
Foto: i.eurosport.com
Atlético od lat napastnikami stoi. Umiejętność wyszukiwania, wychowywania i rozwijania talentu goleadorów wpisały się w charakterystykę klubu z południa Madrytu. W takim przypadku już z samego obowiązku należy wymienić Torresa, Aguero, Falcao, czy Diego Costę. Latem, gdy odszedł ten ostatni, kibice mogli być jednak zaniepokojeni.
Na Calderón wymieniono w całości dotychczasowe siły rażenia. Diego Coste zastąpił Mandżukić, za Villę przyszedł Griezmann, na miejsce Adríana kupiono Jiméneza, a ostatnim brakującym elementem w odświeżonej układance Diego Simeone okazał się Alessio Cerci, który zmienił klubowe barwy na kilka godzin przed zamknięciem okienka transferowego. Na papierze kadra Rojiblancos wygląda zatem nie gorzej niż w zeszłym roku. Problem w tym, że nowi piłkarze jak do tej pory niewiele strzelają. Więcej goli od graczy formacji ataku strzelił do tej pory duet środkowych obrońców Los Colchoneros.
Najgorszy atak od jedenastu lat
Czterej nowi piłkarze z linii ataku wciąż dostosowują się do futbolu Diego Simeone, ale chyba nikt nie spodziewał się, że proces adaptacji sprowadzonych za ponad 70 milionów € zawodników będzie trwał tak długo. W odróżnieniu od poprzednich sezonów, w tegorocznej kampanii ofensywa czerwono-białych poraża nieskutecznością. Napastnicy Atlético ostatni raz byli tak mało efektywni w sezonie 2003/2004. Wtedy z przodu grali Torres, Nikolaidis, Javi Moreno i Rodrigo. Po ośmiu kolejkach, wspomniana czwórka zgromadziła cztery gole (trzy Torres, jeden Nikolaidis). Kwartet Raúl Jimenéz, Antoine Griezmann, Mario Mandżukić oraz Alessio Cerci strzelił łącznie trzy gole w La Liga na tym samym etapie rozgrywek. Zastrzeżenia budzi zwłaszcza postawa Włocha. W grze Cerciego ciężko dostrzec jakiekolwiek pozytywy –permanentnie łamie linię spalonego, wdaje się w niepotrzebne dryblingi i traci piłki. Jimenéz wolno przystosowuje się do ligi hiszpańskiej. Mario Mandżukiciowi wyrządza się krzywdę ciągłymi porównaniami do Diego Costy, a Antoine Griezmann, choć bywa przebojowy, ma albo pecha (jak w meczu z Espanyolem, gdy trafił w poprzeczkę), albo nie wie jak i gdzie ma grać (Simeone testował go już na wszystkich pozycjach w ofensywie z wyjątkiem lewego skrzydła – optymalnej pozycji Francuza). W związku z tym mamy do czynienia z sytuacją, w której najlepszym strzelcem mistrza Hiszpanii jest João Miranda. Brazylijski stoper ma na swoim koncie trzy trafienia.
Jeszcze inną kwestią jest trudność Atlético w zdobywaniu goli „z gry”. Chociaż madrytczycy rozgrywanie stałych fragmentów opanowali do perfekcji, to niepokojąca może być całkowita zależność wyników od skuteczności wybijania rzutów wolnych czy kornerów. Na tę chwilę Rojiblancos zdobyli aż dziesięć goli po wprowadzeniu piłki ze stałego fragmentu gry, najwięcej w całej lidze. Analizy zależności strzelanych bramek po przerwach spowodowanymi faulem lub wyjściem piłki poza boisko podjęła się “Marca”. Według jej wyliczeń Atlético już pod koniec poprzedniego sezonu miało poważne kłopoty ze zdobywaniem goli z akcji, czego dowodem jest pięciomiesięczna przerwa w, przypadająca na końcówkę poprzedniego i początek tego sezonu. Trwała ona ponad 690 minut, a licznik zatrzymał dopiero Arda Turan trafieniem w derbach z Realem. Złośliwi twierdzą jednak, że gol padł po rozegraniu autu.

Gole Diego Cosy z pierwszych ośmiu kolejek sezonu 2013/14 Źródło: infoatleti.es
Czas ich sprzymierzeńcem
W Atlético nie ma miejsca na improwizację, wyniki zawdzięcza się ciężko wypracowanym schematom i przećwiczeniu wszelkich możliwych na boisku sytuacji. Czas działa na ich korzyść, o czym przekonują klubowe autorytety z Radomirem Antićem (trener, który w 1996 roku sięgnął wraz z Colchoneros po krajowy dublet). „Mandżukić to napastnik o innej charakterystyce niż poprzedni snajperzy Atleti, ale krok po kroku się zaadaptuje” – uspokaja były szkoleniowiec Rojiblancos tych.

Gole Mandżukicia z pierwszych ośmiu kolejek sezonu 2014/15 Źródło: infoatleti.es
Sukcesy Atlético traktuje się jako bunt przeciwko naturalnemu porządkowi. Normalne jest więc, że istnieją obawy. Jeśli nowe strzelby się wreszcie nie rozstrzelają, to ten opór wcześniej czy później zostanie stłumiony. Simeone jako kierownik tego projektu wciąż chce trwać przy wyznaczonej przez siebie wizji futbolu, a umiejętności trenerskie Argentyńczyka nakazują nam czekać na dalszy rozwój sytuacji. Ta aktualna, w której karabiny Atlético są nabite ślepakami to okres przejściowy. Czas, kiedy trzeba wykazać się strategią i wyrafinowaniem, to przecież dla atléticos chleb powszedni. Wtedy w pole karne wkraczają środkowi obrońcy i defensywni pomocnicy: wspomniany wcześniej Miranda (trzy gole), Tiago (dwa gole), Godín, Saúl i Mario Suárez (po jednym trafieniu), a do narożnika boiska maszeruje Koke, mający już pięć asyst. Przy takiej artylerii zawsze coś wpadnie. Tak zresztą Atlético wygrywało ostatnie trofea.
A za rok pewnie i tak znów będziemy pytać czy jest gdzieś na świecie inna drużyna, która tak często musi wymieniać najlepszych strzelców, jednocześnie zarabiając na nich krocie, bez potrzeby liczenia się z utratą jakości. Tak, za chwilę zapomnimy o tej bajce. Barca i Madryt muszą mieć się na baczności. Ten gang nie będzie przecież wiecznie pudłował (z gry).