Sezon La Liga wchodzi w decydującą fazę. Espanyol na trzynaście kolejek pozostaje na dnie tabeli i z pięciopunktową stratą do bezpiecznego miejsca. Jaka jest geneza upadku i perspektywy utrzymania Los Pericos?
Chiński inwestor ląduje w Barcelonie
W życiu każdego chłopca nadchodzi moment, w którym chce dostać zdalnie sterowany samochodzik. Ale nie taki plastikowy, pierwszy lepszy z półki. Wiernie odwzorowany model światowej marki. Porsche, Bentley, może Ferrari. Większość z nas z okazji urodzin lub Bożego Narodzenia znalazła w papierze prezentowym wymarzone auto. Istnieje szansa, że producentem naszego upominku był Rastar Group. Spółka powstała w Hong Kongu w 1995 roku, a na jej czele stanął Chen Yanseng. Biznes w bardzo szybkim tempie z lokalnego przekształcił się w międzynarodowy, a firma zaczęła przynosić miliardowe zyski. W 2016 roku chiński inwestor zdecydował się urozmaicić swoje życie i wykupił 54% akcji Espanyolu, stając się większościowym właścicielem oraz zapewniając, że od dawna kibicuje Papużkom. Daję zespołowi trzy lata na awans do Ligi Mistrzów – grzmiał Chen.
Jednak pierwszym kłopotem z jakim musiał się zmierzyć było zadłużenie klubu. Kibice początkowo traktowali inwestora jak gwiazdkę z nieba, która w mgnieniu oka wpłaciła 100 milinów euro (40% z tego powędrowało do Urzędu Skarbowego) i zażegnała widmo degradacji do drugiej ligi z powodu długów. Swoimi następnymi ruchami udowodnił, że najważniejszy jest dla niego osobisty zysk, a nie rozwój klubu. Nikt nie umniejsza zasług Chena w jego interesach, jednak prowadzenie klubu piłkarskiego to inna para kaloszy, a zawodnik nie jest sprzedawaną przez Rastar zabawką.
Rastar Group, empresa china, es el nuevo propietario del RCD Espanyol, tiene previsto capitalizar el club con una inyección de unos 65M€.
— Rubén Uría (@rubenuria) November 2, 2015
Burzliwe lata z Chenem
Pierwsze okienko transferowe z chińskimi pieniędzmi było bardzo obiecujące. Do klubu przyszli Javi Fuego, Pablo Piatti, Diego López, José Antionio Reyes, Jurado, Léo Baptistão, David López oraz Martín Demichelis. Papużki grały piłkę przyjemną dla oka. Do ostatnich kolejek walczyli o Ligę Europy z Athleticiem, ostatecznie kończąc na ósmym miejscu. Trenerem był Quique Sánchez Flores, który miał wizję na ten zespół. Apetyt rósł w miarę jedzenia i w Barcelonie zaczynali wierzyć, że w przyszłym roku awansują do europejskich pucharów. Sezon 17/18 zaczął się, tradycyjnie już, aktywnością na rynku transferowym. Chen sięgnął po Estebana Granero, Naldo, Sergi Dardera oarz Mario Hermoso (z rezerw Realu za 12mln€). Na lidera drużyny wyrastał Javi Fuego, który zostawiał serce na boisku oraz wspierał wychowanków z cantery.
Rok 2017 okazał się być bardzo trudny dla Chena. Problemy wynikały ze światowej koniunktury. Wielu chińskich miliarderów zaczęło inwestować w europejski rynek. Nie tylko w kluby piłkarskie, ale też w przemysł i rozrywkę. W efekcie nastąpiła dewaluacja waluty – juana. Mniejsze przedsiębiorstwa na wschodzie zaczęły borykać się z kłopotami finansowymi, a rząd nałożył limity na europejską ekspansję. Rozwścieczony Chen nie mógł wydawać tylu pieniędzy, ile chciał i zaczął popełniać błędy. Pierwszym z nich było osłabienie zespołu w zimowym okienku oraz sprzedaż lidera – Javiego Fuego. Ignorował prośby Floresa o wzmocnienie zespołu. Kiedy trener w mediach wyznawał, że nie rozumie polityki sternika oraz że nikt z nim nie uzgadnia decyzji transferowych, zapłacił za to głową. Razem z nim pracę stracił dyrektor sportowy – Jordi Lardín. Nowym menadżerem został David Gallego, a sezon Espanyol skończył sezon w środku tabeli.
Kampania 18/19 zaczęła się od głośnej sprzedaży najlepszego napastnika – Gerarda Moreno do Villarreal. W jego miejsce przyszedł Borja Iglesias z Celty oraz Wu Lei. Na stanowisko trenera powołano Rubiego. Oba transfery okazały się być strzałami w dziesiątkę. Iglesias pod względem sportowym, a Wu Lei marketingowym. Borja zakończył sezon z siedemnastoma golami i niósł zespół na swoich barkach do europejskich pucharów. Chiński napastnik rozpowszechnił klub w Azji, co było zastrzykiem gotówki. Dodatkowo eksplodował talent Mario Hermoso oraz Marca Roci. Drużyna łącząca doświadczenie z młodzieńczą fantazją pod batutą Rubiego zawędrowała na siódme miejsce i wywalczyła upragniony awans do Ligi Europy.
May 2017: Borja Iglesias is up front for Celta Vigo's B team in a Segunda B playoff game against Valencia's B team.
May 2019: Borja Iglesias helps Espanyol qualify for the Europa League, after scoring 17 goals in his debut LaLiga season. ? pic.twitter.com/EbBZZXi4gH
— Talking LaLiga (@TalkingLaLiga) May 18, 2019
Sezon 2019/2020
Co tak naprawdę wydarzyło się przed obecnym sezonem ciężko jest wytłumaczyć. Espanyol pozbył się dwóch największych gwiazd – Hermoso i Iglesiasa, za których zainkasował ponad 50 milionów euro. Jedynym, wartym wspomnienia wzmocnieniem był młody i niesprawdzony w Europie Matias Vargas. Wyraźnie osłabiony Espanyol rozpoczął walkę na dwóch frontach. W kwalifikacjach wyeliminowali Stjarnan, Luzern oraz Zoryę Ługańsk. Zbyt wąska kadra nie pozwoliła na sukcesy na obu polach, dlatego zwycięstwa w eliminacjach spowodowały kiepski start w lidze. Rubi szybko uświadomił sobie, że jego zawodnicy nie są w stanie grać co trzy dni. Priorytetowo potraktował sytuację w lidze, a w meczach LE zaczął stawiać na rezerwowy skład. Jednak nic nie poszło po jego myśli. Drużyna nie była w stanie wygrzebać się ze strefy spadkowej, a rezerwowi zadziwiali swoją postawą i wyszli z grupy z pierwszego miejsca, pokonując CSKA Mokswa, Łudogorec oraz Ferencvaros.
Wobec katastrofalnej sytuacji w La Liga wszyscy skierowali oczy na Chena i zimowe okienko. Na łamach naszego portalu, nie tak dawno, pochwaliłem sternika za decyzje trasnferowe. Cabrera, Embarba i RDT z miejsca weszli do pierwszego składu i zrobili różnicę. Zmiana nastąpiła także na ławce trenerskiej – Rubiego zastąpił Abelardo. Espanyol zaczął tracić mniej bramek (jednak wciąż ma najgorszą defensywę ligi – 44 gole), a Raúl de Tomás zabrał się za to co umie najlepiej, czyli strzelanie. 5 oficjalnych meczów i 5 trafień, jednak duże zaangażowanie przypłacił urazem pachwiny. Klubowi lekarze muszą dokonać cudu i jak najszybciej postawić snajpera na nogi, ponieważ bez niego Los Pericos nie mają siły rażenia.
Personalnie wielu piłkarzy w tym sezonie rozczarowało. Najbardziej Marc Roca, który po poprzednim sezonie miał oferty z wielu klubów, a w tym dostosował się mizernym poziomem do reszty kolegów. Zawodnikom wiele razy brakowało chłodnej głowy. Aż pięciokrotnie oglądali czerwone kartki, co jest drugim najgorszym wynikiem w lidze (po Betisie – 7).
Ze swojego stadionu zrobili boisko treningowe rywali, notując tylko jedno zwycięstwo (9 lutego przeciwko Mallorce) w dwunastu meczach. W 1/16 Ligi Europy wylosowali Wolverhampton. Na ich szczęście w pierwszym meczu przegrali 4:0, a dziś prawdopodobnie po raz ostatni w tym sezonie zagrają w pucharach. W końcu będą mogli skupić się na lidze.
2 – Leganés and Espanyol have just 19 points from their 25 LaLiga games this season. When converting to three points for a win only Zaragoza 2011/12 & Granada 2014/15 are the only teams with 19 or fewer points have avoided relegation. Hill. pic.twitter.com/80X9VmKEB3
— OptaJose (@OptaJose) February 23, 2020
Ciężko sobie wyobrazić, jak klub pokroju Espanyolu spada z ligi. Derby Barcelony są rozgrywane na najwyższym szczeblu od ponad dwudziestu lat. Kadra Espanyolu na pewno nie zasługuje na degradację. Jednak zbyt często zespół przypomina łagodnego baranka, który na połowie rywala nie jest w stanie wykonać kilku celnych podań. Zmiany potrzeba przede wszystkim w sferze mentalnej i zaszczepienia woli walki. Do końca sezonu zostało jeszcze trzynaście kolejek, a Papużki mają pięć punktów straty do bezpiecznej strefy.
Terminarz ich nie rozpieszcza. Zostały mecze z Atletico, Realem, Barceloną lub Sociedad, ale także z Celtą, Eibarem i Leganes, czyli drużynami z którymi bezpośrednio walczą o utrzymanie. Obecna sytuacja klubu to w głównej mierze konsekwencje decyzji Chena. Chiński miliarder zamiast przed sezonem wzmocnić zespół, zdecydował się na wyprzedaż oraz osobisty zysk. Przecież wstyd się przyznać, że na całym interesie jeszcze nie zarobił. I tak cztery lata po wykupieniu udziałów, z obietnic o Lidze Mistrzów została walka o utrzymanie.