Po drugiej stronie oceanu wszyscy żyją rozgrywkami Copa América. Tymczasem nasz kontynent już rozgrzewają mistrzostwa Europy. Co czeka nas podczas Euro 2016? Zapraszamy na spotkanie z kadrą narodową Hiszpanii.
Wyszarpać laury i uratować honor! Kadra Hiszpanii musi upiec dwie pieczenie na jednym ogniu. Przygotujcie się na hiszpańską fiestę, która może trwać do samego finału. Świętujcie i przypatrujcie się uważnie, bo tej samej reprezentacji w Rosji już możecie nie zobaczyć.
-
Ranking FIFA
6
-
Trener
VICENTE DEL BOSQUE
-
Kapitan
IKER CASILLAS

Sparingi
- Hiszpania 3:1 Bośnia i Hercegowina; 29.05.2016;
- Hiszpania 6:1 Korea Płd.; 01.06.2016;
- Hiszpania 0:1 Gruzja; 07.06.2016
Sukcesy
- Mistrzostwa świata: 2010;
- Mistrzostwa Europy: 1964, 2008, 2012
Przewidywana 114-3-3
David De Gea – Héctor Bellerín, Sergio Ramos, Gerard Piqué, Jordi Alba – Sergio Busquets, Andrés Iniesta, Koke – David Silva, Álvaro Morata, Nolito;
Kadra
Zawodnik | Pozycja | Klub | Wartość wg TM (mln €) |
---|---|---|---|
IKER CASILLAS | BR | Porto | 4 |
DAVID DE GEA | BR | Manchester United | 35 |
SERGIO RICO* | BR | Sevilla | 10 |
HÉCTOR BELLERÍN | PO | Arsenal | 13 |
JUANFRAN* | PO | Atlético | 16 |
SERGIO RAMOS* | ŚO | Real Madryt | 40 |
GERARD PIQUÉ* | ŚO | Barcelona | 40 |
MARC BARTRA* | ŚO | Barcelona | 12 |
JORDI ALBA* | LO | Barcelona | 35 |
CÉSAR AZPILICUETA | LO | Chelsea | 20 |
SERGIO BUSQUETS* | DP | Barcelona | 50 |
MIKEL SAN JOSÉ* | DP | Athletic | 8 |
BRUNO SORIANO* | DP | Villarreal | 8 |
ANDRÉS INIESTA* | ŚP | Barcelona | 35 |
KOKE* | ŚP | Atlético | 50 |
THIAGO | ŚP | Bayern | 25 |
DAVID SILVA | OP | Manchester City | 38 |
CESC FÁBREGAS | OP | Chelsea | 45 |
LUCAS VÁZQUEZ* | PN | Real Madryt | 7,5 |
PEDRO | PN | Chelsea | 23 |
NOLITO* | LN | Celta | 15 |
ARITZ ADURIZ* | ŚN | Athletic | 3 |
ÁLVARO MORATA | ŚN | Juventus | 25 |
* – zawodnicy występujący w klubach hiszpańskich Primera i Segunda División.
Lider kadry
ANDRÉS INIESTA
Gwiazda
KOKE
One-to-watch
HÉCTOR BELLERÍN
Wielcy nieobecni
FERNANDO TORRES (Atlético), JUAN MATA (Manchester United), DANI CARVAJAL (Real Madryt), DIEGO COSTA (Chelsea), SAÚL ÑÍGUEZ (Atlético), MARIO GASPAR (Villarreal), PACO ALCÁCER (Valencia), ISCO (Real Madryt), VITOLO (Sevilla).
Mocne strony
- Kłopot bogactwa;
- Kontrola piłki;
- Bardzo uniwersalni pomocnicy.
Słabe strony
- Wyczerpujący sezon piłkarzy;
- Nasycenie sukcesami;
- Niezdecydowanie selekcjonera.
To nie jest normalne, że w moim wieku można jechać na EURO, zwłaszcza, że wcześniej nie uczestniczyłem w takich imprezach − Aritz Aduriz.
KRYZYSY LA ROJA
Miguel Ángel Díaz napisał „Sekrety La Roja” w hołdzie temu, że reprezentacja Hiszpania w krótkim czasie zdobyła wszystkie szczyty. Ale zapomniano, że po wyprawie trzeba wymienić buty i sprzęt, więc każda kolejna wspinacza przypominała toczenie syzyfowego głazu. Z obdartymi butami i zużytym sprzętem. Odwracamy medal i piszemy Wam o tym, jak dzisiejsza La Roja ugina się pod ciężarem kamienia.
Dopóki cała była podeszwa, a kotwiczki wytrzymywały nacisk, La Selección jakoś wdrapywała się na wierzchołek. Spójrzmy prawdzie w oczy. Na EURO 2008 piłkarze ś.p. Luisa Aragonésa czarowali. Już pod rządami Vicente del Bosque, w RPA zaczęli od porażki ze Szwajcarią, później topornie przebijali opór (Portugalia, Paragwaj), a w finale mieli kopę szczęścia (czyt. Casillasa i Iniestę). Mimo to Sfinks perfekcyjnie zmiksował wybuchową mieszankę zawodników Realu i Barcelony. Polsko-ukraiński czempionat wygrali, ale zachwycili dopiero w ostatnim meczu. Z kolejnych turniejów wracali już na tarczy, zawodząc w najważniejszych chwilach. W tym czasie Niemcy (do niedawna najpoważniejszy konkurent Hiszpanów) co róż żonglowali nowym ekwipunkiem. Jeśli nie wymieniali piłkarzy, to proponowali nowe warianty taktyczne, i w wyścigu na piłkarski Mount Everest prześcignęli rywala. Jak to się stało, że DieMannschaft wbijało flagę na szczycie, kiedy La Roja stała ledwie u podnóży? Albo inaczej – kto, i w jakich okolicznościach, zawinił?
Co wczoraj
Nie bez winy był Vicente del Bosque, ale kiedy popełnił błąd? Nie możemy zawężać perspektywy do minionych MŚ, zatem wracamy do ostatniego pocałunku szczęścia – EURO 2012. Syta trzema tryumfami z rzędu kadra potrzebowała świeżej krwi, a od biedy – liftingu. Żyjącemu w asekuracyjnym duchu Sfinksowi nie straszne powinny być efekty uboczne rewolucji, bo mógł je przetestować na żywym organizmie podczas Pucharu Konfederacji (tak zrobił w 2009 r., wpuszczając do krwioobiegu Matę, Piqué, Busquetsa) . Dla selekcjonera, co przyznał niedawno, kijowski finał był najlepszym meczem w trenerskiej karierze i pewnie to popchnęło go do wydłużenia życia kadry, którą za chwilę wykończyli przeciwnicy. Innymi słowy: zamiast De Gei, Koke czy Isco (dzisiaj już są, ale dzielić muszą miejsce z tymi, których być już nie powinno), znowu Casillas, Xavi, czy Xabi Alonso. Zamiast nowej taktyki, stara guardiolowska tiki-taka. Formuła musiała się wyczerpać.
Wody do wyschniętego źródła nie dolały też personalia selekcjonera. „To był najgorszy mecz w mojej karierze, jako kapitan muszę przeprosić wszystkich kibiców” – żalił się Casillas po kompromitacji z Holandią. Po klęsce w Brazylii z La Roja rozeszli się Xavi, Xabi Alonso i David Villa, tyle czy ich pożegnanie nie przesunęło się o dwa lata? Faktem jest, że Del Bosque nie kiwnął palcem przed Pucharem Konfederacji w 2013 r. i nie wyciągnął wniosków po nim. Rok później do Kraju Kawy zabrał siedemnastu piłkarzy z Confederation Cup, tych samych, którzy w finale odstępowali Canarhinos na każdej płaszczyźnie! Jeśli uwierzyć, że już wtedy Sfinks widział w gospodarzach przyszłych mistrzów, to nie miał prawa nie odrobić lekcji. „Czasami dobrze jest przegrać. Kibice powinni być dumni ze swoich zawodników. Godzimy się z porażką, ale pamiętamy co jest dobre w naszej grze – mamy wielkich piłkarzy i piękny styl” – celnie zauważył VdB. Pal licho, że klęska wróciła jak bumerang. Gorzej, że do blamażu przyłożyły się te same dłonie. Nazwisk wymieniać nie trzeba.
Odrębną kwestią były styl i taktyka. Po Aragonésie del Bosque odziedziczył drogocenny kamień, ale wbrew opiniom wcale nie oszlifowany diament. Mentalnie hartowana przez Don Luisa paczka zwycięzców miała niedoskonałości, i na całe szczęście równolegle do Barcelony przychodził Guardiola, którego rozwiązań grzechem byłoby nie przeszczepić na grunt La Selección. Swoje do hiszpańskiej reprezentacji wniósł również, pragnący dorównać Katalończykowi, José Mourinho z Realu. W takiej scenerii del Bosque był bardziej selekcjonerem niż trenerem. Podpatrywaczem idei Pepa i Mou. Uczniem tych, którym sam mógłby udzielać lekcji. Personalia były sprawą drugorzędną, aczkolwiek wymowne jest, że w finale afrykańskiego czempionatu dziewięciu piłkarzy pierwszego składu wywodziło się właśnie z Blaugrany i Królewskich.
Problemem jednak nie było wyciąganie najlepszego z Guardioli i Mourinho, ale ich odejście. Nowi kreatorzy – Ancelotti, Enrique i Simeone – wnieśli sporo świeżości do La Liga, w dodatku trenowali i zmieniali na co dzień kadrowiczów VdB. Niemniej Sfinks odrzucał ich propozycje, bądź to patrzył na nie jednym okiem, dlatego dziś La Roja stoi w miejscu. Tymczasem Joachim Löw, który podobnie jak Sfinks lwią część kadry buduje w oparciu o dwa kluby, zachował elastyczność: od Heynckesa do Guardioli, a niedawno od Kloppa do Tuchela.
Co dzisiaj
Wszystko, co powyżej, uderzyło w La Selección bezpośrednio. Del Bosque, któremu słusznie pozwolono naprawić błędy, na problem reprezentacji musiał spojrzeć w kontekście historycznym. W ostatniej dekadzie układa się on w trzy etapy. Pierwszy to czasy Aragonésa (2006 – 2008), który Hiszpanów zaprowadził w obłoki, samemu schodząc na ziemię. Drugi (2009 – 2012) – pełna dominacja pod batutą del Bosque. Ostatni (od 2013), najsłabszy, jeszcze się nie skończył, mimo udanych eliminacji do EURO 2016 (tylko Anglia i Austria zdobyły więcej punktów). Jak więc oceniać dzisiejszy potencjał La Roja? I czy wyborów Sfinksa z góry nie skazujemy na niepowodzenie?
Nowa fala z Paco Alcácerem, Moratą, Raúlem Garcią, Isco, Mario Gasparem i Callejónem urealniał warunek sine qua non, jaki usłyszał Sfinks od przełożonych po wakacjach 2014 roku. Początki były toporne (porażki z Niemcami, Francją i Słowacją), ale z czasem do organizmu docierały nowe krwinki (Aduriz, Vitolo, Mario Gaspar, Nolito). Sęk w tym, że „lidera generacji” del Bosque upatrzył w chimerycznym, acz doświadczonym Cescu Fábregasie. Na podobnie niewytłumaczalne względy mógł też liczyć Pedro, który z sezonu na sezon blednie. Zmiany, owszem, były, ale rewolucja została odroczona. Z resztą – z wymienionych na wstępie (oprócz Moraty) odpadła już większość, co utwierdza nasze obawy. Słabość selekcjonera do „starych” kompanów odbiła się również na Koke. Uważany za najcenniejszego Hiszpana, pomocnik wciąż nie przejął pokoleniowej warty. Z kolei na innego potencjalnego lidera, Daniego Parejo, jefe w ogóle nie spojrzał.
Złamał się za to VdB co do Davida De Gei. W pomundialowych początkach „nowej” La Roja, bluzę z jedynką wciąż dzierżył Casillas, któremu znowu przydarzały się wpadki (np. w spotkaniu ze Słowacją). Wszystko wskazuje na to, że we Francji to już golkiper Manchesteru United będzie pierwszym wyborem Sfinksa. Podpowiadają to sparingi i końcówka eliminacji, kiedy z trójki kandydatów (ostatni w kolejce Rico zadebiutował dopiero w niedawnych sparingach) De Gea miał najwięcej gry. „Mam wielki szacunek do Ikera, ale David jest nie do powstrzymania, doskonale broni w Manchesterze. Najważniejsze, że mam dwóch bramkarzy na najwyższym poziomie, bo każdy z nich zagra świetnie” – tajemniczo, nie zdradzając faworyta, mówi del Bosque. Swojego wybrańca ma za to Santiago Cañizares. „Nie odbieram Casillasa jako rezerwowego, ale prawdą jest, że De Gea już dawno powinien być pierwszym bramkarzem” – nie ma wątpliwości golkiper, który w La Selección długo był zmiennikiem… Casillasa. Tak czy inaczej, el caso de portero (sprawa bramkarza) wydaje się rozstrzygnięte, czemu niech świadczy cisza w hiszpańskich mediach i bezapelacyjne przekonanie kibiców, którzy w sądzie Marki dali łapaczowi Czerwonych Diabłów ponad 60% głosów (stan sprzed seksafery De Gei. Kibice La Roja szybko stracili zaufanie do DDG, a i sam del Bosque pewnie waha się do ostatniej chwili – przyp. red.)
Przed EURO selekcjoner lekką ręką pozbył się tych, którzy w kadrze wybijali się ponad przeciętność. Mowa o Paco i Mario, ale najbardziej żal tego, który na swój debiut jeszcze poczeka – Saúla. Najdłużej Sfinks głowił się nad nominacją dla Alcácera. Napastnik Valencii nie miał najlepszego sezonu, ale broniły go statystyki i dobre występy w kadrze (6 bramek w 12 meczach). Bez znaczenia okazała się zwyżka formy Paco w końcówce rozgrywek, jak i słabnąca pozycja Moraty w Juvnetusie, bo ostatecznie bilet do Francji odebrał atakujący Starej Damy. Jefe wylał dziecko z kąpielą, bowiem „dziewiątka” VCF odwzorowywała filozofię La Roja. Świetny strzał z pierwszej piłki, gra dwójkowa, szybkie odegranie z pomocnikiem – to tylko kilka atutów Alcácera wpisujących się w nią.
Tak czy owak, przy obsadzie napadu każda decyzja del Bosque straciłaby na popularności, ponieważ lista dylematów wydłużyła się o Diego Costa, Fernando Torresa i Aritza Aduriza. W przypadku Brazylijczyka – przypomnijmy: autorskiego pomysłu Sfinksa – sprawa była jasna, bo piłkarsko i charakterologicznie La Selección nie pasowała do Costy (nie na odwrót!). Inaczej u El Niño, który nawet na zakrętach kariery mógł liczyć na parasol ochronny u del Bosque. Koniec końców na mistrzostwa pojadą Morata i Aduriz, przy czym ten drugi na powołanie zasłużył w pierwszym rzędzie, i mimo podeszłego wieku (35 lat) może być jedną z rewelacji czempionatu. „Wiek to tylko liczba, najważniejsza jest nadzieja, a tej mi nie brakuje” – ucina sprawę Adurigol.
Inaczej patrzy się na przywoływanego Mario Gaspara. Na bokach obrony Hiszpania dysponuje kopalnią futbolistów totalnych, a Mario długo był jednym z wielu. Selekcjoner – co trzeba mu oddać – postawił jesienią na defensora Villarrealu i nie pożałował. Gaspar w trzech spotkaniach odwdzięczył się dwoma bramkami, raz był to gol zwycięski w eliminacyjnym pojedynku z Ukrainą. Obrońca Submarinos stracił na względach u VdB i nawet wypadnięcie kontuzjowanego Daniego Carvajala do dwudziestki trójki dźwignęło Héctora Bellerína. Pozostając przy Żółtej Łodzi Podwodnej, brak MG w pewien sposób może powetować angaż Bruno Soriano.
Co jutro
Jutro, czyli od pierwszego gwizdka w Paryżu, La Roja zapoczątkuje kolejny etap. Na szczęście Sfinks zawczasu zadbał o polisę dla swojej kadry, niewygasającą nawet w przypadku jego odejścia. Wystarczy rzucić okiem na listę „rezerwowych powołanych”, a już wiadomo, kto przejmie (lub przejąć powinien) ster jesienią. Denis Suárez, Iñaki Williams i Marco Asensio u selekcjonera zapracowali na markę, za co ten wywindował ich powyżej Juana Maty, Santiego Cazorli czy do końca żyjących w nadziei Lucasa Péreza i Borjy Bastóna. Nie oni będą bohaterami najbliższego miesiąca, ale ich nazwiska niejednokrotnie przewiną się w wypowiedziach komentatorów na EURO.
Jutro, wieczorem przed jego rozpoczęciem, pisze się optymistycznie. Nie mąci tego nawet wpadka w ostatnim meczu z Gruzją. Ile by nie mieć pretensji do del Bosque, niektórym wyborom przyklaskujemy. Na myśl narzucają się pracowity Lucas Vázquez i uniwersalny Mikel San José, a Nolito udowodnił w sparingach, że ma papiery na supergwiazdę. Andaluzyjczyk w przedbiegach strzelił cztery bramki i udanie wkomponował się w zębatki współpracy z Moratą i Silvą. „Marca” opiera nawet przekonanie o sukcesie w „nowym” MSN (Morata – Silva – Nolito). Plusy posyłamy do Pedro (2 gole) i Bellerína, który splotem różnych okoliczności przeskoczył całą hierarchię na prawej obronie. Jeżeli selekcjoner miał jakiekolwiek obawy kilka miesięcy temu: „Hiszpania nie ma obowiązku zostać mistrzem”, to już dziś nie asekuruje się w wypowiedziach: „Jesteśmy faworytami, bo bronimy trofeum”.
Historia dla La Roja jest bezlitosna. Hiszpanie nie wygrywają trofeów, kiedy ich kluby docierają do finału Ligi Mistrzów. W ostatnim meczu skończonej edycji Champions League spotkali się Real i Atlético, ale akcje piłakrzy Vicente del Bosque i tak wysoko stoją na chwilę przed inauguracją mistrzostw Europy. Z przeznaczeniem, La Selección stanie twarzą w twarz 12 czerwca w Tuluzie, mierząc siły z Chrowacją. W kolejce stoją Turcy i Czesi. Żadnym Sfinks nie poszedł na rękę, jak przed dwoma laty, i nie pokazał, która Hiszpania zwycięży: guardiolowska „tysiąca podań”, czy „bezpośrednia” z ostatnich tygodni. Te i inne kwestie rozstrzygnie EURO 2016. I przy okazji zweryfikuje, czy futbol znowu przyzna rację del Bosque, czy lejce powinny trafić do kogoś bezkompromisowego, jak Aragonés.