Pośród Béticos funkcjonuje mit Feniksa, przekonanie o tym, że klub będzie istniał wiecznie i choćby znalazł się na samym dnie zawsze odrodzi się na nowo. I tak też w ostatnich latach przeplatają nam się okresy EuroBetisu i pobytu Verdiblancos w drugiej lidze. Są szybkie wzloty i równie błyskawiczne upadki. Szczególnie z tymi pierwszymi silnie splatają się losy szkoleniowca ekipy z Benito Villamarín – Pepe Mela.
Wróćmy na chwilę do przedostatniego sezonu Betisu, gdy okupowali ostatnią lokatę w Primera División. Powodem tak fatalnej postawy była rewolucja kadrowa dokonana latem w zespole. W drużynie, która wywalczyła sobie udział w Lidze Europy wymieniono kilkunastu zawodników. Decyzja ta nie była trafiona, podobnie jak większość transferów dokonanych przez dyrektora sportowego, Vlada Stošicia. Mimo to władze Verdiblancos postanowiły właśnie z Pepe zrobić kozła ofiarnego – ze świetnego szkoleniowca, a także faceta, dla którego Betis jest domem. Te desperackie kroki nie przyniosły, jak wiemy, oczekiwanego rezultatu, a kibice zwrócili się przeciwko włodarzom. Trener żegnał się roniąc łzy jedna za drugą, z kolei Béticos dodawali mu otuchy skandując jego imię i domagając się dymisji zarządu, a na transparentach wywieszali hasło: “Pepe Mel tak, zarząd nie”.
Słowa kibiców okazały się prorocze. Po ponad roku, czterech trenerach i dwóch prezesach Pepe Mel ponownie objął stery Betisu. Nowe władze klubu zrozumiały, iż były snajper Verdiblancos jest najlepszym trenerem na jakiego ich stać, a przy tym bezgranicznie oddanym Bético. Już trzykrotnie odrodzeniu się zielono-białego Feniksa towarzyszył właśnie Mel. Za pierwszym razem, w sezonie 1989/90, był napastnikiem ekipy z Heliópolis, która występowała na zapleczu La Liga. Pepe Mel zdobył w tamtej kampanii 22 bramki i został królem strzelców Segunda División, czym walnie przyczyniając się do powrotu Verdiblancos do Primery. Za drugim razem zasiadał już na ławce trenerskiej – poprowadził Betis do promocji, a następnie do europejskich pucharów, gdy klub powoli stawał na nogi po okresie rządów Manuela Ruiza de Lopery. 24 maja tego roku, po zwycięstwie nad Alcorcón po raz trzeci zapewnił drużynie z Sewilli awans do najwyższej klasy rozgrywkowej, a jego nazwisko znalazło się na ścianie klubowych legend.
Urodzony w Madrycie szkoleniowiec objął ponownie klub 22 grudnia 2014, bez wątpienia był to wspaniały świąteczny prezent dla wszystkich Béticos. Mimo, że Betis przystępował do kampanii w roli faworyta i z największym budżetem lidze, nie zdołał przełożyć tego na zdobycz punktową. Nie jest to akurat w Segundzie rzecz nadzwyczajna. Jeszcze w sezonie 2012/13 to Villarreal miał problemy z wywalczeniem bezpośredniego awansu. Oba te przypadki łączy zresztą postać trenera Julio Velázqueza, który rozpoczął tę temporadę na ławce trenerskiej Betisu i podobnie jak to miało miejsce przed dwoma laty w zespole Submarino Amarillo wyleciał w połowie kampanii za niewystarczające wyniki. Słowa uznania należą się za to trenerowi rezerw Juanowi Merino. Przejął on tymczasowo obowiązki głównego szkoleniowca po Velázquezie i spisał się wręcz wybornie. Pierwszą drużynę prowadził zaledwie przez cztery spotkania (15 – 18. kolejka) i wszystkie cztery zakończyły się zwycięstwem Béticos. Wspaniale przygotował grunt do powrotu Pepe Mela. Były snajper zielono-białej ekipy kontynuował tę passę. Jego zespół do momentu zapewnienia sobie bezpośredniego awansu – przez 22 kolejki – zanotował zaledwie jedną porażkę. To pozwoliło Verdiblancos na wywalczenie mistrzostwa drugiej ligi jeszcze przed zakończeniem rozgrywek.
Wyjadacze i samorodki
Oczywiście Pepe Mel nie jest jedynym ojcem sukcesu Betisu. Do awansu ponad 51 goli dołożyli łącznie Rubén Castro i Jorge Molina. Kanaryjczyk jest w zasadzie etatową maszynką do rozbrajania bramek rywali. Po przedostatnim, nie najlepszym i przerywanym kontuzjami sezonie, Rubén powrócił w wielkim stylu, z 32 trafieniami na koncie zdobywając tytuł króla strzelców Segudny. To jednak nie wszystko, dołożył do tego trzynaście asyst, co oznacza, iż napastnik ten miał swój udział przy blisko 62 % z wszystkich 73 ligowych bramek zdobytych przez Betis w tej temporadzie. Jakby tego było mało Kanaryjczyk stał się również najlepszym strzelcem w dziejach Betisu, bijąc granicę ponad stu goli strzelonych w barwach Verdiblancos. Po prostu żywa legenda.
Pobyt w drugiej lidze to z pewnością okazja dla wychowanków do przebicia się do pierwszej drużyny. Uszczuplone finanse także powodują, iż trenerzy częściej patrzą w kierunku cantery. Dzięki temu w ekipie zielonobiałych pojawił się chociażby lewy obrońca Francisco Valera. Jednak nową nadzieję wszystkich Béticos stanowi Dani Ceballos. Co ciekawe, canterano Verdiblancos stawiał pierwsze kroki w futbolu w szkółce Sevilli. Środkowy pomocnik swoimi świetnymi występami okraszonymi pięcioma golami i pięcioma asystami zwrócił na siebie uwagę uznanych klubów oraz selekcjonerów młodzieżowych reprezentacji Hiszpanii. Wykupieniem go są podobno zainteresowane: Chelsea, Atlético i Valencia. Betis tymczasem negocjuje z Ceballosem podpisanie nowego kontraktu ze znaczącą podwyżką oraz zaporową klauzulą. Oby piłkarza ominął los innych wychowanków ochrzczonych mianem wielkich talentów, jak chociażby Álvaro Vadillo – stracił praktycznie cały sezon z powodu kontuzji – czy też Alejandro Pozuelo i Ezequiela Calvente, którzy wielkiej kariery nie zrobili. Dani musi potwierdzić teraz swoją wartość na wyższym poziomie, ale z pewnością pomocne w tym będzie zaufanie Pepe Mela.
Nowe wyzwanie
Verdiblancos w nadchodzącej kampanii będę mogli dysponować budżetem na poziomie 45 milionów euro, co plasować ich będzie pod względem finansowym w okolicach połowy stawki. Ich cel jednak nie jest aż tak wygórowany, pierwszy krok to utrzymanie się w La Liga. Jednocześnie nowe władze chcą uniknąć błędu sprzed roku, wymiany kilkunastu zawodników w zespole, co doprowadziło ich ostatecznie do degradacji. Pepe Mel i dyrektor sportowy klubu, Eduardo Macià, planują dokonać sześciu lub siedmiu wzmocnień. Jak podkreślał szkoleniowiec: “Nie wierzę w zatrudnianie gwiazd, ponieważ zbyt często zawodzą. Najważniejsze jest by stworzyć zintegrowaną grupę”. Z tego też powodu priorytetem dla Macii będzie pozyskanie zawodników na stałe, niż jedynie wypożyczenie ich. Mają być to ludzie ambitni, którzy będą identyfikować się z klubem, a nie przychodzący jedynie na “przechowanie”. Skład liczyć ma łączenie 22 zawodników, po części ze względu na oszczędności, ale także by dać sygnał piłkarzom z cantery, że mogą znaleźć swoje miejsce w pierwszym zespole. Już wiadomo, że Héctor Rodas, Jorge Casado, Lolo Reyes, Alvaro Vadillo, Foeud Kadir i Dani Pacheco znaleźli się na “czarnej liście” zawodników, którzy najprawdopodobniej ustąpią miejsca w drużynie dla nowych wzmocnień.
Nieustannie w okresie mercado pojawia się temat powrotu Joaquina, jednak w dalszym ciągu daleko jest do tego by 33-letni Hiszpan zawitał ponownie na Benito Villamarin. Skrzydłowy jest przyjacielem Betisu, ale nie oznacza to, że klub stać na jego zatrudnienie. Nieco niekonsekwencji w stosunku do poprzednich wypowiedzi Pepe Mel wykazał potwierdzając zainteresowanie Verdiblancos Rafaelem Van der Vaartem. Choć faktycznie po ostatnim sezonie Holendra w barwach HSV trudno przypinać mu status gwiazdy, chyba że jedynie za nazwisko. Van der Vaart sam zaproponował swoje usługi Betisowi i Máladze, gdyż jego matka pochodziła z Andaluzji i chciałby zakończyć swoją karierę w tym regionie. Negocjacje są bardzo zaawansowane, a władze Béticos liczą zapewne, iż zawodnik obniży znacząco swoje oczekiwania finansowe. Zdaniem “Bilda” już istnieje porozumienie 3-letniego kontraktu między klubem, a piłkarzem.
Jak ostatecznie okienko transferowe by się nie zakończyło, Betis dokonał swojego najważniejszego transferu pół roku temu. Nowe władze naprawiły błąd poprzedników, którzy w brutalny sposób pozywając się człowieka całym sercem oddanego barwom Verdiblancos. Mel za to zaufanie odwdzięczył się awansem. Na szczęście dla Béticos Pepe nie został profesorem historii, o czym niegdyś marzył, a po ostatnich niepowodzeniach nie porzucił kariery na rzecz pisania kolejnych książek. Na szczęście dla Béticos Pepe jest nierozerwanie związany z tym klubem. Przyszłość Mela to przyszłość Betisu.
Dokument przygotowany przez CANAL + ukazujący ostatnie trzy spotkania Betisu w drodze do awansu oraz ich kulisy.