Wszyscy nie możemy się już doczekać finału, tym bardziej, że będzie to przecież finał hiszpański, potwierdzenie dominacji futbolu iberyjskiego na Starym Kontynencie. Atlético zmierzy się Realem, powtórka sprzed dwóch lat, dla tych pierwszych szansa na rewanż, dla drugich okazja do jeszcze większego umocnienia swojej pozycji na futbolowym piedestale. Jak będą wyglądały te Derby Madrytu? Co i dlaczego zadecyduje o jego ostatecznym rezultacie? Czyja gwiazda rozbłyśnie najjaśniej? O to wszystko i jeszcze więcej zapytaliśmy ekspertów, zapraszamy!
Ostatnio miałem dobrą skuteczność w La Liga i siadało mi prawie wszystko, także nie chcę teraz rozczarować nikogo jak mi teraz nie wejdzie (śmiech). Dokładnego wyniku nie zaryzykuję, ale podejrzewam, że wygra Real co da Zidane’owi mocny argument, dzięki czemu pozostanie na stanowisku i będzie mógł się chwalić swoim osiągnięciem przez lata – przejął drużynę w kryzysie i w pół roku doprowadził ją do wielkiego triumfu. Stawiam więc na Królewskich, lecz nie na bazie jakichś logicznych przesłanek. W piłce na tym poziomie często nie ma logiki, a decydują detale.
Skoro Real, to czy uzależniasz jakość gry tej drużyny od dyspozycji Cristiano Ronaldo? Ostatnio sporo mówiło się o jego urazie… Los Blancos w LM są jednak nieco uzależnieni od Portugalczyka. Strzelił on 60% wszystkich goli drużyny w tej edycji Champions League. Czy Real nie jest zbyt jednowymiarowy w tych rozgrywkach?
Nie, ja się zgadzam z Koke, który w jednym z ostatnich wywiadów powiedział, iż według niego najlepszym zawodnikiem Królewskich jest Luka Modrić. Poza tym nie interpretuję tej statystyki w ten sposób. Tam niemal każdego stać na zrobienie różnicy. Myślę, że gdyby nawet nie grał Cristiano, to pozostali zawodnicy daliby radę. Już nie raz w tym sezonie udowadniali, iż niekiedy potrafią zagrać lepiej niż ci podstawowi. Jesé czy Lucas Vazquez, będąc rezerwowymi, zawsze gdy dostawali szanse dawali też impuls drużynie. Także nawet jeśliby CR7 w finale nie zagrał (musiałby się stać chyba jakiś kataklizm), to mimo wszystko nadal stawiałbym na Real. Może się mylę, może Diego Simeone tak poukłada swój zespół, że zatrzyma rywala, ale coś mi jednak podpowiada, że to Królewscy będą świętować.
Gareth Bale niedawno udzielił wywiadu, w którym stwierdził, iż „żaden piłkarz Atlético nie grałby w pierwszym składzie Realu.” Zgadzasz się z tą tezą?
Nie, absolutnie nie podzielam tej tezy. Myślę, że gdyby Zidane miał do dyspozycji na przykład Griezmanna to tak poukładałby Real Madryt, żeby znaleźć miejsce dla dwóch Francuzów w podstawowej 11, a kto wie, może nawet i jednego i to niekoniecznie dla Karima Benzemy? Antoine Griezmann to jest aktualnie ścisły top, może nawet top5 na świecie. Jeżeliby się tak jeszcze zastanowić, kolejnym graczem, który pewnie występowałby w pierwszym składzie Los Blancos byłby Saúl. Pamiętamy wiele meczów, kiedy to James czy Isco grał na pozycji środkowego pomocnika, interior jak mawiają Hiszpanie, i bardzo często zarzucano im brak intensywności. A Ñíguez to jest uosobienie intensywności, człowiek, który potrafi przebiec 13km w trakcie meczu na bardzo wysokiej średniej szybkości. Zawsze kiedy miałem przyjemność komentowania meczu Atlético i wjeżdżały podsumowania statystyczne to często Saúl królował w tych wszystkich zestawieniach. Taki harujący piłkarz w Realu na pewno byłby wskazany. To tak na szybko jeśli miałbym wymienić dwóch piłkarzy. Poza tym można się zastanawiać – Oblak czy Navas? Juanfran czy Carvajal? Filipe Luis czy Marcelo, swoją drogą chyba dwóch najlepszych dwóch obrońców na świecie… Dla mnie bardziej kompletny jest ten pierwszy, bo wydaje się być bardziej zbalansowanym zawodnikiem pomiędzy defensywą a ofensywą. No cóż… Ja nie patrzyłbym na to wszystko tak czarno-biało jak Gareth Bale, ale w dzisiejszym świecie PR-u takie wypowiedzi są normalne, bynajmniej nie czuję się nią zbulwersowany.
Jeśli miałbyś wskazać taki jeden aspekt, który przesądzi o ostatecznym rezultacie finału, to byłaby to właśnie owa intensywność? Sporo brakowało jej Królewskim chociażby w dwumeczu z Manchesterem City.
Tak jest, myślę, że właśnie to okaże się kluczowe. Jestem ciekaw jak Zidane zaplanuje ten mecz biorąc pod uwagę jak często tę intensywność wymieniano w negatywnym kontekście w stosunku do Realu Madryt. Zwiększenie jej to jest absolutna podstawa dla Los Blancos aby ci w ogóle wytrzymali trudy tego meczu. Oczywiście stać ich na to, bo to przecież finał Ligi Mistrzów i jeszcze w dodatku w formie derbów, więc do takiego spotkania zawsze podchodzi się zupełnie inaczej niż normalnie. Ciekaw też jestem, czy obie te drużyny zakończą mecz bez jakichś większych ubytków w składzie. Selekcjonerzy wielu reprezentacji pewnie będą oglądali ten finał z takim niepokojem jak Nawałka spotkanie Sevilli z Barceloną.
Sam się zastanawiałem, czy Simeone nie przemotywuje swojej drużyny. Żeby Atlético nie wyszło zbyt nabuzowane, jak w meczu z Barceloną, kiedy to zagotował się Torres, co w perspektywie dwumeczu sporo kosztowało Rojiblancos.
To jest możliwe, ale oni muszą wyciągnąć wnioski z tego co się stało w tamtym spotkaniu. Czerwona kartka Torresa to bardzo dobry przykład. Myślę jednak, że dziś w ogóle dużo ważniejsza w piłce jest taktyka, a na tym polu zdecydowaną przewagę ma Atlético. Los Colchoneros są pod tym względem przygotowani niemal perfekcyjnie.
Trudno jest tu mówić o względach taktycznych w kontekście całego zespołu. Bardziej skupiłbym się na jednostkach, na przykład Casemiro. Zidane używał piłkarzy znacznie mądrzej. Benítez nie zawsze wystawiał ich, kiedy akurat powinien. Casemiro i pierwsze El Clásico to tego najlepszy przykład.
Bale ostatnio przyznał, że Zizou dał im więcej swobody. Umiejętnie przeniósł zatem coś, co było ważne dla niego jako piłkarza na swoje obecne podejście do podopiecznych. Warto to docenić. Niektórzy uważają, iż taka wolność, samodzielne interpretowanie przez zawodników swoich ról, to nie jest efekt pracy trenera. Ja jednak twierdzę inaczej.
Cristiano Ronaldo jest autorem 60% wszystkich goli Realu w tej edycji Champions League. Czy Los Blancos nie są od niego zbyt uzależnieni?
W większości przypadków odpowiedzielibyśmy, iż taka zależność to wada danego zespołu. Są jednak dwa odstępstwa od tej reguły – Barcelona i Messi oraz właśnie Real i Cristiano. Owszem, i oni mają problemy, spadki formy, ale w tych najważniejszych spotkaniach potrafią wznieść się ponad nie i dać show.
Gdy porównujemy finały LM z sezonów 15/16 i 13/14 pierwsza rzuca się w oczy wielka różnica jaka zaszła w składzie Atlético. To są praktycznie dwie różne drużyny. Która z nich według Ciebie jest/była lepsza?
Zadałeś bardzo trudne pytanie… Dwa lata temu wydawało mi się, iż jest to zespół z mniejszym potencjałem na wytrzymanie do końca rywalizacji w lidze i LM. Dziś natomiast uważam, że Atlético ma równiejszą kadrę i dzięki częstszej rotacji Simeone na przestrzeni całego sezonu daję im też większą szansę na sukces. Oczywiście nie są to spostrzeżenia poparte jakimiś głębokimi statystykami. Moglibyśmy odnieść się do tego patrząc przez pryzmat Królewskich – na tle obecnego Realu wyżej cenię sobie możliwości teraźniejszego Atlético, niż kiedy zestawiałem te zespołu dwa lata temu. Sam nie wiem czy to jest dobra odpowiedź na Twoje pytanie, ale trudność z jaką mi ona przychodzi pokazuje jak fantastyczną pracę wykonał w ostatnich latach El Cholo. Tak naprawdę musimy poczekać na sam mecz i dopiero on wszystko zweryfikuje.
Mówiłeś o tej głębokości kadry Los Colchoneros, więc gdybyś miał porównać ich ławkę z ławką Realu Madryt, to która z nich jest w stanie wnieść więcej w przebieg finału?
Nie porównywałbym rezerwowych, jakimi dysponują Zidane i Simeone, lecz to jakie decyzje podejmują obaj szkoleniowcy. Na tym polu zdecydowanie prym wiedzie trener Atlético. On znakomicie potrafi zmienić losy meczu poprzez dokonywane roszady taktyczne i personalne. Zrobił to chociażby w rewanżowym spotkaniu półfinałowym z Bayernem. Jedną zmianą w przerwie sprawił, iż Rojiblancos wyszli z tarczą z najtrudniejszego momentu za jego kadencji.
To chyba po prostu kwestia doświadczenia.
Tak, to jest kwestia doświadczenia. Zidane dopiero uczy się tego wszystkiego. Simeone ma znacznie większą wiedzę i lepsze wyczucie co do tego kiedy i jak użyć danego zawodnika. Różnica między nimi jest taka, że Cholo potrafi przewidzieć daną rzecz i zrobić zmianę jej zapobiegającą, a Zidane dokonuje ich dopiero w reakcji na to co się wydarza.
No to na koniec – jaki wynik typujesz?
Nienawidzę typowania! (śmiech) Nie powiem jak to będzie dokładnie pod względem bramek, ale sądzę, że wszystko zakończy się w regulaminowym czasie gry i zwycięży Atlético.
Na miejscu Simeone nie zamykałbym się przed własną bramką i nie czekał na to co zrobią ich rywale. El Cholo jest już na tyle doświadczonym trenerem, że potrafi przewidywać pewne scenariusze, więc jego drużyna nie musi chować się całkowicie za podwójną gardą. Argentyńczyk zapowiadał zresztą, iż w finale nie zmieni praktycznie stylu gry swojego zespołu. Moim zdaniem ma rację – Atlético powinno grać tak jak z Bayernem czy Barceloną. Zastosować agresywny pressing, mądrze faulować, a ciosy w ofensywie wyprowadzać jak najszybciej się da.
Odpowiadając ściśle na pytanie – uważam, że Simeone zbalansuje role Filipe Luisa i Juanfrana. Ich nastawienie będzie zmieniało się zależnie od sytuacji na boisku, od wyniku. Cholo na pewno też jest świadom słabości rywala. W kontekście bocznych obrońców można odwołać się do dwumeczu Atlético-Chelsea. Wtedy to Rojiblancos bardzo dobrze wykorzystali skrajnie ofensywne usposobienie Edena Hazarda, wypunktowali The Blues w dużej mierze dzięki temu, iż Belg olewał swoje zadania defensywne. Podobnie może być w finale. Wiadomo, że Bale i Cristiano nie lubią harować z tyłu, dzięki czemu Filipe Luis i Juanfran dostaną zapewne sporo miejsca do ofensywnych rajdów. Ale ruszą do przodu tylko wtedy, gdy Cholo i oni sami uznają, że to przyniesie im większą korzyść niż zostanie w obronie. Będą musieli dużo myśleć podczas tego meczu.
Myślisz, że jeśli Real strzeli jako pierwszy, to mecz będzie rozstrzygnięty czy podopieczni Simeone poradziliby sobie z odrobieniem strat?
To chyba też kwestia tego, kiedy Real mógłby strzelić tego pierwszego gola. Jeśli wcześnie, to Atlético będzie grało nadal po swojemu, na spokojnie. Wtedy nic nie stoi na przeszkodzie w dokonaniu remontady. Gdyby jednak Królewscy zdobyli bramkę stosunkowo późno, może okazać się, iż Rojiblancos się zagotują. Kiedy ciśnienie Los Colchoneros skacze za wysoko dzieją się dziwne rzeczy – a to jakaś awantura, a to czerwona kartka (jak Torresa z Barceloną chociażby)… Jeśli Królewscy strzelą późno, Atleti zapewne desperacko ruszy do ataku, a wiemy jak się często kończy. Jedna kontra, pyk, pyk, pyk 0:2 i dziękuję, dobranoc.
Moim zdaniem kluczowe okaże się przygotowanie mentalne podopiecznych Simeone. Będą oni w stanie odrobić straty tylko jeśli zachowają spokój. W innym wypadku strzelą sobie w kolano. Z racji moich sympatii kibicowskich liczę jednak, że niczego nie będą musieli odrabiać! (śmiech)
Jakich błędów nie popełniać powinno Atlético, patrząc dwa lata wstecz? Jaką lekcją może być dla nich Lizbona?
Przede wszystkim nie mogą podchodzić do tego spotkania asekurancko. Przez ostatnie dwa lata Rojiblancos nauczyli się jednak, że jeśli chce się w piłce osiągać sukcesy, to rywala trzeba traktować bezwzględnie, bez respektu, niezależnie czy gra się z Getafe czy z Bayernem. Dzięki takiemu podejściu ekipa Simeone znów dotarła do finału.
Pisząc o asekuranctwie mam też na myśli samą kwestię taktyczną. Wspominałem o tym już przy pierwszym pytaniu – nie ma co chować się za podwójną gardą. Należy też „proponować” przeciwnikom własne metody prowadzenia spotkania. Ten pressing, sposób rozgrywania no i oczywiście szeroko rozumiana intensywność. Utrzymanie jej na wysokim poziomie będzie kluczowe. Widzieliśmy, jak bardzo brakowało jej Realowi w poprzednich fazach LM. Jeśli Atlético chce zgarnąć trofeum, samo musi zapieprzać tak jak wcześniej i jeszcze bardziej kazać zapieprzać rywalom.
Lekcję z Lizbony już Atlético wyciągnęło, a wnioski z niej wcielało w życie przez ostatnie dwa lata. Dlatego dziś ma znacznie szerszą, ale i równiejszą względem pierwszego składu ławkę. Dlatego jest lepiej przygotowane fizycznie. Dlatego na przestrzeni tych lat Simeone dokonywał ewolucji w taktyce zespołu, a nie robił w niej rewolucji. Dlatego sprowadzał graczy ściśle określonych profilowo. Zobaczmy, trzon tej drużyny stanowią gracze mocni fizycznie – nie zawsze rośli, ale silni, wytrzymali, dynamiczni. Ważne też, iż choć Atleti bardzo zmieniło się personalnie, to Cholo udało się utrzymać trzon ekipy. Wciąż tworzą go Godín, Juanfran, Filipe Luis, Koke i Gabi. Do tego Oblak spisuje się nie gorzej niż Courtois, Griezmann niż Costa, Saúl niż Arda.
Wierzę, że w przeciwieństwie do Atlético sprzed dwóch lat, to obecne jest w stanie postawić kropkę nad i. Drużynowo mają znacznie więcej atutów niż w sezonie 2013/14 i więcej niż teraźniejszy Real.
Dla mnie szanse są 50-50. Szczerze mówiąc nie mam pojęcia kto może wygrać. Tak jak dwa lata temu wydawało mi się, że Real jest zdecydowanym faworytem, tak dziś bardzo doceniam ten defensywny styl, tę perfekcję obronną, do jakiej doprowadził swój zespół Diego Simeone. Oni są przerażająco skuteczni, ale mimo to szanse rozkładam po równo.
Gdyby porównać drogę obu drużyn do finału, to która z nich wykonała większą, lepszą pracę?
Większe wrażenie na mnie robi jednak ta droga do finału w wykonaniu Atlético. Tyle się o tym pisało, również o pokonanych, także o, nazwijmy to tak, zabójstwie tiki-taki. To oczywiście głównie slogany, ale nie bez powodu się ich używa. Antyfutbol przez defensywny styl? Przecież gol Saúla spokojnie zmieściłby się w piątce najpiękniejszych bramek tej edycji Ligi Mistrzów!
Jak może wyglądać to spotkanie i jakim rezultatem się zakończy?
Scenariusz? Myślę, że ten mecz będzie przypominał obie tegoroczne konfrontacje Realu z Atlético i właściwie jakbym miał typować wynik, to wydaje mi się prawdopodobne 1-1 i rzuty karne, ewentualnie minimalne zwycięstwo 1:0 dla Atlético. Albo tak, albo tak. Real ma wielkie jednostki, ale Rojiblancos umiejętnie przeciwstawiali się już indywidualnościom Barcelony czy Bayernu. Zresztą, wydaje mi się, iż Bayern był wtedy ciut lepszy, ale to tym bardziej większy szacunek dla Simeone i jego ekipy, że potrafili mimo wszystko przetrwać trudne chwile i ostatecznie wyjść zwycięsko z tego starcia. Teraz, w finale, czeka na nich Real i tak jak już mówiłem wcześniej, obie drużyny mają moim zdaniem takie same szanse. Naprawdę trudno przewidzieć jak to wszystko wyjdzie.
Jak najbardziej. Przede wszystkim jest zespołem wieloplanowanym, którego wachlarz możliwości pozwala na więcej. Diego Simeone jest bogatszy w wiedzę i doświadczenia, dlatego to powinno procentować w finale. Na początku pracy Cholo Atletico potrafiło głównie skutecznie się bronić, teraz dodatkowo są zabójczo skuteczni w ataku. Potrafią lepiej grać w ataku pozycyjnym, łatwiej stwarzać sobie sytuacje, proponować ofensywny futbol, jednak to z odpowiednimi rywalami. Wystarczy spojrzeć, jaką drogę przeszli do finału. Wyeliminowali dwóch największych faworytów do zwycięstwa w tych rozgrywkach – Bayern oraz Barcelonę. Mentalnie są silniejsi, taktycznie również, ale największą różnicą względem tamtego sezonu jest pole manewru Cholo. Dwa lata temu korzystał z 13 zawodników, teraz ma znacznie więcej opcji do wyboru, co pozwala mu bawić się ustawieniem. Potrzebuje ognia w ataku, ma do wyboru Vietto, Correę czy Ferreirę Carrasco. To również napędza rywalizację. Nie wiem, czy Real jest lepszy, ale Atletico na pewno podejdzie dojrzalsze do finału w Mediolanie.
Czy fakt, iż Real przegrał ostatecznie walkę z LL wpłynie na podejście jego piłkarzy w finale? Będzie to dla nich dodatkowa motywacja?
Liga a europejskie puchary to dwie różne, odrębne historie. Wystarczy zobaczyć, że niezależnie od postawy w lidze, Królewscy przechodzili przez kolejne fazy i radzili sobie w Lidze Mistrzów. Real Madryt jak mało kto ma takie parcie na puchary i ciśnienie, by wygrywać finały, dlatego to niezależnie od wszystkiego jest dla nich gigantyczna motywacja. Tym bardziej, żeby zakończyć sezon w wielkim stylu, mimo tego że spisywano ich na straty. Do tego z przeciwnikiem z tego samego miasta. Dodatkowej motywacji nie potrzeba, bo słuchać hymnu Ligi Mistrzów w finale z perspektywy murawy to automatyczny zastrzyk energii.
Jak oceniasz pracę Zidane’a jako trenera Realu?
Nadal jest niewiadomą. Wstrzymałbym się z ocenami do przyszłego sezonu, kiedy wszystko zrobi na własny rachunek. Dajmy mu przepracować okres przygotowawczy, wybrać piłkarzy na następny sezon i wówczas będziemy spowiadać Zizou. Na razie nie widzę, by odcisnął swoje piętno na Realu Madryt. Jest trenerem, ale nie jest w centrum uwagi. Nie zmienił tak naprawdę wiele od Beniteza – grają ci piłkarze. Casemiro za Rafy był krytykowany, teraz jest chwalony. Zmieniło się po prostu postrzeganie pewnych rzeczy. Korzysta z podobnych schematów, tylko pewnie podejście do pracy jest inne, przyjemniejsze dla piłkarzy. Oni nie lubią, gdy ktoś wpycha się aż nadto i chce być najważniejszy. Póki co jedzie na autorytecie piłkarskim, ale nawet gdyby wygrał Ligę Mistrzów, nie powiedziałbym, że jest świetnym trenerem. Chciałbym zobaczyć więcej, dlatego na razie czekam z osądami.
Trudno powiedzieć, dlatego że obie drużyny w jakimś stopniu są nieprzewidywalne. Na pewno Atlético w porównaniu do finału sprzed dwóch lat jest zespołem bardziej doświadczonym, bardziej wyrafinowanym. Mieli więcej czasu na to, aby się zregenerować po przegranej walce o mistrzostwo.
Jak zmieniły się oba zespołu na przestrzeni ostatnich dwóch lat?
Po drodze do finału udowodnili w meczach z Bayernem i Barceloną, że potrafią wychodzić z bardzo trudnych opresji. To zasługa bardziej eklektycznego stylu gry – Los Colchoneros nie stawiają już tylko na stałe fragmenty gry i murowanie się w bramce. Ta drużyna ma narzędzia również ku temu, by grać piłkę otwartą, ofensywną. Wszyscy zachwycamy się trójkątem MSN i BBC, ale nie zapominajmy, że taki trójkąt też ma Atlético – GTS: Griezmann, Torres i Saúl. Myślę, że każda z tych drużyn, zarówno Real jak i Atlético, coś od siebie zaczerpnęła. Real też już nie gra „na szybko”, nie atakuje dużymi siłami, co pokazały choćby mecze z Manchesterem City, gra futbol bardziej wyrachowany, spokojniejszy. Na pewno dwa lata temu sam awans Atlético do finału był niespodzianką i oni sami traktowali te rozgrywki jako przygodę. Teraz patrzą na to zupełnie inaczej. Liga Mistrzów jest priorytetem. Dlatego Rojiblancos będą grali pod ciśnieniem. Oni bardzo chcą zdobyć ten puchar. Tak jak Décima była swego czasu obsesją Królewskich, tak dziś wygrana w Lidze Mistrzów jest kluczowa dla Los Colchoneros.
Co do Realu… El Clásico dało im wiarę w to, że drużyna może lepiej funkcjonować. Zidane jakby zdjął z zespołu presję, to złe powietrze uleciało z ich szatni. Oni jakby… nie powiem, że uratowali sezon, ale uratowali się przed hańbą. Walczyli o mistrzostwo Hiszpanii do ostatniej minuty. W LM są w finale, czyli to minimum zostało spełnione. Jedenasty tytuł nie jest jakąś wielką obsesją Los Blancos. Mogą go zdobyć, ale nie muszą. Są w lepszej sytuacji, jeśli chodzi o komfort mentalny. To Atlético bardziej pragnie puchary, żeby jeszcze dobitniej przypieczętować swoje wejście do europejskiej elity.
W porównaniu z Simeone, Zidane to praktycznie żółtodziób, a odrobił 12 punktów straty w Lidze do Barcelony i dotarł do finału LM. Czy myśli Pan, że zawodnicy będą chcieli dla niego zdobyć ten puchar, żeby pokazać, że zmiana Beníteza na Francuza była dobrą zmianą?
Zdecydowanie tak. Złapali wspólną chemię z trenerem, z ich wypowiedzi jasno wynika, że Zidane przekonał ich do siebie. Po tym, co Benítez im próbował narzucić, nawet system grania, sposób komunikowania się z nim, przyjście Zidane’a było jak zaczerpnięcie łyku wody na pustyni. Luz, który dał im Francuz i jego autorytet, sprawiają, że oni będą chcieli dać z siebie maksa.
Real był ostatnio wyśmiewany, wyszydzany, bo za Benzemą ciągnie się afera za aferą, Bale jest wiecznie kontuzjowany i nie spełnia oczekiwań, James kompletnie nie pasuje do tej drużyny, a Isco się nic nie chce. Tak można by wymieniać i wymieniać. I nagle się okazało, że ta grupa piłkarzy potrafi coś osiągnąć. Pamiętajmy jednak jakich przeciwników Real miał na drodze. Z całym szacunkiem, ale Wolfsburg to nie Bayern. Manchesteru City również nie postawił Królewskim trudnych warunków. Nie licząc dwumeczu z PSG, dopiero teraz Los Blancos zmierzą się z kimś mocnym. Real im nie potrafi strzelać goli. W zeszłym roku w ćwierćfinale udało się to tylko Chicharito. Nie wiem, czy Królewscy mają w tej chwili zawodnika, który potrafiłby swoją dynamiką i fantazją rozerwać obronę Atlético.
Należy Pan do grupy osób uważającej, że Atlético gra antyfutbol?
Ja jestem miłośnikiem futbolu taktycznego i mnie się styl Atlético podoba – ich zaangażowanie, intensywność, equilibrio, czyli równowaga między formacjami… Widzę przy tym, iż ta drużyna się rozwija. Simeone musi brnąć w ten styl. Rok temu w ¼ oni nie byli gorsi od Realu Madryt, ale brakowało im narzędzi, tej wartości dodanej, dzięki czemu potrafiliby ten Real wyeliminować. Dlatego Cholo ściągnął takich a nie innych piłkarzy przed rozpoczęciem tego sezonu. Jackson, Vietto i Griezmann mieli stworzyć dynamiczną trójkę, która będzie mordowała obrony rywala szybko i bezlitośnie. Niewiele z tego wyszło, ale w buty Martineza i Vietto weszli z bardzo dobrym skutkiem Torres i Saúl. Wspierani przez Koke i bocznych obrońców potrafią przycisnąć rywala. Ostateczne jednak zawsze zwycięża pragmatyzm. Na tym polega dzisiaj współczesny futbol. Liczą się trofea i na podstawie trofeów rozlicza się drużynę. Pamiętajmy tylko, że Atlético nie kupuje piłkarzy gotowych tak jak Bayern, Barcelona czy Real. Wszystkie gwiazdy Rojiblancos wykreowano właśnie tam.
Cechą charakterystyczną Atlético jest kolektywizm, zaś na drugim biegunie mamy Real złożony praktycznie z samych gwiazd światowego formatu. Czy myśli Pan, że Gareth Bale obecnie odgrywa większą rolę niż Cristiano Ronaldo, czy jednak Portugalczyk nadal pozostaje największym liderem pomimo tego, że był dość długo kontuzjowany, a pod jego nieobecność Walijczyk rozwinął skrzydła?
Ronaldo jest liderem i to nie ulega żadnej wątpliwości, inaczej naruszona zostałaby hierarchia w zespole. Natomiast Bale dał radę. Nie grał spektakularnie, ale niewątpliwie urósł piłkarsko. Półtora roku tak był nędzny, że dziś każdy progres w jego grze cieszy. Mówimy „o Bale fajnie, Bale się cofnął, poszedł po piłkę”, ale nie powinniśmy z tego powodu piać z zachwytu, bo to jest robota, jaką Bale powinien wykonywać ot tak.
Cała maszyna jednak wciąż pracuje pod Ronaldo, bo to piłkarz, który jednym zagraniem może zmienić oblicze spotkania. Bale jest mimo wszystko zbyt czytelny, potrzebuje przestrzeni do rozwinięcia skrzydeł. Trudno go zatrzymać Barcelonie, Manchesterowie City, Bayernowi, ale Atlético potrafi sobie radzić z Garethem, bo ustawia się głęboko.
Moim zdaniem kluczem pozytywnych zmian w Realu jest jednak ktoś inny – Casemiro. On połączył formacje, nadał drużynie nowego szlifu, wprowadził równowagę między defensywą a ofensywą. Można mieć wielkie gwiazdy, ale pamiętamy czasy Zidanes i Pavónes… Nie da się grać we współczesnej piłce mając tylko wybitnych atakujących. Z tyłu również potrzeba wszystko dobrze poukładać. To właśnie dał Casemiro. Barcelona ma Sergio Busquetsa, Atlético Gabiego, a Real Brazylijczyka. Według mnie jest on ważnym elementem, tworzy oś zespołu obok Ronaldo, Pepe, Navasa i Modricia.
Czyli kontuzja Varane’a nie ma dla Pana większego znaczenia? Podstawową parą stoperów jest Ramos i Pepe?
Dzisiaj najwyżej cenię Pepe ze względu na to, że ma on umiejętność walki, pokazuje zaangażowanie. Czasami wydaje się trochę nieporadny, momentami brutalny, ale przecież już nie robi takich wariactw jak za czasów Mourinho, więc ja myślę. Ramos to też klasa sama w sobie, ale ja bym Ramosa bardziej cenił właśnie jako naturalnego lidera. Piłkarsko jednak na pewno nie uznałbym go obecnie za najlepszego stopera w Realu Madryt. Z nieobecności Varane’a nie robiłbym dramatu. Pepe-Ramos to jest duet sprawdzony. Rozumieją się bez słów. I tak jak mówię – Pepe jest w znakomitej formie, być może najlepszej od wielu lat.
A golkiperzy? Czy to może być ich mecz? Po jednej jak i po drugiej stronie mamy mur w bramce – Navas: tylko dwie bramki wpuszczone w tej edycji Ligi Mistrzów. Oblak również prezentuje się rewelacyjnie. Co Pan o nich sądzi?
Kto jest lepszy? Trudno powiedzieć. Na pewno Oblak bronił w sposób nieprawdopodobny, te mecze z Bayernem, także z Barceloną… Zresztą od momentu kiedy pojawił się między słupkami prezentuje się po prostu wybornie. Navas jest równie dobry, chociaż jakby ktoś mi powiedział, że muszę wybrać to chyba jednak postawiłbym na Jana Oblaka… Z drugiej strony, jak sobie przypomnę serię rzutów karnych z 1/8 to już nie jestem taki pewny. Golkiper Rojiblancos wyglądał tragicznie podczas konkursu jedenastek. Skompromitował się, mówiąc dosłownie. Nie potrafił w ogóle zareagować! Nie można wykluczyć tego, że dziś dojdzie do rzutów karnych. Czy Oblak jest w stanie podnieść się z tej traumy jaką przeżył w meczu z PSV? Myślałem, że Simeone go wtedy zabije, był bliski tego, żeby pobiec do bramki, złapać go za szmaty, a najlepiej to w ogóle go zastąpić. Navas jest spokojniejszy pod tym względem. Ostatecznie jednak, abstrahując od tych karnych, to chyba malutki plus postawiłbym po stronie Jana Oblaka. Bez dobrego bramkarza nie da się dziś osiągać sukcesów w Europie.