Mówisz Deportivo – myślisz: Lucas, a w wielu przypadkach zapominasz o tym, który pracuje na sławę gwiazdy Blanquiazules. Tak się składa, że w obecnych rozgrywkach lider Dépor ma swojego giermka, który coraz odważniej wychodzi zza pleców mistrza.
Luis Alberto wreszcie robi swoje w La Liga. Czas mija niepostrzeżenie; po wakacjach Hiszpan skończy 24 lata, chociaż nadal ekspertom wyrywa się „młodzieniec” w wypowiedziach. Iker Muniain (ten sam rocznik – 1992) niedawno złamał granicę 200 występów w Primera División. Jak to się stało, że Alberto – który talentem nie odstawał od Baska – dopiero dobija do pięćdziesiątki?
Wypromowany w Barcelonie
W przeciwieństwie do Muniaina wychowanek Sevilli nie miał łatwo z pracodawcami. Deportivo to już trzeci klub LA w La Liga, choć pamiętać należy, że miał też obfity epizod w Segunda División. Po sezonie 2011/12 Nervionenses uznali, że najlepszym krokiem dla rozwoju Alberto będzie wypożyczenie na niższy szczebel. Hiszpan trafił doskonale i na rok dołączył do Barcelony B Eusebio Sacristána. Dzisiejszy szkoleniowiec Realu Sociedad zaufał Luisowi, a ten odpłacił mu się jedenastoma bramkami i osiemnastoma asystami na przestrzeni całych rozgrywek. Na Sánchez Pizjuán zwietrzono szansę godziwego zarobku i po powrocie z Katalonii bez żalu sprzedano pomocnika do Liverpooolu za 7 mln funtów. Na Anfield Hiszpan nie wszedł w łaski Brendana Rodgersa, podobnie jak nie przypadł do gustu (z wzajemnością) Javiemu Gracii na kolejnym wypożyczeniu do Málagi. W lecie 2015 r. Luis Alberto nie mógł być pewien niczego.
Na szczęście o Alberto przypomniał sobie Víctor Sánchez del Amo, który wtórował Míchelowi w Sevilli, a przed bieżącą kampanią szukał ogniw do wzmocnienia Deportivo. „Rozmawiałem z Víctorem, to on mnie przekonał do Dépor. Obiecał, że znowu poczuję się piłkarzem takim, jak przed dwoma laty” – powiedział piłkarz przed finalizacją rocznego wypożyczenia do Galicji.
Blues Brothers
Del Amo niechętnie zatrudnia na Riazor piłkarzy poniżej 26. roku. Już z Luisem Alberto ubiegłego lata, skompletowana kadra Dépor liczyła średnio 28,5 lat – wtedy najwięcej w lidze. Ale co do Luisa Víctor regularnie czyni wyjątek. Jeśli nie gra chimeryczny Fede, wówczas Alberto jest najmłodszy na murawie. To nie tyle zasługa formy Hiszpana, co jego uniwersalności. Alberto odpowiada każda pozycja w ofensywie, tak na skrzydle, jak na szpicy. Pomocnik (?) Blanquiazules z powodzeniem załata ubytki w przedniej formacji, ale – niestety – kosztem gry destrukcyjnej. Mało jest LA w obronie, czemu dowodzi choćby heatmap z niedawnego, arcy istotnego meczu z Las Palmas (3:1 dla Amarillos). “21” Galisyjczyków to typ obrero (z hiszp. pracownik fizyczny), pracę zespołową przedkłada nad hiszpańską finezją. Mógłby poprawić skuteczność podań. Nie najlepiej zagrywa wprzód, ale kiedy już odpowiednio dogra do Lucasa, wtedy pod bramką przeciwnika dzieje się niebezpiecznie. Zarzuca mu się także nieefektywne i zbyt długie holowanie piłki, ale to akurat najłatwiej oszlifować.

Heatmap Luisa Alberto w meczu z Las Palmas. Widać, którymi strefami boiska Hiszpan jest najbardziej zainteresowany | Źródło: FoxSport.it
Na ogół rozpoczyna mecz na lewej flance, zbiegając za plecy napastnika, a że jest nim wszędobylski Lucas Pérez, nieraz ujrzycie go w roli kilera. W ogóle z Lucasem Luis Alberto szybko znalazł wspólny język. Quiqué Setién, szkoleniowiec Las Palmas, tak powiedział przed przytaczanym już starciem z Galisyjczykami: „Muszę na obu uważać. Lucas potrafi strzelać gole z niczego i to samo tyczy się Luisa Alberto”. Współpraca obu napastników obrodziła już 22 (16 Lucas, 6 Luis Alberto) golami w obecnej kampanii; to najlepszy wynik na najwyższym szczeblu od sezonu 2003/04, kiedy Diego Tristán (8) i Walter Pandiani (14) dobili do tej samej liczby. Same cyfry nie świadczą jednak o dużej produktywności LA, choć należy przyznać, że były piłkarz Liverpoolu szuka Lucasa w polu karnym. Z sześciu asyst Alberto, cztery otworzyły drogę do bramki Pérezowi. „Mam jednak nadzieję, że inni koledzy też zaczną regularnie strzelać” – narzeka Andaluzyjczyk.
Blues Brothers, jak miejscowe media ochrzciły duet Lucas – Alberto, to nie tylko chemia na placu gry. Bliźniacze przeżycia z wędrówek po kluchach zbliżyły obu również poza treningami. Oni sami nazywają siebie Zipi y Zape, na cześć popularnej hiszpańskiej kreskówki. A już najbardziej to uwielbiają sobie docinać.
Ahí va…Los cracks de @Nike_Spain nos han hecho a @14_luisalberto y a mí unas botas especiales: ZIPI ZAPE LL ?? pic.twitter.com/WPqiDQ5czX
— Lucas Pérez (@LP10oficial) February 11, 2016
Firma Nike okazjonalnie stworzyła buty dla Lucasa i Luisa Alberto. Zipi y Zape – tak, jak sami się nazwali.
„Kiedy przybywałem do La Corunii, wszyscy gadali o Lucasie. Pomyślałem, że to przynajmniej drugi Messi, ale jak go poznałem, to po powrocie do domu aż opowiedziałem żonie, jaki to dupek” – pokpiwał Alberto. Innym razem Pérez zaszydził z dziennikarzy na konferencji prasowej. Przyprowadził na nią Alberto i kazał mu usiąść… na komodzie. „Siadaj tutaj, żeby widzieli, jak kiepska jest atmosfera w szatni!”.
Przyszłość w rękach Kloppa
W rozgrywkach 2015/16 Luis Alberto trafiał do bramki sześciokrotnie, tyle samo asystował. Mało? Wystarczy przypomnieć, że przed rokiem wynoszony w niebiosa przez kibiców Lucas miał nieco słabszy bilans (6 goli, 3 asysty). Na usprawiedliwienie Péreza przemawiał jednak fakt, iż prawie połowę sezonu spędził w gabinetach lekarskich. Obecnie LP na zdrowie nie narzeka, za to Alberto musi mieć się z nim na baczności. Już w tej kampanii stracił cały listopad (najlepszy okres Dépor), a w ostatnim spotkaniu z Sevillą w 52. minucie opuścił plac z dolegliwościami w lewej nodze. „Tylko proszę Boga, żeby w 2016 r. omijały mnie urazy” – życzył sobie skrzydłowy wchodząc w nowy rok.
Bez względu na to, czy Alberto wystąpi przeciw Barcelonie, czy nie, i czy w ogóle niefortunnie nie zakończył przedwcześnie sezonu, i tak może czuć się wygranym. Blanquiazules pewnie kroczą do utrzymania, w czym maczał palce Luis. W mieście Beatlesów Jürgen Klopp lada dzień pochyli się nad udoskonaleniem The Reds na kolejny sezon i nie raz przewinie mu się w myślach Luis Alberto. Tyle czy pomocnik Dépor jest na siłach, by konkurować z Philippe Coutinho lub Roberto Firmino? Przeszłość nauczyła, że Kloppo potrafił wypromować do reprezentacji Niemiec takiego Kevina Grosskreutza, czemu nie poradziłby sobie z Hiszpanem? A może to Deportivo wykona ruch i nawet w obliczu finansowych tarapatów wpłaci Liverpoolowi ok. 4 mln euro? O 2,5 mln więcej, niż za Lucasa…
Z OSTATNIEJ CHWILI! Jak donoszą w dniu dzisiejszym galisyjskie media, kontuzja uniemożliwi występ Luisowi Alberto w spotkaniu z Barceloną. Hiszpan doznał urazu mięśnia przywodziciela w lewym udzie. Według prognoz uraz jest niegroźny i Hiszpan w tym sezonie jeszcze powróci na boisko.