Euro 2020 tuż za rogiem. O reprezentacji Hiszpanii, jej kibicach i przewidywaniach na mistrzowski turniej porozmawialiśmy ze znamienitym gościem – hispanistą, profesorem UAM doktorem habilitowanym Filipem Kubiaczykiem, autorem m.in. książki „Historia, nacjonalizm i tożsamość. Rzecz o piłce nożnej w Hiszpanii”.
Już za kilka dni mecz otwarcia Euro 2020. Czy czuje Pan zbliżające się piłkarskie święto?
I tak i nie. Po pierwsze, to Euro miało odbyć się rok temu, ale na przeszkodzie stanęła pandemia koronawirusa. Po drugie, to nie jest turniej, który odbywa się w jednym kraju, lecz w jedenastu różnych krajach. Po trzecie, w ostatniej chwili z roli miasta-gospodarza wypadło Bilbao, co trochę zepsuło mi atmosferę tych mistrzostw. Liczyłem na to, że po 54 latach reprezentacja Hiszpanii powróci wreszcie do Kraju Basków. Ale dla każdego kibica mistrzostwa Europy to oczywiście święto futbolu i wielkie sportowe emocje. Czekam na ten turniej z niecierpliwością, zwłaszcza że bliskie mi Polska i Hiszpania znalazły się w jednej grupie.
Będzie to drugie Euro z dwudziestoma czterema uczestnikami. Uważa Pan, że powiększenie ich liczby z szesnastu było dobrym ruchem?
Z perspektywy kibica z pewnością tak. Takie rozwiązanie oznacza bowiem więcej meczów, więcej emocji i więcej niespodzianek. Oczywiście, można założyć, że mecze pomiędzy najlepszymi szesnastoma drużynami Starego Kontynentu byłyby bardziej ekscytujące, ale przecież nie musi być tak w rzeczywistości. Obecny format wydaje się bardziej sprawiedliwy i ciekawszy, daje szansę większej liczbie reprezentacji, co z pewnością wpłynie na atrakcyjność całego turnieju.
Właśnie się zastanawiam ile z 75 godzin przedmiotu dla studentów dotyczącego Hiszpanii przeznaczyć na zajęcia o futbolu w tym kraju:) Normalnie to postarałbym się o wyjazd na mecz do Bilbao lub Barcelony a tak pozostaje YouTube:) #nauczaniezdalne
— Filip Kubiaczyk (@FKubiaczyk) February 24, 2021
Rzeczywiście. Również mam takie wrażenie. Co sądzi Pan o rozgrywaniu Mistrzostw Europy w wielu krajach Europy, a nie w jednym czy dwóch?
Nie jestem zwolennikiem tego rozwiązania. Uważam, że mistrzostwa Europy i świata zawsze powinny mieć jednego gospodarza, nie przekonują mnie turnieje organizowane przez dwa kraje, a obecne rozwiązanie nie przekonuje mnie w ogóle. Dla jednych to przejaw globalizacji i symbol współczesności, dla innych zabijanie ducha tradycji. Jak widzimy, aktualna polityka europejskich i światowych władz piłkarskich jak również państw aspirujących do roli gospodarza mistrzostw, zmierza właśnie w tym kierunku i chyba powinniśmy się do tego przyzwyczaić. Moim zdaniem rozgrywanie całego turnieju w jednym kraju pozwala lepiej poczuć atmosferę mistrzostw, a kibicom sprawniej zaplanować swój wyjazd od strony logistycznej. To także możliwość lepszego poznania historii i kultury kraju gospodarza, a także zwyczajów, tradycji czy kuchni jego mieszkańców. W tej kwestii jestem sentymentalny.
Jak wspomniał Pan wcześniej, Hiszpania zagra z Polską. Jak daleko może zajść La Roja, a dokąd Biało-Czerwoni? Jakie nastroje panują w kraju z Półwyspu Iberyjskiego?
Forma La Roja to na dziś spora niewiadoma. Wydaje się, że może dojść aż do finału i pokonać w nim na przykład reprezentację Francji, Niemiec czy Holandii. Czy tak się jednak stanie? Przekonamy się o tym po pierwszych meczach. Jeśli chodzi o Biało-Czerwonych to wiadomo, że jako Polak życzę sobie spektakularnego sukcesu tej reprezentacji. Ostatnie mecze naszej kadry pokazują, że tkwi w niej spory potencjał, natomiast nie wiemy, czy ujawni się on już podczas tego turnieju. Zobaczymy na ile Paulo Sousa zdoła wpoić naszym piłkarzom swój koncept gry i na ile będą go w stanie zrealizować. Zakładam dwa scenariusze dla Polaków: albo skończy się na meczach grupowych, albo wyjdziemy z grupy i sprawimy niespodziankę na miarę sukcesu z mistrzostw Europy we Francji w 2016 roku.
A jeśli chodzi o szanse Hiszpanii, to zauważmy, że tamtejsza prasa jest ostrożna. Dominują opinie, że powtórzenie dawnych sukcesów będzie trudne, ale nie jest niemożliwe. Luis Enrique wierzy, że jego piłkarzy stać na sukces. Myślę, ze Hiszpanie nie chcą pompować balonika, ale po cichu liczą na udany turniej.
W swojej książce „Historia, nacjonalizm i tożsamość. Rzecz o piłce nożnej w Hiszpanii” poruszył Pan m.in. ciekawy temat tego, że w Hiszpanii duża część obywateli nie kibicuje reprezentacji. Skąd ta niechęć?
Z kilku powodów. Po pierwsze, w Hiszpanii istnieje kilka nacjonalizmów: poza centralistycznym, hiszpańskim, mamy peryferyjne, z których najważniejsze to kataloński i baskijski. To sprawia, że tożsamość narodowa (bycie Hiszpanem) nie przekłada się na tożsamość roli (bycia kibicem tej reprezentacji). My, Polacy, nie mamy tego problemu. Wielu mieszkańców Katalonii i Kraju Basków uważa się przede wszystkim za Katalończyków i Basków a nie za Hiszpanów i woli wspierać piłkarskie reprezentacje swoich wspólnot autonomicznych lub kluby piłkarskie, które w symboliczny sposób je reprezentują, zwłaszcza FC Barcelonę czy Athletic Club. Jest to również związane z tym, że w Hiszpanii istnieje problem z terminem naród (nación), które zgodnie z art. 2 hiszpańskiej konstytucji odnosi się do narodu hiszpańskiego. Katalończycy i Baskowie, którzy uważają się za odrębne narody, nie widzą sensu wspierania reprezentacji narodowej wszystkich Hiszpanów, skoro się nimi nie czują.
Po drugie, w Hiszpanii przywiązanie do klubów piłkarskich reprezentujących konkretne miasta, regiony i wspólnoty autonomiczne jest dużo większe niż przywiązanie do reprezentacji tego kraju.
Po trzecie, wpływ na to ma również wszechobecna w Hiszpanii poprawność polityczna, która zamknęła piłkarską reprezentację tego kraju w sztucznym terminie La Roja, który moim zdaniem i wbrew dominującym opiniom, nie jest rezultatem kompromisu mającego zachęcić Katalończyków i Basków do wspierania tej reprezentacji, lecz dowodem na słabość dzisiejszej Hiszpanii i coraz większe uzależnienie hiszpańskiej polityki od głosów nacjonalistów katalońskich i baskijskich.
Po czwarte wreszcie, na taki właśnie odbiór meczów reprezentacji w Hiszpanii wpływają również czynniki historyczne (frankizm) i rywalizacja pomiędzy FC Barceloną i Realem Madryt. Hiszpania jest specyficznym krajem, w którym podczas meczów reprezentacji część Katalończyków i Basków życzy zwycięstwa jej rywalom i fetuje zdobywane przez nich gole, o czym miałem okazję przekonać się osobiście mieszkając w Barcelonie.
Drugi dodruk prosto z drukarni😀 Od jutra w sprzedaży @sendsport_pl pic.twitter.com/uVnLxGdZd9
— Filip Kubiaczyk (@FKubiaczyk) April 28, 2021
Zgadza się. Również mój znajomy z regionu Kantabrii oświadczył mi niedawno, że na Euro nie będzie wspierać Hiszpanii, ale inne kadry. Przejdźmy do turnieju. Co sądzi Pan o powołaniach Luisa Enrique? Kogo brakuje w kadrze, a kto nie powinien się w niej znaleźć?
Luis Enrique jest przekonany, że wybrał najlepszych piłkarzy, tych, którzy mogą mu zagwarantować sukces na Euro. To jego decyzje i bierze za nie odpowiedzialność. Powołani zawodnicy są gwarancją jakości, nie skreślałbym nikogo. Na pewno wykazał się odwagą powołując Aymerica Laporte i Cesara Azpilicuetę. Jeśli natomiast chodzi o nieobecnych w kadrze to wśród powołanych zabrakło mi przede wszystkim Iago Aspasa i Sergio Canalesa. Pamiętajmy jednak, że przy tylu piłkarskich talentach ktoś musiał znaleźć się poza kadrą.
Czy to najsłabsza La Roja w historii?
Trudno powiedzieć, przekonamy się po turnieju. Na papierze tak właśnie wygląda, ale wszystko zweryfikuje boisko. Paradoksalnie siła tej reprezentacji może tkwić w tym, że wiele osób tak właśnie uważa i nie ma wobec niej wielkich oczekiwań. Być może stanie się tak, że będziemy świadkami reaktywacji wielkich sukcesów La Roja z lat 2008-2012. Po trzech nieudanych turniejach pora na sukces i przełamanie kryzysu. Zwłaszcza, że La Roja zagra w Sewilli, co w pozytywny sposób powinno wpłynąć na jej mecze w dalszej fazie turnieju. Mniejsza presja wywierana na tę drużynę, może się jej tylko przysłużyć.
Z historycznego punktu widzenia będą to pierwsze Mistrzostwa bez gracza Realu Madryt w kadrze. To dla Pana niespodzianka?
Z pewnością tak. Dodajmy jednak od razu, że wśród powołanych jest również tylko trzech piłkarzy FC Barcelony, co sprawia, że jest to raczej dowód na załamanie madrycko-barcelońskiego duopolu, który wcześniej decydował o charakterze i sile tej reprezentacji. Nie doszukiwałbym się jednak w tym żadnej teorii spiskowej i nie łączył tego stanu rzeczy z faktem, że trenerem reprezentacji jest były piłkarz Realu zmieniony w zatwardziałego Culé. To raczej wynik obecnego układu sił w hiszpańskim futbolu.
Czy uważa Pan, że brak Sergio Ramosa może być decydujący dla postawy Hiszpanii?
Nie uważam tak. Jeden zawodnik nie wygrywa i nie przegrywa turnieju. Ramos to świetny zawodnik, z olbrzymim doświadczeniem, znający smak sukcesów, charyzmatyczny i potrafiący pokierować całą linią obrony, ale dociekanie dlaczego nie otrzymał powołania na mistrzostwa i jak jego absencja może wpłynąć na drużynę nie ma już w tej chwili żadnego sensu. Mam nadzieję, że temat braku Ramosa nie wpłynie na nastroje w kadrze, pamiętamy bowiem co działo się w 2018 roku przed mistrzostwami świata w Rosji w związku z odwołaniem Julena Lopetegui ze stanowiska selekcjonera po informacji, że po turnieju zostanie trenerem Los Blancos. Również sam Ramos, mając na uwadze dobrą atmosferę w kadrze nie powinien eksponować swojego żalu, smutku i sportowej złości, które oczywiście są zrozumiałe i do których ma prawo.
Wiele wątpliwości budzi też obsada bramki. Kto powinien być podstawowym portero? De Gea, Simón czy Sánchez i dlaczego?
To trudny wybór. De Gea jak i Simón znani są z tego, że potrafią rozegrać solidny mecz, ale też taki, w którym zdarzają się im rażące błędy. Dziś obaj z pewnością znajdują się w mentalnym kryzysie: De Gea ma coraz słabszą pozycję w Manchesterze United i nie strzelił decydującego karnego w finale Ligi Europy, z kolei Simón ma za sobą trudne momenty związane z zakończonym niedawno sezonem La Liga i finałowymi meczami Pucharu Króla. Paradoksalnie statystyki przemawiają za… Sanchezem, który jeszcze nie zdążył zadebiutować w reprezentacji.
Uważam, że obsada bramki to największy problem hiszpańskiego selekcjonera. La Roja nie ma obecnie pewniaka między słupkami. To pewna słabość tej drużyny. Obstawiam jednak, że to David De Gea będzie tym, na którego postawi Luis Enrique. Pytanie, czy udźwignie presję.
A co z atakiem? Napastnikiem pierwszego wyboru powinien być Alvaro Morata czy Gerard Moreno?
Według mnie Morata. Chociaż Moreno jest na tyle dobrym piłkarzem, że każde jego wejście z ławki będzie wprawiało w zakłopotanie obrońców drużyny rywali. Kto wie, być może właśnie gole zdobyte przez obu tych piłkarzy zapewnią sukces La Roja w tym turnieju.
Na koniec pobawmy się w małe typowanie. Proszę o krótkie odpowiedzi.
Kto zwycięzcą Euro 2020? Francja
Która kadra będzie “czarnym koniem”? Turcja
Która reprezentacja rozczaruje? Portugalia
Dokładny wynik meczu Hiszpania – Polska 1:1
Kto zostanie królem strzelców? Kylian Mbappé
Dziękuję bardzo za rozmowę. Życzę emocjonującego Euro 2020.
Dziękuję i wzajemnie.