Jednym z głównych przesłań sztuki Samuela Becketta “Czekając na Godota” jest to, że wiecznie na coś czekamy. Przez cały czas nieświadomie lub świadomie oczekujemy czegoś, odliczamy czas do jakiegoś wydarzenia. Tak właśnie czynili kibice, trenerzy i działacze Realu Saragossa. Liczyli na powrót do gry Cezarego Wilka. Niestety, podobnie jak wcześniej wspomniany dramat, także ta historia nie miała happy endu.
Liczba Polaków w dwóch najwyższych ligach Hiszpanii znów się skurczyła. Kilka dni temu były piłkarz Wisły Kraków ogłosił przedwczesne zakończenie piłkarskiej kariery. Jego przygoda na Półwyspie Iberyjskim z pewnością mogła potoczyć się lepiej, ale na drodze stanęły przeszkody nie do przeskoczenia…
Witamy w Hiszpanii!
13 sierpnia 2013 roku Cezary Wilk podpisał swój kontrakt z Deportivo i stał się pierwszym Polakiem w historii klubu z Galisji. Od samego początku nie było łatwo, bowiem musiał rywalizować o miejsce w składzie m.in. z Álexem Bergantiñosem czy Juanem Domínguezem. Zanim jednak zaczął swoje występy dla klubu z północno-zachodniej Hiszpanii, musiał uregulować swoje sprawy w Polsce. Izba ds. Rozwiązywania Sporów Sportowych PZPN przychyliła się do wniosku piłkarza i z winy pracodawcy rozwiązała jego kontrakt z Wisłą Kraków. Zła atmosfera, brak wypłat i konflikt z klubem spowodował takie, a nie inne posunięcia prawne przedstawicieli piłkarza. Wilk stwierdził, że sprawę próbowano rozwiązać polubownie, ale się nie udało. Sam pomocnik nie liczył, że jakiś zespół z Półwyspu Iberyjskiego zainteresuje się jego osobą i nie krył wdzięczności wobec swojego agenta, gdy już udało mu się podpisać kontrakt z Deportivo.
Od początku miał pod górę. Zadebiutował w przegranym 0:1 spotkaniu z Córdobą. Później wywalczył sobie miejsce w wyjściowym składzie, zaczął zachwycać kibiców i ekspertów swoją walecznością i nieustępliwością. Wtedy przytrafiło się to, co naznaczyło praktycznie całą późniejszą karierę polskiego pomocnika – kontuzje. Rezonans magnetyczny wykazał przewlekłe złamanie kości. Polak wypadł na kilka spotkań, ale potem wrócił i trener Fernando Vázquez znów na niego stawiał. Pod koniec sezonu były piłkarz Wisły znów jednak zaczął siadać na ławce rezerwowych, a potem rzadko kiedy znajdował się w kadrze meczowej. Ostatecznie nikt tego nie podważał, ponieważ zespół uzyskał awans do Primera Divsion.
Witamy w Primera!
Deportivo rozpoczęło sezon 2014/15 pod wodzą nowego trenera – Víctor Fernándeza. Nie zmieniło to jednak trudnej sytuacji Cezarego Wilka. 5 października 2014 roku polski pomocnik zadebiutował w najwyższej klasie rozgrywkowej w Hiszpanii. Sevilla pokonała wtedy Deportivo aż 4:1, a były piłkarz Wisły pojawił się na placu gry na ostatnie 25 minut. Co ciekawe dostał wtedy więcej czasu niż będący po drugiej stronie barykady Grzegorz Krychowiak (wszedł w 84. minucie). Wszyscy jednak wiemy, jak odmiennie potoczyły się w przyszłości kariery obu panów. Wydawało się, że występ na Estadio Ramón Sánchez Pizjuán będzie przełomem, ale trwało to tylko kilka spotkań. Na szczęście dla Polaka, miał okazję wystąpić w następnym spotkaniu, w którym Dépor rozbiło Valencię 3:0 i wydawało się, że drużyna wraca na odpowiednie tory. Wilk zapracował sobie na miejsce w składzie, ale wszystko szybko wróciło do smutnej rzeczywistości tak u niego, jak i u całego zespołu. Ławka, ławka, trybuny, trybuny i tak do końca sezonu. Zmiana trenera na Víctora Sánchez del Amo mogła mu pomóc, ale akurat wtedy Polak był kontuzjowany.
Zdał on sobie sprawę, że Deportivo postawiło mu zbyt duże wymagania i nie zaoferowało mu nowego kontraktu. Zresztą nie ukrywał tego i kilkukrotnie powtarzał to w wywiadach. Dla niego i żony priorytetem było pozostanie w Hiszpanii. Nic więc więc dziwnego, że gdy zgłosił się po niego drugoligowy Real Saragossa, Wilk nie zastanawiał się długo.
Kolano, znowu to kolano
Zerwanie więzadeł krzyżowych w kolanie to coś, co towarzyszyło Cezaremu Wilkowi przez praktycznie cały jego pobyt w klubie z Aragonii. Zanim jednak nabawił się tego typu kontuzji, zdążył zdobyć swojego pierwszego i jedynego gola na hiszpańskich boiskach. Jako pierwszy tego wieczora pokonał bramkarza Almerii, a jego zespół wygrał ostatecznie 3:2.
Od listopada 2015 do czerwca 2016 leczył wyżej wspomnianą kontuzję, a co za tym idzie stracił większą część sezonu, który Real zakończył tuż za pozycją dającą udział w barażach o awans. Z nadziejami na lepszy czas warszawiak przystąpił do swojej drugiej kampanii w barwach Los Maños. Zagrał 100 minut w pięciu pierwszych meczach, a nawet wyszedł w roli kapitana na mecz pucharowy z Realem Valladolid i… trach! Kolano znów nie wytrzymało i ponownie trzeba było operować. 10 września 2016 roku to dzień, w którym Cezary Wilk ostatni raz pojawił się na boisku. Były próby powrotu, a pomocnik stał się wzorem waleczności i niezłomności, co pokazała drużyna, tworząc mu szpaler, gdy wracał do treningów. Niestety, kolano osłabione poprzednimi urazami stało się podatne na kontuzje i po raz trzeci w ciągu dwóch lat Polak zerwał więzadła.
Pożegnanie
Reakcja klubu, który cały czas finansował jego leczenie, była godna pochwały. Przedłużono z nim kontrakt i okazano wsparcie. Kilka dni temu zwołano konferencję prasową, na której Wilk ogłosił swoją decyzję o zakończeniu kariery. Nie można mieć pretensji o taki ruch zawodnika, wszak zdrowie jest najważniejsze, a dalsze próby powrotu mogłyby odesłać go nawet na wózek inwalidzki. Jego ostateczny bilans w barwach Realu to 13 rozegranych spotkań. Oto, co podczas pożegnania miał do powiedzenia Cezary:
Muszę przejść na emeryturę, ponieważ moje kolano nie jest sprawne tak jak powinno i dlatego nie mogę grać. Dziś kończy się jeden etap mojego życia, ale jutro zaczyna się kolejny. Chciałbym bardzo podziękować klubowi, który bardzo mi pomagał od czasu mojej pierwszej kontuzji aż do dziś. Będę miał stąd zawsze świetne wspomnienia – mój jedyny gol w drugiej lidze hiszpańskiej i ludzi, na których mogłem zawsze liczyć. Zaoferowanie nowego kontraktu przez klub było dla mnie bardzo ważne. Nie mam słów by to opisać. Każdego dnia walczyłem o powrót do zdrowia, ale kiedy cały czas odczuwasz ból i budzisz się przez niego cztery razy jednej nocy… Myślę, że definitywnie zdecydowałem się zawiesić buty na kołku mniej-więcej dwa lub trzy tygodnie temu. Chciałbym na koniec sezonu świętować z kolegami awans do Primera. Myślę, że Pombo przygotowałby na tę okazję coś specjalnego.
W mediach społecznościowych pojawiło się wiele wyrazów wsparcia i podziękowań dla polskiego pomocnika zarówno od kibiców, jak i byłych piłkarzy: m.in. Jesúsa Vallejo. Powstał nawet specjalny hasztag #GraciasWilk.
Hoy se retira del fútbol un compañero que fue un ejemplo para mí por su trabajo y perseverancia. Espero que te vaya muy bien en tu nueva etapa Wilk. pic.twitter.com/wFSMKGOEC2
— Jesús Vallejo (@JesusVallejo) March 20, 2018
Pobyt w Hiszpanii był dla Cezarego Wilka niewątpliwie trudnym doświadczeniem. Zostanie jednak zapamiętany jako twardziel, który zawsze walczył do końca i łatwo się nie poddawał zarówno na boisku, jak i poza nim. Nam, jako fanom hiszpańskiego futbolu, pozostaje życzyć mu wszystkiego dobrego w nowym etapie życia, powrotu do zdrowia i wiele uśmiechu.
Gracias, Wilk!