Powrót Álvaro Moraty do Atlético był jednym z hitów zimowego okna transferowego. 26-latek wrócił do zespołu, w którym stawiał swoje pierwsze piłkarskie kroki. Jutro Rojiblancos zmierzą się z Realem Madryt, a ich nowy napastnik z licznymi wspomnieniami…
Wielkimi krokami zbliżają się kolejne derby Madrytu. Atmosferę jeszcze bardziej podgrzewa fakt, że obie ekipy dzielą w tabeli tylko dwa punkty. Ponadto w czerwono-białej części stolicy występuje aż pięciu zawodników, którzy w przeszłości reprezentowali barwy Królewskich, czy to w rezerwach czy dorosłej ekipie. Są to: Juanfran, Filipe Luís, Antonio Adán, Saúl Ñíguez i Álvaro Morata. Skupmy się na tym ostatnim, ponieważ historia jego kariery jest bardzo interesująca i jest najświeższym przypadkiem założenia koszulki rywala.
¡OJO! Morata cuelga esta foto en su Instagram. ??? pic.twitter.com/fMymd4o7Or
— Atlético Play (@AtleticoPlay) January 28, 2019
„Morata da nam wiele możliwości, ponieważ jest typem napastnika, który potrafi kończyć akcje” — tak transfer Hiszpana skomentował trener Diego Simeone. Cóż, można mieć wątpliwości czy Argentyńczyk oglądał angielskie „popisy” swojego nowego podopiecznego, ale też z pewnością chciał dodać mu otuchy i wsparcia, pokazać że liczy na niego. Bowiem ten napastnik zwykle nie grzeszy skutecznością (co zresztą pokazał w ostatnim spotkaniu z Betisem, choć trzeba mu oddać, że po faulu na nim sędzia powinien podyktować przynajmniej rzut karny dla Atleti), a naprawdę głośno jest o nim, najczęściej kiedy zmienia klub. Poza tym zapisał się w pamięci kibiców golem, który w 2015 roku zabrał Realowi Madryt kolejny finał Ligi Mistrzów, tym bardziej szczególny, że kibice zobaczyliby w nim El Clásico. Występował wtedy w barwach Juventusu, zaledwie rok po opuszczeniu Estadio Santiago Bernabéu, wprawił w rozpacz wszystkich sympatyków Realu.
„To była dla mnie bardzo niezręczna sytuacja, ale nie celebrowałem bramek” — mówił wówczas. Po tamtym spotkaniu wielokrotnie wspominał, że to jeden z najdziwniejszych momentów w jego karierze. Nawiasem mówiąc za kilka tygodni dostanie pewnie szansę strzelenia bramki Juventusowi, w 1/8 finału Champions League…
Przez ostatnie lata Morata dał się poznać jako osoba bardzo uczuciowa, odbierająca wiele spraw mocno i emocjonalnie. Tak jak w październikowym spotkaniu, jeszcze w barwach Chelsea, kiedy to przełamał swoją strzelecką niemoc i po prostu się rozpłakał. Oczywiście łzy to żaden wstyd, tym bardziej, że obelgi, wyzwiska i zarzuty wobec napastnika nawarstwiały się z każdym miesiącem. Kibice z niebieskiej części Londynu zarzucali mu nawet to, że jest zbyt opiekuńczy dla swojej żony i przez to nie skupia się na piłce. Chociaż podejrzewam, że niejeden postępowałby podobnie będąc na jego miejscu… Alice Campello często wrzuca bowiem na Instagrama zdjęcia i filmy ze swoim mężem. Szczególne poruszenie wywołał m.in. materiał, na którym piłkarz suszy włosy swojej wybrance, podczas gdy ta korzysta z telefonu. Co o tym sądzicie?
Na pytania o swoją przeszłość w Realu Madryt, odpowiadał ostatnio zaskakująco krótko i obojętnie: „Taki jest futbol. Jeśli jestem w Atlético, to znaczy, że tego chciałem”. Czyżby zaczął dążyć do zmienienia swojego wizerunku, na pełnowartościowego, pewnego siebie i niczego nie żałującego zawodnika? Przekonamy się w najbliższych miesiącach. W bliższej perspektywie mamy mecz derbowy i chyba to co ważniejsze, czyli postawę Moraty. Powrót do ojczyzny, to chyba dla niego ostatni dzwonek, aby pokazać, że jego sceptycy i hejterzy nie mają racji. Napastnik nadal ma żal do Realu Madryt, ponieważ często musiał rozpoczynać mecze na ławce, kosztem Karima Benzemy.
Czy Morata znów ustrzeli Real Madryt? Jego bilans przeciwko Los Blancos to dwa mecze i dwie bramki. W sobotnie popołudnie będzie chciał do siebie przekonać fanów zespołu z Wanda Metropolitano. Najlepszym sposobem, by to osiągnąć jest trafienie do siatki Realu i podtrzymanie o sobie opinii „kata” Królewskich.