Cykl La Otra Liga współtworzymy we współpracy z portalem FCBarca.com, na którym znajdziecie jeszcze więcej informacji o katalońskim klubie.
Diego López nie jest już najmłodszy, ale wygląda na to, że znalazł miejsce, w którym może zostać jeszcze przez kilka sezonów. Espanyol przyjął go z otwartymi ramionami, a on swoimi doskonale zasłonił bramkę drużyny Papużek, będąc jednym z najważniejszych architektów dobrej postawy ekipy Sáncheza Floresa.
Przyjrzyjmy się drodze, jaką przebył Diego od pożegnania ze stolicą Hiszpanii, aż do znalezienia sobie miejsca między słupkami bramki Espanyolu. Bo, wbrew pozorom, nie była ona ani krótka, ani prosta.
Zapraszamy również do przesłuchania specjalnego, 50. odcinka podcastu Fuera de Juego!Pożegnanie z Madrytem
Druga przygoda Diego z Realem, mimo że trwała tylko półtora roku, była wyjątkowo owocna. Bramkarz, który został ściągnięty z konieczności – wobec kontuzji Ikera Casillasa – szybko wyrósł na bohatera trybun i pewniaka między słupkami. Postawił na niego najpierw José Mourinho, a potem z podobnego założenia wyszedł Carlo Ancelotti, dając mu bronić w meczach ligowych.
Po pierwszym sezonie z Włochem na ławce trenerskiej do Madrytu ściągnięto jednak Keylora Navasa i jasnym stało się, że trzech dobrych bramkarzy w składzie to za dużo.
„Iker chciał odejść i wydawało się, że tak się stanie. Zacząłem trenować, przyszedł Keylor, a Iker ciągle nie odchodził. Spotkali się ze mną i powiedzieli, że w zespole jest trzech golkiperów, a potrzebują dwóch. Od tamtej chwili wszystko potoczyło się szybko, pomyślałem, że Mediolan będzie dobrą szansą dla mojej rodziny” mówił o tamtych wydarzeniach sam López
Odejścia Diego nie chcieli fani, z których duża część oskarżała o to Ikera Casillasa. Zresztą, byłego już kapitana Królewskich, wielu kibiców Realu nie darzyło wówczas (i zapewne nie darzy nadal) sympatią. W przeciwieństwie do Lópeza. Ten ostatni jednak zaprzeczał jakoby między nimi doszło do konfliktu: „Zawsze szanowaliśmy się jako koledzy. W rzeczywistości nic się nie wydarzyło, nie było żadnej sprzeczki” mówił w cytowanym już wyżej wywiadzie, a rok wcześniej, rozmawiając z hiszpańskim Canal+ twierdził:
Nigdy nie zabrakło między nami szacunku, ale stosunki były inne. Skłamałbym, mówiąc, że były złe gesty lub słowa, ale to nie były relacje sprzed 7-8 lat. Nie pamiętam, żeby kiedykolwiek tyle mówiono o rywalizacji w bramce. Było wielu fanów za jednym i wielu za drugim. Jednak czuję się madridistą i proszę o szacunek dla Casillasa oraz wszystkich z drużyny, bo na to zasługują
Po odejściu z Realu do Milanu, gdzie ściągnął go Pippo Inzaghi, a transfer ten polecał mu też – już nie jako trener, a jako przyjaciel – Carlo Ancelotti, Diego, jak sam mówił, uważał ten klub za „szansę dla swojej rodziny”. I początkowo zdawało się, że wybrał dobrze.
Słaby Mediolan, dobry Diego
„To zabrzmi trochę paradoksalnie, ale Diego López był najlepszą postacią najgorszego Milanu. Sezon 14/15, zakończony na 10. miejscu, to najsłabszy wynik klubu od dziesięcioleci, ale jednocześnie rok, przez który Hiszpan na San Siro jest wspominany bardzo pozytywnie. Do dziś krążą grafiki z tamtego okresu, na których Lopez w pojedynkę stara się ochronić herb Milanu przed całkowitym wykrwawieniem…” mówi Marcin Długosz, redaktor acmilan.com.pl, zapytany o pierwszy sezon Lópeza w klubie z Włoch.
Faktycznie, hiszpański bramkarz niemal z miejsca zaadaptował się do nowej ekipy, a fani – podobnie jak w Madrycie – szybko znaleźli w nim jednego ze swoich ulubionych zawodników. Diego nie zawodził, jako jeden z niewielu graczy Milanu w tej, wręcz katastrofalnej, kampanii dla klubu. Zresztą, wystarczy spojrzeć na jego interwencje.
W tamtym też sezonie Hiszpan zrobił sobie przeszczep włosów. Przydał się, bowiem w kolejnej kampanii dość szybko okazało się, że będzie mógł je rwać z głowy. A wszystko za sprawą jednego człowieka.
Konflikt
Na początku było jednak po staremu. Zmiany kadrowe, które dotknęły Milan po przyjściu Sinišy Mihajlovicia ominęły Diego, który wciąż miał pewne miejsce między słupkami bramki Rossonerich. Gdy jednak te – dodajmy, że znaczne – inwestycje nie pomogły mediolańczykom w odnoszeniu dobrych wyników, zaczęło się szukanie winnych. Ofiarę znaleziono w osobie bramkarza. Choć uczciwie trzeba przyznać, że López nie bronił już tak, jak jeszcze kilka miesięcy wcześniej.
Na słabszą postawę Hiszpana uwagę zwrócił również Mihajlović, którego szczególnie raziła gra nogami Lópeza, jeden z jego słabszych punktów. „Symboliczna jest sytuacja z września 2015 w Genui, kiedy po kolejnym złym wykopie Hiszpana trener kazał rozgrzewać się kompletnie nieznanemu wówczas Donnarummie” mówi Marcin Długosz. Wtedy Gigi na boisku jeszcze się nie pojawił, ale gdy Milan przegrał 0:4 z Napoli, a w kolejnej kolejce López popełnił błąd, który kosztował Rossonerich punkty w meczu z Torino (1:1), w następnym spotkaniu Hiszpan już usiadł na ławce.
Na początku nikt nie myślał, że pojawienie się między słupkami zaledwie szesnastoletniego Donnarummy będzie początkiem końca Diego we Włoszech. Gigi bronił jednak na tyle dobrze, że nie było potrzeby czegokolwiek zmieniać. Dodatkowo konflikt na linii bramkarz-trener wciąż narastał. “Po pójściu w odstawkę, López wykorzystał czas na doprowadzenie do ładu kolana, z którym grał pomimo problemów. Gdy wiosną wrócił do dyspozycji, a Donnarumma musiał zejść z boiska w Weronie z powodu urazu, Mihajlović wolał postawić na Abbiatiego [trzeci bramkarz – przyp. red.], jednoznacznie dając do zrozumienia, że Hiszpan może się pakować“ dodaje Długosz.
Sam Diego na temat konfliktu z trenerem wypowiedział się już po sezonie, gdy zapytali go o to dziennikarze Marki:
Zaskoczyła mnie postawa Sinišy Mihajlovicia, podejmował dziwne decyzje. Później przyszła kontuzja kolana, przez którą nie grałem cztery miesiące. Nie szanował mnie i nie wiem, jaki miał w tym interes, jednak wiem, że stało za tym coś dziwnego. Mi jednak nigdy nie zabraknie szacunku dla nikogo i prawda jest taka, że Gianluigi zasługuje na to, żeby tutaj być
Zgodnie z przewidywaniami, po sezonie 2015/16 López pożegnał się z Mediolanem, choć tylko w ramach wypożyczenia. Wszystko wskazuje jednak na to, że znalazł swoje miejsce i do Włoch już nie wróci.
Powrót do Hiszpanii powrotem do życia
Początki sezonu dla Espanyolu nie były najłatwiejsze. Ekipa prowadzona przez Quique Sáncheza Floresa spisywała się w lidze słabo, bardzo odczuwalne były braki w defensywie, której nie wzmocniono należycie w trakcie letniego okienka transferowego. Wydawało się, że nowy projekt, który na przestrzeni kilku sezonów ma doprowadzić Papużki do
Ligi Mistrzów, popełnił kompletny falstart.
Nie pomogło też przyjście Diego Lópeza. Owszem, Hiszpan dał Espanyolowi więcej pewności z tyłu, której nie gwarantował wcześniej Roberto, ale drużyna wciąż grała słabo. W pierwszych dziewięciu meczach sezonu odniosła tylko jedno zwycięstwo – z Osasuną, która, jak się potem okazało, została ligowym outsiderem. Dziewiątym z tych meczów był jednak remis z Eibarem, który nie tylko uratował posadę trenera, ale zmienił coś w piłkarzach z Barcelony.
Cała ekipa zaczęła grać lepiej i Espanyol regularnie punktował. Fenomalna w tym jednak rola golkipera – López pobił klubowy rekord minut bez puszczonej bramki, skutecznie broniąc dostępu do siatki w starciach z Betisem, Athletikiem, Deportivo Alavés, Leganés i Atlético Madryt. Pokonał go dopiero, w samej końcówce spotkania ze Sportingiem Gijón, Duje Čop. Tego strzału z wolnego nie dało się jednak wyciągnąć.
Forma Papużek zaczęła potem falować, ale wciąż – nawet jeśli Espanyol tracił kilka bramek – Diego López pozostawał (i pozostaje do teraz) pewnym punktem defensywy. Kibice go uwielbiają, sam golkiper znów gra na swoim poziomie. Wszystko rozwija się idealnie.
Espanyol? Czuję się tu bardzo dobrze. Mamy dobrą drużynę i zobaczymy, czy odpalimy już na dobre. Jestem bardzo szczęśliwy, ponieważ wszystko się dobrze układa. Żyje mi się tutaj świetnie, mieszka tu wielu madridistas – mówił w październiku. A od tamtej pory, jeśli coś się zmieniło, to tylko na plus
W ostatnim czasie dużo mówiło się jednak o możliwym transferze Lópeza do Chelsea. On sam przyznawał kiedyś, że boli go to, iż „nie zagrał jeszcze w Premier League”. Niektórzy eksperci podkreślają też, że Diego ma już swoje lata i Espanyol mógłby skłonić się ku poszukiwaniu młodszego golkipera. Michał Mitrut, komentator Eleven Sports, nie ma jednak wątpliwości, że López powinien zostać w Barcelonie:
Dla mnie obok Oblaka, Pacheco czy Asenjo to jeden z najlepszych bramkarzy w La Liga. Diego wprowadza do gry Espanyolu dużo spokoju, a Quique Sanchez Flores ma do niego bezgranicznie zaufanie. Jeśli z jego ambicjami wszystko w porządku, to zostanie w Barcelonie, gdzie tworzy się ciekawy projekt, który może doprowadzić Papużki nawet do europejskich pucharów. To dużo lepsze niż grzanie ławy w Chelsea. Espanyol nie powinien też zaglądać mu w metrykę. To związek z obopólnymi korzyściami – Diego Lopez potrzebuje takiego klubu jak Espanyol w końcowej fazie swojej kariery, a Espanyol potrzebuje na tym etapie bramkarza z takim doświadczeniem
Przyszłość
Ta najbliższa jest jasna – Diego jest kluczowym punktem w układance trenera na derby z Barceloną. Dla niego podwójnie specjalne – nie tylko gra w Espanyolu, ale jest wychowankiem Realu, madridistą z krwi i kości. A przecież w lidze wciąż toczy się walka o mistrzostwo. López może nie tylko stać się najważniejszą postacią Espanyolu w walce o ligowe punkty, ale też pomóc swojej byłej ekipie w wygraniu La Liga.
Ta dalsza, po sezonie, to wielka niewiadoma. Wprawdzie Diego podkreśla, że w Espanyolu czuje się doskonale, ale na pewno kusi go oferta londyńskiej Chelsea. Oczywistym jest wprawdzie, że byłby tam bramkarzem numer dwa, jednak posmakowanie Premier League jest jego niespełnionym pragnieniem. Kto wie, czy López oprze się tej pokusie?
Bez względu na to, co zrobi, López może być pewien jednego – fani na Cornellà-El Prat nie zapomną mu jego występów. Choć pewnie nie mieliby nic przeciwko temu, żeby Diego jeszcze mocniej zapisał się w ich pamięci nie tylko w dzisiejszych derbach Barcelony, ale i kolejnych sezonach.