
Przed nami mecz, który nawet największych przeciwników La Liga interesuje zawsze. Starcie Barcelony z Realem Madryt na Camp Nou, przeanalizował dla naszego portalu ekspert nc+, Piotr Laboga.
265 raz przeciwko sobie, a wciąż nas to jara. Niższa temperatura? Absurd! Oczywiście, że sytuacja w tabeli jest jaka jest. Barcelona ma dziesięć punktów przewagi nad swoim odwiecznym rywalem i nikt specjalnie nie polemizuje z faktem, iż mistrzostwo dla Dumy Katalonii jest równie prawdopodobne co zimna woda w Bałtyku. Nie ma to jednak większego znaczenia, bo mogłoby być równie dobrze czterdzieści osiem punktów różnicy na korzyść którejkolwiek ze stron. To starcie wykracza zdecydowanie poza rozgrywki ligowe. To idea, honor i wytykanie palcami kibiców rywala do czasu kolejnego meczu.
– Dla wszystkich mieszkańców Hiszpanii, dla sympatyków Barcelony czy Realu, nie ma absolutnie mowy o niższej temperaturze. To wyjątkowy mecz. Zresztą zawsze mówiło się o tym, że bez względu na to, która drużyna była wyżej, a która niżej, jakie miała problemy, czy górowała nad przeciwnikiem, to zawsze ten mecz był niejako z tego wyłączany. Nawet pamiętam czasy, gdy Barcelona Guardioli dominowała zdecydowanie nad Realem, kiedy przyjeżdżała drużyna prowadzona przez Juande Ramosa, z zawodnikami w składzie pokroju Drenthe, to i tak pamiętam słowa Guardioli, który mówił “Słuchajcie, nie mówmy o przewadze punktowej, o tym kto jest rozbity, tylko o tym, że to jest El Clásico, do którego przygotowujemy się w sposób specjalny. To oddzielne 90 minut”. Paradoksalnie, Barcelona tamten mecz wygrała, ale co się napociła i nadenerwowała to jej. Wydaje mi się, że w tym spotkaniu będzie bardzo podobnie – komentuje ekspert nc+, Piotr Laboga.
Należałoby się zastanowić, komu powinno bardziej zależeć na wygraniu tego spotkania. Z jednej strony Barcelona, która tym samym przypieczętowałaby swoją absolutną dominację w sezonie 2015/16. Z kolei madridistas nie dopuszczają do siebie myśli, że mogłaby się powtórzyć historia z Estadio Santiago Bernabéu, gdzie Azulgrana koncertowo rozprawiła się z Realem i nie potrzebowała do tego nawet Leo Messiego w pełni formy, który pojawił się na placu gry dopiero w drugiej połowie.
– Barcelona zrobiła swoje. Wygrała to pierwsze starcie w sposób przekonujący. Wynik może nie oddawał do końca tego co działo się na boisku, bo Real też swoje sytuacje stworzył. Nie ma co jednak do tego wracać. Wynik poszedł w świat, czysty i konkretny. Teraz Królewscy mają do udowodnienia w ogóle swój sens istnienia w obecnym składzie personalnym, bo Real nie dał w tym sezonie rady żadnej wielkiej drużynie. Owszem, wygrał mecz z PSG po bramce Nacho, ale pamiętamy jak to spotkanie przebiegało. Po wyłączeniu telewizora, wszyscy mieli kwaśne miny, łącznie z kibicami Los Blancos, którzy myśleli sobie “że coś tu kurna nie gra”, bo wygraliśmy, ale to PSG było zespołem lepszym. Od Realu się wymaga. Jeśli już nie może wygrywać z Barceloną, to ma zwyciężać w meczach z innymi wielkimi rywalami i nawiązywać rywalizację z Blaugraną, przynajmniej grać z nią jak równy z równym.
– Jeżeli mecz będzie wyglądał tak jak ostatni mecz na Camp Nou, kiedy w pierwszej połowie Real miażdżył rywala i dopiero bramka Luisa Suáreza odmieniła tamto spotkanie, to kibice też mieliby inne odczucie, niż w przypadku gdy Królewscy będą bezbronni, będą walić głową w mur, a piłkarze będą stroić miny na zasadzie “O Jezu, nie wyszło, a ten mi nie podał itd”, a Barcelona będzie tańczyć, śpiewać i Messi pocałuje Neymara w czoło za pierwszym, drugim i trzecim razem. Na to sobie Real pozwolić nie może i dlatego ta presja jest tak duża. Los na razie jest bardzo łaskawy dla nich, bo najpierw była Roma, z którą i tak były problemy. Teraz mają Wolfsburg, którego nie można lekceważyć, ale bądźmy szczerzy. Można było trafić na City, Atletico czy Bayern. Dlatego mecz z Barceloną jest sprawdzianem wiarygodności Realu. Pytanie, czy ta drużyna ma rację bytu. To, że oni wyeliminują Wolfsburg to bardzo fajnie, ale co dalej? Musi za tym iść dobra gra z drużynami z TOP-u, bo Real po to istnieje aby z takimi skutecznie rywalizować – podkreśla Laboga.
Atuty Barcelony wszyscy dobrze znamy. Bijący wszelkie rekordy zarówno jeśli chodzi o strzelanie bramek, jak i popularność pozaboiskową, tercet MSN z pewnością nieraz zajdzie za skórę swojemu rywalowi, a Messi poszuka swojego 22 gola w Klasyku. W zespole przyjezdnych potrzebny będzie ktoś, kto sprawi, że Real powalczy o 97 zwycięstwo w historii tej konfrontacji. Warto też wziąć pod uwagę okoliczności w jakich odbywa się to spotkanie. Tuż po przerwie reprezentacyjnej, którą Barcelona okupiła chociażby stratą Mathieu, a do końca rozgrywek może wydarzyć się wiele.
– Nie da się uciec od pewnych analiz dotyczących formy obu zespołów. Trudno sobie wyobrazić, że nagle James Rodríguez, o ile w ogóle dostanie swoją szansę, rozegra jakieś koncertowe zawody i przyćmi Messiego czy Neymara. To nie dzieje się samo z siebie, tym bardziej, że zarówno on, jak i większość latynoskich zawodników, ma w nogach podróże do swoich krajów na eliminacje. Trzeba pamiętać, że ten mecz nie jest tak do końca w fortunnym terminie, bo kilka dni po nim zaczynają się ćwierćfinały Ligi Mistrzów. Z drugiej strony ciężko w dzisiejszych czasach takowy znaleźć, chyba trzeba by grać zimą. I tak jest lepiej, niż w 2012 roku, kiedy to El Clásico wypadło pomiędzy dwoma półfinałami Ligi Mistrzów. To się z pewnością odbiło na jednych i drugich, więc szukano rozwiązań, aby uniknąć takich sytuacji – mówi ekspert nc+ w rozmowie z naszym portalem.
– To jest z pewnością element propagandowy, historyczny, wspomnieniowy. Natomiast według mnie to jest akcent dodatkowy. Oczywiście, będzie to pięknie wyglądało, jak ktoś strzeli bramkę, zdejmie koszulkę, może pojawi się jakaś czternastka na plecach, ale głównym elementem będzie szansa na upokorzenie rywala. Takie zwycięstwo zamknęłoby w ogóle rozgrywki dla Barcelony, bo Atlético, które deklarowało gdzieś tam chęć pogoni za nimi, przegrywając ze Sportingiem Gijón pokazało, że nie jest w stanie tego zrobić. Dlatego Barcelona co by nie zrobiła to i tak ligę wygra, a zwycięstwo w tym meczu mogłoby to przypieczętować. Real ma za to dodatkową zachętę, żeby ten spokój i ewentualne skupienie się na rozgrywkach Ligi Mistrzów wybić rywalowi z rąk – ocenia Laboga.
Początek 265. El Clásico zaplanowano na godzinę 20:30.