Pan trener jest gotowy do gry – zażartował Antonio Escribano, specjalista ds. żywienia La Furia Roja. Czy Luis Enrique wskoczy w miejsce jednego z pominiętych na wrześniowe zgrupowanie?
Żarty żartami, ale Luis Enrique podczas swoich pierwszych powołań dał czadu. Jeżeli ktoś spodziewał się powrotu do dawnej szkoły pod wezwaniem Vicente del Bosque… to cóż, nie mógł się bardziej mylić. Więcej pisaliśmy o tym kilka dni temu tutaj.
Ale nad jednym brakującym zawodnikiem warto się pochylić. Jordi Alba. Gol i asysta w ostatnim spotkaniu, do tego niezliczona ilość groźnych akcji i kluczowy udział przy golu samobójczym Pulido. Choć za kilka miesięcy Hiszpan dobije do trzydziestki, nadal jest kluczowym graczem Barcelony. Czy wobec tego wymieniając 23 obecnie najlepszych piłkarzy z Hiszpanii, powinno się wśród nich znaleźć nazwisko 66-krotnego reprezentanta?
Tak.
Problem leży w tym, że reprezentacja to przede wszystkim drużyna, a nie konkurs umiejętności, co pisaliśmy tutaj już wiele razy. Wskazywaliśmy choćby przy powołaniach Julena Lopeteguiego, że zabranie Álvaro Odriozoli zamiast Sergiego Roberto jest zasadne ze względu na profil zawodnika. Odpowiednikiem tego drugiego po przeciwnej stronie jest raczej Marcos Alonso. Dzisiaj więc takiej samej argumentacji zastosować nie można. Modus operandi selekcjonera się zmieniło. Wracając na lewą flankę, José Gayà to zawodnik oszlifowany na tę samą modłę co Alba, z drobną różnicą – obecny lewy obrońca Valencii wcześniej został przestawiony ze skrzydła do defensywy. Był trzecim „na taśmie produkcyjnej”, a nie pierwszym jak Jordi, który wyszedł z Mestallety. To tyle.
Nie mamy zamiaru Was przekonywać, że Gayà jest lepszym piłkarzem od Alby, bo w tym momencie byłoby to czyste szaleństwo. Nawet dla kibica Nietoperzy. Pojawiają się co prawda opinie, że Jose nie jest w formie – co jest absolutną bzdurą, do czego jeszcze wrócimy – ale ogólnie rzecz biorąc brakuje mu jeszcze do piłkarza Barcelony. To jest fakt niezaprzeczalny.
Jednak nawet najlepszy zawodnik może stać się kulą u nogi danej drużyny. Zapewne wielu się zastanowi – o czym ten gościu w ogóle pisze. Oczywiście, problemów z Albą w zasadzie w Barcelonie nie widać. Jordi ma obok siebie Pique, Messiego, miał Iniestę i wielu innych, co nie pozwalało mu się zbytnio szarogęsić. W Katalonii lewy obrońca wykonuje swoją robotę. I bardzo często rusza do przodu, kiedy najbardziej go potrzeba.
Warto jednak pamiętać, że między Albą z Barcelony, a Albą z La Furia Roja jest mniej więcej taka różnica jak między solą (przyprawą) a solą (rybą). Albo Jordim Albą i Jessicą Albą, jeżeli wolicie bardziej obrazowe porównania.
Bo na ostatnich mistrzostwach Jordi pokazał wielkie zero. Mało go było widać, nie zanotował na swoim koncie ani trafienia, ani nawet asysty. Mimo 7 bramek zdobytych przez Hiszpanów. Oczywiście bez Lopeteguiego La Furia Roja wyglądała nędznie, nie zmienia to jednak faktu, że zawodnik niezbędny dla kadry pokazałby się z lepszej strony. Mało? Mistrzostwa Europy 2016. Cztery mecze, jedna asysta. W spotkaniu z Turcją, przy trzecim i ostatnim w tym spotkaniu golu. W tym samym meczu bramkę i asystę zanotował Nolito. Dziś zawodnik od kadry daleki niczym Iniesta czy Silva. Choć oczywiście nie zrezygnował sam. W całej swojej przygodzie z kadrą Alba strzelił 8 goli i dołożył 10 asyst (za Transfermarktem, który lubi zawyżać liczbę asyst). To wszystko w 66 spotkaniach, co dla zawodnika tej klasy nie jest wynikiem, który powaliłby nas na kolana.
Nie chcielibyśmy być tutaj źle zrozumiani. Po pierwsze, Jordi Alba nie jest największym złem kadry w ostatnich latach. Po prostu kiedy drużyna grała źle, zawodnik Barcelony nigdy nie był promyczkiem nadziei na lepsze wyniki. Trudno więc traktować go jako piłkarza niezastąpionego. Hiszpania na pozycji lewego i prawego obrońcy ma całą masę graczy, którzy po kilku miesiącach lepszej gry spokojnie mogą dostać powołanie. Wśród nich jest choćby José Gayà, który pod wodzą Marcelino wrócił na odpowiednie tory, a początek – choć Valencia nie zaczęła wcale najlepiej – ma całkiem niezły. SuperDeporte zaznacza, że młody Hiszpan na początku sezonu notuje lepsze liczby niż w poprzednich rozgrywkach, w takich statystykach jak liczba dośrodkowań, wybić, kluczowych i celnych podań itd. Może nie jest więc aż tak złym kandydatem?
Jordi Alba w swojej najlepszej formie jest obecnie najlepszym lewym obrońcą w Hiszpanii. Tu można by było postawić kropkę i zapewne inny trener by to zrobił. Nie robi tego jednak Luis Enrique, który po luźniej podchodzącym do swoich podopiecznych Lopeteguim, wprowadza twardsze standardy. Po odejściu Silvy, Iniesty, Pique, to Jordi Alba byłby jednym z najbardziej doświadczonych, obok Sergio Ramosa czy Busquetsa. Wyobrażacie sobie Albę jako lidera? To ostatnie co chcielibyśmy widzieć w tej kadrze. No może poza Antonio Adánem w bramce.
Być może nie tylko osobiste niesnaski między trenerem i zawodnikiem, a zwyczajne przewidywanie tego co mogłoby się zdarzyć przemawia przez Enrique. Bo w to, że Jordi Alba potrafi dogryźć i ma temperament nie wątpimy. Pokazywał to już za młodu, jeszcze kiedy grał w Valencii. Był pierwszy do przepychanki na boisku, na dodatek pierwszy też lądował na murawie. Czy taki wzór jest odpowiedni przy zmianie pokoleniowej w kadrze, sami sobie odpowiedzcie. Niewątpliwie gdyby Enrique się z Albą dogadał, byłoby to z korzyścią dla reprezentacji. Teraz jednak trener musi mieć chwilę spokoju w budowaniu tej kadry, w czym nieprzychylny i niesforny zawodnik na pewno by nie pomagał.
I jeśli nadal nie kupujecie tej argumentacji i uważacie, że brak powołania dla Jordiego Alby to kompletna bzdura, warto pamiętać, że La Furia Roja to nie Barcelona. Gra kadry Hiszpanii w jej najlepszym okresie nie zależała od jednej czy drugiej gwiazdy. To była suma kilkunastu świetnych zawodników z różnych klubów, którzy dopiero razem stworzyli coś niezwyciężonego. Nie sam Iniesta i Xavi wynieśli tę kadrę do tego poziomu. Nie trenerzy. Ale również tacy piłkarze jak Capdevila, Senna, Xabi Alonso i wielu wielu innych. Przede wszystkim w La Furia Roja panowała jedność, ekipa była świetnie zgrana i miała swój sposób na rywali.
W tym momencie warto przypomnieć przypadek Juanfrana. Niegdyś naprawdę świetnego zawodnika, dziś dalekiego od dawnej formy prawego obrońcę. Wystawianie go obecnie w Atleti to strzał w kolano, ale warto pamiętać, że również jego kariera w kadrze była dość mocno przeciągnięta. Kiedy można było dokonać zmiany warty, selekcjoner trzymał się sprawdzonego, acz wypalonego zawodnika. Dziś do wyboru jest Carvajal i Roberto, choć na prawej obronie jest jeszcze przynajmniej trzech czy czterech zawodników, którzy mogliby z powodzeniem pograć w kadrze, a jedynie się o nią otarli.
Kto wie czy nie lepszym wyborem jest przewidywanie takich procesów, zwłaszcza w perspektywie Mistrzostw Europy, które odbędą się za dwa lata? Jordi Alba będzie miał wtedy 31 lat. Czy nadal bazujący na dynamice zawodnik będzie brylował, czy zestarzeje się jak Juanfran – na to musimy jeszcze poczekać. Przykład Joaquina pokazuje, że wiek czasami nic nie znaczy. Jeśli po jakimś czasie Enrique zdecyduje, że zawodnik Barcelony jednak jest w porządku, w ewentualnym powołaniu nic mu przecież nie przeszkodzi. A doświadczenia na pewno nie będzie brakowało – w odróżnieniu od czekającego od dawna na debiut Gayi oraz… jednokrotnego reprezentanta, Marcosa Alonso. O innych ewentualnych kandydatach nie wspominając.