Znacie to uczucie, gdy jesteście niesamowicie blisko celu, mówicie sobie, że to już i nagle… wszystko się rozsypuje? Mniej więcej tak czuliśmy się w poniedziałek. Jak piłkarze Atlético w finale Ligi Mistrzów sprzed dwóch lat (Maciek, wybacz porównanie), jak Bayern Monachium w innym finale, tym z roku 1999, jak… a zresztą, już pewnie załapaliście.
Technologia ma to do siebie, że „sypie się” w najgorszych momentach. Wiecie, złośliwość rzeczy martwych, te sprawy. Gdy więc skończyliśmy nagrywać odcinek specjalny FdeJ z pytaniami od Was, nagle… stało się właśnie to. Siedemdziesiąt minut nagrania przepadło, bo program się najzwyczajniej w świecie wziął i zepsuł.
Stwierdziliśmy jednak, że nie możemy tak tego zostawić. Chwyciliśmy więc za pióra i kałamarze (czy jak kto woli: laptopy i klawiatury) i napisaliśmy odpowiedzi. Jest długo, ale musicie to zrozumieć i wybaczyć, skoro „czystego” nagrania wyszło ok. 50-55 minut. Mamy nadzieję, że zrozumiecie naszą sytuację i wybaczycie, że to w takiej formie musimy Wam zaoferować dzisiejszy podcast. Choć, z drugiej strony, ja sam cieszę się, że w ogóle Wam go oferujemy. Bo mało brakło, by mój laptop nie przeżył tego, czemu winny był program i zaliczył bliskie spotkanie trzeciego stopnia ze ścianą. Na szczęście – żyje.
Musimy też wyjaśnić kilka spraw – nagrywaliśmy w poniedziałek i stwierdziliśmy, że odpowiedzi napiszemy również z perspektywy tamtego dnia. Stąd poznacie nasze zdanie o pomyśle powołania Torresa, mimo że ten na Euro nie pojedzie. Pierwotnie w podcaście miała wziąć udział (i wzięła) Magda Żywicka, nie była jednak w stanie odpowiedzieć na pytania, które były kierowane do niej (a więc te dotyczące Rayo Vallecano) na dziś, ale w ciągu kilku dni powinien pojawić się jej tekst traktujący o tym zespole, więc zostanie to nadrobione, bez obaw. Zresztą z góry polecamy. Po trzecie, zaprosiliśmy dwie osoby, które w nagraniu nie brały udziały, uznaliśmy bowiem, że odpowiedzą one najlepiej na niektóre z pytań, a to przecież o to właśnie chodzi.
Kończąc już ten przydługi wstęp: zapraszamy.
Na co będzie stać Betis z nowym trenerem?
Tomasz Zakaszewski: Gustavo Poyet to trener z cojones, temperamentny, ze względu na charakter porównywany przez sewilskie media z Cholo Simeone. Betis ma ambicje by sięgnąć miejsc pucharowych, ale nadchodząca temporada, to będzie jeszcze zbyt wcześnie na taki sukces. Nie chodzi tu tylko i wyłączenie o trenera. Beticos znajdują się w kluczowym okresie, czekają ich poważne zmiany. Zatrudnili na posadzie dyrektora sportowego twórcę potęgi Celty, Miguela Torrecilla. Ma on za zadanie stworzenie nowego Betisu i ostro zabrał się do pracy – podobno Westermann i Vargas są już na wylocie. Musi on znaleźć także nowe filary, które zastąpią obecnych liderów-weteranów Rubéna Castro i Joaquina. Obaj mają swoje lata i długo tego wózka ciągnąć nie będą. Zatem przyszłe wyniki nie zależą tylko i wyłącznie od warsztatu Poyeta, ale i od jakości zespołu jaki przygotuje mu Torrecilla oraz od tego jak płynnie będą zachodzić zmiany w pierwszym składzie Verdiblancos.
Co dalej z Álvaro Vadillo?
Tomasz Zakaszewski: Sprawa jest dość jasna. Drogi Betisu i Álvaro Vadillo od dwóch sezonów się rozchodzą i w końcu dojdzie do rozstania. Jak sam przyznaje: “Odejście jest najlepszym wyjściem dla mnie i dla klubu”. Niestety z uwagi na dwie poważne kontuzje kolana wychowanka Verdiblancos, pewnie będzie miał ograniczony wybór przyszłych pracodawców. Niewielu zaryzykuje złożenie mu oferty i z góry wykluczam tu ekipy La Liga. Być może zgłosi się do niego Rayo, tak jak przed rokiem.
Które zespoły z Segunda División chcielibyście zobaczyć w La Liga i które waszym zdaniem do niej awansują?
Maciej Koch: Z sympatii – Leganés, bo już ich przydomek, Los Pepineros (ogórki) ją budzi i fajnie zapełniliby lukę po Getafe. Real Oviedo, bo stoi za nimi ciekawa historia i niemały wkład w hiszpański futbol, choćby Juan Mata i Santi Cazorla uczyli się futbolu w tym klubie, i chyba, mimo wszystko, Osasuna, za którą stoi (w skali Segunda División) wielka historia, fajny stadion i kibice. El Sadar to zawsze trudny teren i, choć od razu przychodzi mi na myśl klęska Atléti w mistrzowskim sezonie w Pampelunie (3:0 po pierwszej połowie), dobrze byłoby ich znów zobaczyć w Primera División. Obiektywnie: Leganés, Alavés i Osasuna/Saragossa. Spojrzałem w terminarz i widzę, że w zasadzie cała czołówka gra jeszcze ze sobą, więc te dwa ostatnie kluby są w najlepszym położeniu, a poza tym zespoły z miejsc 6-10 przy minimalnej różnicy punktowej wciąż są w grze.
Sebastian Warzecha: Może to głupie, ale odczuwam dużą sympatię w stronę Alavés, jeszcze z czasów starszych managerów, bo czasem zdarzyło mi się nimi pograć i chętnie zobaczyłbym ich w Primera. Nie do końca rozumiem tę sytuację z Osasuną, której – gdy była w La Liga – ludzie w niej nie chcieli, a teraz wszyscy czekają na jej powrót. Ja się do nich, niestety(?), nie zaliczam. Chętnie zobaczyłbym też w hiszpańskiej ekstraklasie Real Oviedo, zresztą mamy przecież “udziałowca” w redakcji, więc tym bardziej. Poza tym myślę, że Alcorcón czy Leganés to też niezłe wyjścia. A awansują moim zdaniem: Alavés, Leganés i Saragossa. Tak to widzę.
Czy Castro i Aduriz utrzymają formę strzelecką i czy są w stanie – mimo wieku – dalej grać na tym poziomie?
Maciej Koch: Chyba nikt nie ma pojęcia. Castro i Aduriz to dwa przypadki, których kariera wraz z wiekiem nabrała większego rozpędu. W przypadku Rubéna wydaje mi się, że jednak w dużej mierze będzie uzależniony od gry całego Betisu w przyszłym roku. W tym sezonie wyrobił, jako pierwszy piłkarz w XXI wieku w La Liga, ponad 50% goli całej drużyny. Metryki się jednak nie oszuka, więc wiecznie Betisu nie będzie ciągnął za uszy. O Aduriza jestem bardziej spokojny. On od kilku lat trzyma równy poziom, chociaż w tym przeszedł chyba sam siebie. Moim zdaniem utrzyma formę i zapewni jakieś 15-20 bramek w sezonie. Chociaż, jeśli załamanie przychodzi tak błyskawicznie i niespodziewanie, jak np. odzyskanie formy przez Torresa, to nie jesteśmy w stanie czegokolwiek przewidzieć.
Sebastian Warzecha: Chciałbym tego i mam nadzieję, że tak będzie. Pamiętam, że gdy nagrywaliśmy odcinek podcastu o Betisie, to Castro miał wtedy na koncie chyba ponad 60% bramek Betisu. Żaden inny zawodnik nie ustrzelił na tamtym etapie więcej niż jednej. Aduriz od kilku lat gra na wysokim poziomie, więc tutaj wszystko wskazuje na to, że – niczym napastnicy w Serie A – będzie sobie radził. Rubén jest jednak małą zagadką, choć liczę na to, że i jemu uda się dalej nam imponować.
Czy Aritz Aduriz pojedzie na mistrzostwa Europy?
Sebastian Warzecha: Chciałbym tego, po tak świetnym sezonie, a właściwie sezonach, bo imponuje nam od kilku lat, zdecydowanie zasłużył na to, by występem na Euro ukoronować swoją karierę. Inna sprawa, że odżył ostatnio Fernando Torres i zastanawiam się, czy Vicente Del Bosque nie powoła na mistrzostwa jego, a jeśli tak by się stało, to, mimo że zwolniło się miejsce Diego Costy, nie brałbym Aduriza. Albo Fernando, albo Aritz, do tego młodsi zawodnicy, np. Morata czy Paco.
Maciej Koch: Na pewno sobie na to powołanie zasłużył, tutaj nie mam wątpliwości. Niewykluczone, że wskoczy w miejsce Costy. Z drugiej strony, tak jak wspominałeś, Del Bosque być może będzie wybierał między nim, a Torresem. W takiej sytuacji bardziej sprawiedliwy byłby wybór Aduriza, ale Sfinks może kierować się sentymentami.
Torres selección?
Maciej Koch: Gdybyś zadał mi to samo pytanie trzy miesiące temu, pomyślałbym, że przespałeś ostatnie pół roku (raczej kilka lat – przyp. SW) i nic bardziej z czapy nie dało się wymyślić. Dzisiaj jestem zdania, że El Niño jest w doskonałej formie, jest pewny siebie, szuka gry i nie panikuje w polu karnym. Według mnie może być wartością dodaną La Roja na Euro, nawet jeśli nie w pierwszym składzie, to jako opcja z ławki. W rundzie wiosennej jest drugim napastnikiem w klasyfikacji Trofeo Zarra… Moja odpowiedź brzmi: serce mówi „tak”, rozsądek podpowiada to samo.
Sebastian Warzecha: Na pewno w ostatnim czasie prezentował się z dobrej strony i jeśli Del Bosque go powoła, to nie będzie to dla mnie wielkim zaskoczeniem, zwłaszcza, że zaufanie do niego miał nawet w trudnych czasach Fernando w londyńskiej Chelsea. Niemniej jednak, preferowałbym innych napastników, mimo tego, że sam sympatię do El Niño odczuwam.
Czy Deportivo powinno sprzedać Lucasa Péreza, by poprawić swą sytuację finansową?
Tomasz Pietrzyk: W życiu. Tino Fernández tak rozplanował dług z wierzycielami (z uwzględnieniem gry w Primera lub Segunda División), że Depor bez problemu wszystko spłaca. W przypadku sprzedaży Lucasa, na 80% spadną z ligi, a to im na pewno nie pomoże. Przecież szybciej spłacą całość, grając ciągle w La Liga. Z resztą z kasą Deportivo nie jest dobrze, ale mimo to nie ma wielkich obaw o kadrę czy stabilizację na przyszły sezon, a klub powoli pozwala sobie na wydawanie – niedużych, ale jednak – kwot. Nawet w mediach z Galicji nie słyszałem nic o sprzedaży Lucasa, choć zdaję sobie sprawę, że nagle – niemal z kapelusza – może do tego dojść.
Czy Arek Milik sprawdziłby się w La Liga? Jeśli tak, to gdzie?
Maciej Koch: Nie mam pojęcia ile prawdy jest w tych plotkach o transferze do Hiszpanii. Pewien polski „dobrze poinformowany” dziennikarz jest zdania, że Milik jest na celowniku Leicester, ale nie wiem czy traktować to poważnie, skoro rok temu zwiastował kontrakt w Arsenalu dla Juergena Kloppa. Tak czy inaczej, moim zdaniem Arek powinien myśleć o dwóch kierunkach jeśli rozważa Hiszpanię – Sevilli, gdzie widziałbym w nim idealnego zastępcę Gameiro, na wypadek odejścia Francuza, i Villarreal, bo dopasowałby się idealnie do płynnego stylu gry, który preferuje Marcelino. Skoro odnalazł się w nim, moim zdaniem toporny Soldado, na którego nie mogłem nigdy patrzeć, to Milik tym bardziej do niego by się wpasował, mając wielką swobodę poruszania się po całej szerokości boiska.
Sebastian Warzecha: Praktycznie nie mam nic do dodania. Uważam, że Milik mógłby się jeszcze wpasować w Celtę Vigo, ale ten klub byłby najpewniej dla niego krokiem w tył. Sevilla jest atrakcyjnym kierunkiem, ale tylko w przypadku odejścia Gameiro. Osobiście, w dużej mierze przez powody, które przytoczył już Maciek, ale też przez moją sympatię do Villarrealu, preferowałbym właśnie ten klub. Oba mają jednak jedną zaletę – Arek dostałby szansę na występy w Lidze Mistrzów (a z Sevillą też na tryumf w Lidze Europy, rzecz jasna).
Jak ocenilibyście prace Eusebio w Realu Sociedad?
Maciej Koch: Eusebio, obok Quique Setiéna, jest prawdopodobnie największym wygranym wiosny w La Liga. Odkąd przejął Sociedad, drużyna poszła wyraźnie do przodu, przynajmniej w kwestii wyników, a przecież wszyscy postawili na nim krzyżyk jeszcze zanim zdążył zadebiutować w roli trenera Realu. W wirtualnej tabeli La Liga, w której za punkt początkowy ustalimy sobie zatrudnienie go na Anoeta, Real Sociedad zajmuje szóste miejsce. Pomijając aspekty pozasportowe, myślę, że nie będzie przesadą wystawienie mu za ten czas szkolnej czwórki.
Sebastian Warzecha: Dość ironiczny jest fakt, że Eusebio, tak wyśmiewany i „nielubiany” przez fanów Barcelony za pracę z jej zespołem rezerw, już jako trener Realu Sociedad, ograł ich pierwszą drużynę. Napiszę krótko: zaskoczył mnie odmianą wyników klubu z San Sebastian i jestem bardzo ciekaw, czy w kolejnym sezonie będzie w stanie wyciągnąć z tego zespołu coś więcej, bo wiemy dobrze, że tkwi tam potencjał na walkę o europejskie puchary.
Co jest przyczyną słabszej formy Eibaru w rundzie wiosennej (w obu sezonach)?
Sebastian Warzecha: Osobiście powiedziałbym, że przyczyną może być mentalność. Po udanej pierwszej części sezonu zawodnicy mogli pomyśleć już, że albo mają spokojne utrzymanie i przesadnie się rozluźnić, albo że są w stanie zawalczyć o wyższe cele i ta perspektywa – paradoksalnie – może pętać im nogi. A potem, gdy przychodzą gorsze wyniki, trudno z nich wyjść. Inną przyczyną, rzecz jasna, może być też fizyczność i nieodpowiednie przygotowanie do sezonu. To jednak tylko przypuszczenia, a żeby się wszystkiego dowiedzieć, musielibyśmy spytać samych zawodników.
Maciej Koch: Ten gwałtowny „zjazd” w poprzednim sezonie w pewnym stopniu tłumaczyłem sobie odejściem w zimie Albentosy. Po jego transferze posypała się całkowicie obrona Eibaru, a zespół zamiast czuć większy luz po pierwszej rundzie, odczuwał coraz większy strach pętający nogi piłkarzom. W tym sezonie nie widzę takiego wyraźnego czynnika, który mógł spowodować kryzys, bo zimą nikt ważny nie odszedł, istotniejszych kontuzji też sobie nie przypominam. Podobnie jak Sebastian, mogę tylko przypuszczać, że chodzi o jakieś błędy w przygotowaniu fizycznym lub aspekty psychologiczne, jak np. spadek motywacji w obliczu świetnego startu.
Który piłkarz i zespół zaskoczyli was pozytywnie i negatywnie?
Sebastian Warzecha: Zacznę od zawodników, wśród których chcę wyróżnić dwóch (cóż za zaskoczenie!) madridistas: Casemiro i Lucasa Vázqueza. W przypadku pierwszego nie sądziłem, że stanie się on tak istotnym ogniwem tego zespołu, choć wiedziałem, że może być przydatny. Teraz jednak doszliśmy do takiego momentu, w którym trudno wyobrazić mi sobie bez niego wyjściową jedenastkę Królewskich. Niesamowity wzrost „ważności”, oby tak dalej, bo w Madrycie brakowało takiego zawodnika. Lucas z kolei to inna „ranga” – zawodnik wchodzący z ławki, ale niesamowicie istotny. Człowiek, który miał być „zapchajdziurą”, a stał się pierwszym do wejścia na boisko, niezależnie od rywala i tego, jak Los Blancos w danym meczu idzie. Gdy trzeba było remontady z Rayo, to właśnie on i Gareth Bale pociągnęli Real do zdobycia trzech goli. Zawsze waleczny, zawsze robiący swoje i – co chyba najważniejsze – grający z głową.
Negatywne zaskoczenie jest dla mnie tylko jedno (no dobra, jest ich więcej, ale to jest największe): Luciano Vietto. W zeszłym sezonie rozważałem możliwość kupna go przez Real jako człowieka, który byłby zmiennikiem Karima Benzemy. Jednak nie tylko wchodzącym na 10-15 minut meczu, by Francuz mógł sobie odpocząć, ale takim, który wywierałby na nim presję walki o pierwszy skład. Tymczasem… Luciano nie grał nic. Dosłownie. Podejrzewam, że dla Atlético ważniejszym zawodnikiem stałby się, choćby przez warunki fizyczne, Robert Demjan, gdyby tylko Diego Simeone zapragnął mieć napastnika Podbeskidzia u siebie.
Jeśli chodzi o kluby, to wyróżniam Villarreal, bo nie spodziewałem się – mimo że oczywistym było, iż włączy się on do walki o puchary – jego awansu do Ligi Mistrzów. Marcelino udowodnił, że jest bardzo dobrym trenerem, a jego podopieczni pokazali, że bez wydawania wielkich pieniędzy i z kadrą złożoną często ze stosunkowo młodych graczy, da się osiągnąć bardzo fajne wyniki. Oby tak dalej, bo – jak już wspominałem – odczuwam sympatię do tego zespołu.
Negatywne zaskoczenie? Valencia. Chyba nic nie trzeba dodawać – mnóstwo wydanych pieniędzy, wielki potencjał kibicowski, dobre zaplecze, świetne szkolenie młodych piłkarzy (zresztą na ten temat niedawno pisał Krystian Porębski) i… nic. Oby poprawili się w przyszłym sezonie.
Maciej Koch: Zaskoczenia pozytywne: Las Palmas, bo wiosną zaliczyli niesamowity marsz w górę tabeli. Zimą byli jeszcze w strefie spadkowej, a potem zaczęli punktować aż miło. Quique Setién wykonał wielką pracę. Oprócz nich, brawa należą się, tak jak wspominał Sebastian, Villarrealowi.
Jeśli mówimy o pozytywnych niespodziankach wśród piłkarzy, pełna zgoda co do Lucasa Vazquéza. Jak mało kogo w Realu, bardzo lubię oglądać tego gracza w akcji. Swoją rolą przypomina mi Callejóna sprzed paru lat, wartościowy zmiennik, który zawsze sporo wnosił, a mimo to znał miejsce w szeregu i nie narzekał na swoją pozycję. Zgodzę się też w przypadku Casemiro, chociaż według mnie przesadzone są te wszystkie pochwały na jego temat. Z „własnego podwórka” – Correa, który zaliczył dobry rok i daje obiecujące perspektywy na przyszłość, Saúl, ale o nim nie będę wiele mówił, bo znają go już wszyscy i wspomniany wcześniej Torres. Z innych zespołów na pewno Lucas Pérez i Borja Bastón.
Dłuższa jest lista minusów, bo tutaj na czołowych miejscach mogę umieścić Jacksona Martíneza, którego jedyną zaletą był transfer do Chin, co pozwoliło Atléti odzyskać stracone pół roku wcześniej pieniądze. Minimalnie za Kolumbijczykiem, ale z równie wielkimi szansami na wyróżnienie „najgorszy transfer w Hiszpanii”: Luciano Vietto. Jeden gol z Realem to jedyny pozytywny akcent w całej lidze. Może jeszcze występ z Celtą Vigo. Pozostałe przebłyski, których swoją drogą miał bardzo mało, przypadły na Ligę Mistrzów (Benfica). Nie spodziewałem się po nim w pierwszym sezonie u Cholo fajerwerków, ale liczyłem na to, że rozbudzi apetyty. Niestety, zamiast tego, chyba długo będzie odbijał się czkawką. Trzeci, ale w moim osobistym rankingu na pierwszym miejscu, jest Óliver Torres. Po prostu żal mi chłopaka, bo go uwielbiam. W Atléti stracił rok. Sezon do zapomnienia. Z innych klubów, choć wciąż pozostanę w personaliach około-atléticowych, Arda Turan. Absolutny top niewypałów transferowych.
Jaka przyszłość czeka Ólivera Torresa i Borję Bastóna?
Maciej Koch: Chyba obaj jeszcze poczekają na grę w Atléti. Óliver prawdopodobnie zostanie sprzedany z opcją odkupu. Cholo nie zgodził się go oddać w styczniu, gdyż chciał mieć jak najszerszą kadrę na najważniejszą część sezonu, ale Torres zaliczył tylko minimalne epizody w tym czasie. Wchodził z ławki na tak mało minut, że przypominam sobie chyba tylko udany kilkunastominutowy występ z Granadą, okraszony paroma fajnymi zagraniami. To jednak za mało. Wraca temat Dortmundu i być może tam wyląduje. Ja widziałbym go w większości klubów hiszpańskich. Według mnie bez problemu udźwignąłby ciężar gry w jakiejś Sevilli czy Villarrealu. Jak pokazał sezon w Porto, wystarczy pozwolić mu grać tam, gdzie czuje się najlepiej i obdarzyć zaufaniem, a odwdzięczy się w najlepszy sposób.
Borja może mieć utrudnioną drogę do pierwszego składu przez odrodzenie Torresa. W styczniu wymieniało się go jako partnera Griezmanna i prawdopodobnie trzecią opcję po sprowadzeniu Costy lub jakiegoś innego wysokiej klasy napastnika. Obecnie jest jednak Torres, który przedłużył kontrakt. Mamy więc Griezmanna, Torresa, Correę i napastnika, który latem na pewno dołączy. Pięciu snajperów to już chyba zbyt dużo. Moim zdaniem Bastón powinien poczekać jeszcze rok, spróbować sił w klubie mocniejszym niż Eibar i pokazać, że i tam potrafi strzelić +15 bramek. Pytanie tylko czy ten kolejny rok na wypożyczeniu to już nie byłoby zbyt wiele.
Jaka przyszłość czeka Denisa Suáreza?
Sebastian Warzecha: Dużo zależy od tego, czy Barcelona postanowi go wykupić, ale postawmy sprawę jasno: jeśli tego nie zrobi, to będzie można uznać, że osoby odpowiedzialne za transfery działają na szkodę klubu. Denis byłby świetnym uzupełnieniem ławki katalońskiej drużyny i zawodnikiem, który – może jeszcze nie w tym sezonie, ale dlaczego nie w przyszłym? – mógłby przebić się nawet do pierwszej 11. Lub do obecnego statusu Lucasa w Realu. Sergi Roberto wyznaczył mu drogę, którą ten mógłby podążyć, a Luis Enrique, przynajmniej moim zdaniem, potrzebuje takiego człowieka, który potrafiłby zapewnić odpowiedni poziom wchodząc z ławki. Oczywiście, nie można wykluczyć sytuacji, w której Suárez zostaje sprowadzony, a potem nic nie gra, ale… wtedy przecież nic nie stoi na przeszkodzie, by sprzedać go ponownie. I to prawdopodobnie za więcej nić 3 miliony euro. W końcu wyrobił sobie już odpowiedni status. Jeśli jednak Barcelona go nie sprowadzi, to cóż… dalszy rozwój, pierwsza 11 Villarrealu i zbieranie doświadczenia w Lidze Mistrzów. W tym wariancie widzę jego przyszłość wyłącznie w jasnych barwach.
Maciej Koch: Trochę można się obawiać o jego dalszy rozwój po powrocie na Nou Camp. Nie widzę na ten moment szansy na to, by Suárez mógł zawalczyć o pierwszy skład, a przecież siedzenie na ławce dla piłkarza, który od niedawna dyryguje grą czwartej drużyny La Liga nie jest wskazane. Jeśli faktycznie z Barceloną pożegna się Arda, to ilość minut na boisku powinna być wystarczająca.
Czy waszym zdaniem Luis Suárez ma szanse na Złotą Piłkę?
Sebastian Warzecha: Myślę, że nie zdobędzie. Choć powinien. Niestety, żyjemy w erze Lionela Messiego i Cristiano Ronaldo, którzy zgarniają wszelkie nagrody, jakie tylko zgarnąć mogą. Tak naprawdę jedyna nadzieja El Pistolero w tym, że utrzyma tę niesamowitą formę, która zapewniła mu 40 goli i 16 asyst w lidze i właśnie w statystykach będzie królować na przestrzeni roku. Do tego przydałby się jeszcze sukces w zbliżającym się Copa America. Ostatni plebiscyt ZP pokazał jednak, jak bardzo nieobiektywną nagrodą stała się ona od czasu połączenia z plebiscytem na Piłkarza Roku FIFA – w dużej mierze wynika to z systemu głosowania, w którym selekcjonerzy i kapitanowie głosują często wg osobistych sympatii i właśnie „medialności” zawodników, a nie realnej oceny tego, co zrobili w ostatnim sezonie. Życzyłbym Luisowi, bo mimo że gra dla Barcelony, to bardzo go lubię, by nagrodę zgarnął, nie widzę jednak takiej możliwości.
Maciej Koch: Idealnie to podsumowaliście zdaniem „powinien, ale nie może”. Polegając tylko na grze, wpływie na wyniki swojej drużyny, formie i statystykach, El Pistolero powinien być realnym kandydatem do zdobycia ZP. Ale niestety są Messi i Ronaldo, którzy chyba jeszcze długo nie dopuszczą nikogo „spoza układu” do tej nagrody. Przypuszczam, że nawet mój wymarzony scenariusz, czyli MVP, korona króla strzelców Euro 2016 i decydujący o zwycięstwie w finale LM gol Antoine’a Griezmanna, skończyłyby się maksymalnie 5-6 miejscem w tym plebiscycie. Także nie, nie ma szans, choć zrobił wszystko by ją zdobyć.