Stało się. Rafael Benítez nie jest już trenerem Realu Madryt. Zgodnie z oczekiwaniami nowym szkoleniowcem Królewskich został Zinedine Zidane. Czy legenda z Santiago Bernabéu okaże się odpowiednią osobą do oswojenia szatni Los Blancos, czy jedynie strażakiem gaszącym pożar? O opinie poprosiliśmy ekspertów ¡Olé! Magazynu.
Mariusz Bielski:
Trudno jest jednoznacznie ocenić Beníteza. Nie wszystko bowiem to jego wina, dużą część odpowiedzialności za aktualną sytuację Realu ponoszą też piłkarze oraz włodarze klubu. Rafa często jednak zbierał baty za wszystkich razem wziętych – takie mięso armatnie, tylko że w defensywie. Nie znaczy to jednak, że Beníteza należy rozgrzeszyć, bo choć jego wyniki wcale nie są gorsze np. od tych Ancelottiego z końca poprzedniego sezonu, to nie da się nie zauważyć ogólnego regresu w Realu.
Dziś Królewscy znów przypominają zbiór indywidualności, w który większość zawodników gra pod siebie i bynajmniej nie zamierza umierać za klub na boisku. Z takim podejściem nie da się wiele osiągnąć. W związku z tym uważam, że w ogóle zatrudnienie Rafy było nietrafionym pomysłem. Taktyk może i z niego świetny, ale psycholog już gorszy, a to właśnie klucz do sukcesu. Pokazał to Carletto, który zjednoczył szatnię, był dla zawodników niczym ojciec. Rafa natomiast Los Blancos chciał zakuć w taktyczne dyby, zabijając tym samym kreatywność swojego zespołu. Nie przekonał ich też swoim podejściem do rzemiosła trenerskiego – profesjonalizm w relacjach nie wystarczył. Patrząc z tej perspektywy rozstanie z nim oczywiście było słuszne.
Z drugiej strony zwolnienie go w takim momencie sezonu to nieporozumienie. Z Lucho w Barcelonie było podobnie, a jak się skończyło, to wszyscy wiemy. Benítez powinien zostać w Realu do końca, bo dopiero wtedy dałoby się uzyskać pełny obraz jego kadencji. A tak? Drużyna znowu znalazła się gdzieś pośrodku niczego, znów będzie przy niej grzebane pod względem taktycznym, znów brakuje ciągłości, konsekwencji, czasu na wdrożenie pewnych schematów i zbudowanie odpowiednich relacji pomiędzy piłkarzami a sztabem szkoleniowym. Chaos, żeby nie powiedzieć brzydko – burdel.
Największy błąd zatem został popełniony latem, kiedy to Florentino Pérez zdecydował się pożegnać z Ancelottim. Trener, który ponownie pozwolił im wejść na piłkarski szczyt został potraktowany jak zabawka, która znudziła się rozkapryszonemu dziecku. Ale to normalne dla Florentino. W ciągu dwunastu lat jego prezydentur Real miał jedenastu trenerów! A jak doliczymy okres pomiędzy 2006 a 2009 rokiem, to wyjdzie nam trzynastu licząc ostatnie półtorej dekady. Podejrzewam, że podobnymi wynikami mogłyby się pochwalić drużyny pokroju Levante czy Getafe. Tragedia.
Jaka jest więc recepta na sukces Realu? Uważam, że zmiany powinny przyjść z samej góry. Mówiąc dosłownie – gdybym był kibicem Realu, sam pomachałbym białą chusteczką w kierunku Flo, śpiewając przy tym: “Florentino dimissión”. Trzeba znacznie więcej spokoju w zarządzaniu tym klubem. Pewnie na początku kosztowałoby to Królewskich kilka sezonów posuchy, ale w dłuższej perspektywie wyszłoby to na dobre. Skoro emocjonalne, i jak widać nieodpowiedzialne, kierownictwo Péreza nie przynosi efektów, to może pora zmienić koncepcję? Real nie może sobie pozwalać na dalsze naprawianie błędów kolejnymi błędami…
Marika Zimna:
Ciekawe informacje dotyczące zwolnienia Rafy Beníteza podaje Marca. Zdaniem hiszpańskiego dziennika, nikt z władz Królewskich nie powiadomił osobiście Rafy o swojej decyzji, a sam trener miał się dowiedzieć o zwolnieniu tylko od swojego agenta. Podobno wczorajszego poranka Benítez rozmawiał z jednym z działaczy klubu o zmianie strategii i stylu gry, a wieczorem bez słowa został wyrzucony. Ile w tym prawdy? Nie wiadomo. Jednak cała sytuacja może odbić się negatywnie nie tylko na wizerunku Realu, ale i klubowej kasie. Rafa nie zamierza zrezygnować ani z centa z przedwcześnie rozwiązanego kontraktu.
Po zdobyciu Ligi Mistrzów w 2014 r. klub ogłosił, że Realem Madryt Castilla, który wówczas spadł do trzeciej ligi, zaopiekuje się Zinedine Zidane. Francuz miał pomóc odbudować się rezerwom klubu i ponownie zaistnieć w Segunda División. Była to jego pierwsza samodzielna praca w roli szkoleniowca. Ostatecznie w zeszłym sezonie Real Madryt B zajął szóste miejsce w lidze i tym samym pozostał w trzeciej klasie rozgrywkowej. Posada w Castilli miała w przyszłości przygotować go do prowadzenia pierwszej ekipy. W przyszłości – to najlepsze określenie. Niecałe trzy tygodnie temu, Florentino Pérez na specjalnie zwołanej przez siebie konferencji prasowej wypowiedział słowa: „Benitez nie zostanie zastąpiony przez Zidane’a. Benitez jest rozwiązaniem, nie jest problemem.” Chciałoby się powiedzieć, że słowność nie jest mocną strona prezydenta Realu Madryt, kto mógł jednak przewidzieć, że klub z jednego dołka wpadnie w kolejny?
Przy podobnym współczynniku wygranych znacznie wcześniej żegnał się z klubem np. Bernd Schuster. Rafa otrzymał szansę, ale zmarnował ją. Trudno powiedzieć, czy zabrakło Hiszpanowi warsztatu trenerskiego, czy przytłoczyło go ego szatni Królewskich. A może nie było chemii na linii trener-zawodnicy? Z pewnością ciekawą może wydawać się wypowiedź Antonio Gómeza, asystenta byłego szkoleniowca Los Blancos, przytoczoną przez Radio Marca: „Piłkarze nie zwracali uwagi na trenera, nie miało to miejsca tylko teraz, ale od początku ich pracy i sezonu, kiedy to zremisowaliśmy bezbramkowo ze Sportingiem. Gdy Rafa dawał wskazówki, część piłkarzy miała spuszczone głowy, część uderzała się łokciami, a inni się śmiali. Czegoś takiego w życiu nie widziałem”.
Rafa Benítez nie należy do trenerskich żółtodziobów. Dekadę temu wygrał z Liverpoolem Ligę Mistrzów, wcześniej doprowadził Valencię na sam szczyt hiszpańskich rozgrywek. Ostatnie lata wypadają jednak blado w porównaniu do początku wieku. Ostatnim wielkim sukcesem Beníteza było zwycięstwo w Lidze Europy z Chelsea w 2013 roku. Czy Real aspiruje do zdobywania podobnych trofeów? Niekoniecznie. W Madrycie po obsesji na Decimę przyszła kolejna – na Undecimę. Madridismo czeka też na zwycięstwo w lidze, a kompromitacja w najważniejszym starciu z Barceloną do tego sukcesu ich nie przybliżyła. O wiktorię w ocecnym sezonie będzie niezwykle ciężko. Szczęściem w nieszczęściu może okazać się łagodny kalendarz i brak spotkań co dwa, trzy dni co najmniej do lutego. Odpadnięcie z Pucharu Króla może zaprowadzić Królewskich z piekła do nieba. Podczas gdy główni potentaci do tytułu będą przygotowywać się do spotkań w tych rozgrywkach, Real może spokojnie szlifować taktykę na ligę. Czas pokaże, jak zespół ustawi Zinedine Zidane, nie na próżno mówi się jednak, że nowa miotła zamiata najlepiej. Na oceny będzie trzeba poczekać do czerwca, może wtedy nastroje w Madrycie będą zgoła odmienne od tych obecnych.
Zinedine Zidane giving Rafa Benitez the bad news earlier… (via @br_uk) https://t.co/Kw6p6UlVok
— TheSPORTbible (@TSBible) January 4, 2016
Patryk Prokulski:
Zwolnienie Carlo Ancelottiego i zastąpienie go Benítezem to największy błąd Péreza od czasu pożegnania z Vicente del Bosque w 2003 roku. Pisałem tak już w czerwcu, a kolejne miesiące pokazały, że (niestety) miałem rację. W założeniu posadzenie Rafy na ławce miało sensowne argumenty – zamiast dobrego wujka ktoś, kto stawia pracę ponad relacjami w drużynie. Taki powiew świeżości na zasadzie kontrastu. W swojej autobiografii Steven Gerrard napisał, że chociaż bycie trenowanym przez chłodnego szkoleniowca nie jest najprzyjemniejszą rzeczą, takie metody pracy mogą przynieść pozytywny skutek w postaci trofeów. Okazało się jednak, że w Madrycie to nie zadziałało.
Po raz kolejny przekonujemy się, że w szatni z takimi indywidualnościami najważniejsze jest podejście do zawodników, a dopiero w drugiej kolejności warsztat trenerski. Dopóki żołnierze Mourinho byli gotowi za niego ginąć, Real odnosił sukcesy, nawet pomimo niestabilnej sytuacji wewnątrz kadry. Kadencja Carlo Ancelottiego była jedną z najlepszych w tym stuleciu przede wszystkim dzięki atmosferze w szatni. Benítez nie był dla piłkarzy ani ojcem, ani charyzmatycznym generałem. Po jego zwolnieniu ciekawą anegdotę przywołał Marco Materazzi, twierdząc, że przewidział zwolnienie trenera, z którym pracował w Interze. Włoch przytoczył historię z pierwszego dnia Rafy w ośrodku szkoleniowym Nerrazurich, kiedy to Hiszpan osobiście porozmawiał z ważnymi postaciami z szatni – Zanettim, Córdobą i Cambiasso, ignorując Christiana Chivu. Zostało to źle przyjęte przez graczy i Benítez od początku miał w Mediolanie pod górkę. Podobnie było w Realu – media donosiły, że były trener Valencii nie dążył do budowania dobrych relacji z Cristiano, niejako stawiając na Bale’a na pozycji lidera tworzonego przez siebie projektu.
Chyba wszyscy się zgodzimy, że stosunki z największą gwiazdą Realu, zwłaszcza o takim ego, to jeden z priorytetów szkoleniowca Los Blancos, czy to się komuś podoba, czy nie. Rafa nie porwał także trybun, ale czy ktokolwiek na to liczył? Bernda Schustera zwolniono dzień po jego słowach, że nie da się wygrać z Barceloną w zbliżającym się klasyku. Podobnie haniebną wypowiedź ma na swoim koncie Benitez, który po wyjazdowym meczu z PSG powiedział, że drużyna „zagrała perfekcyjny mecz”. Sądzę, że niewielu socios Królewskich powie, że ich ulubieńcy zagrali perfekcyjnie po starciu, w którym nie byli w stanie ani razu trafić do siatki.
Czy zwolnienie go w tym momencie i zastąpienie Francuzem ma sens? Moim zdaniem tak. Trenerzy przeważnie wolą obejmować klub przed sezonem, a nie w jego trakcie, gdyż przypomina to operację na otwartym sercu. W przypadku Zidane’a paradoksalnie może to być dobrą decyzją. Pamiętajmy, że Zizou, pomimo wielkiego nazwiska, ma skromne doświadczenie w roli szkoleniowca. Lepiej więc, by miał więcej czasu na wdrożenie swojego systemu. W dodatku jego ogromna charyzma z pewnością wyzwoli w piłkarzach pokłady energii, której nie potrafili znaleźć dla Beníteza. Ta energia może być kluczowa, nawet jeśli nie w lidze, to w starciach Champions League
A oto kilka opinii krążących w sieci:
Benitez wywalony za niego "Zizu", czyli Real ma jeszcze jakieś szanse na puchar w tym sezonie ;)
— Patryk Gęsicki (@PatrykGesicki) January 4, 2016
Benítez zwolniony. Jego następcą jest trener, którego zespół wczoraj nie wygrał z La Rodą.
— Maciej Leszczyński (@MatijaPL) January 4, 2016
#OptaMaciej Odkąd do Atleti przyszedł Diego Simeone, tylko jeden trener Realu nie przegrał derbów Madrytu – Rafa Benitez.
— Maciej Koch (@maciekk20) January 4, 2016
Kibice Deportivo płaczą… Jako jedyni w lidze nie zmierzą się z Realem Rafy Beniteza! via https://t.co/bdvngRfL8t pic.twitter.com/YciAcE4NU5
— Tomasz Pietrzyk (@tomek2648) January 5, 2016
Czytam, że Benitez nie sprawdza się w Madrycie. 2 punkty straty do Barcelony, 4 do Atleti i mimo wszystko najlepszy bilans bramkowy. Serio?
— Mateusz Styś (@mateuszstys) January 4, 2016
Co ciekawe, Benitez osiągał w Realu najwyższą średnią zdobytych punktów w swojej karierze – 2,29. Najbliżej był, prowadząc Chelsea – 1,96.
— Piotr Junik (@p_junik) January 4, 2016