Jest noc, z 12. na 13. lipca 1936 roku. Nikomu nie wydaje się realne by postanowienia traktatu wersalskiego mogły zostać złamane a nowy kanclerz Rzeszy niemieckiej zdołał pogrążyć cały świat w chaosie wojny. A jednak tak właśnie się stanie. Nim jednak to wszystko się wydarzy Hiszpania sama przeleje swoją krew. Jest poranek, 13. lipca 1936 roku. José Calvo Sotelo, były minister finansów w rządzie generała Primo de Rivery, zostaje zamordowany strzałem w tył głowy. Iskra pada na proch i ogień wojny domowej ogarnia cały kraj. Nim się wypali upłyną trzy lata.
Trzy lata wojny domowej, która odcisnęła piętno na kolejnych pokoleniach Hiszpanów dobiegły końca 1. kwietnia 1939 roku. Połowa kraju fizycznie znajdowała się w ruinie, mentalnie społeczeństwo było w jeszcze gorszym stanie. Lekiem na całe zło, a zarazem jednym z pierwszych obszarów, które miały zostać włączone pod kontrolę generała Francisco Franco, miał zostać futbol. Choć dla niektórych wybór priorytetów odbudowy zrujnowanej Hiszpanii może wydawać się zaskakujący, trzeba pamiętać o znaczeniu socjologicznym i mocy gromadzenia mas, które w oczach generała miały znaczną wartość.
Piłka nożna podczas wojny była codziennym towarzyszem rewolucyjnej części społeczeństwa, z uwagi na jej nierozerwalną więź z polityką. Zarówno w Katalonii, jak i Kraju Basków, kibice i piłkarze starali się uczestniczyć w życiu publicznym i pomagać żołnierzom walczącym na froncie z oddziałami generała Franco. Ten zaś po wojnie musiał stawić czoło trzem głównym problemom piłki w tamtym czasie: stanowi infrastruktury sportowej (zburzone stadiony, często pełniące inne funkcje na czas wojny), problemowi federacji piłkarskiej, oraz last but not least kwestii polityki i ideologii reprezentowanych przez kluby, piłkarzy i sędziów.
Gruz zamiast trybun, grządki zamiast murawy
Stan infrastruktury pozostawiał wiele do życzenia, o czym można przeczytać w poprzednich tekstach tego cyklu: „Chamartín, wielokrotnie zbombardowane, zrujnowane i pełne gruzu, przemieniono na więzienie. Mieszkańcy Madrytu wynosili krzesełka z trybun, by rozpalić nimi w piecach. Jedynym życiem, jakie dostrzec można było na płycie niegdysiejszego stadionu, był mężczyzna, którego pobliski dom runął po wybuchu bomby. Bezdomny, zamieszkał w szatni Chamartín. By się wyżywić w rogu boiska uprawiał ogródek warzywny.”
W podobnym stanie znajdował się stadion w Oviedo. Estadio de Buenavista odniosła tak duże zniszczenia, że klub musiał wycofać się z rozgrywek.
„Co wojna zniszczyła, armia ma naprawić” – tak mógłby brzmieć rozkaz wydany w 1939 roku, dotyczący stadionów i boisk, gdyż to głównie wojsko uczestniczyło w odbudowie obiektów sportowych. Pomagali sami socios, którzy charytatywnie poświęcali pierwsze tygodnie po wojnie pracując dla swoich klubów. Dzięki temu stadiony odzyskały możliwość funkcjonowania w błyskawicznym tempie.
Dwie federacje i polityczne oczyszczenie futbolu
Obie strony konfliktu były tak zwaśnione, że każda z nich miała własną… federację piłkarską. Jedna z siedzibą w Barcelonie, druga w San Sebastian. Pierwszym zagadnieniem musiało zostać wyłonienie jednej federacji i zalegalizowanie jej w strukturach FIFA. Na czele „jedynej oficjalnej” Hiszpańskiej Federacji Piłki Nożnej (EFE) stanął wówczas podpułkownik Julian Troncoso, admirator sportu w każdej formie, zajmujący przed wojną stanowisko kierownicze w klubie z Saragossy. Troncoso jako dziesiąty prezes federacji w historii nie zagrzał długo miejsca na stanowisku, ale to temat na inną okazję.
Liga mogła rozpocząć się już w 1939 roku tylko pod jednym warunkiem – jeśli wszystko zostanie zorganizowane w taki sposób, aby władza miała kontrolę nad tym obszarem. Wydaje się to zrozumiałe – nowe władze obawiały się ponownego zaognienia konfliktu przez zmasowanych na trybunach zwolenników republiki i wrogów ustroju. Na „okres przejściowy” w siedzibach regionalnych władz piłki oraz klubów stanowiska kierownicze zajęli milicjanci, falangiści oraz miłośnicy polityki Francisco Franco. Dotyczyło to każdego szczebla rozgrywek: od najwyższego do lokalnego.
Najważniejszym wydarzeniem, dokumentem i punktem zwrotnym w procesie odrodzenia piłki nożnej było utworzenie 25 lipca Komitetu Hiszpańskiej Federacji Piłki Nożnej w strukturach Narodowego Wydziału do Spraw Sportu. Po wielogodzinnym zjeździe Komitetu światło dzienne ujrzało najważniejsze postanowienie, zawierające wiele decyzji, zaczynające się od „uprzejmej prośby aby Jego Ekscelencja Generał Francisco Franco był łaskaw zaakceptować tytuł honorowego prezesa Federacji”. W podobnym tonie sformułowane zostały pozostałe rozporządzenia. Najważniejsze z nich mówiły o:
*powołaniu na stanowisko selekcjonera drużyny narodowej Amadeo Garcii de Salazara.
*przywróceniu na stanowiska kierownicze Centralnego Komitetu Sędziowskiego Antonio de Carcera i Eulogia Arangurena, zdjętych ze stanowisk w sierpniu 1936, przez członków ugrupowania zwanego Frontem Ludowym.
*rozpoczęciu organizacji sezonu 1939/40 w strukturach regionalnych, ogólnokrajowych i Pucharu Hiszpanii, nazywanego od tego momentu Pucharem Generała.
*niezwłocznym rozesłaniu informacji do klubów poprzez struktury regionalne z pytaniem o chęć uczestnictwa w rozgrywkach.
*anulowaniu i uznaniu za nieodbyte wszystkich rozgrywek i meczów, które zostały rozegrane po 18 lipca 1936 roku.
*zabronieniu rozgrywania spotkań na poziomie międzynarodowym do odwołania.
*podjęciu stosownych kroków w stosunku do członków reprezentacji Kraju Basków oraz jej rozwiązaniu.
Wielka część piłkarzy, którzy grali w Hiszpanii przed wojną została wcielona do armii, zamordowana lub zdecydowała się na emigrację, przez co odrodzenie klubów w Hiszpanii było procesem bolesnym. Poziom rozgrywek był bardzo niski przez wysoki odsetek amatorów w składach drużyn a cała sytuacja zatrzymała rozwój, wciągnęła w zacofanie poziom sportowy i profesjonalizm w hiszpańskim futbolu. To wszystko jednak były konsekwencje, które po wojnie domowej piłka musiała ponieść, aby ostatecznie podnieść się z ruiny.