1914 rok. Przed epidemią tyfusu wypełniającą nekrologami pierwsze strony La Vanguardii i po historycznych opadach śniegu, które zamalowały na biało wzgórze Tibidabo, Barcelona była świadkiem niesamowitego wyczynu nieistniejącej już piłkarskiej drużyny. Ekipa ta nazywała się Fútbol Club España.
Historia FC España rozpoczyna się jednak prawie dekadę wcześniej. We wrześniu 1905 roku grupa studentów: José Graells, Leandro Roselló i Joaquín Just postanowiła zgromadzić wystarczającą ilość pieniędzy, aby kupić skórzaną piłkę i stworzyć piłkarskie stowarzyszenie. Just był tym, który wymyślił mu nazwę. Gabriel Bau, wnuk jednego z najlepszych zawodników w historii tego klubu, zresztą również Gabriela Bau, nie wierzy, że nie miała ona nic wspólnego z polityką: „Tamte czasy nie były takie jak teraz. Później zmienili swoją nazwę na Gràcia FC, wywodzącą się od dzielnicy gdzie narodził się klub, tak więc…”
Francisco Artal związany z portalem futbolnostalgia.com podaje, że “España rywalizowała z dwoma klubami z Katalonii. Chociaż FC Barcelona była dużo lepsza, to Espanyol stanowił bardziej równorzędnego przeciwnika.” Artal definiuje te lata jako “burzliwy okres, chociażby wtedy, kiedy miały miejsce walki o władzę, pojawiały się zmiany w przepisach, sojusze klubów przeciwko innym klubom: był to czas, w którym atakowano Barcelonę za jej zawodników.”
España swój pierwszy mecz rozegrała właśnie przeciwko drugiej drużynie Barcelony. Miało to miejsce w pewną październikową niedzielę w 1905 roku. Wygrali 3:2, a pierwszą jedenastkę Españii tworzyli: Salvo, Baró, Prades, Olivé, Mariné, Graells, Sabaté, Castillo, Vernet, Boguñà i Zarzuelo. Aż dwa lata zajęły Los Españistas – tak, taki był ich pseudonim, a nie Los Españolistas – nim wystartowali w drugiej kategorii Campeonato de Catalunya. Ich pierwszy występ został odnotowany w Mundo Deportivo 24 stycznia 1907 roku: „W godzinach porannych España grała z drużyną X – uwaga: to nie prasowe oznaczenie dla nieznanego przeciwnika, tak faktycznie nazywał się zespół – na boisku Barcelony – uwaga druga: ponieważ España nie miała własnego. Pojedynek odbył się bez żadnych incydentów, trzy gole zdobyła España przy jednym X.”
Byli tak dobrzy, że szybko otrzymali pseudonim, który powodował postrach na wszystkich boiskach w Katalonii. Nazywano ich „Los pequeños diablos”, czyli „Małymi Diabłami”. Ubierali się w czerwone koszulki i białe spodenki. W debiucie zdobyli mistrzostwo katalońskiej drugiej ligi strzelając 37 goli w dziewięciu meczach, z których wygrali siedem. Awansowali do pierwszej kategorii Campeonato de Catalunya i utrzymywali się w niej z powodzeniem przez następne trzynaście lat z rzędu. Pierwsza dekada wieku była złotym okresem klubu, który dorobił się własnego boiska. Początkowo przy Calle Entença, a następnie Rosselló.
W 1914 roku jako mistrzowie Katalonii reprezentowali ten region w Campeonato de España czyli Pucharze Króla, który był jednocześnie rozgrywkami o mistrzostwo kraju. Ówczesne Copa del Rey w niczym nie przypominały obecnego. Było to dużo bardziej prestiżowe trofeum, bowiem nie istniała jeszcze Primera División. W czternastej edycji Pucharu brali udział zwycięzcy z czterech najbardziej liczących się rozgrywek regionalnych – Centrum, Galicji, Północy oraz Katalonii. W półfinałach Athletic zmierzył się z Celtą Vigo i zwyciężył aż 11:0 w pierwszym meczu (w drugim padł remis 3:3). Z kolei España grała z ekipą Gimnástico Madryt, która to zdaniem katalońskiej prasy była wówczas “sympatycznym kolegą ze stolicy”. Miały to być “dwa pojedynki pomiędzy regionami, pomiędzy madrytczykami a Katalończykami”.
España nie szczędziła pieniędzy. Zorganizowała kilka spotkań towarzyskich: m.in przeciwko Athletikowi Madryt (taką nazwę nosiło wówczas Atlético) w marcu i kolejne 12 kwietnia przeciwko Espanyolowi, ale mieli akurat gorszy dzień i przegrali z nimi 0:3.

Pierwsza podróż Españii do stolicy – w tamtych czasach niezwykle kosztowna – okazała się bezcelowa. Z powodu złej pogody trzeba było przełożyć termin spotkania. Zatem pierwszy półfinał został rozegrany tydzień później w Barcelonie. W tych dniach najważniejszą wiadomością na okładce Mundo Deporitvo był jednak protest kierowców w mieście przeciwko barykadom montowanym przez organy ścigania na kilku drogach, aby teoretycznie łatwej dopaść niektórych przestępców. Te przeszkody powodowały wiele wypadków na drogach. Jedna z gazet podała, że o mało nie zabito pewnego pana Llorensa na zboczu nieopodal Garraf. Według publikacji, te wydarzenia były czymś “wstydliwym dla całej Hiszpanii. Teraz cudzoziemcy będą mieć powód, aby mówić że Afryka zaczyna się w Pirenejach.” Redaktorzy wymyślają wymowny tytuł: “Barbarzyństwo”.
Pierwszy półfinał odbył się 26 kwietnia, a przyszedł je zobaczyć sam prezydent Hiszpańskiej Federacji, dziennikarz Ricardo Ruiz Ferry. Według zapisów kroniki Mundo Deportivo, mecz został rozegrany pomimo ogromnej ilości wody. Kataloński bramkarz Puig – opisywany jest jako kolos i bardzo sympatyczny facet – miał tego popołudnia szczęście, zapobiegł “filigranowej klasycznej robocie” madrytczyków. Ostatecznie pojedynek zakończył się wynikiem 1:0 dla gospodarzy dzięki karnemu za odgwizdaną rękę Vareli. Autor jedynego gola nie jest znany.
W rewanżu España zremisowała z Gimnástico 1:1, choć nie wiadomo kto był zdobywcą bramki dla Katalończyków. Niemniej po spotkaniu bardzo wychwalano pomocnika, Casellasa. Możemy przeczytać również, że podczas przerwy padały “liczne komentarze odnośnie tego, że España jest ekipą znacznie słabszą niż te, które przed rokiem rywalizowały w półfinale rozgrywek.” Co ciekawe, kronikarz Aniceto García bardziej niż rezultat podkreśla fakt, iż widzowie wyszli rozczarowani niskim poziomem widowiska. To były zupełnie inne czasy.
Finał przeciwko Athleticowi rozegrano 10 maja na Costorbe de Irún, w tym czasie kronika sportowa została przeniesiona na pierwsze strony gazet. Na wstępie raportu katalońska prasa usprawiedliwiała “wtargnięcie” kroniki z finału na tak ważne miejsce. Zawodnicy, którzy grali w Españii to: Puig, Prat, Mariné, Salvo, Casellas, Bellavista, Coletas, Baró, Villena, Passani i Salvo. W Athleticu znajdowali się tak wybitni piłkarze jak Pichichi, dwóch z braci Belauste (a łącznie w drużynie Basków było ich nawet trzech) czy Severino Zuazo. Aby katalońscy kibice mogli śledzić mecz “na żywo” na boisku Españii została umieszczona tablica, na której zapisywano telegramy dostarczane co piętnaście minut z Irún. W tym celu szef Telégrafos Barcelona udostępnił kilku kolarzy, którzy byli odpowiedzialni za przetransportowanie w siedem minut części telegramów z Centrali na boisko.
O godzinie 16:30 angielski arbiter Rowland – tak, takie to były czasy – odgwizdał początek spotkania. Athletic zaczął bardzo mocno, ale Españi udało się zniwelować przewagę Basków. Jednakże, dziewięć minut finału stało się dla Katalończyków zabójcze. Najpierw w 20 minucie Zuazo zdobył bramkę głową po dograniu Belauste II, a następnie sam podwyższył wynik pojedynku na 2:0. Druga część wydawała się być monologiem Españi, ale jedyny gol – strzelony przez Villenę – wpadł na zaledwie dwie minuty przed końcowym gwizdkiem.
Mundo Deportivo jako powody porażki wymieniało lepszą znajomością boiska przez Athletic (Irún położone jest w Baskonii) oraz wspominało o: „korzyściach, które zapewniają miejscowe warunki, powinowactwie miejscowości (na trybunach zasiadali głownie Baskowie) …”- i tak dalej, i tak dalej – “Jeśli España grałaby u siebie… nie wiemy co by się stało.”
Dwa dni później, tłumy czekały na pokonanych na stacji Paseo de Gracia. Były wiwaty i oklaski. Można powiedzieć, że to łabędzi śpiew Españi, choć w tym samym roku wygrali jeszcze Puchar Pirenejów – jeden z pierwszych turniejów kontynentalnych w historii. W finale rozegranym w Bordeaux zwyciężyli 3:1 z Comète Simot. Przy okazji, w tych rozgrywkach doszło do prawdziwej batalii wraz z inwazją kibiców na boisko, kiedy rundę wcześniej España rozgromiła Barcelonę (5:2). Co się potem okazało? Fani Españi nie zdążyli dobrze usiąść, a Barcelona już “podkradła” im najlepszych piłkarzy – jak na przykład wcześniej wspomnianego Bau – obietnicami popularności, nie pieniędzmi, w tamtych czasach nie było jeszcze pieniężnej rekompensaty.
Proces przejścia hiszpańskiego futbolu na bardziej profesjonalny poziom stał się bardzo dotkliwy dla Españi. Utracili na znaczeniu, a ich koniec rozpoczął się w 1931 roku. Nim doszło do upadku España połączyła się z niewielką Gràcią FC, która następnie wespół z CE Europą (klub ten przetrwał i obecnie rozgrywa swoje mecze w Segunda B) utworzyła Catalunyę. Ta niestety rozpadła się jeszcze tego samego roku z powodu braku pieniędzy na podróże. Taka jest oto historia Españi – klubu, który dwukrotnie połączył Hiszpanię, Europę i Katalonię w ciągu zaledwie dwóch dekad.
Tłumaczenie artykułu autorstwa Tniego Cruza opublikowanego na stronie: ctxt.es.