
Jak na każdym mundialu, tak i podczas obecnego nie brakuje niespodzianek. W tejże kategorii należy rozpatrywać blamaż podopiecznych Paulo Bento z drużyną Niemiec. Portugalczycy ponieśli jednak porażkę podwójną – tak jak na boisku, przegrali również w swoich głowach.
Odbrązowienie
Media codziennie kreują piłkarzy na kogoś kim nie są. Z jednych robią bohaterów narodowych, innych zaś równie często mieszają z błotem. Oczywiście, w tym wszystkim jest miejsce również i dla prawdziwych legend, problemem jest natomiast fakt, iż prawie zawsze zapomina się o kwestii najważniejszej. Piłkarze to przecież nie maszyny, a ludzie i nawet ci najlepsi mają wady.
Trzeba oddawać cesarzom co cesarskie a bogom co boskie; Ronaldo to zawodnik niemalże monumentalny, nad umiejętnościami którego rozpływają się kibice na całym świecie. Z drugiej strony jednak nawet on nie jest idealny, co zresztą mogliśmy zaobserwować w poniedziałek.
Gdy opaska waży zbyt dużo…
CR7 to bez wątpienia futbolowy samiec alfa, który mecze może wygrywać w pojedynkę. Sprawa komplikuje się jednak nieco w momencie kiedy spotkania wygrywać MUSI, a nie potrafi. Jasne, każdy ma prawo mieć gorszy dzień z różnych względów, lecz to właśnie liderzy są najbardziej wystawieni na działanie presji, krytykę czy nawet obrzucanie błotem. Ale czy zawsze słusznie?
Tym razem wszystko wskazuje na to, że tak. Bo o ile Ronaldo w jeden dzień na pewno nie zapomniał jak się gra w piłkę, o tyle można dywagować nad tym, czy w meczu z Niemcami nie przytłoczyła go odpowiedzialność. Drużyna Portugalii to bowiem zbiór indywidualności, które zespół tworzą dopiero w drugiej kolejności. Dyrygowanie grupą, o której sile stanowią jednostki to zawsze trudne zadanie. Ronaldo sam zresztą jest postacią wysoce wyrazistą co nie zawsze ma pozytywne przełożenie na jakość sportową.
Bycie przywódcą reprezentacji to zadanie wymagające od danej osoby ogromnej empatii i poświęcenia. Każdy kapitan musi bowiem stawiać drużynę ponad dobro własne. W przypadku Ronaldo strasznie rozmywa się ta druga kwestia – faktycznie, gracz Realu bierze na siebie odpowiedzialność w każdym meczu, jednak zbyt często chce wszystko zrobić sam. Kiedy takowy plan wypala nie ma najmniejszego problemu, bo zgodnie z utartą „prawdą” zwycięzców się nie powinno krytykować. Gdy jednak ta koncepcja zawodzi należałoby się zastanowić nad nieco bardziej optymalnym rozwiązaniem. Ale czy w ogóle da się znaleźć lepsze? Kto miałby być kapitanem reprezentacji Portugalii? Elektryczni Pepe i Meireles, niestabilny Coentrão, jeździec bez głowy znany też jako Nani? No właśnie…
Piąty gol
Właśnie tak to wyglądało w poniedziałek, jakby na boisku były trzy drużyny – Niemcy, Portugalia i właśnie Ronaldo. Tak, to prawda, Cristiano grał dla tych drugich jednakże robił w sposób nazbyt indywidualny. Nie będzie przesadą, iż to paradoksalnie on sam dołożył cegiełkę do przegranej własnej drużyny.
CR7 podczas meczu z Die Mannschaft chciał, ale nie mógł, jednocześnie nie mogąc takiego stanu rzeczy zaakceptować. Wszyscy mamy w głowie obrazek kiedy to po jednym z niecelnych podań do niego stanął w miejscu po czym głośno zaczął krzyczeć i gestykulować. Nie był to oczywiście ani pierwszy raz ani ostatni w tymże spotkaniu. Abstrahując od tego czy Cristiano miał rację czy też nie, najistotniejsze były konsekwencje jego zachowania. Bynajmniej, swoją ekspresją wcale nie pomógł drużynie. W szeregi podopiecznych Paulo Bento wkradła się ogromna nerwowość spowodowana presją jaką na swoich kolegach wywarł Ronaldo. Ci ewidentnie chcieli grać pod niego co przyniosło skutek odwrotny do oczekiwanego. Dowód? Chociażby sytuacja, w której znalazł się Coentrão – będąc w doskonałej okazji do oddania strzału, zdecydował się jeszcze poszukać podania do CR7. Ten z kolei do piłki nawet nie ruszył, a w efekcie zamiast gola mogliśmy oglądać kolejną dyskusję pomiędzy zawodnikami Portugalii. Wymowne.

Źródło: fourfourtwo.com
Zła kompozycja
Uzależnienie całej drużyny wyłącznie od jednego zawodnika zawsze wiąże się z ogromnym ryzykiem. Jeszcze większe jest ono gdy weźmiemy pod uwagę, iż ostatnie tygodnie minęły dla Ronaldo pod znakiem kontuzji, które nie opuszczają go nawet teraz i – powiedzmy sobie szczerze – słabszej formy. Obie te kwestie miały przełożenie na grę Portugalczyka w meczu z Niemcami. Koło zaczęło się samo napędzać kiedy u CR7 wybuchły również nerwy…

Źródło: fourfourtwo.com
Za blamaż nie obwiniajmy jednak tylko samego Cristiano! Równie kiepsko wypadli przecież także inni zawodnicy, do tego reprezentacja Portugalii została zdziesiątkowana przez kontuzje (Almeida, Coentrão) oraz kartki (Pepe).
Kwestie taktyczne również pozostawiają wiele do życzenia. Paulo Bento przestał bowiem odróżniać stabilizację od stagnacji. Od ładnych kilku lat Portugalia gra niemalże identycznymi schematami (ustawienie 4-3-3 z jednym odwróconym i drugim klasycznym skrzydłowym, jednym pivotem łączącym strefę defensywną ze środkiem pola i dwoma wyżej ustawionymi rozgrywającymi), które różnią się jedynie kosmetyką i personaliami. W związku z tym, nie dziwi fakt, iż łatwo jest rozpracować przeciwnikom Portugalię oraz drużynie tej trudno o coś więcej ponad poprawny wynik.
Przed Paulo Bento zatem mnóstwo pracy. Tym bardziej, że nie ma do dyspozycji tak wszechstronnej kadry jak np. Joachim Low, który dowolnie może rotować zarówno zawodnikami jak i taktykami. Co wymyśli Bento? I czy w ogóle coś wymyśli?