Głowa Julena Lopeteguiego leży pod gilotyną wymagań zarządu i kibiców Realu Madryt. Od niedzielnego Klasyka zależy, czy kat wprawi w ruch ostrze i Bask wyleci z klubu szybciej, niż Rafael Benítez przed trzema laty.
Niemal dokładnie trzy lata temu, 21 listopada 2015 roku, Los Blancos gościli u siebie Barcelonę i ową gościnność potraktowali zbyt dosłownie. Przyjezdni zwyciężyli 4:0, przebudzając na moment demony, które krążyły nad Santiago Bernabéu przy każdej wizycie Pepa Guardioli na tym stadionie. Wtedy pod topór poszła głowa Beníteza, któremu początkowo nadano prawo łaski, choć wszyscy dookoła wiedzieli, że egzekucja jest odłożona w czasie. Hiszpan ostatecznie zapłacił posadą chwilę po Nowym Roku, po 25 meczach jako szkoleniowiec Realu. Dzisiaj Lopetegui ma na koncie prawie o połowę mniej spotkań (13) jako sternik madrytczyków, ale w klepsydrze odmierzającej cierpliwość władz i sympatyków klubu za chwilę może się przesypać ostatnie ziarenko piasku.
Jaki los spotka Lopeteguiego po El Clásico? O to spytaliśmy tych, którym dobro Królewskich szczególnie leży na sercu. Każdemu zadaliśmy te same pytania:
1. Czy jedynym winowajcą trwającego kryzysu jest trener?
2. Czy w przypadku porażki na Camp Nou klub powinien poszukać nowego szkoleniowca?
3. Komu powinny zostać powierzone stery w przypadku zwolnienia Lopeteguiego?
Maciej Leszczyński, dziennikarz serwisu RealMadryt.pl:Mateusz Kupczak:1.
Oczywiście, że Lopetegui nie jest jedynym winowajcą. Ci zawodnicy są świetni, ale każdy z nich ma ogromne wahania formy. Jaką winę ponosi trener za to, ze Varane czy Modrić do dziś nie zagrali naprawdę bardzo dobrego spotkania? Po mundialu miał mało czasu, by coś zmienić, a trudno odstawić takich zawodników na boczny tor. Błędy popełniono też latem, bo jak inaczej można nazwać zastąpienie Cristiano Ronaldo… Mariano? Teoretycznie w pierwszej jedenastce miejsce Portugalczyka zajął Marco Asensio, jednak Hiszpan jest obecnie najbardziej chimerycznym zawodnikiem w całej kadrze. Oczywiście Lopetegui nie jest bez winy, ale uważam, że po Zizou wcale nie trafił na samograj.
2.
To zależy, czy klub powinien zwolnić Lopeteguiego po ewentualnej porażce w niedzielę. Nie można pozwolić, by przypadek determinował to, w którą stronę pójdzie klub. Nawet jeśli Królewscy wygrają 1:0, ale w kolejnych dwóch-trzech meczach znów będą grali tak jak w ostatnich tygodniach, nie będzie dla niego żadnej nadziei. Z drugiej strony, jeśli ekipa Lopeteguiego będzie potrafiła przełożyć swoje pomysły na boisko, rozegrać dobre spotkanie, pokazać wolę walki, jakiej ostatnio wyraźnie brakuje, uniknąłbym nerwowych ruchów. Tak naprawdę wiele zależy od piłkarzy, którzy w co drugiej wypowiedzi bronią trenera, ale kiedy trzeba udowodnić to na boisku, jest im znacznie trudniej.
3.
Głośno mówi się o Santiago Solarim i Antonio Conte, jednak ja wolałbym jakiś zupełnie nieoczywisty wybór, nawet Arsène Wenger bardziej do mnie przemawia niż ta dwójka. Santiago Solari nie jest Zidane’em, a przysłowie o tym, że nie da się wejść dwa razy do tej samej rzeki odnajduje tu zastosowanie. Solari prowadzi Castillę, ale nie będzie miał od pierwszego dnia takiego posłuchu w szatni co Francuz. Antonio Conte nie pasuje mi natomiast ani taktycznie, ani charakterologicznie. Z drugiej strony może właśnie takiego szkoleniowca potrzebują ci zawodnicy. Ale patrząc na to, w jaki sposób traktowano innych trenerów-despotów, nie wróżyłbym mu zbyt długiej kariery na Santiago Bernabéu.
Sebastian Warzecha, dziennikarz ¡Olé! Magazynu:1.
Nie uważam, że obecny kryzys ma tylko jednego ojca. Skłaniam się raczej ku słowom Jesúsa Sáncheza, redaktora Marki, w których stawia on baskijskiego szkoleniowca na pozycji ofiary, a nie winowajcy. Trener Realu jest tylko jednym z klocków domina, które zostało latem szturchnięte przez Florentino Péreza sprzedażą Cristiano Ronaldo, a konkretniej brakiem zakupu jego następcy. Lopetegui dostał kadrę słabszą od tej, która ukończyła ubiegły sezon ligowy ze sporą stratą do Barcelony, ale ten sam cel, co każdy poprzedni trener – walka o wszystkie trofea.
2.
Kibice dopatrują się w niedzielnym El Clásico walki Lopeteguiego na śmierć i życie. Informacje rzekomo wychodzące z klubu również nie napawają optymizmem zwolenników obecnego szkoleniowca. Może podzielałbym tę opinię, gdyby nie ostatnie wypowiedzi zawodników. W ich słowach da się wyczuć zaufanie do trenera, chęć dalszej pracy i stabilizacji. Jak powiedział ostatnio Isco: „Jeżeli chcą wyrzucić trenera, niech wyrzucą nas wszystkich”, co dobitnie pokazuje, że piłkarze winą za ostatnie fatalne wyniki obarczają samych siebie. Można zauważyć, że Julen Lopetegui nie jest Rafą Benítezem, przynajmniej nie na poziomie interpersonalnym, a piłkarze chcą z Baskiem, w przeciwieństwie do obecnego trenera Newcastle, pracować. Mają z nim tzw. feeling. I to powinno zadecydować o posadzie Lopeteguiego. Dopóki drużyna w niego wierzy, dopóty powinien zostać na ławce Królewskich.
3.
Antonio Conte czy José Mourinho już na samym początku bym skreślił. Charakter szatni obecnego Realu nie wydaje się iść w parze z autorytarną osobowością kandydatów na trenera, co potwierdzają sezony 2012/13 i 2015/16, kiedy to drużyna była rządzona silną ręką. Moi dwaj faworyci do objęcia schedy po Lopeteguim to: Guti, obecnie pełniący funkcję asystenta trenera w Beşiktaşie. Zostawił po sobie bardzo pozytywne wrażenie po pracy w Juvenilu A i wyrobioną renomę po latach gry w Realu. Drugi to… Arsène Wenger. Francuz lata temu był marzeniem Florentino, jego Arsenal zawsze prezentował ładny dla oka futbol. Już odpoczął, chce wrócić do trenowania. Świetnie współpracuje z młodymi piłkarzami, których w pierwszej drużynie Realu nie brakuje. Już sam wydźwięk jego nazwiska wzbudza maksymalny respekt w świecie piłkarskim.
1.
Oczywiście, że nie trener jest wszystkiemu winien. Zabrakło transferów, które faktycznie wniosłyby coś do drużyny. Albo inaczej: takich, które byłyby w stanie pociągnąć grę. Bo Thibaut Courtois czy Mariano to bardzo sympatyczne nabytki, ale nie goście, którzy odmienią mecz. Więc to wina zarządu, na czele z Florentino Pérezem. W ostatnich meczach przytrafiało się też sporo indywidualnych błędów w obronie, brakowało skuteczności w ataku. To już coś, na co trener nie ma wpływu. Często u piłkarzy brakuje też zaangażowania. W teorii trener może na to wpłynąć, ale w praktyce w Realu różnie z tym bywa. Lopetegui jest winny temu, że gra w kilku meczach wyglądała bardzo słabo i brakowało pomysłu taktycznego czy odpowiedniej reakcji z ławki. Inna sprawa to też uporczywe wystawianie zawodników bez formy, np. Isco czy Asensio. Ale nie można go w całości obarczać za kiepskie wyniki – winni są wszyscy.
2.
Wiadomo, że w Realu liczą się wyniki. Tu i teraz. Ale myślałbym o zwolnieniu Lopeteguiego tylko w przypadku, gdyby Królewscy zaprezentowali się naprawdę tragicznie w El Clásico – bez pomysłu, polotu i ze słabym wynikiem. W przypadku porażki, ale po dobrej grze, zdecydowanie bym go zostawił. Jego zatrudnienie wiązało się z wizją długofalowego planu, ale też sezonu przejściowego, którym miał być ten trwający. Głupio byłoby to zmienić po kilku miesiącach.
3.
Arsène Wenger lub Antonio Conte. Jeśli dalej marzylibyśmy o długofalowej wizji, to ten pierwszy. Ale trzeba by się pogodzić z prawdopodobnym brakiem trofeów w tym sezonie. Conte powinien być w stanie dać wyniki od razu, ale całkiem prawdopodobne, że wszystko popsułoby się już w drugim sezonie. To taki typ trenera – charakterny, który potrafi pociągnąć za sobą piłkarzy, ale na dłuższą metę odpada.
ZEBRAŁ: TOMASZ PIETRZYK