Sytuacja z Malcomem jest prosta do wytłumaczenia, ale trudna do zrozumienia – powiedział Monchi w materiale zamieszczonym na Twitterze Romy. Zamieszanie wokół młodego brazylijskiego skrzydłowego to, bardzo delikatnie mówiąc, cyrk.
Jeżeli o sprawie jakimś cudem nie słyszeliście, to przypomnijmy. Kilka dni temu Malcom został ogłoszony przez Bordeaux i Romę zawodnikiem rzymskiego zespołu. Samo rozwiązanie sprawy było dość ryzykowne, bo wiadomości w social mediach obu klubów pojawiły się jeszcze zanim zawodnik pojawił się we Włoszech na testach medycznych. Tak czy siak Brazylijczyk miał już bilety na samolot, znana była data i godzina pojawienia się na lotnisku… Jak się jednak okazało, Malcoma na pokładzie nie było.
— ??? (@PrimeLM10) July 24, 2018
Roma to jeden z bardziej transparentnych i najlepiej zarządzanych zwłaszcza w social mediach zespołów. Na hiszpańskie warunki póki co tą drogą idzie głównie Betis i może Leganes, reszta powoli się uczy. Tak czy siak absolutnym ewenementem jest wystąpienie Monchiego, w którym jeden z najlepszych fachowców na świecie tłumaczy jak doszło do całej sytuacji. Gdyby nie to, że były dyrektor sportowy Sevilli bardzo obszernie opowiedział o całej sprawie przed kamerą, trudno byłoby uwierzyć w taki rozwój spraw. Jeśli jednak tak poważana persona stawia na szali swoje dobre imię… Nie wiem jak Was, ale mnie wypowiedź Hiszpana przekonała. Całość poniżej.
"What happened is easy to explain – but hard to understand."
Sporting director Monchi gives his perspective on the Malcom saga… #ASRoma pic.twitter.com/ElSG2RYZIm
— AS Roma English (@ASRomaEN) July 24, 2018
W skrócie – wszystko było dogadane. Wiadomość o dopiętym transferze wyciekła do mediów, stąd też włodarze Bordeaux nalegali, aby transfer ogłosić. Roma się przed tym broniła, ale ostatecznie musiała iść w ślady francuskiego klubu. Chwilę później wkroczyła Barcelona, która złożyła lepszą ofertę. Piłkarz i francuski klub naglę się podpalili… choć Monchi nie chciał płacić ani grosza więcej, niż to co było wcześniej ustalone, poszedł za głosem prezydenta klubu. Kiedy – jak to powiedział dyrektor sportowy – cała sprawa przerodziła się w aukcję, zwyczajnie powiedział „basta”.
Ot historia, przez którą niektórzy w tym momencie za całe zło na świecie winią Barcelonę. Z jednej strony trudno takie zachowanie nazwać faktycznie etycznym, jeśli w ogóle tej etyki w transferach dzisiaj się możemy doszukać, z drugiej jednak chyba nie hiszpańska strona powinna być tutaj wskazywana jako ta, która namieszała. Bo jeżeli Bordeaux dogadało się z Romą i to samo zrobił Malcom, to w takiej sytuacji zmienianie wiążących decyzji stawia ich w złym świetle.
Monchi w tym zaskakująco szczegółowym wyznaniu przed kamerą podkreślił, ze zostaną przedsięwzięte odpowiednie kroki w sprawie. Nawet jeśli żadne dokumenty nie zostały podpisane, intencja zarówno zawodnika jak i klubu była jasna i tak Bordeaux jak i Malcom karę ponieść powinni. Natomiast Barcelona nawet jeśli naciskała, to po prostu wykorzystała wątpliwie sprawiedliwe zachowanie ze strony zawodnika i francuskiej drużyny. Dla Monchiego słowa współczucia, ale znając byłego dyrektora sportowego Sevilli, może znaleźć dla Romy jeszcze lepszą i korzystniejszą finansowo opcję.
New delivery for #ASRoma pic.twitter.com/gW6rwnYtxf
— AS Roma English (@ASRomaEN) July 24, 2018
Tymczasem Roma nadal trzyma poziom w social mediach… Gratulujemy poczucia humoru przy ogłoszeniu transferu Olsena i polecamy Wam zerknąć jak na to zareagowała Ikea.
Brazylijski zaciąg
Tymczasem dwa największe kluby w Hiszpanii dalej ścigają się w ściąganiu najbardziej utalentowanych zawodników z Brazylii. Arthur w Barcelonie i Vinicius w Realu Madryt to już tematy znane. Hiszpańskim potentatom nie udało się ściągnąć 18-letniego Paulinho (teraz Leverkusen), uchodzącego za jeden z największych talentów na świecie. Do Madrytu ma jednak trafić kolejny, uznawany za przyszłą gwiazdę futbolu piłkarz z Ameryki Południowej.
Mowa o Rodrygo, który za 45 milionów € trafi do Realu, ale będzie to miało miejsce dopiero za rok. Santos i inne kluby mają wobec tego prawdziwe powody do radości. Barcelona i Real prowadzą prawdziwy wyścig zbrojeń wykupując najlepszych i najciekawszych piłkarzy właśnie z Brazylii, tylko do czego wszystkiego to prowadzi? Czy ci zawodnicy faktycznie wniosą taką wartość do zespołów jak Neymar, czy jednak zaraz się okaże, że jednak 45 milionów euro to była kwota zdecydowanie wygórowana?
Bo na jednego takiego Neymara przypada wielu Lucasów. Nie pamiętacie o kim mowa? Lucas Silva, środkowy pomocnik, budził ogromne emocje przychodząc na Bernabeu. Miał być pomocnikiem kompletnym, piłkarzem, który zagra kapitalnie w destrukcji, ale pomoże również w rozegraniu. Ostatecznie okazał się wielką klapą i kariery w Europie nie zrobił.
Tu wracamy do Malcoma. Inaczej patrzy się na transfer świetnie zapowiadającego się zawodnika, który jest już nieźle ograny w Europie, a inaczej na 18-latka, o którym w zasadzie wiemy niewiele. Jak przebiegnie adaptacja najnowszych nabytków, czy faktycznie będą stanowić o sile zespołu i wskoczą na poziom, jaki się od nich oczekuje? No i przede wszystkim, czy Hiszpanie, którzy szkolą najlepszych zawodników na świecie w zasadzie na każdej pozycji, nie hamują rozwoju swoich młodych zawodników w ten sposób? Miejmy nadzieję, że nie. Nie zmienia to faktu, że jakby transferu Malcoma nie oceniać pod względem moralnym, etycznym itd. póki co na rynku transferowym więcej zrobiła Barcelona, na konkretne ruchy Realu jeszcze poczekamy, ale czy się doczekamy?
Oblak – Juanfran (Vrsaljko), Godin, Gimenez, Hernandez (Filipe) – Lemar, Koke (Saul), Rodri, Gelson – Griezmann, Costa.
Simeone może narzekać na różnice budżetowe między Barcą i Realem a Atletico – bez sensu, bo wydał ponad 500 mln euro – ale w tym sezonie zebrał mega pakę. pic.twitter.com/UytdV9ni4D
— Tomasz Cwiakala (@cwiakala) July 26, 2018
Odpowiedź poznamy zapewne niebawem, bo trudno się spodziewać, że ekipa z Madrytu zrobi wielki transfer w hiszpański deadline day, zwłaszcza po zakończeniu okienek w innych krajach. Póki co Real i Barca mogą się uczyć od Atleti. Zespół Diego Simeone wreszcie wyłącza hamulce. Gelson Martins, Thomas Lemar i Antoine Griezmann w jednym składzie? Nie wiem jak Wy, ale ja nowego sezonu nie mogę się już doczekać. Real i Barcelona swoją drogą, ale odświeżone Atleti, wzmocnione Valencia i Betis, Sevilla pod wodzą Machina… czego chcieć więcej?