
Wyblakłe hity, trzy bezbramkowe remisy i długa lista kontuzjowanych. Za nami kolejka do zapomnienia. Pandemia i będący jej następstwem krótki okres przygotowawczy zaczynają zbierać żniwo w postaci zmęczenia i kontuzji coraz większej liczby piłkarzy. Brak kibiców potrafił nawet wyssać emocje z setnych derbów Sewilli, które poprzedziło jeszcze nudniejsze starcie o prym w Walencji. Na marazm odporni byli tylko Leo Messi i Karim Benzema, dzięki którym Barcelona i Real zmniejszyli dystans do pierwszego Atlético.
We feel you, Kangin.
Choć czujemy się tak z zupełnie innych powodów.
Koreańczyk był załamany, bo chociaż był jednym z najlepszych piłkarzy Valencii, trener Javi Gracia zdjął go z boiska po niewiele ponad godzinie gry w derbach z Levante. My byliśmy rozczarowani tym, jak niewiele emocji i piłkarskiej jakości dostarczyła nam 27. kolejka LaLiga – być może (oby!) najmniej atrakcyjna seria gier w tym sezonie.
Pues van 345 minutos sin goles en @LaLiga. Seis goles en seis partidos y medio. Si fuera una excepción sería una anécdota, pero es que es un mal que se repite. Porque más allá de los 0-0 es que se juega mal o muy mal.
— miguel angel lara (@miguelangelara) March 14, 2021
W dzisiejszych czasach łatwo kłaść wszystko na karb pandemii, ale trudno znaleźć inne racjonalne wytłumaczenie niskiego poziomu meczów minionego weekendu. Natłok spotkań i brak normalnego okresu przygotowań przed sezonem zbierają swoje żniwo. Piłkarze wielu zespołów sprawiają wrażenie zmęczonych, przytrafiają im się raptowne wahania formy, w grze często brakuje tempa. W miniony weekend obejrzeliśmy aż trzy bezbramkowe remisy, a przecież mogło być ich więcej – w spotkaniu Alavés-Cádiz obie bramki zawdzięczaliśmy przypadkowym rzutom karnym, Granada wygrała z beznadziejnym Realem Sociedad, bo Victor Ruiz strzelił gola Germanem Sanchezem, a Levante i Sevilla wykazały się w derbowych pojedynkach skutecznym kunktatorstwem, wycofując się po strzeleniu jedynych goli.
No właśnie, derby. Te w Sewilli zaczęły się nieźle, bo od wysokiego tempa narzuconego przez Betis i wymiany kilku ciosów w pierwszym kwadransie. Lepsze wrażenie sprawiali verdiblancos, którzy grali bardziej ryzykownie, z wysoko ustawionymi formacjami, ale ostatecznie właśnie za to słono zapłacili. Drużynie Manuela Pellegriniego brakuje jeszcze takiego cwaniactwa, jakim potrafi wykazać się Sevilla. Jedno długie podanie Jesusa Navasa do Youssefa En-Nesyriego, pochopne wyjście z bramki Joela Roblesa i mieliśmy w zasadzie po derbach. Gospodarze zabarykadowali się na swojej połowie, a Betis bezskutecznie bił głową o ścianę. Derby Walencji miały dość podobny przebieg, choć tam piłkarskiej jakości i emocji było jeszcze mniej.
Do obniżki poziomu przyczynia się też coraz dłuższa lista kontuzji. Tylko w ten weekend Real Sociedad stracił Davida Silvę, Granada Dimitriego Foulquiera i Brice’a Etekiego, Getafe Cucho, a Levante Oscara Duartego. Wychudzone covidową oszczędnością kadry zespołów po prostu sobie nie radzą – Real wygrał z Elche tylko dlatego, że Zinedine Zidane sięgnął po odpoczywających na ławce rezerwowych Lukę Modricia i Toniego Kroosa.
Mamy już dosyć urazów, zmęczenia i „zimnych” derbów, którym ewidentnie brakuje gorącej atmosfery trybun. Pandemiczny sezon zaczyna wszystkim wychodzić bokiem. Ale gdy się nie ma co się lubi…
Karim Benzema znów wziął na swoje barki Real Madryt i z pomocą duetu Modrić-Kroos poprowadził Królewskich do ważnego zwycięstwa nad Elche. Zidane chciał pokonać beniaminka niskim nakładem sił przed wtorkowym meczem Ligi Mistrzów z Atalantą, ale dublerzy zawiedli, więc walczyć trzeba było aż do 91. minuty. Gdy Realowi nie idzie, często zwala się to na zbyt powolną wymianę pokoleniową w klubie. Ale jeśli już coś się udaje, to tylko za sprawą starej gwardii. Benzema swoimi golami utrzymuje Real w walce o obronę mistrzowskiego tytułu – w lidze zdobył już w tym sezonie 15 bramek, ogółem 20. A może jeszcze rozpocznie pogoń za Leo Messim w klasyfikacji strzelców?
Real w najbliższych latach będzie potrzebował wymiany pokoleniowej, ale na dziś trudno wyobrazić sobie, by miała ona się odbyć bez udziału takich postaci jak Casemiro, Kroos czy Benzema. 33-letni Francuz ma kontrakt ważny do 2022 roku i dziennikarze już teraz pytają go o przyszłość w Madrycie. – Drzwi są otwarte. Jeśli prezydent będzie mnie tu chciał, przedłużę kontrakt – zapewnił w poniedziałek.
To może być słodko-gorzka wiosna dla piłki nożnej w Kraju Basków. Słodka, bo w kwietniu Athletic lub Real Sociedad sięgną po co najmniej jeden Puchar Króla. Gorzka, bo coraz więcej wskazuje na to, że w maju baskijska reprezentacja w LaLiga skurczy się o dwie drużyny.
Zaskakujący jest zwłaszcza przypadek Deportivo Alavés. Drużyna z Mendizorroza miała w tym sezonie wykonać krok od przodu pod wodzą Pablo Machina , ale nie udało się. Machinę miał za niego rozruszać Abelardo – także bez powodzenia. Alavés stoi w miejscu, bo nie można nazwać progresem przełamania serii czterech porażek z rzędu remisem z Cádiz. Drużyna z Vitorii straciła prowadzenie na sześć minut przed końcem, a tydzień wcześniej nie zdobyła nawet punktu z Betisem, choć prowadziła na Benito Villamarin już 2-0. Wydaje się, że piłkarze nie wytrzymują presji związanej z walką o utrzymanie i jeśli to się nie zmieni, to na stanowisku długo może nie wytrzymać też Abelardo. Zwłaszcza, że terminarz jest dla niego brutalny – następne cztery mecze to Atlético, Celta, Athletic i Villarreal.
O stanowisko raczej może być spokojny Jose Luis Mendilibar, bo nikt nie ma równie dobrych kwalifikacji do podjęcia misji ratowania Eibaru przed spadkiem. Nie daje to jednak żadnej gwarancji, że znów się uda. Porażka z Villarrealem ujmy nie przynosi (kolejny rewelacyjny występ Gerarda Moreno, tym razem hat-trick z asyst), ale Los Armeros nie wygrali już od dziesięciu kolejek, pożar płonie już w każdej formacji, a filigranowa gaśnica w postaci Bryana Gila to zdecydowanie za mało. W następnej kolejce Eibar czeka prestiżowe, derbowe starcie z Athletikiem. Wyzwanie ogromne, ale może podopieczni Marcelino będą już głowami przy finałach Pucharu Króla?
767 oficjalnych meczów w koszulce FC Barcelony rozegrał już Leo Messi, zrównując się tym samym z dotychczasowym rekordzistą – Xavim. Czasami przechodzimy obok tego typu informacji obojętnie. Zestawienie słów “rekord” i “Messi” już tak spowszedniało, stało się czymś tak oczywistym, że dużo łatwiej jest nam się zachwycać chociażby liczbami Erlinga Haalanda w Lidze Mistrzów. Ale osiągnięcie Messiego to coś, nad czym warto się chwilę zatrzymać. Zwłaszcza, że przecież niewiele brakowało, by latem ubiegłego roku ten licznik gwałtownie się zatrzymał.
W poniedziałek z Huescą Argentyńczyk uczcił swój wyczyn dwoma golami i asystą przy golu Minguezy. Do imprezy, równie efektownym trafieniem jak to pierwsze Messiego, niespodziewanie dołączył też Antoine Griezmann, który w ostatnim czasie daje coraz więcej sygnałów, że na Camp Nou jeszcze nie powiedział ostatniego słowa.
Barca zmniejszyła stratę do Atletico do czterech punktów i wciąż liczy się w walce o dwa trofea. Trofea, które mogą zadecydować o tym, jak długo będzie jeszcze bił imponujący licznik Messiego.
Messi.gif ? #LaZabawa pic.twitter.com/IXI7llUEoe
— Futbolowa Rebelia (@FutbolRebelia) March 15, 2021
– Getafe? Oni grają trochę inną piłkę – uśmiechał się Jan Oblak na pytanie o to, dlaczego tak trudno jest grać z drużyną z przedmieść Madrytu. Atlético miało na Coliseum 73% posiadania piłki, co jest najwyższym wynikiem tego klubu w LaLiga co najmniej od 2006 roku. Zanotowało też współczynnik xG (expected goals) na poziomie 1,86, a i tak nie zdołało strzelić Getafe choć jednego gola. Przewaga Rojiblancos nad Barceloną i Realem znów stopniała, ale słoweński bramkarz zachowuje spokój. – Nie wykonaliśmy kroku w tył, trzeba patrzeć do przodu. Zdobyliśmy jeden punkt, zrobiliśmy wiele, by wygrać. Piłka po prostu nie chciała wpaść do bramki.
It’s a minor miracle that Granada are still standing, let alone winning and moving up to eighth
— Sid Lowe (@sidlowe) March 14, 2021
Diego Martínez pewnie nie otrzyma po tym sezonie nagrody dla najlepszego trenera ligi, a Granady pewnie zabraknie w kolejnym sezonie w europejskich pucharach. Ale nie można nie doceniać nieprawdopodobnej pracy, jaką wykonuje ten szkoleniowiec na Los Cármenes. W 41. meczu w tym sezonie nie miał do dyspozycji aż ośmiu kontuzjowanych piłkarzy, w trakcie meczu doszło do tej listy jeszcze kolejnych dwóch, a Granada i tak pokonała Real Sociedad. Ta historia już jest niesamowita, a jej kolejne rozdziały wciąż przed nami. Na rewanż 1/8 finału Ligi Europy z Molde drużyna z Andaluzji leci z dwubramkową przewagą.
CLASIFICACIÓN | ¿Quién será el campeón de #LaLigaSantander? ?#ClasificaciónLS #HayQueVivirla pic.twitter.com/VlgiYbtuYt
— LaLiga (@LaLiga) March 15, 2021