Pięć kolejek do końca i aż trzy zespoły walczące o udział w Lidze Mistrzów. Skoro sprawa mistrzostwa Hiszpanii jest już od dłuższego czasu praktycznie rozstrzygnięta, pora włączyć telewizor, usiąść wygodnie, otworzyć chipsy i ulubiony napój, a następnie delektować się grą o tron czwarte miejsce pomiędzy Getafe, Valencią, a Sevillą.
Getafe puka do bram raju
Ekipa prowadzona przez José Bordalása nie przestaje zaskakiwać. Trener urodzony w Alicante, przejął Los Azulones pod koniec 2016 roku, kiedy zespół nie potrafił się otrząsnąć po spadku z La Liga i… zajmował 20 miejsce w Segunda Division! Bordalás odmienił grę i wyniki, a Getafe zaczęło piąć się w górę tabeli tak szybko, że zakończyło sezon na trzecim miejscu. Następnie wygrało baraże i powróciło do La Liga, gdzie zostało jedną z rewelacji zeszłego sezonu.
2016/17 – Bordalás llega al Getafe cuando estaba en puesto de descenso a 2ªB. Esa misma temporada logra el ascenso a Primera.
2017/18 – En su primera temporada en La Liga termina en 8ª posición.
2018/19 – El Getafe de Bordalás se sitúa en puestos europeos.
— bet365_es (@bet365_es) January 12, 2019
Zespół do końca walczył o awans do Ligi Europy, ale ostatecznie zabrakło mu trzech punktów. Teraz nikt na Coliseum Alfonso Pérez nie wyobraża sobie powtórki tej sytuacji. Odpowiedzialność za strzelanie wzięli na siebie Jaime Mata i bardzo doświadczony, 37-letni Jorge Molina. Wspomagani przez Ángela Rodrígueza, tworzą naprawdę ciekawy tercet napastników.
Znakiem firmowym Getafe jest ostra gra i pilnowanie dostępu do własnej bramki. Nie podoba się to wielu entuzjastom ofensywnej piłki, ale dopóki ta taktyka zapewnia dobre wyniki, trener Bordalás raczej z niej nie zrezygnuje. Azulones mogą pochwalić się najlepszą, zaraz po Atletico, defensywą w lidze. Na niekorzyść Getafe może zadziałać jednak trudny terminarz. Przed nimi są bowiem jeszcze starcia z Realem Madryt i Barceloną. Mimo wszystko wydaje się, że klub po raz trzeci w historii wystąpi w europejskich pucharach. Wcześniej miało to miejsce w sezonach 2007/08 i 2010/11. Wszyscy w klubie są zdeterminowani, by walczyć o awans do Ligi Mistrzów, choć Liga Europy też z pewnością ich zadowoli.
Wielka remontada Valencii?
Los Ches zaczęli sezon słabo i długo nie mogli wejść na odpowiedni poziom. Defensywa działała i nadal działa bez większego zarzutu, ale w pierwszych miesiącach zawodziła linia ataku. Michy Batshuayi okazał się niewypałem, a Kévin Gameiro, Santi Mina i Rodrigo Moreno mieli lepsze i gorsze momenty (chociaż ten ostatni więcej gorszych).
Najbardziej frustrujące były liczne remisy, kiedy Valencia nie potrafiła przechylić szali zwycięstwa na swoją korzyść. Posada trenera Marcelino wisiała już na włosku, ale szefowie Valencii okazali cierpliwość względem Asturyjczyka. Opłaciło się i obecnie klub walczy na trzech frontach, aby jak najlepiej uczcić stulecie istnienia.
Marcelino przez dwa sezony prowadzenia Valencii doprowadził ten klub do trzech półfinałów (2x Puchar Króla, 1x Liga Europy) i jednego finału (na obecną chwilę). A jeszcze niedawno pojawiały się symboliczne białe chusteczki na Mestalla. Cierpliwość się opłaciła. #VCFpl
— Karol Kotlarz (@KarolK_90) April 19, 2019
O opinię na temat szans na awans do Ligi Mistrzów, zapytaliśmy redaktora naczelnego serwisu VCF.pl, Karola Kotlarza. Oto, co miał nam do powiedzenia:
Finisz ligowej kampanii w pełni, a przed Valencią kluczowe starcia w walce o miejsce premiowane grą w Lidze Mistrzów. Pomimo lekkiej zadyszki w meczu z Betisem, piłkarze nadal są w niezłej formie, która powinna przełożyć się na punkty. Na niekorzyść działa jednak gra “Nietoperzy” na trzech frontach – poza LaLiga, są przecież jeszcze w rozgrywkach Ligi Europy oraz osiągnęli finał Copa del Rey. Bezpośredni ligowi rywale Los Ches – Sevilla i Getafe – mają zatem mniej spotkań przed sobą, choć ich terminarz nie należy do najłatwiejszych w porównaniu do Valencii. Walka na trzech frontach bywa męcząca dla zawodników, a coraz częściej pojawiające się urazy nie ułatwią osiągnięcia celu, jakim jest zajęcie 4. miejsca i awans do Ligi Mistrzów. Uważam, że podopieczni Marcelino będą o to walczyli do ostatniej kolejki ligowej. Przy zachowaniu obecnej formy i przy uniknięciu poważniejszych kontuzji, Valencię stać na walkę o miejsce premiowane grą w Lidze Mistrzów.
Turbulencje i szczęśliwe lądowanie Sevilli?
Obecny sezon Sevilli to wzloty i upadki. Po dobrym początku, przyszedł kryzys, za który trener Pablo Machín zapłacił swoją posadą. Do słabych wyników w lidze, doszła kompromitująca porażka ze Slavią Praga w Lidze Europy i kibice zaczęli już tracić nadzieję na happy end. Na utratę formy miał też wpływ fakt, że Sevilla musiała rozpoczynać sezon już pod koniec lipca (powodem eliminacje do LE) i zmęczenie w końcu dopadło piłkarzy.
Zawodnikami, którzy zdecydowanie wyróżniają się na tle reszty są: Wissam Ben Yedder, Tomáš Vaclík i przede wszystkim Pablo Sarabia. Ten ostatni jest kluczowym piłkarzem zespołu, co potwierdzają liczby. Dwanaście goli i jedenaście asyst w tym sezonie La Liga mówi samo za siebie.
Ever Banega w tym sezonie wystąpił w 49 spotkaniach Sevilli. Na boisku spędził 3 895 minut. Jak nikt inny czeka na wakacje. A piłkarze z Ekstraklasy narzekają, że są przemęczeni jak kolejka wypada co 3 dni. #SevillaFC #LaLiga #Ekstraklasa
— Kamil Wlazło (@senki12) April 24, 2019
W połowie marca ogłoszono, że Joaquin Caparrós poprowadzi Sevillę do końca sezonu. Wlało to nadzieję w serca fanów Dumy Nervion i rzeczywiście wyniki się poprawiły. Dopiero w ostatni weekend, zespół z Andaluzji został rozbity w ważnym spotkaniu z Getafe. To mogło podciąć skrzydła piłkarzom z Estadio Ramón Sánchez Pizjuán. Wciąż jednak wszystko jest możliwe, bowiem strata do czwartego miejsca jest niewielka, ale trzeba pamiętać, że przy równej ilości punktów, decyduje bilans bezpośrednich starć, a tutaj bilans z Getafe i Valencią wypada na niekorzyść Sevillistas.