
Na niecałe trzy miesiące przed meczem z Bośnią i Hercegowiną, reprezentacja Argentyny boryka się z kilkoma mniejszymi lub większymi problemami. Jednym z nich stała się słaba forma Fernando Gago – kluczowego gracza w układance Alejandro Sabelli.
Ponad rok temu transfer Gago do Velezu na zasadzie wypożyczenia był hitem okienka transferowego w Argentynie. „Jego przyjście sprawia, że coraz bardziej wierzymy w zdobycie Copa Libertadores” – mówił wówczas prezydent El Fortín, Christian Bassedas. Rzadko się zdarza, by zawodnik tej klasy wrócił z Europy w wieku 26 lat. Gago jednak był zdeterminowany, żeby znów grać w kraju z dwóch ważnych powodów. Pierwszy to żona, znana argentyńska ex-tenisistka Gisela Dulko, która była w ciąży i oczekiwała narodzin synka. Drugi powód to mundial. El Pintita to pewniak w kadrze Alejandro Sabelli i jeden z najrówniej grających w niej piłkarzy. Nawet w tych najgorszych meczach reprezentacji pod wodzą Pachorry, Gago utrzymywał wysoki poziom. Ale pod koniec 2012 roku stracił miejsce w składzie Valencii i zaczął się obawiać, że jeśli nie zmieni klubu, to jego pozycja w kadrze ulegnie osłabieniu. Powrót do Argentyny był najbezpieczniejszą opcją, chociaż musiał liczyć się ze sporą obniżką zarobków, ale to nie było problemem. Dla Gago wyjazd na mundial to priorytet, a przecież w 2010 roku nie dostał powołania od Diego Maradony na mistrzostwa w RPA właśnie przez to, że w Realu Madryt głównie okupował ławkę rezerwowych.

Żona Fernando, Gisela Dulko | Fot. tennishotcorner.blogspot.com
Teraz sytuacja Pintity jest zgoła odmienna. Sabella to oczywiście inny typ selekcjonera niż Maradona. Gago właściwie ma zapewnione miejsce w drużynie, która poleci do Brazylii, bo Pachorra niechętnie dokonuje zmian i – jak sam mówi – ma już gotowe 70% drużyny. Woli on stawiać na sprawdzonych piłkarzy, nawet jeśli nie są w rytmie meczowym. Jedynie kontuzja może przeszkodzić Gago w otrzymaniu powołania. W zeszłym roku urazy były jego największą zmorą. Zagrał jedynie w 21 meczach z możliwych 57, licząc mecze ligowe, pucharowe i reprezentacji. Wiele Velezowi nie pomógł i w lipcu przeniósł się do innego klubu z Buenos Aires – Boca Juniors. Teraz (odpukać) kontuzje go opuściły, w Torneo Final gra regularnie, tylko że gdzieś zapodziała się jego wysoka forma.
Boca to obecnie klub, w którym pełno pozaboiskowych kłopotów. Piłkarze grają poniżej oczekiwanego poziomu, są ze sobą skonfliktowani, a trener Carlos Bianchi nie potrafi odpowiednio ustawić drużyny i znaleźć regularności. Na początku sezonu Boca musiała sobie radzić bez Juana Romana Riquelme, więc wszystkie oczy były zwrócone na Gago, który przejął miano największej gwiazdy, chociaż jest defensywnym pomocnikiem.
No właśnie… Bianchi pod nieobecność Romana wymyślił, że to właśnie Pintina będzie odpowiedzialny za rozgrywanie. Brzmi to wręcz szokująco, bo każdy pamięta jego występy z Realu czy Valencii. Gago jest oczywiście bardzo dobrze wyszkolony technicznie, ma dobry przegląd pola, ale przez siedem lat gry w Europie zanotował tylko 19 asyst. Jego znakiem firmowym są podania szybkie i krótkie, kiedy ma przed sobą niemal całe boisko. Bianchi uznał, że Gago jest tak fantastycznym zawodnikiem, że poradzi sobie z wyprowadzeniem piłki w własnej połowy, a następnie zmieni się w Riquelme i jeszcze rozegra akcję z przodu.
Tak duża odpowiedzialność narzucona na Gago i nadmiar boiskowych obowiązków nie mogły mu wyjść na dobre. Nie potrafi odnaleźć równowagi w grze, traci dużo piłek, notuje dużo niedokładnych podań. Odbiło się to nawet na jego postawie w reprezentacji. Obok Javiera Mascherano, Evera Banegi czy Angela Di Marii zazwyczaj czuł się swobodnie, ale w meczu z Rumunią zaprezentował tą samą formę, co w ostatnich meczach w Boca. Mało widoczny, jakby zmęczony. Popisał się jednym ładnym podaniem do Kuna Agüero. Został zmieniony w 57. minucie przez Lucasa Biglię.
Ligowy mecz z Racingiem w siódmej kolejce Torneo Final, Boca wygrała 2:1. Co prawda La Academia od początku sezonu spisuje się fatalnie, ale Xeneizes pokazali dobrą grę, a jednym z najlepszych zawodników na murawie był Gago. W pierwszym składzie wybiegł też Riquelme, co znaczyło, że 27-letni pomocnik mógł skupić na swoich naturalnych zadaniach, a nie na rozgrywaniu akcji w ofensywie. Jeśli Romana ominą kontuzje i będzie grał w każdej kolejce, to Gago będzie miał szansę wskoczyć na wyższy poziom, bo ich współpraca wygląda całkiem nieźle. W ostatnim meczu z Argentinos Pintita nie mógł zagrać, ponieważ pauzował za kartki. Pomimo jego nieobecności, Xeneizes kontrolowali grę, ale w ostatnich minutach głupio stracili bramkę i zremisowali wygrany mecz.
Fernando Gago w wywiadzie dla canchallena.com:
Mój poziom nie zależy od tego, czy Boca zacznie grać lepiej czy nie. Moim obowiązkiem jest pokazywać w każdym meczu, że należy mi się miejsce w reprezentacji. Zawsze znajdzie się coś do poprawienia i nie jest sprawiedliwe ocenianie zawodników na podstawie jednego meczu.
W cytowanym wywiadzie Gago nie chciał poruszać tematu gry Boca. Nie chciał ani nie mógł, bo klub wprowadził embargo na wypowiedzi dotyczące aktualnej sytuacji. Boca twierdzi, że argentyńskie media, a szczególnie dziennik Olé prowadzą kampanię skierowaną przeciwko niej. Jednak Xeneizes sami dają powody, by pisać o nich źle. Wiadomo, że w szatni mają kreta, który przekazuje do mediów informacje, a Pablo Ledesma w czasie jednej z konferencji prasowych dał do zrozumienia, że jest nim bramkarz Agustín Orión. Kiedy obaj spotkali się na treningu doszło do rękoczynów.
El Pintina następnie dodał:
W obecnej sytuacji nie sądzę, żebym musiał komuś cokolwiek udowadniać. Selekcjoner dobrze mnie zna, wszyscy wiedzą jaki jest mój styl gry i czasami poziom gry Boca albo reprezentacji zmienia się z wielu powodów. Ale zawsze staram się grać jak najlepiej.
Taka atmosfera na pewno nie pomoże Gago w osiągnięciu wysokiej formy przed mundialem. On sam stara się nie wchodzić w wewnętrzne konflikty w szatni. Wie, że dzięki swojemu autorytetowi nie musi się opowiadać za Riquelme lub przeciwko Riquelme. W drużynie jest pewna grupa zawodników „neutralnych” i Gago należy właśnie do niej.
Dla Sabelli forma podstawowego defensywnego pomocnika kadry to tylko jeden z kilku problemów. W jeszcze gorszej sytuacji jest Sergio Romero, czyli pierwszy bramkarz reprezentacji, który jest żelaznym rezerwowym w AS Monaco. A gdy dostawał szansę na pokazanie się, to wpuszczał babola. O miejsce z Romero walczy klubowy kolega Gago, Orión. Ale czy bramkarz z ligi argentyńskiej, który nigdy nie grał w Europie i mający na koncie trzy występy w reprezentacji, poradzi sobie w zespole, który ma walczyć o mistrzostwo świata? Innym kandydatem do zastąpienia golkipera Monaco jest Mariano Andújar z ostatniej drużyny Serie A, Catanii. Szanse na powołanie Wilfredo Caballero są iluzoryczne.
Niemniej problemów Sabella ma w obronie. Pablo Zabaleta i Ezequiel Garay to pewniaki, ale pozycje drugiego środkowego obrońcy i lewego obrońcy przyprawiają kibiców o ból głowy. Selekcjoner jednak ufa takim piłkarzom jak Marcos Rojo, Hugo Campagnaro, Federico Fernández czy José Basanta, zwracając bardziej uwagę na ich indywidualne cechy niż umiejętności, formę i kluby, w których grają.
W przypadku Gago najważniejsze jest, żeby omijały go kontuzje, przez które stracił wiele miesięcy w swojej karierze. Bo już nieraz pokazał, że nawet nie mając miejsca w klubie, czy też będąc w słabej formie, potrafił się zmobilizować na mecze Albicelestes. Argentyńczycy piszą o tym „cambiar el chip”, czyli zmienić nastawienie. Od jego dyspozycji zależy bardzo dużo w grze reprezentacji, bo jeśli defensywni zawodnicy nie pokażą pełni swoich umiejętności, to na nic się zda posiadanie wielkiej siły w ofensywie.