
Po przerwie na mecze reprezentacji czeka nas ostatnia prosta w walce o mistrzowski tytuł. I wygląda na to, że wcale nie będzie to wyścig żółwi, a rywalizacja bolidów Formuły 1. Tercet Atlético, Barcelona i Real w komplecie wygrał swoje mecze 28. kolejki, a nagłówki poniedziałkowej prasy w Hiszpanii skradła przede wszystkim Blaugrana.
To nie był tylko najlepszy mecz Barcelony w tym sezonie. Drużyna z Camp Nou na przestrzeni ostatnich trzech tygodni wygląda chyba najlepiej od czasów, gdy wygrywała ligę pod wodzą Ernesto Valverde. Po meczu z Realem Sociedad niektórzy poszli nawet o krok dalej i porównywali styl gry obecnej drużyny z zespołami Luisa Enrique i Pepa Guardioli. Tym najbardziej zachwycoym przyda się trochę lodu, ale nie ulega wątpliwości, że to zespół Ronalda Koemana wykonał w tym sezonie największy postęp spośród wszystkich drużyn czołówki LaLiga. Holenderski trener znalazł swoją złotą formułę, dzięki której każdy z zawodników wskoczył na wyższy poziom. Formułę, dzięki której nawet Sergio Busquets czy Antoine Griezmann grają wreszcie na miarę oczekiwań, a Sergiño Dest zaczyna nieśmiało przypominać Daniego Alvesa. Koeman trzeci raz z rzędu postawił na tę samą jedenastkę w ustawieniu 3-5-2 i jak dotąd żaden z rywali nie znalazł w nim słabości. Real Sociedad, bez Davida Silvy i z Mikelem Oyarzabalem bez formy, okazał się wręcz całkowicie bezradny.
Czy Barcelona to dziś najlepsza drużyna w lidze? Weryfikacja nadejdzie wkrótce, bo już 10 kwietnia czeka nas El Clásico, a Real również odzyskuje swój wigor. W meczu z Celtą Królewscy rozegrali świetne 40 minut, w których całkowicie zdominowali drużynę z Galicji, a Karim Benzema zapakował jej dublet. Ciekawym rozwiązaniem taktycznym popisał się Zinedine Zidane, bo w wyjściowym składzie jako prawy atakujący zagrał Fede Valverde. Urugwajczyk często schodził do środka boiska, bardzo dobrze pracował w pressingu i pomógł Realowi wyeliminować atuty Celty. Czy to będzie tajna broń na starcie z Barceloną? El Clásico fantastycznie zapowiada się także pod względem taktycznym.
Swoim rywalom kroku dotrzymało Atlético, ale tylko pod względem wyniku, bo zwycięstwo nad Alavés było szczęśliwe i wymęczone. Przerwa na mecze reprezentacji przychodzi w idealnym momencie, bo Rojiblancos sprawiają wrażenie zmęczonych fizycznie i psychicznie. O ile Real i Barcelona wrzucają wyższy bieg, to Atlético w wyścigu o tytuł wciąż jest na drobnym zakręcie. Ale skoro ma się w składzie Luisa Suareza i Jana Oblaka, to można wychodzić obronną ręką nawet z najtrudniejszych wiraży.
Można narzekać, że nie prezentuje stabilnej formy. Że bywają mecze, w których popisuje się dwoma lub trzema efektownymi akcjami, by zniknąć na pozostałe 80 minut. Ale trudno sobie wyobrazić dzisiejszy Betis bez Nabila Fekira. Jeśli nie widzieliście jeszcze jego akcji bramkowej w starcu z Levante, musicie koniecznie nadrobić zaległości. Duch Diego Maradony akurat musiał przelatywać przez Benito Villamarin, ale nie tylko uroda tego trafienia robi wrażenie. Fekir wziął na siebie odpowiedzialność w trudnym momencie, gdy starcie z Levante nie szło po myśli Betisu, i w głównej mierze dzięki niemu verdiblancos odnieśli ważne zwycięstwo.
Betis po 28 kolejkach ma na swoim koncie już 45 punktów, a to nie udało się mu na tym etapie sezonu od ponad 15 lat. Co najmniej 14 zwycięstw po 28 kolejkach zespół z Villamarin miał na swoim koncie po raz ostatni w sezonie 1996/1997. Cierpliwość do projektu Manuela Pellegriniego opłaciła się – kibice Betisu po latach niepowodzeń z Quique Setienem i Rubim wreszcie doczekali się zespołu na miarę europejskich ambicji.
W naszym kąciku “zepsutego mleka” po raz drugi z rzędu gości Deportivo Alavés. Już ostatnio alarmowaliśmy, że zespół pod wodzą Abelardo wciąż notuje słabe wyniki (pięć z możliwych do zdobycia 30 punktów) i sprawia wrażenie, jakby nie wytrzmywał presji związanej z walką o utrzymanie.
Porażka na Wanda Metropolitano była już piątą w sześciu ostatnich meczach. Niepowodzenie w starciu z liderem powodu do wstydu oczywiście nie przynosi, ale więcej niż o występie zawodników mówiło się po meczu o słowach trenera na konferencji prasowej. Pytany o sytuację Lucasa Pereza, który nie znalazł się nawet w kadrze meczowej, Abelardo odpowiedział wprost: – Mój pomysł na Alavés opieram na wartościach, odwadze i pełnemu zaangażowaniu. Jeśli ktoś nie chce go pokazać, nie zasługuje na bycie częścią tej drużyny.
Przypomnijmy, że mówimy o zawodniku, który w ubiegłym sezonie stworzył znakomity duet z Joselu i zdobył 11 bramek w lidze. W tym sezonie Pérez ma na swoim koncie tylko cztery trafienia i prawdopodobnie na tym zakończy się jego dorobek w barwach zespołu z Vitorii. Problemy Abelardo wykraczają więc poza kwestie boiskowe, ale trener przynajmniej pozornie zachowuje spokój. – Zespół ma się dobrze. Nie mamy szczęścia, nie chcę na to wszystkiego zrzucać, ale to prawda. W ostatnich trzech meczach spisaliśmy się nieźle i zasłużyliśmy na więcej punktów.
Gdy myślimy o najlepszych bramkarzach LaLiga, z miejsca przychodzą nam do głowy takie nazwiska jak Oblak, ter Stegen, Courtois, a w dalszej kolejności Bono, Unai Simón czy Aitor Fernández. Żaden z nich nie jest jednak na czele jeśli chodzi o liczbę skutecznych interwencji w tym sezonie. W tej klasyfikacji króluje Édgar Badía, być może najlepszy piłkarz Elche bez podziału na pozycje. Jego 91 interwencji w 28 spotkaniach utrzymuje Los Ilicitanos na powierzchni w walce o utrzymanie.
W pojedynku z Getafe Badía zaliczył kolejny świetny występ, który zwieńczył obroną rzutu karnego po strzale Angela w 84. minucie. Dla bramkarza beniaminka była to już trzecia zatrzymana jedenastka w tym sezonie.
?? “Cuentan las lenguas antiguas, que un 20 de marzo nació un goleador…”
❤ Se llama Bono, @SevillaFC. #RealValladolidSevillaFC #LaLigaSantander pic.twitter.com/C53TldX5P1
— LaLiga (@LaLiga) March 20, 2021
„To niesamowite uczucie, trudno go opisać. Gdy piłka wpadła do siatki, nawet nie wiedziałem co robić i jak świętować tę bramkę” – mówił uradowany Bono, którego gol w ostatniej minucie doliczonego czasu gry dał Sevilli punkt na trudnym terenie w Valladolid. Niesamowita historia i ważny impuls dla drużyny Julena Lopeteguiego, która po odpadnięciu z Pucharu Króla i Ligi Mistrzów straciła swój impet. Czwarte miejsce gwarantujące udział w kolejnej edycji Champions League wydaje się być jednak niezagrożone.
Na koniec jeszcze raz Barcelona, a konkretniej Leo Messi, który w 2021 roku strzelił już 16 goli i zanotował siedem asyst. Żaden inny piłkarz w topowych pięciu ligach Europy nie miał bezpośredniego wpływu na tyle trafień swojego zespołu. Być może i wkraczamy już w erę nowych gwiazd światowej piłki, takich jak Mbappe czy Haaland, ale Argentyńczyk ostatnio znów wygląda jakby miał 25 lat.
23 – @FCBarcelona‘s Lionel Messi ?? has been involved in more goals than any other player in the top five European leagues in 2021 (23 – 16 goals and 7 assists). Gold. pic.twitter.com/QkDPkDZjoo
— OptaJose (@OptaJose) March 21, 2021
? #LaLigaSantander ?#ClasificaciónLS #HayQueVivirla pic.twitter.com/RmDNMhNXYQ
— LaLiga (@LaLiga) March 21, 2021