiej, która stosuje konsekwentnie to samo ustawienie czy zamysł. Jeśli już gracz jest zmieniany, to nie w stosunku 1:1. La Furia Roja ma różnorodnych piłkarzy, którzy w danym momencie odpowiadają za różne schematy rozegrania czy wykończenia akcji. Wszystko zaczyna się bardzo obiecująco, a hiszpańskie dzienniki jak i eksperci wypowiadają się o nowym selekcjonerze w samych superlatywach.
Czy jednak za niespełna dwa lata Hiszpanie nie będą znowu przeżywać kolejnej klęski, które w ostatnich turniejach, mimo ogromnego potencjału, z perspektywy czasu wydają się być wręcz nieuchronne? Nie samo doprowadzenie tej kadry do topowego poziomu i podtrzymanie tytułu mistrza nieistotnych pogromów, a utrzymanie go podczas imprezy najwyższej rangi będzie dla Enrique najtrudniejszym zadaniem. Z pierwszym poradził sobie śpiewająco.