
Fot. hadock.es
Andaluzja – jedna z największych wspólnot autonomicznych w Hiszpanii. Największych i zarazem najbiedniejszych. Panujący na Półwyspie Iberyjskim kryzys ekonomiczny swoje piętno odcisnął najmocniej właśnie na tym regionie. Bezdomność, bezrobocie, przestępczość oraz inne patologie społeczne malują zupełnie inny obraz tej jakże słonecznej krainy. Jednak ze szczytów rozciągającego się pasma Gór Betyckich, okrążającego wspomniany obszar, widać promyk nadziei dla najmłodszych mieszkańców. Jego blask ma ujrzeć cały kraj, a jego źródło znajduje się w Grenadzie, konkretniej na Estadio Nuevo Los Cármenes.
„Hijos del fútbol” (po polsku: „synowie piłki nożnej”) to pionierska akcja charytatywna zainicjowana przez władze Granady CF. Jej celem jest pomoc chłopcom, których najbliżsi krewni – rodzice, bracia lub inni – odbywają karę w więzieniu. Znamy ten schemat doskonale. Pod wpływem złego środowiska i braku odpowiedzialnych za wychowanie, dzieci potrafią ulec demoralizacji i obrać niewłaściwy kierunek w życiu. Dzięki piłce nożnej nie zboczą na złą drogę, śladem członków swoich rodzin, a sportowa rywalizacja nauczy ich najważniejszych wartości. Nie tylko na boisku. Taki jest przynajmniej zamysł projektu.
Sponsor – nasz VIP
W oficjalnym spocie promującym przedsięwzięcie klubu usłyszymy poruszające wypowiedzi dwóch osób: kobiety i mężczyzny. Wszystko wskazuje na to, iż nie są aktorami i dzielą się doświadczeniami ze swojego życia. „Mieć kogoś bliskiego w więzieniu to tabu. Masz jakieś wsparcie, ale jest dosyć ograniczone. Masz syna, ale czujesz się tak samotnie. Musisz zadbać o wszystko i być silną dla swojego dziecka. Musisz żyć swoim życiem” – mówi ekspresyjnie kobieta. Słowa mężczyzny jeszcze bardziej potwierdzają słuszność powstania projektu: „Kiedy mężczyzna jest w więzieniu, wówczas nie on odczuwa potępienie. Jego rodzina je odczuwa. Codziennie tysiące ludzi w Grenadzie odczuwają społeczne odrzucenie, nawet gdy są niewinni. Najbardziej poszkodowani są ci, którzy zawsze są na to narażeni. Dzieci. Właśnie dlatego Granada CF zainicjowała akcję: SYNOWIE PIŁKI NOŻNEJ! Ale do osiągnięcia sukcesu potrzebujemy najważniejszego sponsora – CIEBIE!”.
Co zrobić, aby stać się hojnym fundatorem? Wystarczy mieć „trochę” wolnych środków i czasu. Należy odwiedzić oficjalną stronę internetową akcji (Klik!), na której odbywać się będą licytacje przed każdą ligową kolejką. Cena wywoławcza: 150 euro. Wygrywa ten, kto da najwięcej. To jednak nie koniec. Na wolnych od reklam koszulkach El Grana ujrzymy imię i nazwisko bądź dowolny napis wedle uznania osoby, która wyciągnęła z portfela najwięcej przed daną serią rozgrywek. Sam dobroduszny sponsor zostanie zaproszony do obejrzenia spotkania w towarzystwie władz klubu z sektora VIP, pod warunkiem, że miejscem rywalizacji będzie Estadio Nuevo Los Cármenes. To będzie dopiero przeżycie – El-Arabi, Piti, Brahimi, Iturra szaleją na murawie, a na ich klatkach piersiowych widnieje twoje nazwisko i masz świadomość, że dorzuciłeś cegiełkę do czegoś wielkiego. Odbiegając od fantazji – biorąc udział w licytacji możesz wybrać czcionkę, przy użyciu której zostanie zapisana twoja godność, jak również kolor napisu. W końcu nie wszystkie barwy w dostępnej palecie muszą ci się podobać, a zachcianki VIP-a trzeba spełnić.
Trzy pieczenie na jednym ogniu
Nikt w Hiszpanii nie ma wątpliwości, że inicjatywa Granady jest słuszna. Przeglądając fora i portale społecznościowe nie natknąłem się na ani jedno, skierowane w stronę inicjatorów, słowo krytyki. Internauci o projekcie piszą w samych superlatywach. Nawet niezwiązani z hiszpańskim futbolem udostępniali swoim znajomym wideo promujące akcję. Ze wszystkich stron słychać entuzjazm ludzi utożsamiających się z ideą andaluzyjskiego klubu. W ten sposób włodarze z Grenady osiągnęli pierwszy sukces. Pierwszy i – miejmy nadzieję – nie ostatni.

Rezerwowy napastnik Granady – Riki – w koszulce z napisem „Pilsa”
Choć twórcom „Hijos del fútbol” udziału w podstępie zarzucić nie można, to nie trudno oprzeć się wrażeniu, że charytatywny czyn nie tylko pomoże w zwalczeniu dużego problemu społecznego, ale i polepszy sytuację samego klubu. Nie mowa tu o przekrętach i innych finansowych oszustwach, ale o trikach wykonanych w sposób jak najbardziej legalny, niekolidujący z niczyimi interesami. W dniu oficjalnej prezentacji projektu, rankiem 10 stycznia, na stadionowej sali konferencyjnej, wiceprezydent Granady Javier Jiménez oraz sekretarz zarządu Pedro González zgodnie przyznali, że fundamentami jego powstania są dwie słabości klubu. Pierwszą jest brak sponsora (głównie koszulkowego), zaś drugą – brak środków na cele charytatywno-społeczne w mieście. Stworzenie fundacji wydaje się być złotym środkiem do zwycięstwa z nimi. Można rzec, że Los Nazaríes upiekli dwie pieczenie na jednym ogniu, ale tak powiedzą ci, którzy swoją uwagę skupiają na aspekcie ekonomicznym. Wszak nie można wykluczyć, iż wśród „przygarniętych” chłopców obserwatorzy rozpoznają przyszłą gwiazdę światowych rozmiarów, co także ocenimy na korzyść zespołu.
O kolejnych sukcesach Synów Futbolu będziemy dyskutować za jakiś czas, gdy zostaną zebrane pierwsze owoce współpracy ze sponsorami. Póki co akcja wystartowała z przytupem. Tak udanego rozgłosu chyba nikt nie spodziewał się na Nuevo Los Cármenes. Dzięki powiązaniom z włoskim Udinese i angielskim Watfordem echo wyszło poza granice Hiszpanii i dociera do kolejnych zakątków Starego Kontynentu. Klub zaczyna być postrzegany w lepszym świetle. Przybywa liczba sympatyków, dla których Granada CF nie będzie jedynie przeciętną ekipą La Liga. To nie bez znaczenia przy kolejnych licytacjach. Przed najbliższym domowym pojedynkiem z Osasuną zwycięska kwota osiągnęła pułap 3350 euro. Na koszulkach piłkarze zaprezentują napis „Pilsa”, a więc nazwę fabryki zajmującej się produkcją sprzętu hotelowego. Udział dużych przedsiębiorstw w walce o powierzchnię reklamową jest wielce zrozumiały. Dziwi jednak, iż pomimo wstępnych doniesień, patronem młodych chłopców nie został człowiek z krwi i kości, a spółka z 50-letnią historią. W pierwszym dniu nowej licytacji (poprzedzającej wyjazdowy pojedynek z Realem Madryt) na prowadzenie wysunęła się madrycka… rzeźnia. Skończyło się jednak na „Gran Hotel Luna de Granada”. Obecnie można negocjować swój żywy udział w spotkaniu Espanyol-Granada, natomiast już dzisiaj Andaluzyjczycy zagrają u siebie z Celtą Vigo, a na koszulkach przeczytamy „Muros ecológicos ecomasa si”, czyli kolejny gest ludzi, chcących jednocześnie wypromować swoją firmę. Bez względu na to kim jest sponsor, warto zapamiętać jedno z haseł kampanii: „My umieścimy twoje imię na piersiach, oni umieszczą je w swoich sercach”. I niech tak pozostanie.

Fot. GranadaCF.es