Dwa zasłużone kluby, jeden fanpage, mający na celu informowanie o ich poczynaniach. Racing Santander i Real Saragossa zapisały się w historii hiszpańskiego futbolu, lecz dziś muszą borykać się z wieloma problemami. Czy łatwo o informacje na ich temat? Jak w Hiszpanii reagują na fana ich klubów z Polski? Co słychać w Racingu i Realu? Rozmawiamy z Adamem Musialikiem, twórcą Racing & Zaragoza Polscy Fani.
Sebastian Warzecha: Zacznijmy od podstaw. Skąd pomysł na stworzenie fanpage’a?
Adam Musialik: Pomysł pojawił się ponad rok temu. Zaczęło się od tego, że zobaczyłem strony polskich fanów innych klubów, m.in. Eibaru czy Betisu. Wtedy pomyślałem: dlaczego nie spróbować z Racingiem? Tym bardziej, że ten klub polskiego fanpage’a nie ma. Jestem na bieżąco z informacjami z Santander, więc chciałem się podzielić tym z innymi. Zwłaszcza, że dostęp do nich w języku polskim jest obecnie bardzo trudny, często nawet niemożliwy.
SW: To Racing. A skąd wziął się Real? Bo przecież to fanpage dwóch klubów.
AM: Pomysł na Real pojawił się z podobnych przyczyn. Istniejący już polski fanpage tego klubu dodawał informacje bardzo rzadko i nie przekazywał ich w wystarczającej liczbie i zakresie. Postanowiłem więc, że rozszerzę tematykę także o klub z Saragossy, z którym również sympatyzuję. Fanpage nie miał wtedy jeszcze dwustu lajków, więc do nazwy mogłem dołożyć ,,Zaragoza” i tak pozostaje po dziś dzień. Co ciekawe – zrobiłem to, całkowicie nieświadomie, 18 marca… równo w 116. rocznicę powstania klubu. Przypadek? (śmiech)
SW: Rozbijmy to wszystko na pół. Jak zaczęła się Twoja fascynacja Racingiem?
AM: Muszę zaznaczyć, że przede wszystkim jestem kibicem Realu Madryt. To od niego w ogóle zaczęła się moja przygoda z hiszpańskim futbolem. Jednakże Racing jest jednym z tych hiszpańskich klubów, którego sytuację i poczynania śledzę. Właściwie wszystko zaczęło się od gry Ebiego Smolarka dla klubu z Santander. Następnie nastąpił drobny przestój. Wszystko na poważnie powróciło w 2012 roku. Teraz mogę o sobie powiedzieć, że jestem “polaco Racinguista“, jak mówią na mnie Hiszpanie.
SW: 2012 to ciekawa data, bo wtedy rozpoczął się upadek Racingu. Trudno było zostać przy klubie w takiej sytuacji?
AM: Nie. Kiedy wszystko zaczyna się walić, to jest to sprawdzian dla kibica, ile tak naprawdę jest wart. Chciałem, by etatowy uczestnik rozgrywek Primera División wrócił tam, gdzie jego miejsce. Mamy 2017 rok i jak do tej pory się nie udało…
SW: Znam to z kibicowania warszawskiej Polonii. Jak streściłbyś – ze swojej perspektywy – aktualną sytuację Racingu, nadzieje na awans?
AM: Obecnie Verdiblancos zajmują drugie miejsce w tabeli Segunda B, grupy A. Tracą cztery punkty do liderującego Cultural. Baraże są praktycznie pewne, bo chyba tylko katastrofa mogłaby zniwelować ponad dziesięć punktów zapasu. Jednak należy pamiętać, że pierwsze miejsce daje klubom o wiele lepszą sytuację. Warto je zająć, by mieć tylko jednego rywala w barażach na drodze do drugiej ligi. Tak było w zeszłym roku, ale to nie wystarczyło… Obecnie Racing mało goli traci, ale i mało strzela. Większość ostatnich wyników to w dużej mierze wygrane 1:0. Podobnie było w 2016 roku, więc boję się powtórki z rozrywki. Załóżmy, że Racingowi przyjdzie grać w barażach z groźniejszym rywalem – wtedy wszystko może się posypać. W 25 ligowych meczach klub zdobył 30 goli. Dla porównania Cultural aż 56. Z drugiej strony świetny Crespo w bramce i linia defensywna dali sobie wbić tylko 13 bramek. Tyły dają nadzieję, ale przód musi się rozkręcić i poprawić skuteczność.
SW: Wspomniałeś już, że trudno o informacje. A jak jest z oglądaniem meczów? Da się złapać jakąkolwiek transmisję? Istnieją w ogóle?
AM: Dopóki grali w Segunda División nie było większego problemu. Schody zaczynają się w trzeciej lidze. Mecze transmituje oficjalna klubowa telewizja, jednak każe sobie za nie płacić. Z moim budżetem na dłuższą metę by to nie przeszło. Meczów słucham w kantabryjskim radiu lub czytam relację tekstową. Jeśli Racing jedzie na spotkanie do Galicji, co zdarza się od czasu do czasu, można go obejrzeć w regionalnej telewizji. Klub dodaje także obszerne skróty po każdym z meczów. Generalnie nie jest łatwo. Mam nadzieję, że to ostatni sezon w takich polowych warunkach…
SW: Rozumiem, że w grę wchodzi tu znajomość hiszpańskiego?
AM: Tak. Nie znam go jakoś bardzo dobrze. Zawsze mówię, że znam ,,hiszpański futbolowy”. To znaczy na tyle, aby radzić sobie z tłumaczeniem newsów czy różnych informacji w tym języku. Po polsku, poza moim fanpage’em, nie znajdziemy chyba aktualnych informacji o tym klubie.
SW: Załóżmy, że w Santander rozegrany będzie mecz decydujący o awansie do Segunda. Chciałbyś pojechać?
AM: Co za pytanie?! (śmiech) Oczywiście. Świetnie byłoby dopingować klub z innymi Racinguistas w trakcie takiego meczu, jak zresztą w trakcie każdego innego. Często dostaję od nich zapytania na Twitterze, jak to się stało, że kibicuję Racingowi, bo dla nich to niepojęte. Ostatnio nawet pewna pani napisała ,,Matko moja! Znalazłam kibica Racingu i to z Polski!”. Dziwią się Hiszpanie, dziwią się Polacy, a ja robię swoje (śmiech).
SW: Właśnie. Wróćmy do początków Twojej przygody z Racingiem. Mówiłeś o Ebim Smolarku i powiem szczerze, że to jedna z dwóch rzeczy, z jakimi z miejsca kojarzy mi się ten klub. Co w historii, być może też w obecnej sytuacji Racingu, jest godnego uwagi?
AM: Jaka jest ta druga rzecz? Odpowiadając: myślę, że na pewno warto wiedzieć, że Racing to aż 44 sezony w Primera División, do tego uczestnik Pucharu UEFA 2008-09. W obecnej kadrze próżno szukać gwiazd, większość piłkarzy jest anonimowa dla ogółu. A co do Ebiego, to trzeba wiedzieć, że kibice Racingu nie wspominają go najlepiej.
SW: Druga to to, że grali w La Liga w jej pierwszym sezonie, uzupełnię więc tym Twoją wypowiedź. Czemu Ebi nie jest najlepiej wspominany?
AM: Przytoczmy liczby: 40 spotkań, 6 goli i aż 4,5 mln euro wydane przez Verdiblancos na tego napastnika, co wtedy, mimo niezłych wyników, było dużym wydatkiem dla klubu. Do tego ma na koncie czerwoną kartkę w debiucie z Barceloną. Ebi był cieniem tego z Borussii czy kadry Polski i pozostaje jednym z największych, jeśli nie największym, niewypałem transferowym w historii Racingu.
SW: Hiszpańscy fani wypominają ci jego sprowadzenie?
AM: Raczej nie, ale jeśli już schodzi na temat pobytu naszego rodaka na El Sardinero, to nie mają dobrych skojarzeń. Jednak nigdy nie spotkałem się z jakimś szczególnym wypominaniem mi mojej narodowości. Chyba że w pozytywnym sensie – jako zaskoczenie na wieść o kibicach ich ukochanego klubu w Polsce.
SW: Właśnie. Fanpage ma ponad 400 lajków. Czy wśród tych osób znajdują się inni polscy fani Racingu lub Realu?
AM: Z tego co wiem, to znalazłoby się i kilku fanów Racingu, i Saragossy. Jeśli chodzi o Real, to mam z jednym kontakt. Niestety nie udało się skontaktować z polskim Racinguistą. Jednak wiadomo, że większość osób dała lajka z ciekawości czy szacunku dla tego pomysłu.
SW: Przejdźmy więc do Realu. Z Saragossą sprawa jest chyba nieco łatwiejsza, prawda? W końcu to liga wyżej…
AM: Tak, z obejrzeniem meczu raczej nie ma większych problemów. Mam nadzieję, że stacja Eleven postara się o prawa do La Liga 1/2/3. Skoro z powodzeniem transmitują drugą ligę angielską, byłoby miło obejrzeć także drugą hiszpańską z polskim komentarzem.
SW: Z tego co wiem, mają już skróty, więc faktycznie istnieje taka możliwość. Powtórzmy nieco pytanie z Racingu – co pchnęło Cię do kibicowania Saragossie?
AM: Hmm… Podobnie jak przy okazji klubu z Santander – przyzwyczajenie do oglądania tego, dodajmy utytułowanego (w przeciwieństwie do Racingu), klubu w Primera División. Szkoda, że sześciokrotny zwycięzca Copa del Rey musi walczyć w drugiej lidze…
SW: Udało Ci się zobaczyć mecz którejś z tych ekip na żywo?
AM: Niestety nie. Trzeba zadowolić się transmisjami, ale w przyszłości… Kto wie, kto wie…
SW: Myślałem, że może i tutaj genezy należy szukać w polskich akcentach i sięgnąć do roku 2000. Tyle że wtedy chyba łatwiej było zacząć kibicować Wiśle.
AM: Tutaj nie trafiłeś (śmiech). Ale z tego co wiem, wciąż w Saragossie dobrze pamiętają, a raczej starają się nie pamiętać, o wydarzeniach z tamtego roku. Jednak mamy inny polski akcent, w drużynie nadal jest przecież Cezary Wilk.
SW: Właśnie, Czarek Wilk jest oceniany pozytywnie? Wiem, że momentami trudno to robić, ze względu na jego zdrowie, ale bliżej mu do Jana Urbana czy Ebiego Smolarka?
AM: Bardzo trudna sprawa… Kiedy grał, był raczej oceniany pozytywnie, jednak to zależało też od tego, czy trener na niego stawiał, bo z tym różnie bywało. Naprawdę go szkoda. Duża konkurencja na jego pozycji i do tego bardzo poważne urazy. Po sezonie raczej odejdzie. O ile będzie zdrowy, bo w tym sezonie już nie zagra. Wobec tylu kontuzji może być nawet problem z jego sprzedażą. Pozostaje tylko dodać: #AnimoWilk.
SW: Spójrzmy na sytuację w tabeli. Jak zawsze w Segunda panuje wielki ścisk, ale Realowi bliżej do spadku niż awansu. Nie obawiasz się, że oba “Twoje” kluby mogą zamienić się miejscami?
AM: Mam solidne obawy, gdyż Real wygrał w tym sezonie tylko dwa wyjazdowe mecze i jest drugim klubem z największą liczbą straconych bramek w całej La Liga 1/2/3. Do baraży nie brakuje dużo, ale z taką grą będzie o to bardzo, bardzo trudno. Szanse oceniam na jakieś 30%, ale Osasuna pokazała w zeszłym roku, że w Segunda trzeba walczyć do końca i wierzyć w cuda…
SW: Gdyby ktoś był w okolicy, dlaczego powinien przejść się na La Romaredę? Co powinno go skusić do zobaczenia tej ekipy w akcji?
AM: W obecnej chwili i sytuacji – nic. Chyba tylko szansa na zobaczenie tak historycznego i utytułowanego zespołu. Można też pójść, by się pośmiać np. z nieudolności Xabiego Irurety w bramce.
SW: Nie jest to zbyt zachęcająca rekomendacja. Często musisz się denerwować przed TV lub przy relacji w trakcie meczów Realu?
AM: Staram się nie przeżywać pojedynczych porażek i niepowodzeń, bo wiem, że za tydzień kolejny mecz i szansa, ale jeśli chodzi o obecny sezon to tak, nie da się nie denerwować. Mam nadzieję, że przyjście Giorgiosa Samarasa odmieni tę drużynę. Bardzo liczę na tego greckiego napastnika. Sytuacja sportowa Realu jest trochę podobna do tej w Valencii.
SW: Mógłbyś ją przybliżyć?
AM: Tragiczna gra na wyjazdach, u siebie trochę lepiej. Nieskuteczny i nurkujący w polu karnym Angel Rodriguez i tak jest najlepszym strzelcem drużyny. To mówi wszystko. Zwolniono jednego trenera, a posada obecnego trzyma się dosłownie na włosku. Dyrektor sportowy Julia podał się do dymisji… Mówiąc krótko – nie jest kolorowo.
SW: Może powinieneś to wszystko opisać na naszych łamach? Miejsce zawsze się znajdzie.
AM: O! Dziękuję bardzo za propozycję. Na pewno przemyślę… Byłoby świetnie, ponieważ jestem niezły w formie pisemnej oraz pod wielkim wrażeniem i pełen szacunku dla pracy, postępu który poczyniło ¡Olé!. Świetna robota!
SW: Zapraszamy serdecznie. Na razie możemy poczytać informacje o obu klubach na fanpage’u. I tu zadanie – zachęć ludzi, żeby go polubili, zareklamuj się. Czas start!
AM: Mam nadzieję, że ten wywiad także mi w tym pomoże. Jednak nie robiłem tego fanpage’a tylko po to, by „nałapać” lajków. Przed rozpoczęciem mówiłem sobie, że jeśli dobiję do 500, będę zadowolony, patrząc na specyfikę tego dzieła. Zawsze nadrzędnym celem będzie po prostu informowanie i zaciekawienie ludzi Racingiem i Saragossą. Zapraszam więc serdecznie czytelników, jak i redaktorów Ole Magazyn, do polubienia ,,Racing & Zaragoza Polscy Fani”.