Będę rozmawiał z La Liga i zobaczę czy pozwolą mi… – no właśnie, na co władze hiszpańskiej ligi mają pozwolić Joaquinowi? Skrzydłowy Betisu zmienił nie tylko fryzurę.
Joaquin ciągle zaskakuje. Niespełna 36-letni skrzydłowy, który już w sobotę będzie obchodził kolejne urodziny, ma za sobą wspaniały sezon w Betisie i liczy na jeszcze więcej. Zespół z Sewilli pod wodzą Quique Setiena osiągał bardzo dobre – momentami wręcz zaskakujące rezultaty – i ostatecznie skończył z kwalifikacją do Ligi Europy. Ten rok ma być jeszcze lepszy, ale o samych Verdiblancos więcej niebawem na łamach naszego portalu.
Tymczasem już sam Joaquin przygotowuje się do sezonu. Trzeba przyznać, że w dość specyficzny sposób.
⏱⚽️ 15' ?⚪️ #RealBetisNFFC 0-0 ?⚪#RBBlive pic.twitter.com/DPZ0RdxfTh
— Real Betis Balompié (@RealBetis_en) July 14, 2018
Nie da się ukryć, że choć Ximo to bardzo charakterystyczny zawodnik, to w zbliżającym się sezonie jego identyfikacja na boisku będzie nieco trudniejsza. Joaquin nie osiwiał, ale zmienił kolor włosów. Zresztą, to nie będzie jedyna zmiana, która być może nastąpi. Skrzydłowy Betisu wymyślił… że zamiast imienia na koszulce będzie widnieć ksywka – Hulio. Skąd wziął się ten z pozoru wzięty „od czapy” pseudonim?
Kiedy grał dla Malagi, wraz z Julio Baptistą uczestniczyli w wywiadzie dla La Sexty (materiał powyżej). Brazylijczyk zapytał byłego wtedy zawodnika Betisu o ulubione hobby, a Joaquin rzucił niezbyt przekonującą odpowiedź – tenis. Napastnik zaczął zataczać się ze śmiechu, żartując z kolegi. Wtem Joaquin zwrócił się do niego per „Hulio” – zamiast Julio z portugalską wymową i tak oto narodził się właśnie Hulio.
Dziś Joaquin ma już buty z napisem Hulio i jak sam w rozmowach z wieloma hiszpańskimi tytułami zapowiada (m.in. dla madryckiej Marki) – zwróci się do La Liga z prośbą o pozwolenie na występowanie z takim właśnie napisem na plecach. Jak wskazuje sam zawodnik i tak wszyscy używają właśnie tej ksywki, jest prostsza do wymówienia dla zagranicznych kolegów z drużyny. Zresztą, temat podchwycili nie tylko zawodnicy i media…
CARTEL URBANO I El sábado jugamos el último partido de la mejor temporada de nuestra historia…¡HULIO! #LeganésRealBetis ? pic.twitter.com/47iVWUKCAg
— C.D. Leganés (@CDLeganes) May 15, 2018
Samo ogłoszenie kontraktu przedłużonego w grudniu zeszłego roku, obowiązującego do końca sezonu 2019/20, również odnosiło się do tej anegdoty. Joaquin w filmiku stworzonym na tę okazję próbował nauczyć się gry w tenisa. Jak się domyślacie, na próżno. Pseudonim i cała sytuacja ciągnęła się za zawodnikiem tak długo, że nie może się już z nią rozstać. Choć Ximo to człowiek dostarczający pożywki ludziom tworzących memy, to nie inne sytuacje (googlujecie na własną odpwoedzialność), a właśnie zrobiła z niego człowieka-mema. Jak możecie się domyślić, w internecie bez problemu można znaleźć koszulki do kupienia z podobizną Joaquina i jego ksywką. Więc jeśli w nowym sezonie na skrzydle Betisu zobaczycie blond gościa z napisem Hulio i numerem 17, zasuwającego za trzech, to nie będzie żaden nowy zawodnik. To po prostu stary dobry Joaquin.
Kończąc wątek Joaquina, warto zaznaczyć, że przed mundialem w Rosji na YouTube oferował swoje usługi w przewidywaniu tego kto wygra dane spotkanie i zapewniał, że będzie skuteczniejszy niż ośmiornica Paul, która typowała wyniki reprezentacji Niemiec… Całe szczęście Joaquin jest w La Liga jak Noriaki Kasai w skokach narciarskich. Nie tylko jeśli chodzi o kolor włosów, ale miejmy nadzieję również długowieczność. Liga hiszpańska bez Ximo byłaby zdecydowanie nudniejsza.
PS. Jeśli komuś nie podoba się Hulio na plecach Joaquina, przypomnijmy że praktyki stosowania innych nazwisk, ksywek itd. były stosowane częściej w NBA. Tam Ron Artest stał się nagle… Metta World Peacem. Cieszmy się, że Hiszpan nie zaliczył aż takiego odlotu.
Enrique po pierwszej konferencji
Tymczasem reprezentacja Hiszpanii wreszcie zaprezentowała nowego selekcjonera. Choć o wyborze Luisa Enrique wiedzieliśmy już od dawna, dopiero teraz były trener Barcelony mógł zaprezentować się szerszej publiczności. Fanów Betisu niestety musimy zasmucić. Nie było ani słowa o Hulio.
Tak czy siak konferencja z udziałem Enrique była bardzo wyczerpująca. Nowy sternik La Furia Roja odpowiadał na pytania dziennikarzy przez ponad godzinę, a te dotyczyły absolutnie wszystkiego – od swojego podejścia do Realu, aż po kwestie… polityczne.
Luis Enrique porównał swoich przyszłych podopiecznych do dzieci – „Mam troje pociech, traktuje je różnie. Tak też będzie z zawodnikami, aby z każdego wyciągnąć jak najwięcej”. Hiszpan dodał, że ma listę 70 zawodników, którymi jest zainteresowany i dodał, że powinniśmy spodziewać się niespodzianek. Zaznaczył, że jest ekipy całego kraju i nie jest przeciwko nikomu – to odpowiedź na zarzuty o to, że jest antimadridistą.
Oczywiście sprawa Iniesty i reprezentacji jest zamknięta, natomiast ze strony Luisa Enirque sytuacja Pique to nadal temat, który może się zmienić. Obrońca Barcelony po mundialu w Rosji zrezygnował z występów w narodowych barwach, jednak trudno doszukać się godnych następców żelaznej reprezentacyjnej pary Ramos i Pique. Namówienie doświadczonego kadrowicza na pewno byłoby na plus dla La Furia Roja i trzeba to przyznać bez względu na to, jaki stosunek ma się do pozasportowych zachowań piłkarza Barcelony.
Ze sportowych aspektów – Enrique na koniec dodał, iż nie ma żadnych problemów z Ramosem i Albą i nigdy takowych nie miał. To może w pewnym sensie podważyć szczerość słów wypowiadanych przez nowego selekcjonera, ale warto dać mu czas, zanim się go realnie oceni. Sam nie jestem wielkim zwolennikiem trenera, który ma swoją konkretną wizję w odróżnieniu od Lopeteguiego, który tą dostosowywał pod napotkany materiał ludzki. Czy Enrique będzie w stanie się dostosować, a może jego bezkompromisowość jednak zda rezultat? Na wyniki musimy poczekać. Pierwszy sprawdzian będzie niezwykle prestiżowy. Hiszpania zmierzy się 8 września w Lidze Narodów z Anglią.