Mamy problem – to nie słowa skierowane do wieży kontrolnej w Houston, a coś co może paść w rozmowie na linii Walencja – Singapur. Zespół z Mestalla radzi sobie obecnie świetnie i jest dobrze zorganizowany. Nowe wytyczne FIFA mogą to jednak zmienić…
Druga połowa lipca 2014 roku. Valencia pozyskuje Rodrigo Moreno i Andre Gomesa na zasadzie wypożyczeń z obowiązkową opcją wykupu. To nowa polityka transferowa klubu, która zapoczątkowana została po przejęciu zespołu z Mestalla przez nowego właściciela, Petera Lima. Ma na celu ominięcie zasad finansowego fair play. O ile Singapurczyk w zasadzie zażegnał problemy dziury budżetowej w klubie, o tyle same inwestycje są ograniczane i właściciel nie może ot tak wpompować kasy, aby przeprowadzić kosztowne transfery. Właśnie dzięki wypożyczeniom ściągnięci mogli zostać zawodnicy, których transfery kosztowały potem kilkanaście bądź kilkadziesiąt milionów euro. Początkowo działania są postrzegane jako szemrane interesy, a sam Singapurczyk jest krytykowany przez szefa La Liga, Javiera Tebasa. To ma się jednak zmienić…
Dziś na tej samej zasadzie pozyskiwani są kolejni zawodnicy. Kondogbia, Zaza, Murillo i wielu innych. Oczywiście każda umowa różni się konkretnymi zapisami. Jedna ma zapisaną klauzulę z konkretną liczbą występów, po których piłkarz automatycznie jest transferowany na stałe do Valencii – tak jak w przypadku Zazy, inne to wypożyczenia na rok czy dwa, po których klub musi wykupić zawodnika. Coś, co początkowo wydawało się praktyką przedziwną, podejrzaną i godną potępienia, dziś działa fantastycznie i stanowi o zdrowej polityce transferowej klubu. Przyznam, że w pierwszych miesiącach rządów Petera Lima sam dziwiłem się, cóż Valencia wyprawia i w głowie pojawiały się już scenariusze ery podobnej do tej za Juana Solera, który pogrążył klub w długach. Zwłaszcza przyjście do klubu świetnie zarządzającego dyrektora Mateu Alemany’ego i trenera Marcelino zupełnie odmieniło spojrzenie na prowadzenie klubu z Mestalla.
Tymczasem pojawiają się głosy, że FIFA ma debatować nad zakazem wypożyczeń. Jeśli chodzi o La Liga niewątpliwie najbardziej ucierpieliby Nietoperze, ale nie byłyby to jedyne ofiary.
FIFA considering banning loans in football according to France Football, as they think the system is being exploited by clubs with huge loan armies for profit, not young player development. Namely:
Juve: 41
Udinese: 27
Chelsea: 22
City: 18https://t.co/gHjh8llhEA @chelseayouth— Alex McGovern (@AlexMcGovern11) April 10, 2018
Jakiś czas temu wycofano się z systemu współwłaścicielstwa, jaki obowiązywał przede wszystkim we Włoszech. O ile jestem w stanie zrozumieć, dlaczego taki proceder był wątpliwy i należało go ukrócić, o tyle samo wycofanie wypożyczeń jest odebraniem szansy dla wielu młodych zawodników. Szukanie dziury w całym i twierdzenie, że kluby tylko na tym zarabiają, to dziwne postawienie sprawy. W końcu między innymi o to chodzi w transferach… chociaż być może w FIFIE mają po prostu inną wizję futbolu.
Wyobraźmy sobie w tym momencie, co stałoby się z wieloma młodymi zawodnikami, jeżeli nie wypożyczenia. W ten sposób „zbudowano” kariery wielu młodych piłkarzy, którzy bez okresu na okrzepnięcie, ogranie się w słabszym klubie, nie mieliby szans na grę w macierzystej drużynie. Trzymając się Valencii, pewnie mało kto pamięta, że absolutna legenda, jedna z najbardziej charyzmatycznych postaci w historii klubu, El Capitano, czyli David Albelda, swoją karierę zaczynał od wypożyczeń do lokalnego zespołu – wtedy nie rywala – Villarreal.
Podobnie potoczyła się choćby kariera Davida Silvy, który jako młodzieniec trafił do wtedy jeszcze o wiele mniej kojarzonego Eibaru, by w następnym sezonie przejść na rok do Celty. Trzymając się obecnej ekipy reprezentacji Hiszpanii, na wypożyczenia, aby okrzepnąć, odchodzili również Kepa czy – przede wszystkim – Marco Asensio. Pobyt w Espanyolu, częstsze występy i gra w nieco innej roli dały obecnemu piłkarzowi Realu Madryt bardzo dużo. Zwłaszcza, że w Katalonii wtedy jeszcze młodzieżowy reprezentant mógł pełnić kluczową rolę, a nie być marginalną postacią, zwykłą zapchajdziurą.
Tacy zawodnicy potrzebują zaufania, a nie otrzymają go z marszu w wieku 18-19 lat. W największych klubach taki zaszczyt spotyka tylko absolutnie topowe talenty, które trafiają się niezwykle rzadko. Wystarczy wspomnieć, że z rocznika 2000 w La Liga obecnie powoli grywać zaczyna Ferran Torres i w zasadzie to by było na tyle. Dalej długo, długo nikt.
Kluby niechętnie będą się pozbywać swoich utalentowanych zawodników. Gra w zazwyczaj trzecioligowych rezerwach to raczej słabe miejsce na uzyskanie piłkarskiej dojrzałości… no chyba, że nazywasz się Loren Morón, a Twoim trenerem jest Quique Setien. Oczywiście, jest sposób, który pokazał choćby Real Madryt w przypadku Daniego Carvajala. Przy sprzedaży hiszpańskiego obrońcy, Królewscy wpisali w jego kontrakcie klauzulę odkupu, która miała obowiązywać przez kilka kolejnych lat. Po fantastycznych występach zawodnika, włodarze z Madrytu nie zawahali się ani chwili i skrzętnie skorzystali z okazji.
Co jednak w przypadku innych klubów? Czy faktycznie Valencia, Sevilla, Villarreal, Athletic czy Celta będą mogły sobie pozwolić na takie umowy? To raczej opcja dla największych, dyktujących warunki, jak Real Madryt czy Barcelona, które sukcesywnie starają się zawierać takie klauzule przy sprzedaży swoich wychowanków. Szczerze wątpię w powodzenie takich akcji w przypadku innych klubów, choć jeśli wejdzie w życie całkowity zakaz – trudno wskazać inną opcję. A wystarczyłoby pomyśleć i wypożyczenia po prostu nieco ograniczyć.
Wylewanie dziecka z kąpielą lvl expert. Problem oczywiście jest ale wystarczy wprowadzić ograniczenie na 2-3 graczy na zespół. Taki limit powinien też utrudnić obchodzenie tego ograniczenia.
— Dr Urban ??? (@michalurbanski) April 10, 2018
Brak wypożyczeń to m.in. kres współpracy między klubami, która często opiera się na współdziałaniu z mniejszymi, lokalnymi zespołami. Tutaj ucierpieć może zwłaszcza Athletic, gdzie siatka drużyn partnerskich jest bardzo rozwinięta. To odebranie szansy wielu młodym zawodnikom, którzy zamiast sprawdzić się w innym otoczeniu, co też w dalszej karierze będzie niezwykle ważne, będą tkwić w próżni. Zamiast dostać szansę pełnienia ważniejszej roli na przyzwoitym poziomie, będą wisieć gdzieś pomiędzy rezerwami, które dalekie są od poziomu pierwszych zespołów, a właśnie kadrą numer jeden, gdzie przebić się będzie niezwykle trudno.
Zresztą nawet jeżeli popatrzymy na nasze polskie podwórko, możemy się zastanowić gdzie byłby dzisiaj Robert Gumny, gdyby nie pół roku wypożyczenia w Podbeskidziu. Przed odejściem szybki, ale bardzo słaby fizycznie piłkarz, po powrocie czołowy boczny obrońca ligi, który z pewnością stanie się rekordzistą, jeżeli chodzi o transfer z naszej rodzimej ligi.
Ograniczenie liczby wypożyczeń, tak w kontekście zawodników przychodzących jak i odchodzących, mogłoby pozytywnie zadziałać na politykę klubów. Te największe, przynajmniej teoretycznie, powinny dbać przede wszystkim o swoje perełki, a nie zawodników, na których mogą coś zarobić. Bo chyba nikt nie doszukuje się u Juventusu czy Chelsea chęci zarobku na wypożyczeniach, z których ewentualny zysk stanowi małą część ogromnego budżetu.
Światowe władze futbolowe cały czas dążą do tego (a przynajmniej z takim hasłem się często obnoszą), aby równać szanse i nie powodować sztucznych podziałów. Jeżeli jednak, zgodnie z doniesieniami France Football, FIFA zdecyduje się na taki krok, może spowodować efekt motyla. Mała zmiana spowoduje wielką katastrofę. Nie tylko w Valencii.