Czasy gdy Derby Madrytu były meczami do jednej bramki dawno już minęły. Od dobrych kilku sezonów spotkania między Atlético i Realem Madryt są jednymi z najbardziej wyczekiwanych przez kibiców w Hiszpanii.
Sobotnie popołudnie to nie jest idealna pora na oglądanie meczów piłkarskich. Praktycznie co tydzień wielu z nas musi stanąć przed trudnym wyborem: czy zgodnie z wolą żony, narzeczonej czy innego domownika, wyskoczyć na weekendowe zakupy, zreperować coś w mieszkaniu lub pojechać do teściowej na kawę, czy może jednak skupić się na popołudniowym meczu i ewnetualne obowiązki przełożyć na niedzielę lub późniejszy wieczór. W tym tygodniu tak należy właśnie zrobić i mamy kilka argumentów dlaczego warto obejrzeć derby Madrytu, których mozecie użyć w ewnetualnych słownych, domowych potyczkach.
Decydujące ligowe starcie
Te spotkanie może zadecydować o tegorocznych rozgrywach. Chociaż do końca sezonu pozostanie jeszcze piętnaście kolejek to ewentualna strata punktów przez Atlético Madryt może ich dużo kosztować. Obecnie bowiem ekipa Diego Simeone traci sześć punktów do lidera z Camp Nou i to już jest spora strata. Powiększenie jej, w przypadku wygranej Barcelony, do dziewięciu oczek byłoby praktycznie nie do odrobienia.
W jeszcze cięższej sytuacji znajduje się Real Madryt dla którego również to może być kluczowe spotkanie w kontekście ligowych rozgrywek. Po ciepło przyjętym przez kibiców remisie 1:1 z FC Barceloną Królewscy chcieliby przedłużyć swoje szanse na mistrzowski tytuł. Wygrana w derbowym meczu z Atlético pozwoliłaby im utrzymać maksymalnie osiem punktów straty do Barcelony, a także przeskoczyć na pozycję wicelidera, co mogłoby zostać uznane za sukces Solariego. Ewentualna porażka to powiększenie straty zarówno do Barcelony i Atlético oraz coraz większe skupianie się jedynie na utrzymaniu trzeciej pozycji bedącej minimum przyzwoitości dla klubu o takiej randze.
TOP 3 La Liga przed derbami Madrytu
Drużyna | Mecze | Punkty | W | R | P |
---|---|---|---|---|---|
FC Barcelona | 22 | 50 | 15 | 5 | 2 |
Atlético Madryt | 22 | 44 | 12 | 8 | 2 |
Real Madryt | 22 | 42 | 13 | 3 | 6 |
To spotkanie dla obu drużyn ma też ważny kontekst emocjonalny. Nawet jeżeli nie uda się zdobyć w końcowym rozrachunku mistrzostwa kraju, bo to pozostanie w Katalonii, to wygrana w derbowym meczu i ewentualna druga pozycja w lidze pozwoli popatrzeć z góry chociaż na rywala zza miedzy. Może też dać pozytywnego kopa przed rozgrywkami Ligi Mistrzów, które wydają się być kluczowymi dla każdego z hiszpańskich gigantów. A nie jest żadną tajemnicą, że piłkarze, którzy wygrywają mecz za meczem w dużo mniejszym stopniu odczuwają zmęczenie, co może być kluczowe w kontekście ciężkiego terminarza jaki przypada na najbliższe tygodnie dla każdej z drużyn.
Argentyński pojedynek
Sobotnie spotkanie warto też obejrzeć by przekonać się jak zachowają się obaj trenerzy klubów ze stolicy Hiszpanii. Dwaj Argentyńczycy stoją przed kilkoma sporymi dylematami. Diego Simeone to trener znany ze swojej powściągliwości i zamiłowania do ostrożnej gry, skupiającej się na defensywie. Tym razem może to być jednak niewystarczające bowiem jeżeli Atlético chce faktycznie walczyć o mistrzostwo, to nawet z Realem powinni celować w trzy punkty. Zwłaszcza, że rywal nie jest w najlepszej dyspozycji i na Wanda Metropolitano nie przyjedzie jako faworyt. Interesujące będzie więc to jak Simeone zachowa się, gdy w 60 minucie wciąż będzie utrzymywał się wynik remisowy. Czy ruszy do ataku, chcąc gonić FC Barcelonę w lidze, czy może uzna, że ewnetualna wygrana byłaby świetną wiadomością, ale celem numer jeden jest uniknięcie porażki i obrona drugiej pozycji przed największym rywalem.
Tudne zadanie czeka też Santiago Solariego, dla którego będą to pierwsze derby w roli trenera. Ostatni mecz z Barcelona nie ułatwił mu decyzji dotyczącej tego, kto powinien zagrać z Atlético. Interesującego będzie jego zachowanie wobec takich piłkarzy jak Isco, Marcelo, Vinicius czy Bale.
Powiedzieć, że ten pierwszy nie jest ulubieńcem Solariego, to tak jakby stwierdzić, że Kaczyński z Tuskiem nie żywią do siebie sympatii. Jeden z piłkarzy na których miał się opierać Real Madryt w ostatnim czasie grywa bardzo mało, głównie wchodząc z ławki. W meczu z Barcelona nie zaliczył nawet minuty i wydawało się, że spotkanie z Atlético może być tym, w którym trener da mu szanse, bowiem przy tak napiętym kalendarzu rotacje bedą niezbędne. Piłkarz jednak nie wytrzymał presji i zamiast w ciszy ciężko trenować, czekając na to aż wyjdzie dla niego słońce, napisał na Twitterze iż „kiedy nie dostajesz takiej samej liczby szans, co koledzy, wszystko się zmienia”, dość jasno sugerując, że nie jest zadowolony z tego ile minut otrzymuje. To jak zaregauje na to Solari jest jedną z ciekawszych kwestii dotyczących tego meczu.
Totalmente de acuerdo con De la Red,pero cuando no gozas de las misma oportunidades que tus compañeros la cosa cambia… aún así sigo trabajando y luchando mucho a la espera de ellas! Hala madrid!!?
— ISCO ALARCON (@isco_alarcon) February 7, 2019
Hiszpanscy kibice mogą też zastanawiać się czy konsekwencje nie dotkną także Marcelo, który kolejny raz został przez media przyłapany na braku chęci przy grze defensywnej. Tym razem przy golu Malcoma z El Clasico, gdzie doświadczony już Brazylijczyk wracał się pod swoją bramkę w tempie ślimaczym. Solari może ponownie zaufać doświadczeniu Marcelo, pamiętając też jak ważnym jest zawodnikiem w ofensywie, lub postawic na młodszego Sergio Reguilóna, dla którego byłby to debiut w meczu takiej rangi jak derby.
Podobna sytuacja dotyczy skrzydłowych. Gareth Bale ponownie zawiódł kibiców Realu podczas meczu z FC Barceloną i zapewnie wielu z nich nie widziałoby go w pierwszym składzie na mecz z Atlético. Z lepszej strony zaprezentował się Vinicius Junior, któremu wciąż brakuje zimnej krwi przy podejmowaniu kluczowych decyzji, ale nikt nie odmówi mu zaangażowania i świetnego dryblingu. Pytanie tylko czy młody Brazylijczyk jest gotowy do gry po wyczerpującym zapewne dla niego Klasyku.
Seria do przedłuzenia
Jeszcze dekadę temu wydawało się to niewyobrażalne, ale Atlético w ostatnich pięciu derbach Madrytu nie zanotowało porażki i w dzisiejszym spotkaniu także wyrasta na faworyta. Od czasu pojawienia się Diego Simeone metamorfoza jaką przeszła ekipa Los Colchoneros najlepiej jest widoczna właśnie po derbowych spotkaniach domowych. Zanim Argentyńczyk usadowił się w sezonie 2011/2012 na ławce trenerskiej Atlético, drużyna ta zaliczyło serię jedenastu derbów bez domowego zwycięstwa. Real Madryt przyjeżdzał na stadion swojego lokalnego rywala jak po swoje, zazwyczaj wygrywając pewnie i bez większego problemu.
Od momentu, gdy stery w zespole przejął Simeone sytuacja się odwróciła. I chociaż pierwsze trzy domowe mecze z Realem to nadal był porażki, to od 2 marca 2014 roku, gdy przełamana została ta fatalna passa, Atlético przegrało już tylko raz, cztery razy remisując i cztery razy schodząc z boiska jako zwycięzcy. Dzisiejsze spotkanie będzie więc kolejną szansą na przedłuzenie dobrej passy, a fani Los Colchoneros na pewno liczą na powtórkę takiego meczu jak ten sprzed czterech lat.
Synowie prawie marnotrawni
Znacie przypowieść o synu marnotrawnym? Tym co to porzucił rodzinny dom i dopiero po latach wrócił na stare śmieci. I chociaż roztrwonił majątek to jednak uczynił radość swemu ojcu, którego cieszył sam jego widok. No cóż, w dzisiejszym meczu takich synów będziemy mieli dwóch, tylko problem jest taki, że zamiast wrócić do swoich rodzicielskich domów oni wybrali grę u sąsiada ojca, kując go w oczy i rozdrapując starą ranę.
Morata i Courtois, bo o nich właśnie mową, znajdą się na świeczniku podczas zbliżającego się spotkania. Ten pierwszy to były zawodnik Realu, który chociaż teraz zarzeka się, ze od zawsze kochał Atlético, to jeszcze niedawno wzdychał ciężko na każde wspomnienie o Santiago Bernabeu.
— Madrid Sports (@MadridSports_) January 28, 2019
Ten drugi zaś, dziś broniący barw Królewskich jeszcze niedawno odsłaniał swoją płytę chodnikową przy Wanda Metropolitano, a dziś musi zjawić się tam jako wróg numer jeden. Kibiców Atlético najbardziej zabolał fakt, że jeszcze w 2013 Courtois stał na balkonie miejskiego ratusza i w niewybrednych słowach wypowiadał się o fanach Realu Madryt, a już kilka lat później całował na prezentacji herb największego rywala, próbując zapomnieć o tym co działo się wcześniej. Wanda Metropolitano na pewnoe nie pozwolą mu na to i można spodziewać się niemiłego przywitania Belga przez gospodarzy.
Jak widać powodów do ogladania dzisiejszych derbów Madrytu jest wiele. Warto wykorzystać kilka z nich, chociażby po to, by namówić kogoś postronnego, kto na co dzień nie interesuje się rozgrywkami hiszpańskiej piłki, by usiadł razem z wami i obejrzał mecz tej najlepszej ligi świata. A my sami, którzy na co dzień zwykliśmy do zachwytu nad iberyjską piłką, po prostu cieszmy się tym, że przed nami kolejny weekend ulubionego serialu.