Przed Euro 2016 i Włosi, i Polacy za cel stawiali sobie wyjście z grupy. Każdy kolejny mecz byłby dodatkowym sukcesem. Ostatecznie obie reprezentacji zamiast po czterech, odpadły po pięciu grach. Pomimo dobrych wyników, w obu kadrach da się wyczuć również spory niedosyt.
Rozczarowujący jest przede wszystkim sposób, w jaki odpadły oba zespoły. Gdyby Biało-Czerwoni przegrali w 90 minut 0:2, to oznaczałoby, że Portugalia była lepsza. Problem w tym, że długimi momentami to Polacy korzystniej się prezentowali. Gorzej wykonywali tylko rzuty karne. Podobnie Włosi. Po rozegraniu perfekcyjnego meczu z Hiszpanią, bez obaw podeszli do starcia z mistrzami świata. I też stoczyli wyrównany bój.
Najważniejszą rzeczą, jaką osiągnęliśmy na Euro 2016, było zyskanie szacunku całego świata.
Wprawdzie słowa te wypowiedział Antonio Conte, ale pasowałyby one równie idealnie do reprezentacji Polski. Zrównanie z Włochami dobrze świadczy o Polakach, bo obecnie to jedni z największych wygranych ME. Turniej we Francji potwierdził również teorię, że „Squadra Azzurra” to drużyna turniejowa. Pierwsze spotkanie było w ich wykonaniu dobre, bo fatalnie zagrali Belgowie. W drugim słabo zagrali Włosi, ale wygrali po błysku Edera. Starcie z Irlandią lepiej przemilczeć, a potem rozpoczęła się faza pucharowa, więc Włosi byli zupełnie innym zespołem. Właśnie tym kolektywem i poświęceniem oraz rozumieniu się z Antonio Conte, aktualni jeszcze wicemistrzowie Europy zrewanżowali się Hiszpanom za finał w Kijowie.
Mecz z Niemcami również był bardzo dobry w wykonaniu Włochów. Pewnie, Gianluigi Buffon kilka razy musiał się wysilić, raz w efektowny sposób wyręczył go Alessandro Florenzi, a fatalne pudło przydarzyło się Julianowi Draxlerowi. Pamiętajmy jednak, że rywalami zespołu Conte byli mistrzowie świata, wielka drużyna, która groźne sytuacje stworzyłaby sobie nawet w starciu z zespołem złożonym z najlepszych jedenastu piłkarzy na świecie. Tym bardziej boli więc porażka w serii rzutów karnych. Rywal nie okazał się druzgocąco lepszy, dlatego pozostaje jedynie wrażenie straconej szansy. To samo czujemy my i to samo czują Włosi.
Żal widać było na twarzach zwłaszcza bardziej doświadczonych graczy jak Andrea Barzagli. – Za kilka lat nikt nie będzie pamiętał o tej drużynie, która we Francji dała z siebie wszystko. Odchodzimy jako przegrani, a to co osiągnęliśmy do tej pory, nie ma już żadnego znaczenia – powiedział mistrz świata z 2006 roku. Obrońcy Juventusu podczas rozmowy z dziennikarzem załamywał się głos, a z oczu ciekły mu łzy. Nie ma się czemu dziwić: to było jego ostatnie spotkanie w reprezentacji Włoch.
Kolejne dwa lata bramki „Squadra Azzurra” ma strzec Gianluigi Buffon. On jednak również płakał po odpadnięciu z Euro 2016. – Przed rozpoczęciem turnieju byliśmy krytykowani, a teraz wszyscy naszej reprezentacji się boją i ją szanują. Udowodniliśmy jednak, że kulturą ciężkiej pracy i gotowością do poświęceń, jesteśmy w stanie wiele osiągnąć – tłumaczył Buffon.
Que grande eres GIANLUIGI BUFFON. Hay que APLAUDIR a @gianluigibuffon TODOS de pie hasta que se caigan las manos.pic.twitter.com/SDbgQRgDmM
— Futboleros (@FutboIeros) July 2, 2016
W najtrudniejszej sytuacji znalazł się Simone Zaza. Napastnik Juventusu wszedł na boisko tuż przed końcem, aby wykonać rzut karny. Przestrzelił, wcześniej drobiąc kroki zabawnie podbiegł do piłki i stał się pośmiewiskiem. Nie będę się pastwił ani na nim, ani na Graziano Pelle, który również się skompromitował. Napastnik Southampton przepraszał kibiców za niewykorzystaną sytuację, choć powinien raczej za lekceważące podejście. Obaj zagrali jednak dobry turniej. Nadspodziewanie nawet. Pelle strzelił dwa gole i chociaż oba w końcówkach spotkań z Belgią i Hiszpanią, to przez cały czas świetnie współpracował z Ederem. Zaza zaś dał świetną zmianę w starciu ze Szwecją, gdzie zaliczył asystę przy bramce zdobytej przez Edera.
Włosi kończąc więc turniej jako zespół dużo lepszy niż ten, który przyjechał do Francji. Mylili się eksperci i kibice wieszcząc im klęskę, myliłem się również ja, sądząc, iż nie są w stanie awansować nawet do ćwierćfinału. Conte przywrócił Włochom nadzieję, że ich zespół może znów być wielki. Kończący pracę z kadrą selekcjoner dał wiarę, że przychodzący po nim Giampiero Ventura będzie potrafił jeszcze rozwinąć ten zespół.